Bananowa młodzież. Skąd wzięło się to określenie? Co oznacza?
![Banany, podobnie jak cytrusy, stały się za komuny symbolem statusu. Bananowa młodzież były to dzieci osób, które było stać na takie "ekstrawagancje" (fot. Avanysathya, lic. CC0)](https://s.twojahistoria.pl/uploads/2018/03/Banany-podobnie-jak-cytrusy-stały-się-za-komuny-symblem-statusu.-Bananowa-młodzież-były-to-dzieci-osób-które-było-stać-na-takie-estrawagancje-fot.-Avanysathya-lic.-CC0-340x340.jpg)
fot.Avanysathya, lic. CC0 Banany, podobnie jak cytrusy, stały się za komuny symbolem statusu. Bananowa młodzież były to dzieci osób, które było stać na takie „ekstrawagancje” (fot. Avanysathya, lic. CC0)
Symbol bogactwa i narodowych aspiracji dał początek wyrażeniu przepełnionemu zazdrością, a nawet pogardą. Bananową młodzież było przecież stać na to, o czym zwyczajny Kowalski mógł tylko marzyć: banany, cytryny, a nawet pomarańcze…
Choć trudno w to dzisiaj uwierzyć, w latach sześćdziesiątych banany były w Polsce symbolem luksusu. Te pożywne i lekkostrawne owoce, polecane jako uzupełnienie diety dla dzieci, były w naszym kraju wyjątkowo drogie i trudne do zdobycia.
Czy statki dobrą przed świętami?
Trzeba było nie lada „układów”, by dostarczyć rodzinie owoców, które dzisiaj są tak pospolite. Podobnie wyglądała sytuacja z innymi owocami importowanymi. Kupienie pomarańczy czy cytryn było trudne i kosztowne. Cytrusy zarezerwowane były niemal wyłącznie dla dzieci i chorych. Traktowane jak wyjątkowy rarytas, sprowadzane były specjalnie w okresach świąt Bożego Narodzenia i Wielkiejnocy.
Cały kraj emocjonował się codziennymi komunikatami o dwóch czy trzech statkach z cytrusami, które lada dzień powinny zawinąć do portu w Gdyni. Zastanawiano się, czy zdążą dotrzeć przed świętami, a następnie, czy zostaną sprawiedliwie i szybko rozprowadzone do „placówek uspołecznionego handlu”.
Przeważnie się to nie udawało, ale można było nacieszyć się pomarańczą przynajmniej po świętach, o ile ładunek nie zdążył wcześniej zgnić. Równocześnie władze próbowały przekonać społeczeństwo, że cytrusy wcale nie są mu do szczęścia potrzebne.
![Gdy w sklepach pojawiały się towary "luksusowe", przed wejściem ustawiały się ogromne kolejki (fot. domena publiczna)](https://s.twojahistoria.pl/uploads/2018/03/Gdy-w-sklepach-pojawiały-się-towary-luksusowe-przed-wejściem-ustawiały-się-ogromne-kolejki-fot.-domena-publiczna-600x327.jpg)
fot.domena publiczna Gdy w sklepach pojawiały się towary „luksusowe”, przed wejściem ustawiały się ogromne kolejki (fot. domena publiczna)
Towarzysz Wiesław wie lepiej
W jednym z przemówień Władysław Gomułka, sam mający skłonności do ascezy, nie rozumiejący zatem różnicy smakowej między różnymi produktami, perswadował słuchaczom, że kiszona kapusta zawiera więcej witaminy C niż cytryna, nie ma więc żadnych racjonalnych powodów, by właśnie o tę drugą tak zabiegać.
Cóż, odporne na tłumaczenia społeczeństwo nadal wolało do herbaty sok cytrynowy od soku z kiszonej kapusty. Ale na zaopatrywanie się w cytrusy czy banany stać było tylko nielicznych.
Toteż dzieci prominentnych działaczy partyjnych i państwowych, którzy mieli środki na zapewnienie latoroślom atrakcyjnych owoców, stawały się przedmiotem zawiści. Interesujące nas określenie pojawiło się pod koniec lat sześćdziesiątych. Posłużono się nim, by zdyskredytować studentów biorących udział w proteście w marcu 1968 roku.
![Kiszona kapusta zdaniem przywódców partii była równie dobrym źródłem witaminy C co cytryna .(fot. Alina Zienowicz Ala z, lic. GNU FDL)](https://s.twojahistoria.pl/uploads/2018/03/Kiszona-kapusta-fot.-Alina-Zienowicz-Ala-z-lic.-GNU-FDL-583x600.jpg)
fot.Alina Zienowicz Ala z, lic. GNU FDL Kiszona kapusta zdaniem przywódców partii była równie dobrym źródłem witaminy C co cytryna .(fot. Alina Zienowicz Ala z, lic. GNU FDL)
Mieli być oni „bananową młodzieżą”, dziećmi osób zamożnych i wpływowych, które mogą pozwolić sobie na zapewnianie rodzinie luksusu. Wychowane w warunkach odmiennych niż reszta społeczeństwa, miały nie rozumieć trudności, z jakimi boryka się kraj i „zwykli” ludzie.
Starano się zasugerować, że nie ma sensu utożsamianie się z dążeniami i oczekiwaniami „bananowych młodzieńców”, bo oni nie mają wiele wspólnego z przeciętnym obywatelem, który banana kupuje dziecku raz do roku. W „Życiu Warszawy” 9 marca 1968 roku ukazała się na przykład notatka pod tytułem Komu to służy, a w niej słowa:
Na Uniwersytecie Warszawskim co pewien czas daje znać o sobie grupka awanturników, wywodząca się z kręgów bananowej młodzieży, której obce są troski materialne, prawdziwe warunki życia i potrzeby naszego społeczeństwa.
Źródło:
Powyższy tekst ukazał się pierwotnie jako jedno z haseł Leksykonu polskich powiedzeń historycznych. Pozycja autorstwa Macieja Wilamowskiego, Konrada Wnęka i Lidii A. Zyblikiewicz została opublikowana nakładem wydawnictwa Znak w 1998 roku.
Tytuł, lead, ilustracje wraz z podpisami, wytłuszczenia, podział akapitów oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst poddano podstawowej obróbce redakcyjnej.
Autor zapomniał dodać że przed wojną banany były powszechnie dostępne. Kolejny durny artykuł.
Tak jak cukier 15zł/kg. Wypad łajzo