Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Nie tylko akowców czekała kara śmierci. Tak komuniści traktowali swoich bohaterów

Michał Rola-Żymierski wizytuje 1 Pułk Lotnictwa Myśliwskiego „Warszawa” w 1947 roku. Tadeusz Wicherkiewicz dowodził pułkiem od 1945 roku do aresztowania w 1948 roku.

fot.domena publiczna Michał Rola-Żymierski wizytuje 1 Pułk Lotnictwa Myśliwskiego „Warszawa” w 1947 roku. Tadeusz Wicherkiewicz dowodził pułkiem od 1945 roku do aresztowania w 1948 roku.

Postaci takich, jak ten wychowany w przedwojennej Polsce oficer, jest pewnie wiele. W wojennej rozgrywce postawił na złego konia: uwierzył w ZSRR i związał się z wojskiem Berlinga. Wierna służba nie uchroniła go przed szykanami w stalinowskiej Polsce. Zrobiono z niego wariata… a później zapomniano.

Tadeusz Wicherkiewicz, bo o nim mowa, urodził się 14 września 1906 roku w Płońsku. W tym samym mieście w  1928 roku ukończył gimnazjum humanistyczne i złożył podanie o przyjęcie do Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie.

W tamtych czasach roczne, unitarne szkolenie przygotowawcze dla przyszłych oficerów prowadzone było w Szkole Podchorążych Piechoty w Ostrowi Mazowieckiej. Po ukończeniu kursu przygotowującego do szczebla dowódcy drużyny absolwenci uzyskiwali stopień podchorążego. Dawało im to prawo do przystąpienia do egzaminów wstępnych do szkół podchorążych, kształcących kandydatów na oficerów w wybranych przez siebie specjalnościach.

W związku ze znacznym rozrostem stanów osobowych w SPP, batalion unitarny przeniesiono we wrześniu 1929 roku do Różana. To właśnie w tamtejszych koszarach 15 października 1929 roku Tadeusz Wicherkiewicz rozpoczął swoja przygodę z wojskiem. Niestety nie udało mu się dostać do wymarzonego lotnictwa. Naukę kontynuował więc w Szkole Podchorążych Piechoty, gdzie w ramach IX promocji, 15 sierpnia 1932 roku otrzymał stopień podporucznika. Zawodową służbę wojskową rozpoczął w toruńskim 63. Pułku Piechoty.

Zdjęcie grupowe podchorążych ze Szkoły Podchorążych Piechoty w Komorowie k/Ostrowi Mazowieckiej, rok 1933. To w tej szkole Tadeusz Wicherkiewicz rozpoczął edukację wojskową.

fot.domena publiczna Zdjęcie grupowe podchorążych ze Szkoły Podchorążych Piechoty w Komorowie k/Ostrowi Mazowieckiej, rok 1933. Rok wcześniej szkołę ukończył Tadeusz Wicherkiewicz.

A jednak lotnik

Mimo wszystko los miał się do niego uśmiechnąć. Udało mu się dostać do sił powietrznych niejako kuchennymi drzwiami. W tym samym 1932 roku, gdy Wicherkiewicz ukończył SPP, do Centrum Wyszkolenia Oficerów Lotnictwa skierowano ochotników z innych rodzajów broni. Chciano w ten sposób pozyskać odpowiednią liczbę obserwatorów lotniczych. Przez dziewięć miesięcy kursanci realizowali program funkcjonującej wcześniej w Toruniu Szkoły Obserwatorów Lotniczych. Następnie trafiali na roczny staż do pułków. I tak Tadeusz znalazł się w toruńskim 4. Pułku Lotniczym. Korzystając z tego, że Toruń był siedzibą Aeroklubu Pomorskiego, ukończył dodatkowo wymarzony kurs pilotażu.

