Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

To najsłynniejsze zdjęcie z getta warszawskiego. Co powinieneś o nim wiedzieć?

Do wykonania wielu fotografii z getta warszawskiego przyznał się Franz Konrad. Najprawdopodobniej jednak część zdjęć wykonywali fotografowie działający na rzecz propagandy III Rzeszy. Na ilustracje fragment słynnego zdjęcia z 1943 roku.

fot.domena publiczna Do wykonania wielu fotografii z getta warszawskiego przyznał się Franz Konrad. Najprawdopodobniej jednak część zdjęć wykonywali fotografowie działający na rzecz propagandy III Rzeszy. Na ilustracje fragment słynnego zdjęcia z 1943 roku.

Fotografie dokumentujące zagładę warszawskiego getta stały się wielokrotnie powielanymi świadectwami nazistowskiego ludobójstwa. Widzimy na nich Żydów wyganianych ze swoich kryjówek i rozstrzeliwanych. Ale co tak naprawdę wiemy o tym jednym, najbardziej rozpoznawalnym zdjęciu z 1943 roku?

Kilkuletni chłopiec wraz z grupą kilkunastu kobiet i mężczyzn zostaje wyprowadzony z kamienicy. Stoi zaledwie parę kroków od pozostałych. Zdecydowanie jednak odstaje od reszty. Unosi ręce w geście poddania się, a jego twarz przybiera grymas strachu i niepewności. Jakaś kobieta obok niego – być może matka chłopca – odwraca się w stronę niemieckich żołnierzy. Jeden z nich patrzy prosto w obiektyw aparatu, mierząc z karabinu w bohatera zdjęcia. Tak można opisać najbardziej rozpoznawalną dziś fotografię, wykonaną w trakcie akcji likwidacyjnej warszawskiego getta.

Raport z likwidacji getta

Kilkadziesiąt fotografii dokumentujących przeprowadzenie akcji znalazło się w raporcie generała majora policji SS-Gruppenführera Jürgena Stroopa, zatytułowanym Żydowska dzielnica mieszkaniowa w Warszawie już nie istnieje (Es gibt keinen Judischen wohnbezirk – in Warschau mehr!). Wśród nich było również zdjęcie żydowskiego chłopca.

Sprawozdanie to, które stanowi do dziś jedno z najważniejszych źródeł dotyczących Holokaustu, zostało sporządzone dla Reichsführera Heinricha Himmlera. Liczy 75 stron i składa się z trzech części: wstępu zawierającego szacunki dotyczące niemieckich żołnierzy i jednostek bojowych biorących udział w akcji, dziennych meldunków, statystyk zabitych i aresztowanych Żydów oraz z aneksu z 53 fotografiami. Po wojnie raport trafił w ręce aliantów, którzy następnie przekazali go Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce. Obecnie przechowywany jest w Instytucie Pamięci Narodowej.

Jürgen Stroop (na zdjęciu z płonącego getta warszawskiego w 1943 roku; pośrodku, w czapce polowej) był hitlerowskim zbrodniarzem, odpowiedzialnym m.in. za krwawe stłumienie powstania w getcie warszawskim. To również autor tzw. Raportu Stroopa opisującego niemiecką wersję wydarzeń podczas powstania w getcie, sporządzonego dla Himmlera.

fot.domena publiczna Jürgen Stroop (na zdjęciu z płonącego getta warszawskiego w 1943 roku; pośrodku, w czapce polowej) był hitlerowskim zbrodniarzem, odpowiedzialnym m.in. za krwawe stłumienie powstania w getcie warszawskim. To również autor tzw. Raportu Stroopa opisującego niemiecką wersję wydarzeń podczas powstania w getcie, sporządzonego dla Himmlera.

Większość zdjęć zrobionych podczas zagłady warszawskiego getta w 1943 roku opatrzona została sugestywnymi, wykonanymi pismem gotyckim, typowymi dla nazistowskiej propagandy podpisami. Sugerują one najczęściej nieludzkie i przestępcze korzenie wypędzanej, żydowskiej ludności. Czytamy między innymi: „Wstyd dla ludzkości” – pod zdjęciem dwóch nagich, stojących tyłem do obiektywu mężczyzn; „Bandyci” czy „Żydowscy zdrajcy” o tych wyprowadzanych z kryjówek. Pod najbardziej rozpoznawalną fotografią, na której widnieje chłopiec wyciągany z jednej z nich, Stroop napisał: „Przemocą wyciągnięci z bunkrów”.

Ofiara, której potrzebujemy?

Zdjęcie żydowskiego chłopca stało się tak rozpoznawalne, że nie sposób dziś myśleć o Zagładzie bez natychmiastowych skojarzeń z omawianym obrazem. W jaki sposób ta, a nie inne fotografie stała się symbolem Holokaustu, jego ikoną i motywem, wielokrotnie wykorzystywanym w mediach, publikacjach czy sztuce? Jak pisze o fotografii Frédéric Rousseau, autor monografii poświęconej obrazowi żydowskiego dziecka, od ponad sześćdziesięciu lat „nawiedza” ona zachodnią pamięć i wyobraźnię. Francuski historyk pyta jednocześnie o to, czy przez te wszystkie lata przekaz zdjęcia-ikony zdołał oprzeć się przeinaczeniom.

Fotografia z Raportu Stroopa. Oryginalny niemiecki podpis: „Drużyna szturmowa”.

fot.domena publiczna Fotografia z Raportu Stroopa. Oryginalny niemiecki podpis: „Drużyna szturmowa”.

