Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Tak Niemcy mścili się na Polakach za to, że ci nie chcieli potulnie siedzieć pod ich butem. Odpowiedzialność zbiorowa podczas II wojny światowej

Niemcy przez cały okres okupacji stosowali zasadę odpowiedzialności zbiorowej. Na zdjęciu uwieczniono moment aresztowania trzech Polaków.

fot.domena publiczna Niemcy przez cały okres okupacji stosowali zasadę odpowiedzialności zbiorowej. Na zdjęciu uwieczniono moment aresztowania trzech Polaków.

Za jednego zgładzonego kolaboranta, życie oddawały setki Polaków. Niemcy nie mieli w sobie ani litości ani krztyny człowieczeństwa. Nie wierzyli w reguły wojny, a tylko – w prawo aryjskiej rasy do bezwzględnej dominacji.

Zadaniem walki z polską partyzantką obarczona była policja, stosująca przyjętą już od pierwszych dni wojny, nieludzką taktykę odpowiedzialności zbiorowej. Wsie, na które padł choćby cień podejrzenia o sprzyjanie polskim buntownikom bądź wspieranie ich, Niemcy pacyfikowali po każdym ataku na swoje jednostki. Budynki plądrowali i puszczali z dymem, a bezbronnych mieszkańców mordowali w masowych egzekucjach.

Czasem nie oszczędzali nawet zwierząt. Z końcem wojny wprowadzono jeszcze inny rodzaj odpowiedzialności zbiorowej – odpowiedzialność rodową. Polegała ona na eksterminacji wszystkich krewnych osoby oskarżonej o sabotaż bądź dywersję.

W miastach okupanci organizowali publiczne egzekucje, a personalia ofiar ujawniali na afiszach, co miało zastraszyć kolejnych potencjalnych „bandytów”. W największym stopniu tego barbarzyństwa doświadczyła Warszawa, uznawana przez władze okupacyjne za główne siedlisko polskiego oporu.

W stolicy Polski Niemcy np. urządzali obławy i rozstrzeliwali przechodniów na tej czy innej ulicy bądź pasażerów określonych tramwajów.

Obwieszczenie informujące o straceniu 100 polskich zakładników w dniu 2 lutego 1944 roku.

fot.domena publiczna Obwieszczenie informujące o straceniu 100 polskich zakładników w dniu 2 lutego 1944 roku.

Arkadiusz Henszel wspominał nerwową atmosferę, jaka panowała wówczas wśród mieszkańców miasta:

Na murach rozklejano czerwone dwujęzyczne plakaty mówiące, że za śmierć Niemca rozstrzelano 10, 20 lub 50 zakładników. Ludzi rozstrzeliwano na ulicach w miejscach publicznych. Słyszało się o tym codziennie.

Ludzie stali przy plakatach i szukali nazwisk bliskich lub znajomych. Niektórzy odchodzili z płaczem, wszyscy w skupieniu. Na każdego, kto wyszedł z domu, czekano z obawą. Tuż przed godziną policyjną wypatrywano, czy nie idzie.

Jeden kolaborant, setki ofiar. Konsekwencje zamachu na Igo Syma

Jedną z pierwszych akcji likwidacyjnych przeprowadzonych przez polskie podziemie był zamach na Iwo Syma. Aktor, czołowy amant przedwojennego polskiego kina, pochodził z polsko-austriackiej rodziny. Po klęsce Rzeczypospolitej dość szybko przypomniał sobie o swoich austriackich korzeniach i podpisał niemiecką listę narodowościową, a więc niesławną volkslistę.

Kierował przeznaczonymi dla Niemców Theater der Stadt Warschau powstałym na miejscu Teatru Polskiego i kinem Helgoland (dawnym Palladium). Znany był z przymusowego angażowania warszawskich aktorów do niemieckich produkcji teatralnych i filmowych, przy czym często uciekał się w takich sytuacjach do szantażu.

Sym zginął rankiem 7 marca 1941 r. w przedpokoju własnego mieszkania przy ulicy Mazowieckiej 10 w Warszawie, od kuli wystrzelonej przez podporucznika Romana Rozmiłowskiego „Zawadę”. Niemcy zareagowali wściekłością: ogłaszając kilka godzin później przez uliczne szczekaczki informację o śmierci konfidenta i wzywając warszawiaków do ujęcia bądź wydania w ciągu trzech dni sprawców zamachu.