Dwa lata później, w 1934 roku, został przeniesiony do lotnictwa. W 112. Eskadrze Myśliwskiej 1. Pułku Lotniczego w Warszawie pełnił funkcję oficera ds. strzelania i bombardowania. Rok później był już wykładowcą w Centrum Wyszkolenia Oficerów Lotnictwa w Dęblinie. Tam zastała go wojna. We wrześniu 1939 roku wraz z częścią personelu dęblińskiej szkoły został ewakuowany do Łucka. Tym sposobem znalazł się na terenach zagarniętych po 17 września przez Armię Czerwoną. Chyba nie przypuszczał wówczas, jak bardzo wpłynie to na jego późniejsze losy…

112. Eskadra Myśliwska dysponowała samolotami myśliwskimi polskiej konstrukcji PZL P.11. Na zdjęciu egzemplarz maszyny, który można oglądać w Muzeum Lotnictwa w Krakowie.

fot.Szymon Wlazlowski/CC BY-SA 3.0 112. Eskadra Myśliwska dysponowała samolotami myśliwskimi polskiej konstrukcji PZL P.11. Na zdjęciu egzemplarz maszyny, który można oglądać w Muzeum Lotnictwa w Krakowie.

Na Łubiance

Bardzo trudno jest odtworzyć losy Tadeusza Wicherkiewicza zaraz po 17 września 1939 roku. Wiadomo jedynie, że przez jakiś czas przebywał w jednym z trzech obozów dla polskich jeńców: Starobielsku, Kozielsku bądź Ostaszkowie. Razem z grupą około 400 innych polskich żołnierzy uniknął jednak tragicznego losu, który spotkał pozostałych jeńców, zamordowanych na polecenie Stalina. Przeniesiono go do obozu w Griazowcu koło Wołogdy.

1 listopada 1940 roku Wicherkiewicz, wraz z pięcioma innymi oficerami, został przewieziony do Moskwy, na Łubiankę, gdzie znajdowało się więzienie śledcze NKWD. Cała szóstka została wytypowana przez Berlinga jako potencjalnie przydatna do organizowania jednostek wojska polskiego u boku Sowietów. Na Łubiance przebywali przez 10 dni w całkiem dobrych warunkach. Oczywiście zostali poddani przesłuchaniom przez oficerów NKWD. Jednym ze śledczych był Jan Dzierżyński, syn pierwszego czekisty ZSRR, Feliksa. Więźniów wypytywano o stosunek do rządu w Londynie. Sondowano też ich poglądy na temat wojny, przyszłości Polski oraz planu tworzenia polskiej dywizji pod radzieckimi auspicjami.

Tak słynne więzienie Łubianka w Moskwie wygląda dziś. Obecnie znajduje się tam siedziba FSB (Federalnej Służby Bezpieczeństwa).

fot.Mark A. Wilson/domena publiczna Tak słynne więzienie Łubianka w Moskwie wygląda dziś. Obecnie znajduje się tam siedziba FSB (Federalnej Służby Bezpieczeństwa).

W „willi rozkoszy”

Wszyscy wybrani przez Berlinga oficerowie widocznie spełnili kryteria ustanowione przez czekistów, ponieważ zostali skierowana do tak zwanej „willi rozkoszy” w Małachówce. Wydaje się, że to właśnie wówczas Wicherkiewicz, poddany ostrej indoktrynacji politycznej i ideologicznej, zaczął skłaniać się ku współpracy z drugim okupantem. Głośnym echem odbił się incydent, kiedy to kilku polskich oficerów, w tym on, poparło inicjatywę zawieszenia na ścianach willi portretów przywódców państwa radzieckiego (aż dziwne, że nie było ich tam już wcześniej). Doprowadziło to do kłótni pomiędzy Polakami. A portrety? I tak się pojawiły, powieszone pod osobistym nadzorem Berlinga.

