Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

„Im dłużej Hitler będzie przy władzy, tym większe szanse mają alianci”. Dlaczego Wielka Trójka nie popierała zamachów na Hitlera?

Pod koniec wojny alianci mieli sprecyzowane poglądy na temat tego, jak powinno wyglądać zakończenie wojny z Hitlerem.

fot.Sgt. Laing, US Army/domena publiczna Pod koniec wojny alianci mieli sprecyzowane poglądy na temat tego, jak powinno wyglądać zakończenie wojny z Hitlerem.

W drugiej połowie 1944 roku grupa niemieckich oficerów, widząc nadchodzącą klęskę Niemiec, zaczęła snuć plany obalenia Hitlera. Byli pewni, że gdy podadzą zachodnim aliantom głowę Führera na tacy, ci zgodzą się na korzystne warunki pokoju. Nie mogli bardziej się mylić.

W niemieckiej armii od dłuższego czasu spiskowano przeciwko Hitlerowi. [Główną postacią spisku], który sześć tygodni później skończył się nieskutecznym zdetonowaniem bomby w Prusach Wschodnich, [był generał Hans Speidel, szef sztabu generała Erwina Rommla w Normandii] (…).

Opozycja wobec Hitlera działała na jeszcze jednym poziomie. Tych nieprzekonanych o skuteczności zabicia dyktatora skupiał wokół siebie sam Rommel, pragnący zmusić Hitlera do zawarcia pokoju z zachodnimi aliantami. Gdyby odmówił, mieli postawić go przed sądem.

Jak z godnością zakończyć przegraną wojnę?

Jednak tyranobójcy skupieni wokół generała Henninga von Tresckowa i Obersta Clausa Grafa Schenka von Stauffenberga odrzucili to rozwiązanie jako skazane na niepowodzenie. SS i NSDAP stawiłyby opór na całej linii. Groziłoby to wybuchem wojny domowej. Tylko nagłe ukręcenie głowy nazistowskiemu reżimowi w zamachu stanu pozwoliłoby na utworzenie administracji, którą – na co liczyli z naiwnym optymizmem – mogliby uznać zachodni alianci. (…)

Generał Hans Speidel, szef sztabu generała Erwina Rommla, stanął na czele spisku przygotowującego zamach na życie Hitlera.

fot.Bundesarchiv/ Jesse / CC-BY-SA 3.0 Generał Hans Speidel, szef sztabu generała Erwina Rommla, stanął na czele spisku przygotowującego zamach na życie Hitlera.

Do La Roche-Guyon, które stało się „oazą” oporu, przybywali kolejni życzliwie nastawieni goście. Pod koniec miesiąca generał Eduard Wagner z OKH7 poinformował Rommla o przygotowaniach do utworzenia grupy oporu w armii. Skrajnie nacjonalistyczny pisarz Ernst Jünger, pełniący służbę w sztabie Stülpnagla w Paryżu, przedstawił mu swoje rozważania o pokoju, który powinien zostać zawarty z aliantami.

Speidel wrócił do Niemiec pod koniec maja, żeby spotkać się z byłym ministrem spraw zagranicznych Konstantinem Freiherrem von Heurathem i doktorem Karlem Strölinem, burmistrzem Stuttgartu. Obaj uważali udział Rommla za niezbędny do uzyskania wiarygodności u narodu niemieckiego i aliantów (…).

Chcieli zaproponować wycofanie się Niemiec ze wszystkich terenów okupowanych na zachodzie, podczas gdy Wehrmacht utrzymywałby okrojony front na wschodzie. Rommel z uporem twierdził, że Hitler powinien stanąć przed niemieckim sądem. Nie chciał być przywódcą nowego reżimu. Rola ta powinna jego zdaniem przypaść generałowi Beckowi albo doktorowi Carlowi Gördlerowi, byłemu burmistrzowi Lipska. Rommel był jednak gotów stanąć na czele sił zbrojnych.

Tylko nieliczni spiskowcy brali pod uwagę, że zachodni alianci mogliby odrzucić ich propozycję, gdyby doszło do jej złożenia. Obejmowała ona uznanie przez aliantów aneksji przez Niemcy Kraju Sudeckiego i anszlusu Austrii, a także przywrócenie Niemcom granic z 1914 roku. Alzacja i Lotaryngia miały być niezależne.

Spiskowcy nie zamierzali odnowić pełnej demokracji parlamentarnej, ich rozwiązanie przypominało wskrzeszenie Drugiej Rzeszy, tyle że bez cesarza. Rządy amerykański i brytyjski, a także ogromna większość Niemców, przyjęłyby podobną formułę z niedowierzaniem.