Zapowiadali, że w wypadku niedostosowania się do tego nakazu rozstrzelanych zostanie 40 polskich zakładników. Ponadto przesunięto godzinę policyjną z 23.00 na 20.00, zakazano wszelkich występów artystycznych i nałożono na miasto kontrybucję w wysokości miliona złotych.

W ciągu dwóch kolejnych nocy gestapo dokonało zatrzymań na podstawie przygotowanych wcześniej list – aresztowano około 118 mężczyzn i kobiet, niemających nic wspólnego z zamachem. Tydzień później 21 z tych osób zostało rozstrzelanych w Palmirach. W następnych dniach i tygodniach zatrzymano wielu przedstawicieli świata teatru: Leona Schillera, Stefana Jaracza, Lidię Wysocką czy Elżbietę Barszczewską. Kilka z tych osób – m.in. właśnie Stefan Jaracz – trafiło do obozów koncentracyjnych.

Pojawiły się również listy gończe za aktorami Dobiesławem Damięckim i Ireną Górską, oskarżonymi o udział w zamachu. Nestorzy aktorskiego klanu Damięckich zmuszeni byli do końca wojny ukrywać się pod Ostrowcem Świętokrzyskim.

Egzekucja wykonana na Igo Symie pociągnęła za sobie krwawy odwet Niemców.

fot.domena publiczna Egzekucja wykonana na Igo Symie pociągnęła za sobie krwawy odwet Niemców.

Rewanż na zamach na „Kata Warszawy”

Do najgłośniejszej akcji zbrojnej polskiego podziemia w Warszawie należał niewątpliwie zamach na SS-Brigadeführera Franza Kutscherę, dowódcę SS i policji na dystrykt warszawski. „Kat Warszawy” został zlikwidowany w piątek 1 lutego 1944 r. w Alejach Ujazdowskich przez żołnierzy Kedywu Komendy Głównej Armii Krajowej pod dowództwem Bronisława Pietraszewicza „Lota”.

W rewanżu Niemcy jeszcze tej samej nocy dokonali licznych aresztowań podejrzanych wcześniej Polaków. Ponadto od wczesnego poranka na ulicach miasta policja organizowała brutalne łapanki. Około godz. 11.00 tuż obok miejsca zamachu na Kutscherę rozstrzelanych zostało 100 mężczyzn przywiezionych tam z Pawiaka, dalszych 200 stracono na terenie getta. W kilka dni po owych wydarzeniach na miejscu kaźni w Alejach Ujazdowskich znalazł się Marian Burzyński:

Idąc Alejami Ujazdowskimi minąłem pałacyk, w pobliżu którego Polacy dokonali zamachu, a następnie pod jego ścianą Niemcy zabili Polaków – zakładników. Na chodniku przy parkanie stały dziesiątki palących się lampek. Przechodzący obok ludzie spoglądali na śmiertelną ścianę. Niektórzy czynili znak krzyża. Niemieckie posterunki stojące w tym miejscu nie reagowały wobec licznie przewijających się na tym odcinku przechodniów. Tę tragiczną sytuację zachowałem w pamięci na zawsze. 

Na miasto została również nałożona ogromna kontrybucja w wysokości 100 milionów złotych.

Usuwanie ciał ofiar jednej z dziesiątek publicznych egzekucji przeprowadzonych przez Niemców na terenie Warszawy.

fot.domena publiczna Usuwanie ciał ofiar jednej z dziesiątek publicznych egzekucji przeprowadzonych przez Niemców na terenie Warszawy.

„Zamachy na niemieckie dzieło odbudowy”

Wspominany już Arkadiusz Henszel był świadkiem jednej z wielu odwetowych egzekucji urządzanych w rewanżu za „napady na funkcjonariuszy urzędowych Generalnego Gubernatorstwa”, „zamachy dokonywane na niemieckie dzieło odbudowy” bądź „tchórzliwe pozbawienie życia iluś tam Niemców”, jakie odbyły się w Warszawie podczas okupacji. Była wiosna 1942 r., ulica Radzymińska.