W niezbyt pozytywnym świetle stawia Wicherkiewicza także fakt podpisania przez niego w Małachówce zredagowanej przez Berlinga wiernopoddańczej deklaracji, która oznajmiała:

 My, niżej podpisani oficerowie byłej Armii Polskiej, stwierdzamy, że Naród Polski dotychczas był oszukiwany i wyzyskiwany przez klasę posiadającą. Dopiero Związek Sowiecki wskazał właściwą drogę do uszczęśliwienia wszystkich ludzi. Z dobrodziejstw konstytucji stalinowskiej korzysta już znaczna część Narodu Polskiego, aby jak najprędzej pozostała część weszła w skład szczęśliwych narodów Związku Radzieckiego. Wyrażamy hołd redakcji pisma „Nowe Horyzonty”, które ma za zadanie odkrycie nowych dróg dla Narodu Polskiego i uświadomienie Go, że szczęśliwa przyszłość czeka nas tylko w Związku Radzieckim.

 

Po ataku Niemiec na ZSRR i podpisaniu układu Sikorski-Majski w lipcu 1941 roku, porucznik Wicherkiewicz nie skorzystał z okazji, aby ewakuować się z Armią Andersa do Iranu. W efekcie, wraz z podpułkownikiem Zygmuntem Berlingiem i porucznikiem Tadeuszem Juśkiewiczem, którzy także pozostali w ZSRR, został uznany za dezertera. Rozkazem generała Andersa z 20 kwietnia 1943 roku, wszyscy trzej zostali zdegradowani i wydaleni z wojska. Następnie 26 lipca 1943 roku odbyła się rozprawa Sądu Polowego, którego wyrok nie tylko potwierdził decyzję Andersa, ale też skazywał ich na karę śmierci za zdradę oraz utratę praw publicznych.

Wicherkiewicz przebywał w owym czasie na Syberii. Od sierpnia 1942 roku pracował jako  instruktor cywilnych linii lotniczych w Nowosybirsku. Nie był to jednak koniec jego wojennych przygód. Wkrótce wrócił do służby wojskowej w powstających w ZSRR (i w porozumieniu z radzieckimi władzami) kolejnych polskich jednostkach.

W lotnictwie ludowego Wojska Polskiego

13 lipca 1943 roku Wicherkiewicz zameldował się w sztabie sformowanej dwa miesiące wcześniej 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki pod przywództwem Berlinga. Jako lotnik otrzymał przydział do utworzonej kilka dni wcześniej, 7 lipca, 1. Samodzielnej Myśliwskiej Eskadry Lotniczej. Jej dowódcą był kapitan Czesław Kozłowski, wnuk polskiego zesłańca z 1863 roku. Niestety już 10 sierpnia, świeżo po otrzymaniu stopnia majora, zginął on w katastrofie lotniczej.

Tego samego dnia niespodziewany awans spotkał Wicherkiewicza. To on został nowym dowódcą eskadry i awansował jednocześnie na stopień kapitana. Znalazł się wówczas w niełatwej sytuacji. Dowodził eskadrą myśliwską de facto nie będąc pilotem wojskowym, a jedynie nawigatorem! Do tego dziesięć dni później, 20 sierpnia, eskadra została przeformowana w 1. Pułk Lotnictwa Myśliwskiego „Warszawa”.

 Pierwsza Dywizja im. Tadeusza Kościuszki wyrusza na front. Lato 1943 roku.

fot.domena publiczna Pierwsza Dywizja im. Tadeusza Kościuszki wyrusza na front. Lato 1943 roku.

Chyba tylko dzięki swojemu uporowi kapitan Wicherkiewicz zdołał ukończyć wreszcie kurs pilota myśliwskiego. Dodatkowo, jako że jednostka miała przystąpić do działań bojowych, do 1. Pułku przybył doświadczony pilot, podpułkownik Iwan Tałdykin, który w lutym 1944 roku został jego dowódcą. Awansowany do stopnia majora Wicherkiewicz objął wówczas dowództwo wchodzącej w skład 1. PLM 3. eskadry myśliwskiej.

