Podróże z historią. Jak Hiszpanie odchodzili od Kościoła?
Jeszcze w latach 70. XX wieku Hiszpania była krajem wyznaniowym. Dziś jest zdecydowanie laickim. Odejście od dyktatury było też porzuceniem Kościoła, przynajmniej takiego, jakim był wówczas.
W Hiszpanii katolicyzm widać na każdym kroku. Nie chodzi tu tylko o kościoły i katedry. Niemal co chwilę obchodzi się jakieś święto kościelne, jeśli nie ogólnokrajowe, to lokalne. Religijne procesje z bogatą oprawą to też niemal stały obrazek życia w tym kraju. Uroczystości rodzinno-religijne, takie jak chrzty, śluby są jeszcze praktykowane, choć niezbyt często. To wszystko wydawałoby się zaprzeczeniem opinii o Hiszpanii jako kraju laickim.
Jeśli jednak przyjrzymy się bliżej hiszpańskiej religijności zobaczymy, że kościoły (niektóre) są pełne, ale turystów. Na niedzielnych mszach w wielkich katedrach zajętych jest kilkanaście/kilkadziesiąt miejsc, głównie przez ludzi starszych. Uroczystości religijne, takie jak procesje, przyciągają ludzi ze względu na tradycje, są lokalnymi wydarzeniami, praktycznie bardziej inscenizacjami historycznymi, niż duchowymi wydarzeniami. Pisząc wprost, katolicka tradycja jak najbardziej, sama religia już nie. Nie należy jednak upraszczać, wciąż wielu ludzi uważa się za osoby wierzące i związane z Kościołem. Nadal nieco ponad połowa Hiszpanów deklaruje wiarę rzymsko-katolicką, niemniej tylko 10 proc. przyznaje, że uczestniczy w nabożeństwach, w tym tylko 1 proc. regularnie.
W latach siedemdziesiątych XX w. w Hiszpanii przestawiono zwrotnicę. Jedna część pociągu popędziła w kierunku modernizacji, druga – kościelna, konserwatywna, postfrankistowska – została na bocznym torze, poruszając się jeszcze siłą bezwładu, tracąc swoją dynamikę. Często uważa się, że odejście Hiszpanów od kościoła katolickiego jest skutkiem roli, jaką odgrywał on w czasie dyktatury Franco. To prawda, ale nie bez znaczenia jest typowa dla społeczeństw europejskich laicyzacja.
Czytaj też: Kościoły w hitlerowskiej Europie. Jak wyglądały ich stosunki z nowymi władzami?
Kościół częścią dyktatury
Hiszpańska laicyzacja, a ściślej antyklerykalizm, jest starszy niż dyktatura Franco. Był on mocno widoczny już na początku dwudziestego stulecia, mając podłoże ludowe, a jego przyczyną była niechęć do instytucji Kościoła, księży, jako reliktów feudalizmu. Ten antyklerykalizm miał swoje tragiczne skutki podczas wojny domowej, kiedy to zamordowano wielu księży, zakonników, zakonnice i aktywistów religijnych. Kościół opowiedział się jednoznacznie po stronie puczystów Franco. Hierachii kościelnej i zwykłym księżom na ogół nie przeszkadzały zbrodnie frankistów, sami też brali w nich udział.
Czasy po wojnie domowej były latami triumfu kościoła katolickiego, kiedy to Hiszpania stała się państwem wyznaniowym. Potwierdził to nawet parlament (Kortezy) w 1958 r., podporządkowując naród hiszpański prawu boskiemu. Kościołowi podporządkowano niemal wszystkie dziedziny życia publicznego. Co ciekawe, o nominacjach biskupich decydował Franco. Watykan jedynie przedstawiał kandydatów.
Obowiązek nauki religii dotyczył nawet studentów. Małżeństwa zawierano w Kościele (nie dotyczyło to innowierców). Kościół był filarem dyktatury, a narzucona religijność jednym z elementów podporządkowania sobie społeczeństwa. Księża de facto stali się urzędnikami reżimu, często gorliwymi. Rozpoczęto proces czyszczenia Hiszpanii z wrogich elementów, głównie lewicowych. Jednych starano się „nawrócić”, innych eliminowano, często fizycznie, lub więziono. Kościół triumfował. Pozostał jednak ślepy na niską skuteczność swojej krucjaty. Niechęć do Kościoła, antyklerykalizm pozostały silne, podobnie jak tradycje wolnościowe. W wielu regionach na msze przychodziła mniej niż połowa wiernych, w czasie, gdy katolicyzm był oficjalną ideologią. Kościół nie chciał tego dostrzec.
Czytaj też: O tym jak dwóch diabłów prowadziło pod ramię anioła czyli komuniści wobec Kościoła katolickiego w Polsce
Mniej religii, więcej wolności
Francisco Franco zmarł w listopadzie 1975 r. Autorytarny system rządów został zdemontowany przez polityków wywodzących się z obozu politycznego dyktatora. Premier Adolfo Suarez poprowadził kraj do demokratycznych wyborów i takiegoż systemu rządów. Powróciła monarchia, zdelegalizowana w 1931 r., a król Juan Carlos miał niemałe zasługi w demokratycznym procesie. Nie miał ich Kościół. Mimo że wojna domowa w Hiszpanii to nadal nie zabliźniona rana, nie zrobił nic w dziedzinie pojednania Hiszpanów. W końcu Kościół stracił uprzywilejowaną pozycję. Z drugiej jednak strony państwo przestało ingerować w wybór biskupów. W 1980 r. weszła w życie ustawa o wolności religijnej, która zrównała w prawach wszystkie wyznania religijne. Kościół stracił władzę, ale także autorytet i wpływy w społeczeństwie. W 1975 r. jeszcze około 60 proc. Hiszpanów chodziło regularnie do kościoła, teraz to mniej niż 10 proc.
Utracie wpływów kościoła towarzyszyła zmiana obyczajowości Hiszpanów i sposobu postrzegania świata. Odbywało się to stopniowo, lecz bardzo szybko. Jeszcze w latach osiemdziesiątych policja ganiała opalające się na plażach Brytyjki, czy Skandynawki. Dzisiaj Hiszpanie są jednym z najbardziej otwartych i tolerancyjnych społeczeństw. Rząd dusz dawno już przeszedł z Kościoła i konserwatyzmu do partii lewicowych i centrowych. Drogi Kościoła i społeczeństwa, zwłaszcza jego młodszej części, rozeszły się na trwałe. Pozostały tradycje.
Dzieje katolicyzmu w Hiszpanii w ostatnich stu latach mogłyby być znakomitą lekcją dla Kościołów w innych krajach. Gdyby tectylko chciały się uczyć…
Bibliografia:
- Marek Raczkiewicz, Hiszpania. Więcej ateistów niż praktykujących katolików, [w:] www.vaticannews.va, (dostęp 22.11.2022 r.)
Dodaj komentarz