Przyjechały samochody zwane budami. Z jednej z nich wypchnięto ludzi ze związanymi z tyłu rękami. Usta mieli zaklejone. Ojciec powiedział, że to kneble, żeby nie krzyczeli. Z pozostałych dwóch samochodów wyskoczyli żołnierze z karabinami. Było ich około dwudziestu. Stali do nas tyłem naprzeciw dziesięciu już wcześniej zmaltretowanych ludzi.

Wiedziałem, co będę oglądał. Wtuliłem się w ojca, a ten mocniej przycisnął mnie do siebie. Szczęk komendy. Szczęk ładowanej broni. Znów komenda. Huk wystrzałów. Straceni zwalili się, jak rzucone worki. Ludzie zamarli z przerażenia. Jeszcze jakieś pojedyncze strzały z pistoletu. Następnie wrzucono zwłoki na samochód. Odjechali.

Tłum zbity pod płotem długo stał w osłupieniu. W ścianie widniały świeże ślady od kul, a na ziemi kałuże czerwonej krwi. Dopiero po jakimś czasie ktoś zaszlochał, ktoś zaklął. Staliśmy tam z ojcem jeszcze parę minut. Nie wiadomo, skąd ludzie wzięli kwiaty. Całe miejsce pokryto błyskawicznie kwiatami.

Było to jedyna egzekucja publiczna, jaką widziałem, choć ze śmiercią innych spotykałem się nie raz. Widok tej egzekucji wywarł na moją psychikę duży wpływ. Stałem się świadkiem czegoś ważnego i od tamtej pory zrozumiałem dokładnie, czym jest wojna, okupacja, kto z kim i po co walczy i czyją należy trzymać stronę.

W zemście na szafot

W stolicy Polski Niemcy pozbawiali życia zakładników także poprzez powieszenie. Szubienice znajdowały się głównie na przedmieściach, m.in. na Woli, w pobliżu przejazdu kolejowego przy ulicy Mszczonowskiej, tuż przy torach w Szczęśliwcach, na rogu ulic Toruńskiej i Wysockiego (Pelcowizna), w Rembertowie obok stacji kolejowej i w Markach, w pobliżu stacji kolejki wąskotorowej.

Innym takim miejscem był długi balkon w jednym z budynków w pobliżu gmachu sądu przy ulicy Leszno. Scenę śmierci Polaków na szubienicach zlokalizowanych na Woli opisał Adam Barszczewski, wówczas jedenastoletni chłopiec:

Żandarmeria niemiecka zatrzymała wszystkich przechodniów. Mieli oni być świadkami tego bestialskiego mordu – szpaler żandarmów z bronią gotową do strzału stał naprzeciwko zgromadzonych. Wkrótce podjechało ciężarowe auto i żandarmi wyprowadzili z niego skazańców, którzy mieli ręce związane do tyłu.

Więźniowie Pawiaka powieszeni na ulicy Leszno. 11 lutego 1944 roku.

fot.domena publizna Więźniowie Pawiaka powieszeni na ulicy Leszno. 11 lutego 1944 roku.

Ustawili ich pod 2 szubienicami, następnie kolejno wprowadzali skazańca, stawiając pod nogami skrzynkę, na którą musiał on wejść na komendę dowodzącego. Jeden z żandarmów zakładał skazańcowi stryczek na szyję, następna komenda dotyczyła wykopania skrzynki spod nóg skazańca.

Czynność tę wykonywał ten sam żandarm, który zakładał stryczek. Po chwili widać było tylko kołyszące się zwłoki skazańców. Po egzekucji – zezwolono zatrzymanym przechodniom na rozejście się.

O ile w przypadku osób rozstrzelanych zwłoki uprzątano niemal natychmiast, to ciała powieszonych Niemcy zazwyczaj pozostawiali na widok publiczny nawet przez 48 godzin. Miejsce  ich wystawienia dodatkowo chronione było wówczas przez niemiecką żandarmerię bądź polską, kolaborancką policję granatową.

***

Więcej o koszmarze niemieckiej okupacji w książce Dariusza Kalińskiego pod tytułem „Bilans krzyw”. Zamów już dziś z rabatem w naszej księgarni.