Wciąż jednak czekał jeszcze na swój chrzest bojowy. Przeszedł go 23 sierpnia 1944 roku. Operował wówczas z przyfrontowego lotniska Zadybie Stare koło Garwolina. W rejonie Warki klucz Jaków-1 z 1. PLM osłaniał radzieckie szturmowce Ił-2. Według raportów, w akcji zniszczono kilkanaście nieprzyjacielskich pojazdów mechanicznych. W Polsce Ludowej dzień ten stał się Świętem Lotnictwa Polskiego.

Ostatnia misja i niewola

Spektakularnie rozpoczęta kariera skończyła się niestety dość szybko. Swój ostatni lot bojowy podczas drugiej wojny światowej major odbył miesiąc później, 22 września 1944 roku. W samo południe tego dnia z lotniska Zadybie Stare wystartowała czwórka Jaków-1. Prowadzącym pierwszej pary był właśnie Wicherkiewicz, jego bocznym podporucznik Mieczysław Podgórski. W skład drugiej pary wchodzili podporucznicy Wiktor Poruczniczak i Stanisław Łobecki. Zadaniem polskich myśliwców było zwalczanie niemieckiego lotnictwa atakującego stanowiska powstańców w Warszawie. Samolot majora został trafiony ogniem niemieckiej artylerii przeciwlotniczej. Lotnik musiał ratować się, skacząc ze spadochronem. Jak się okazało już po wojnie, świadkiem zestrzelenia był jego rodzony brat. Stanisław Wicherkiewicz był wówczas żołnierzem powstańczego batalionu „Parasol”, walczącego na barykadach Warszawy.

Przegląd techniczny Jaków-1 na lotnisku w Zadybiu Starym w 1944 roku.

fot.domena publiczna Przegląd techniczny Jaków-1 na lotnisku w Zadybiu Starym w 1944 roku.

Po zestrzeleniu major Wicherkiewicz trafił do niemieckiej niewoli. Przebywał w obozach jenieckich w Żyrardowie, Skierniewicach i Łodzi. Ten ostatni, Stalag Luft II, przeznaczony był specjalnie dla radzieckich lotników.

Już po wyzwoleniu trafił ponownie do obozu, tym razem radzieckiego, pod Moskwą. NKWD  od grudnia 1941 roku tworzyło tak zwane obozy filtracyjne. Umieszczano w nich byłych jeńców wojennych oraz oficerów i żołnierzy, którzy zostali otoczeni przez wroga. Dla czekistów byli to potencjalni zdrajcy – w tej kwestii państwo radzieckie nie dowierzało nikomu.

Mimo wszystko Wicherkiewiczowi udało się wrócić do kraju. Stało się to w lipcu 1946 roku. Został awansowany do stopnia podpułkownika i objął dowództwo 1. Pułku Lotnictwa Myśliwskiego „Warszawa”. Od stycznia 1948 roku znajdował się także w dyspozycji Komendy Głównej „Służby Polsce”, organizacji będącej pierwowzorem późniejszych Ochotniczych Hufców Pracy. W lutym tego samego roku został szefem wydziału Lotniczego Przysposobienia Wojskowego.

Na zdjęciu radziecki samolot Ił-2 na lotnisku w Moskiew w 1943 roku.

fot.domena publiczna Na zdjęciu radziecki samolot Ił-2 na lotnisku w Moskiew w 1943 roku.

Za winy niepopełnione

Dobra passa Wicherkiewicza została jednak niespodziewanie przerwana. 12 września 1948 roku został aresztowany przez funkcjonariuszy Informacji Wojskowej. Po kilku miesiącach przesłuchań, katowany, przyznał się do czynów, których nie popełnił. W procesie za zamkniętymi drzwiami, bez świadków, wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie z dnia 18 marca 1949 roku został skazany na karę śmierci i utratę praw publicznych.