Jak się okazuje, trudno dziś w stosunku do owego zdjęcia oddzielić prawdę od mitu. Fotografia nie raz była sprzecznie interpretowana, a w mediach pojawiły się również doniesienia o dalszych, rzekomych losach uwiecznionego chłopca. Niektórzy twierdzili nawet, że to oni zostali sfotografowani lub znają nazwisko dziecka, znajdującego się na pierwszym planie zdjęcia.

W 1997 roku z Muzeum Bojowników Getta skontaktował się dziewięćdziesięcioletni Abraham Zelinwarger, który utrzymywał, że chłopcem ze zdjęcia jest jego zamordowany w obozie śmierci w Treblince syn, Lewi Zelinwarger. Historia ta, opowiedziana po raz pierwszy po ponad pięćdziesięciu latach, miała być pilnie strzeżoną przez Zelinwargera tajemnicą. Jednak ani historycy, ani archiwiści nie potwierdzili wiarygodności tej informacji.

Muzeum Bojowników Getta to historyczne muzeum położone w kibucu Lochame ha-Geta’ot, w Izraelu. Gdy powstało w 1950 roku, było pierwszym muzeum Holokaustu na świecie.

fot.Oyoyoy/ CC BY-SA 3.0 Muzeum Bojowników Getta to historyczne muzeum położone w kibucu Lochame ha-Geta’ot, w Izraelu. Gdy powstało w 1950 roku, było pierwszym muzeum Holokaustu na świecie.

Podobny przypadek związany jest z osobą niejakiego Tsvi C. Nussbauma. Ten mężczyzna twierdził, że to on właśnie jest chłopcem z getta. Jego opowieść została przytoczona w jednym z numerów „The New York Times” z 1982 roku. Nussbaum był już ówcześnie mieszkającym w Stanach Zjednoczonych lekarzem. Bardzo szybko wzbudził medialne zainteresowanie. Powstał nawet film dokumentalny Tsvi Nussbaum. A Boy from Warsaw (Tsvi Nussbaum. Chłopiec z Warszawy). Nowojorski doktor, jak się okazało, nie mógł być jednak owym dzieckiem, ponieważ czas i miejsce wykonania fotografii, które podawał okazały się niezgodne z faktografią.

Ikona holokaustu

Fotografia z getta wykorzystywana jest również przez artystów. W 1997 roku na wystawie w warszawskiej Zachęcie Gustaw Metzger posłużył się nią w instalacji w ramach projektu „Fotografie historyczne”. Izraelski malarz Samuel Bak, który sam podczas wojny został zamknięty przez nazistów w wileńskim getcie, nie kryje inspiracji zdjęciem „ghetto boy” i często nawiązuje do niego w swoich pracach. Polska artystka, Zuzanna Marczyńska-Maliszewska użyła jej w swojej serigrafii (rysunku wykonanym na jedwabnej gazie, przez którą przeciska się farbę) zatytułowanej Game over.

Oto pełna wersja słynnej fotografii z akcji likwidacyjnej warszawskiego getta. Czy powinniśmy na nie patrzyć?

fot.domena publiczna Oto pełna wersja słynnej fotografii z akcji likwidacyjnej warszawskiego getta. Czy powinniśmy na nie patrzyć?

Jakiś czas temu zdjęcie żydowskiego dziecka zwyciężyło w – zorganizowanym przez Dom Spotkań z Historią – plebiscycie na najbardziej znaną foto-ikonę Warszawy. Po wpisaniu hasła w wyszukiwarce, obecnie pojawia się aż 33 600 wyników, a wśród nich najczęściej linki do tekstów, które zadają pytanie o prawdziwą tożsamość uwiecznionego chłopca. Czy jest sposób, aby się tego dowiedzieć? I dlaczego tak bardzo zależy nam na tej informacji?

Na pierwsze pytanie musimy niestety odpowiedzieć: nie. Na drugie – jednoznaczna odpowiedź jest znacznie trudniejsza. Uważam, że z jednej strony afektywne zaangażowanie w oglądaniu zdjęcia dziecka z getta jest całkowicie zrozumiałe, bo wzrusza i rodzi niepokój, a także wywołuje naszą niezgodę na akty nazistowskiego terroru.  Z drugiej jednak, nasycenie sfery medialnej tym obrazem sprawiło, że  – zresztą tak, jak w przypadku innych ikonicznych przedstawień przemocy  – coraz mniej poruszają nas tzw. „reprezentacje horroru”. Czy fotografie ludobójstwa, nieustannie powielane i udostępniane nie uodparniają nas na autentyczne cierpienie? 

Bibliografia:

  1. Kała P., Zdjęcie z likwidacji getta warszawskiego, które stało się fotoikoną stolicy, WP fotoblogia.
  2. Leociak J., Dzieci Holocaustu: awers i rewers, w: Poetyka, polityka, retoryka, pod red. W. Boleckiego i R. Nycza, Warszawa 2006.
  3. Rousseau F., Żydowskie dziecko z Warszawy. Historia pewnej fotografii, Gdańsk 2012.
  4. Sontag S., Widok cudzego cierpienia, Kraków 2016.
  5. Struk J., Holocaust w fotografiach. Interpretacje dowodów, Warszawa 2007.

Wszystkie aspekty II wojny światowej w Europie w jednej książce:

Komentarze (5)

  1. Patrycja Odpowiedz

    Zdecydowanie warto uwieczniać nawet tak okropne i przerażające rzeczy. Może, w którymś momencie staną się przestrogą a ludzie nauczą się nie popełniać tych samych błędów

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.