„I ja wiem, że nic już nie można zrobić”

Speidel i Rommel zaczęli sondować dowódców armii, korpusów i dywizji. Wśród szefów jednostek bojowych poparcia mogli się spodziewać z pewnością od generała Grafa von Schwerina, dowódcy 116. Dywizji Pancernej, oraz generała Freiherra von Lüttwitza z 2. Dywizji Pancernej. To właśnie jego dywizji Amerykanie przekazali niemieckie pielęgniarki wzięte do niewoli w Cherbourgu.

Hitler, kiedy później dowiedział się o tym kontakcie z wrogiem, wpadł we wściekłość. Obawiał się już, że generałowie mogą za jego plecami wyciągnąć rękę do zgody z aliantami. Po upokarzającej wizycie Rommla i Rundstedta 29 czerwca w Berchtesgaden Führer doszedł do wniosku, że trzeba działać. Nawet Keitel, największy służalec ze wszystkich, przyznał na osobności: „I ja wiem, że nic już nie można zrobić”.

Co więcej – dwaj najwyżsi dowódcy Hausser i Eberbach doszli, jak się wydawało, do wniosku, że pewne jednostronne działania są nieuniknione. Na początku lipca, tuż przed upadkiem Caen, ulubieniec Hitlera Obergruppenführer Sepp Dietrich, dowódca 1. Korpusu Pancernego, pojechał do La Roche-Guyon, żeby zapytać, co naczelny dowódca zamierzał zrobić w obliczu „nieuchronnej katastrofy”.

W obliczu nadciągającej klęski możliwość zwrócenia się przeciwko Hitlerowi przewidywał nawet jego ulubieniec, Obergruppenführer Sepp Dietrich.

fot.Bundesarchiv/ Weill / CC-BY-SA 3.0 W obliczu nadciągającej klęski możliwość zwrócenia się przeciwko Hitlerowi przewidywał nawet jego ulubieniec, Obergruppenführer Sepp Dietrich.

Według Speidla, Dietrich zapewniał ich, że „ma w ręku” jednostki SS. Nie jest jasne, jak dalece wtajemniczono Dietricha w plany spiskowców. Tymczasem naczelny dowódca 7. Armii Obergruppenführer Hausser również przepowiadał klęskę. 9 lipca, w dniu wejścia Brytyjczyków i Kanadyjczyków do Caen, Oberstleutnant Cäsar von Hofacker, kuzyn Stauffenberga, został wysłany przez generała Stülpnagla z Paryża na spotkanie z feldmarszałkiem von Klugem.

Kluge utrzymywał kontakt z ruchem oporu w armii, kiedy przebywał na froncie wschodnim, ale teraz lawirował. Hofacker był głównym kontaktem Stülpnagla ze spiskowcami w Berlinie. W imieniu ruchu oporu próbował przekonać Klugego do zakończenia wojny na Zachodzie „niezależnym działaniem” tak szybko, jak to możliwe.

Alianci nie negocjowaliby z Hitlerem ani żadnym z jego „paladynów”, na przykład Göringiem, Himmlerem albo Ribbentropem, więc zmiana rządu i usunięcie nazistowskich przywódców były konieczne. Hofacker zapytał Klugego, jak długo wytrzyma front w Normandii – od odpowiedzi na to pytanie zależały decyzje podejmowane przez ruch oporu w Berlinie. „W najlepszym razie dwa, może trzy tygodnie, nie dłużej – odparł Kluge. – Później trzeba się spodziewać przełamania, któremu nie zdołamy zaradzić”.

W lipcu 1944 roku feldmarszałek von Kluge ocenił, że linia niemieckiej obrony na Zachodzie wytrzyma jeszcze "dwa, może trzy tygodnie".

fot.Bundesarchiv/ Scheck / CC-BY-SA 3.0 W lipcu 1944 roku feldmarszałek von Kluge (z prawej) ocenił, że linia niemieckiej obrony na Zachodzie wytrzyma jeszcze „dwa, może trzy tygodnie”.

Rommel i Kluge spotkali się 12 lipca, żeby omówić sytuację wojskową i jej konsekwencje polityczne. Pierwszy z nich zamierzał również po raz ostatni wysondować swoich dowódców korpusów, a potem przygotować ultimatum, które miało zostać przedstawione Hitlerowi. Podczas gdy Rommel rozmawiał z dowódcami, Speidel spotkał się ze Stülpnaglem, który przygotowywał się już do wyeliminowania Gestapo i SS we Francji.

„Ostatnia szansa” Führera

Dwa dni później Hitler przeniósł się z Berchtesgaden do Wilczego Szańca w Prusach Wschodnich. Na froncie wschodnim ofensywa Armii Czerwonej zagroziła całej Grupie Armii „Środek”. Zbudowano więc nowe bunkry i wzmocniono obronę przeciwlotniczą w otaczającym je lesie. Prace nie zostały jednak ukończone i na miejscu nadal byli robotnicy z Organizacji Todta.

