Max Factor – historia sukcesu
Jego „tak” lub „nie” mogło przyprawić kobietę o eksplozję radości bądź… rozpacz. Stworzył globalne imperium piękna. Maksymilian Faktorowicz, a po postawieniu stopy na amerykańskiej ziemi Max Factor, był jednym z największych biznesowych geniuszy w historii Polski.
Miał niełatwe dzieciństwo, ale trudy pierwszych lat życia ukształtowały jego charakter. Dokładna data jego urodzenia jest nieznana. Część dostępnych źródeł mówi o roku 1872, część o 1877. Na pewno przyszedł na świat w Zduńskiej Woli w biednej żydowskiej rodzinie Abrahama i Cyrli. Faktorowiczowie mieli dziesięcioro dzieci. W domu się nie przelewało…
Wizyta teatralnej trupy
Matka zmarła, gdy chłopiec miał kilka lat. Chcąc pomóc ojcu w utrzymaniu rodziny, dzieci imały się różnych zajęć. Mały Maks najpierw sprzedawał owoce i słodycze w holu teatru łódzkiego. Potem zatrudnił się jako pomocnik aptekarza, a następnie u lokalnego perukarza, który, widząc jego potencjał, przekazał mu wiedzę nie tylko na temat peruk, ale i kosmetyków. Mając czternaście lat, Maks trafił do Moskwy, gdzie związał się z wizażystami słynnego Teatru Balszoj. Zdobyte przez lata doświadczenie wykorzystywał przy eksperymentach z perfumami, kremami czy perukami. Tyle że upomniała się o niego armia rosyjska. Przyszły mistrz makijażu trafił do wojska na cztery lata. Służył w Korpusie Szpitalnym.
Po zakończeniu zasadniczej służby wojskowej Faktorowicz osiadł w Riazaniu. Przy ulicy Sobornej 48 otworzył niewielki sklep, w którym sprzedawał róże, kremy, perfumy i peruki, przeważnie własnego wyrobu. Pewnie wiódłby spokojne i ciche życie, gdyby nie wizyta objazdowej trupy teatralnej, która zatrzymała się u niego, jadąc na dwór carski. – Cały czas spędzałem na doradztwie indywidualnym, pokazując im, jak podkreślić mocne strony i ukryć wady twarzy – wspominał po latach. Aktorzy tak bardzo polubili produkty oferowane w sklepie Faktorowicza i wskazówki dotyczące makijażu, którymi troskliwie i chętnie dzielił się właściciel, że przekazali wieść o nim stołecznym elitom. Tym sposobem Maksymilian trafił na moskiewskie salony. Pracował w najlepszych teatrach, służył też radą rodzinie carskiej. W jego życiu pojawiły się sława i towarzyszące jej bogactwo. Ale czy sprawiły, że był szczęśliwy?
Polski geniusz żył pod stałą presją. Dwór carski chciał go wyłącznie dla siebie. Ciągle towarzyszyła mu obstawa. Czuł się osaczony. A przecież miał rodzinę. Z niedawno poślubioną żoną, Esterą Różą, widywał się bardzo rzadko, często tylko na moment. Do tego dochodził coraz powszechniejszy rosyjski antysemityzm. W 1904 roku Maksymilian, przy pomocy znajomego, wyjechał do Saint Louis, w którym odbywały się Targi Światowe. I w Stanach Zjednoczonych pozostał do końca swych dni.
Czytaj też: Józef Bożek – polski wynalazca samochodu osobowego
Z fryzjerskiego salonu do Los Angeles
Gdy statek zatrzymał się w docelowym porcie, podróżni musieli przejść kontrolę. To wtedy urzędnik, nie znający języka polskiego, wpisał w dokumentach przybysza imię i nazwisko, które później poznał cały świat. Maksymilian Faktorowicz stał się Maxem Factorem.
Podbój Ameryki zaczynał od sprzedaży swoich wyrobów na Wystawie Światowej w Saint Louis. Nie robił tego sam. Na statku płynącym do USA poznał mężczyznę, który zaoferował mu pomoc. Wypracowali całkiem dobre zyski, ale… współpracownik zniknął razem z pieniędzmi. Na ratunek Maxowi przyszli wówczas wujek i brat, którzy pomogli mu otworzyć niewielki salon fryzjerski dla mężczyzn. Punkt był tak dobry i znany, że z czasem rodzina Factorów mogła wieść spokojne życie. Niestety los jej nie oszczędził.
W 1906 roku żona Maxa zmarła w wypadku. Osierociła czwórkę dzieci. Kosmetolog szybko – być może pochopnie – zawarł następne, nieudane małżeństwo. Dopiero trzecia żona, pochodząca z sąsiedztwa Jennie Cook, sprawiła, że znów znalazł stabilizację. Dwa lata po śmierci pierwszej małżonki Factor podjął kolejną trafną życiowo decyzję. Zafascynowany rozwojem filmu postanowił wyjechać do Los Angeles, gdzie przemysł „ruchomych obrazków” kwitł w najlepsze. Wyjeżdżał ze sprecyzowanym planem. Chciał – podobnie jak w rosyjskich teatrach – upiększać aktorki i aktorów. Miał wiedzę, talent i pomysły. Podstawowe pytanie nie brzmiało „czy”, ale „kiedy” biznes Maxa przyniesie duże pieniądze.