Zarzuty prokuratora wojskowego były kuriozalne. Wicherkiewicz został oskarżony o to, że będąc w niewoli niemieckiej przekazał hitlerowskiemu wywiadowi informacje stanowiące tajemnicę wojskową, a mianowicie dane o składzie i obsadzie personalnej 1. PLM, miejscu jego dyslokacji i dotychczasowej działalności bojowej, jego uzbrojeniu, sposobach łączności radiowej, zasięgu radiostacji itp. Zarzucano mu również, że działając na korzyść niemieckich sił zbrojnych opracowywał sposoby nawiązania współpracy między Niemcami hitlerowskimi a Polakami oraz podstawy współpracy militarnej między Niemcami a Polską.

Samoloty typu Ił-2 przelatujące nad pozycjami wojsk III Rzeszy stacjonujących pod Moskwą.

fot.RIA Novosti archive/Samaryi Guraryi/CC-BY-SA 3.0 Samoloty typu Ił-2 przelatujące nad pozycjami wojsk III Rzeszy stacjonujących pod Moskwą.

Ciekawe, że śledczy nie wywlekli Wicherkiewiczowi sprawy jego brata. Stanisław Wicherkiewicz po upadku powstania warszawskiego znalazł się w obozie jenieckim w Niemczech. Po wyzwoleniu przez oddziały amerykańskie, znalazł się w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. Po zakończeniu wojny pomieszkiwał w Wielkiej Brytanii, skąd do Polski wrócił między innymi dzięki pomocy brata lotnika. Życiorys wręcz idealny na imperialistycznego agenta… na sfingowane zarzuty także jak znalazł.

Wyrok kary śmierci dla Wicherkiewicza został utrzymany przez Najwyższy Sąd Wojskowy na posiedzeniu w dniu 6 kwietnia 1949 roku. 15 kwietnia prezydent RP Bolesław Bierut skorzystał jednak z prawa łaski. Wyrok zamieniono na 15 lat więzienia i 5 lat utraty praw publicznych i obywatelskich. W konsekwencji 27 maja 1949 roku rozkazem ministra obrony narodowej, marszałka Michała Rolę-Żymierskiego, lotnik został zdegradowany i wydalony z wojska.

Wdzięczność ludowej Ojczyzny

Tadeusz Wicherkiewicz wyrok odsiadywał najpierw w więzieniu na warszawskim Mokotowie, a następnie w Rawiczu. W tym ostatnim, za wiedzą i zgodą strażników, poddawany był represjom ze strony współwięźniów, różnej maści pospolitych przestępców i kryminalistów. Zjawisko to nasiliło się, gdy złożył wniosek o rewizję wyroku. Wówczas został przeniesiony najpierw do celi z osobami chorymi psychicznie, a potem do… szpitala psychiatrycznego we Wrocławiu.

Bierut zamienił Wicherkiewiczowi karę śmierci na 15 lat więzienia, które złamało bohaterskiemu lotnikowi życie.

Bierut zamienił Wicherkiewiczowi karę śmierci na 15 lat więzienia, które złamało bohaterskiemu lotnikowi życie.

W szpitalu tym zasugerowano mu, aby napisał wniosek o darowanie kary. Ponownie złożył podanie o zrewidowanie wyroku. W odpowiedzi został przeniesiony do szpitala psychiatrycznego w Obrzycach, gdzie poddawano go różnego rodzaju ostrym kuracjom i zabiegom, a nawet sfingowano możliwość ucieczki. Ponownie został przeniesiony do Wrocławia, gdzie w końcu, złamany moralnie i psychicznie, złożył kolejne podanie, tym razem o zwolnienie warunkowe. Wyszedł w końcu ze szpitala z orzeczeniem schizofrenii. Z zasądzonych 15 lat więzienia odsiedział lat 8. Nigdy nie doczekał się pełnej rehabilitacji. Zmarł 6 marca 1979 roku. Został pochowany na Cmentarzu Parafialnym w Baboszewie koło Płońska.