Następnego dnia Rommel napisał dla Hitlera raport z oceną sytuacji na froncie zachodnim. Ostrzegał w nim, że alianci przełamią wkrótce niemiecką linię obrony i ruszą prosto w kierunku granicy. Pismo zakończył słowami: „Muszę Pana prosić, mein Führer, o bezzwłoczne wyciągnięcie wniosków z tej sytuacji. Rommel, feldmarszałek”. Po przekazaniu wiadomości do wysyłki powiedział do Speidla: „Dałem Hitlerowi jeszcze jedną szansę. Jeżeli nie wyciągnie koniecznych wniosków, zaczniemy działać”.

Pod koniec wojny wielu niemieckich oficerów zdawało sobie sprawę, że jedynie pozbycie się Hitlera umożliwiłoby im negocjacje pokojowe z aliantami.

fot.Bundesarchiv/ Kurth / CC-BY-SA 3.0 Pod koniec wojny wielu niemieckich oficerów zdawało sobie sprawę, że jedynie pozbycie się Hitlera umożliwiłoby im negocjacje pokojowe z aliantami.

17 lipca podczas spotkania w kwaterze głównej Grupy Pancernej „Zachód” Rommel na osobności zapytał Eberbacha o jego zdanie na temat sytuacji na froncie.

– Doświadczamy właśnie przytłaczającej klęski w wojnie na dwa fronty – odparł Eberbach. – Przegraliśmy tę walkę. Musimy jednak zadać zachodnim aliantom możliwie duże straty, żeby zmusić ich do zawarcia rozejmu, a potem zapobiec wejściu Armii Czerwonej do Niemiec.

– Zgadzam się z panem – odpowiedział Rommel – ale czy wyobraża pan sobie, że nieprzyjaciel podejmie z nami jakiekolwiek negocjacje, dopóki Hitler będzie naszym przywódcą?

Eberbach musiał uznać słuszność tej uwagi.

– A więc nie może tak dalej być – kontynuował Rommel. – Hitler musi odejść.

Dywizje pancerne były rozpaczliwie potrzebne na froncie wschodnim. Na zachodzie mogli się wycofać do Linii Zygfryda, próbując negocjować.

– Czy to nie doprowadzi do wojny domowej – zapytał Eberbach – która jest gorsza od wszystkiego?

Artykuł stanowi fragment książki Antony'ego Beevora "D-Day. Bitwa o Normandię", wydanej nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.

Artykuł stanowi fragment książki Antony’ego Beevora „D-Day. Bitwa o Normandię”, wydanej nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.

Tego najbardziej obawiała się większość oficerów. Przywodziło to na myśl listopad 1918 roku i rewolucyjne powstania w Berlinie i Monachium oraz bunt floty w Wilhelmshaven. Godzinę później, podczas ataku spitfire’ów w pobliżu Sainte-Foy-de-Montgommery Rommel doznał pęknięcia czaszki. Nie miał pojęcia, że za trzy dni miał się odbyć planowany zamach na Hitlera.

Komu pomoże śmierć Hitlera?

Już wcześniej próbowano zabić Führera, ale niedoszli zabójcy mieli pecha. Za każdym razem Hitlerowi udawało się uniknąć śmierci, bo w ostatniej chwili zmienił plany, jak gdyby wiedziony szóstym zmysłem. Spiskowcy stali jednak przed bardziej fundamentalnym problemem, którego widocznie nie byli świadomi: jak odniosą się do nich alianci?

Brytyjczycy bynajmniej nie byli przekonani, że usunięcie Hitlera będzie ułatwieniem. Już od jakiegoś czasu, tuż przed bitwą pod Stalingradem, kierował Wehrmachtem w sposób katastrofalny. Sześć tygodni przed D-Day 21. Grupa Armii podsumowała sytuację: „Im dłużej Hitler będzie przy władzy, tym większe szanse mają alianci”. Jednak w czerwcu doszło do subtelnej zmiany poglądów. Churchill został poinformowany:

Szefowie sztabów jednomyślnie twierdzą, że z czysto wojskowego punktu widzenia, biorąc pod uwagę popełnione przez Hitlera błędy, sprawowanie przez niego kontroli nad niemiecką strategią jest niemalże zaletą. Jednak w szerszej perspektywie im szybciej zostanie usunięty, tym lepiej.

W czerwcu 1944 roku Churchill otrzymał informację, że usunięcie Hitlera "w szerszej perspektywie" byłoby korzystne. Sam jednak nie do końca chyba zgadzał się z tą opinią.

fot.domena publiczna W czerwcu 1944 roku Churchill otrzymał informację, że usunięcie Hitlera „w szerszej perspektywie” byłoby korzystne. Sam jednak nie do końca chyba zgadzał się z tą opinią.