W Los Angeles zaczynał od sklepu z perukami ulokowanego przy South Central Avenue. W 1909 roku otworzył Max Factor & Company, stając się dystrybutorem dwóch firm produkujących makijaż teatralny. Max zauważył, że sprzedawany przez niego kosmetyk sprawdzał się na scenie, ale był fatalny dla aktorów stających przed kamerą – nie współgrał bowiem ze światłem na planie! Twarze odtwórców ról wyglądały nienaturalnie. Factor zaczął więc eksperymentować nad nowym, lepszym rozwiązaniem. I w 1914 roku zaprezentował światu swój produkt.
Czytaj też: Pierwszą ręczną kamerę na świecie wynalazł Polak. Jak działał aeroskop Prószyńskiego?
Rewolucja dla każdego
Kosmetyk miał kremową formę, dwanaście odcieni i pakowany był w nieduży słoik. Do tego po zastosowaniu nie twardniał i nie pękał na twarzy. No i świetnie wyglądał na ekranie. Gwiazdy Hollywood były wniebowzięte, tym bardziej że triumfy zaczynały święcić kolorowe filmy. „Porzucając domenę czarnego i białego koloru, przerzucił się film na teren barw. Chodziło o to, aby na twarzach kwitły lilie i rajskie róże. To wszystko nie było łatwe. Harmonia barw — oto na czym polega piękność kobiety” – pisał w lutym 1938 roku redaktor „Kosmetyki nowoczesnej”. A Max Factor właśnie to oferował aktorkom.
Ale nie tylko panie korzystały z usług makijażysty. Równie często odwiedzali go Charlie Chaplin, Frank Sinatra i Rudolf Valentino. Ten ostatni poprosił go nawet, by stworzył dla niego jaśniejszy odcień, który mógł uratować mu karierę. W swojej autobiografii Valentino pisał: „Domyślam się, że obsadzają mnie w roli złoczyńców z powodu ciemnej karnacji i nieco egzotycznego wyglądu. Zasmucało mnie to, bo zdawałem sobie sprawę, że taki ciężki typ ma małe szanse na zdobycie najbardziej zyskownych i pożądanych ról w filmach”. Factor zabrał się do pracy i po kilku próbach aktor miał jaśniejszą, nieskazitelną cerę, dzięki której stał się obiektem westchnień wielu pań. Nie był to ostatni popis Maxa. To on stał za charakteryzacją Borisa Karloffa, grającego rolę potwora stworzonego przez doktora Frankensteina. W 1929 roku otrzymał Oscara w hołdzie za dotychczasową pracę na rzecz przemysłu filmowego.
Gwiazdy ceniły nie tylko warsztat makijażysty, który sprawiał, że w kadrach filmowych ich twarze prezentowały się bardzo naturalnie, ale i innowacyjność produktów Maxa oraz ich prostotę – można je było w prosty sposób zmyć. Do tego firma Factora stale poszerzała asortyment, choćby o sztuczne rzęsy, lakiery do paznokci, produkty wodoodporne, korektory czy błyszczyki do ust. Kosmetyki sprzedawano też w tubkach. Dziś wydaje się to zupełnie normalne, ale sto lat temu był to prawdziwy przełom! Dzięki takiemu rozwiązaniu make-up (notabene słowo to wprowadził „do obiegu” właśnie Max Factor) stał się dostępny dla przeciętnego człowieka.
Czytaj też: Polak, który wraz z Albertem Einsteinem walczył z bombą atomową
Doceniany, szanowany
Przybysz z Polski był doceniany także przez producentów filmowych, dla których każda scena wiązała się ze sporymi kosztami. Stosowane niegdyś kosmetyki często utrudniały i przedłużały prace, brudząc stroje aktorów. Te od Maxa Factora, odpowiednio zastosowane, były na wagę złota. We wspomnianej „Kosmetyce nowoczesnej” autor pisał:
Producenci filmowi europejscy pojęli, dobrze potęgę Маха Factora. Zwrócili się do tego ,,pół-boga“, a on wydelegował do Europy swoich dwóch najwierniejszych adiutantów, którym zresztą zawdzięczamy tę dziwną opowieść o pewnym królu Hollywoodu – Maxsie Factorze. Nick Crowe udał się do Londynu, następnie do Paryża, Wiednia, Budapesztu, Zagrzebia, Pragi i Warszawy. Dziś jest w Genewie, jutro będzie w Sztokholmie i Amsterdamie, aby pojutrze wrócić do Londynu i Hollywood.
Bo Factor chętnie dzielił się wiedzą. Nie chował swoich rozwiązań głęboko w szufladach biurka, gdzieś w siedzibie firmy, ale wychodził z nimi do ludzi. W latach 30. sprzedawał swoje wyroby w 80 państwach świata! Dzięki przeprowadzanym przez niego szkoleniom Amerykanki samodzielnie mogły używać kosmetyków. Uczyły się dobierać odpowiednie do swojej urody i skóry cienie, podkłady czy kremy. A jego zyski rosły.
Polski geniusz biznesu zmarł 30 sierpnia 1938 roku w Beverly Hills. Firmę przejął po nim syn, Francis Factor, chemik z wykształcenia, który kontynuował dzieło ojca.
Źródła:
- Historia Max Factor, www.maxfactor.com (dostęp: 16.01.2024).
- Jadowska, Max Factor. Malował twarze gwiazd, choć pochodził z robotniczej Zduńskiej Woli, naszahistoria.pl (dostęp: 16.01.2024).
- Opowieść o Królu Hollywood, „Kosmetyka nowoczesna”, luty 1938, s. 12.
- Max Factor – Polak, który stworzył słowo ”make up” (film).
This author is really admirable.