Historia, którą tu opisałem, ma dla mnie pewne znaczenie osobiste z dwóch powodów. Po pierwsze Tadeusz Wicherkiewicz pochodził z moich rodzinnych stron. Mieszkał tam przez wiele lat, do swojej śmierci. Jego żona była nauczycielką historii w miejscowych szkołach podstawowych. Uczyła również mojego tatę i to od niego usłyszałem po raz pierwszy o podpułkowniku. Po drugie, w powojennej polskiej historiografii jego tragiczna postać jest praktycznie zapomniana. Najpierw komuniści próbowali wymazać go z kart historii. Z kolei po transformacji ustrojowej głuche milczenie zapadło nad całymi dziejami ludowego Wojska Polskiego. Wręcz dezawuuje się jego znaczenie. Mimo więc, że choć dla wielu Czytelników Tadeusz Wicherkiewicz może być postacią kontrowersyjną, uważam że należy mu się pamięć. Choćby z racji tego że bił się z Niemcami o Polskę.

Bibliografia:

  1. Władysław Anders, Bez ostatniego rozdziału, Wydawnictwo „Test”, Lublin 1992.
  2. Edward Kospath-Pawłowski, Chwała i zdrada. Wojsko Polskie na Wschodzie 1943-1945, Wydawnictwo Inicjał Andrzej Palacz 2010.
  3. Andrzej Jan Krysiak, Baboszewo i okolice, Urząd Gminy Baboszewo 2010.
  4. Hubert Mordawski, Polskie lotnictwo wojskowe 1920-1939. Od tryumfu do tragedii, Wydawnictwo Dolnośląskie 2011.
  5. Paweł Wieczorkiewicz, Historia polityczna Polski 1935–1945, Zysk i S-ka 2014.
  6. Relacja Stanisława Wicherkiewicza w Archiwum Historii Mówionej Powstania Warszawskiego.

W tej książce przeczytasz więcej o często zapomnianych polskich bohaterach:

Komentarze (8)

  1. Taki jeden Odpowiedz

    Anders skazał go na karę śmierci, a Karol Świerczewski też walczył przeciwko Niemcom.
    Zamieszkiwanie w tych samych stronach to nie jest zbyt wielkie bohaterstwo…

  2. armatus Odpowiedz

    Po lekturze tekstu, nazwał bym Tadeusza Wicherkiewicza bohaterem. Co najwyżej cwaniaczkiem, któremu przez pewien czas sprzyjało szczęście, i który za lojalność wobec ZSRR pomimo braku doświadczenia i umiejętności awansował w realiach wojny.

  3. Robert Dębski Odpowiedz

    Łatwo dziś fetować wyroki , ten bohater , tamten cwaniaczek lub zdrajca …
    A pamięć i SZACUNEK należy się każdemu kto ofiarował życie i krew OJCZYŹNIE .
    Dziękuję Bogu , że nie muszę dokonywać tamtych wyborów , a te wcale , w TAMTEJ RZECYWISTOŚCI nie były proste .
    Dziękuję za artykuł .

  4. Anonim Odpowiedz

    Gość był na tyle sprytny, że nie zginął w zbrodni Katynskiej. Później miał trochę szczęścia, a później pecha że dał się zestrzelić Niemcom i trafił do niewoli. Wielkim komunistom nie był bo trafił po wojnie do Ruskiego więzienia. Później miał trochę spokoju i znowu trafił do więzienia. Postawił na Ruskich i wyszedł na tym nie szczególnie. Skalski walczył po właściwej stronie, nie był w Niemieckim obozie, był asem lotniczym, a mimo to trafił też do więzienia, po powrocie do kraju. Zupełnie inny życiorys a los w PRL, taki sam.

  5. Pangrys Odpowiedz

    Na wszystkich Bogów … Podpis pod zdjęciem „Przegląd techniczny Jaków-1 na lotnisku w Zadybiu Starym w 1944 roku.” Od kiedy malowano tak szachownice na Jakach ?? Podpowiem, od drugiej połowy 1945.

Odpowiedz na „AnonimAnuluj pisanie odpowiedzi

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.