SOE uznało to oświadczenie za zielone światło do rozpoczęcia prac nad projektem operacji „Foxley”, próby zabójstwa Hitlera. Planowano zorganizować zasadzkę w pobliżu Berghofu, ale zamiaru tego nigdy nie zaczęto wdrażać. Hitler zresztą opuścił Berchtesgaden i miał tam już nigdy nie wrócić, jednak, co ważniejsze, Churchill był coraz bardziej przekonany, że Trzecią Rzeszę trzeba pokonać w polu.

Uważał, że rozejm w listopadzie 1918 roku, po którym nie nastąpiła okupacja samych Niemiec, stał się źródłem rozpowszechnionego wśród nacjonalistów i nazistów mitu o ciosie w plecy. Przekonali samych siebie, że niemiecka armia została zdradzona w ojczyźnie przez rewolucjonistów i Żydów.

W 1943 roku Stalin zrezygnował z własnych planów zabójstwa Hitlera, choć z odmiennych powodów. Po Stalingradzie Związek Sowiecki nie stał już w obliczu klęski i Stalin zaczął się nagle bać, że gdyby Hitler został usunięty, zachodni alianci mogliby zawrzeć odrębny pokój z Niemcami.

Nie ma żadnych dowodów, że kiedykolwiek rozważano podobną możliwość, ale pod koniec wojny Stalinowi, który wszystkich mierzył własną miarą, nie dawała spokoju myśl o Wehrmachcie uzbrojonym przez amerykański przemysł, odpierającym zwycięski pochód Armii Czerwonej. W rzeczywistości Churchill i Roosevelt byli całkowicie oddani idei wymuszenia bezwarunkowej kapitulacji Niemiec.

Czy plan zgładzenia Hitlera i zawarcia pokoju z aliantami był ze strony Clausa von Stauffenberga (na zdjęciu) i innych spiskowców naiwnością?

fot.Bundesarchiv / CC-BY-SA 3.0 Czy plan zgładzenia Hitlera i zawarcia pokoju z aliantami był ze strony Clausa von Stauffenberga (na zdjęciu) i innych spiskowców naiwnością?

„Kolej na pułkowników…”

Stauffenberga, Tresckowa i większość ich towarzyszy można uznać za naiwnych, ponieważ sądzili, że zachodni alianci zgodzą się na negocjacje po śmierci Hitlera. Ich plany i przygotowania również były zdumiewająco amatorskie, jeśli wziąć pod uwagę ich doświadczenie sztabowe. Kilku z nich początkowo podziwiało Hitlera, dopóki nie musieli się zmierzyć ze zbrodniczą rzeczywistością reżimu. W żadnym razie nie można jednak wątpić o ich odwadze i samopoświęceniu. Pragnęli w jakiś sposób utrwalić wyidealizowany obraz Niemiec, wzniosłą, mniej nacjonalistyczną wersję ery wilhelmińskiej sprzed 1914 roku.

Być może mieli też nadzieję na ocalenie rodzinnych posiadłości przed zniszczeniem przez Sowietów, choć prawdopodobnie zdawali sobie sprawę, że było już za późno. Jednak przede wszystkim kierowali się moralnym imperatywem. Wiedzieli, że ich postępek nie spotka się z powszechnym poparciem i że oni sami, a także ich rodziny, zostaną przez wszystkich, nie tylko przez Gestapo, uznane za zdrajców.

Szanse powodzenia były nikłe. Ale jak ujął to Stauffenberg: „Ponieważ generałowie nic dotychczas nie wskórali, przyszła kolej na pułkowników”. Ich obowiązkiem było podjęcie próby ocalenia honoru Niemiec i niemieckiej armii, pomimo groźby, że w przyszłości staną się bohaterami kolejnej legendy o ciosie w plecy.

Źródło:

Powyższy tekst stanowi fragment książki Anthony’ego Beevora pt. D-Day. Bitwa o Normandię, która ukazała się nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.

Tytuł, lead, ilustracje wraz z podpisami, informacje i wyjaśnienia w nawiasach kwadratowych, wytłuszczenia oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia częstszego podziału akapitów. By zachować integralność tekstu, usunięto z niego przypisy znajdujące się w wersji książkowej.

Tę książkę o jednej z najważniejszych kampanii II wojny światowej musisz mieć na swojej półce:

Komentarze (1)

  1. WB Odpowiedz

    Niechlujny trochę ten tekst: Stauffenberg miał stopień Obersta, ale to po polsku pułkownik, minister spraw zagranicznych nazywał się von Neurath i nie miał na imię Freiherr tylko Konstantin Hermann Karl. Freiherr to po polsku baron, a von Neurath używał tego tytułu do1943 roku.

Odpowiedz na „WBAnuluj pisanie odpowiedzi

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.