Bibliografia

Artykuł powstał na podstawie materiałów zebranych przez autora w trakcie prac nad książką „Bilans krzywd. Jak naprawdę wyglądała niemiecka okupacja Polski”

Horror niemieckiej okupacji w książce:

Komentarze (12)

    • kridi Odpowiedz

      zbrodnie II światowej nie da się przebić niczym innym. może jeszcze komunizm jest porównywalnie zbrodniczy. Twoje pytanie jest głupie. Bo nie ważne co dali ważna jest cena za jaką to dali. Zreszta widzimy wszyscy że to dawanie nie jest tak bezinteresowne jakby się wydawało.

    • Dziadzius Odpowiedz

      Ja mysle ze niemcy od zarania swego istnienia jako ?narod? dali nam *Glogow* i wersje tego w *Gliwicach* dali nam *Krzyzakow* i ich falszerstwo – dali nam ‚komory gazowe’ i lagry – co prawda ze dali nam sposob zmniejszenie wplywu zydow na swait [[albo nie]] dali nam *pilotow i samoloty ‚stuka’do ataku na cywilow* a z reszta to juz za malo czasu ich dalej chwalic.

  1. europejski43 Odpowiedz

    …a sa tacy – prawdziwi Polacy – ze swietuja urodziny Hitlera i tak jak on nienawidza wszystkich Zydow…lacznie chyba z Jezusem i Jego matka – krolowa Polski na zawsze…

      • Dziadzius Odpowiedz

        Ta ‚”Krolowa” byla na swoim miejscu w niebie.
        Wielu ludzi z Wami „buhaha” wlacznie nie ma zadnego zrozumienia co do ” wolnej woli” jaka Bog dal czlowiekowi — Pomyslmy gdyby Bog byl natychmiastowym sedzia nad zyciem czlowieka [ to znaczy natychmiast karal za grzechy popelnione ‚mysla’ mowa’ i uczynkiem’] to ilu z nas by jeszcze zylo zeby tylko na ten „buhaha-post” odpowiedziec.

  2. Kris Odpowiedz

    „Jak to na wojence ładnie…”piosenka z 1863 r. nadal jest śpiewana na zgromadzeniach patriotycznych. Po doświadczeniach I wojny światowej powinno się o niej zapomnieć. Okropności II wojny znowu są wypierane z pamięci. Apele pamięci mówią o poległych na polu chwały. Nie przywołuje się pamięci cywilnych ofiar tej wojny. Ta książka porusza problem odpowiedzialności zbiorowej zastosowanej przez Niemców na tak wielką skalę . Czy krew rozstrzelanych i powieszonych nie splamiła też rąk żołnierzy ruchu oporu? Czy ogół naszego społeczeństwa wiedział jaką rolę mieli odegrać Słowianie w planach Hitlera? Myślę, że nie. A jednak tylko jednostki decydowały się na współpracę z wrogiem. Terror niemiecki przyniósł odwrotny skutek. Godzina „W”jest tego najlepszym przykładem,
    Na marginesie dodam, że odpowiedzialność zbiorowa zastosowana w tzw. ustawie dezubekizacyjnej może wrócić kamieniem w jej twórców. Takie wnioski również płyną z tej książki

    • maiński Odpowiedz

      Krew rozstrzelanych, to były „wici” wzywające do walki z wrogiem i zemsty na wrogu. Gasła w społeczeństwie w ten sposób chęć tolerowania wroga i współpracy z wrogiem. A co do esbeków – chcesz tolerować kolaborację z obcym mocarstwem? Tego żadne normalne państwo nie toleruje. Tym bardziej ZSRR, czy obecna Rosja. Takie czyny muszą być karane.

  3. emigrant Odpowiedz

    Pseudo patriotyczna niedouczona zgraja.Jeden chory człowiek porwał za sobą miliony.Nie pierwszy w historii. Na własnym podwórku niedostrzegacie wilka, który ma za nic nie wroga ale sąsiada.To nowe elity i ich guru są największym zagrożeniem.Po okupacji byliśmy w stanie odbudować kraj.Teraz nie będziemy w stanie odbudować tego wspaniałego narodu i jego jedności, którego świat nam zazdrościł.

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.