Dla tej Polki przyszły car zrezygnował z korony. Historia Joanny Grudzińskiej
Wielki książę Konstanty miał wszelkie widoki na to by zostać rosyjskim carem. Jego brat Aleksander nie miał męskiego potomka, a jego córki umarły we wczesnym dzieciństwie. Przyszły władca wolał jednak porzucić tron dla pięknej Polki, która zawładnęła jego ciałem i duszą.
Wielki książę Konstanty Pawłowicz Romanow był draniem. Swoich żołnierzy, odkąd tylko dostał taką możliwość, katował całymi dniami bezsensowną musztrą. Zresztą już jako dzieciak był tak rozhukany, że po jednym ze wstrętnych popisów brutalności (gdy wykorzystując swoją przewagę fizyczną złamał rękę staremu dworakowi), babka zamknęła go w nieogrzewanym areszcie. Caryca Katarzyna Wielka miała nadzieję, że dzięki temu ochłonie. Ale nie pomogło ani przemrożenie, ani – ożenek z uroczą księżniczką niemiecką. Życie małżonki Konstanty uprzykrzał tak bardzo, że ostatecznie wymknęła się z kraju i uciekła na dwór swoich rodziców. Ani prośbą, ani groźbą nie udało się jej skłonić do powrotu.
Konstanty nie dawał się lubić. Wywoływał skandal za skandalem, o których szeptano wciąż na dworze. W Petersburgu zapałał pożądaniem do niejakiej pani Araougeot, więc nakazał jednemu z carskich generałów, by ten zwabił kobietę do swego domu.
Ofiara afektów Konstantego zamiast gospodarza zastała wielkiego księcia, który, jak to opisywał biograf księcia, Władysław Bortnowski:
[…] nie pozorował nawet swych zamiarów. Pani Araougeot chciała wyjść, doszło do szamotania się, zaś Konstanty dostał ataku szału. Kazał wezwać kilku grenadierów (liczba nieznana) i wydał rozkaz dokonania zbiorowego gwałtu. […] Odwieziona do domu zmarła po paru dniach, unosząc tajemnicę do grobu.
Najwięcej witaminy mają polskie dziewczyny?
Szybko okazało się też, że wielki książę ma słabość do Polek. Najpierw zakochał się w Helenie Lubomirskiej, ale gdy jej rodzice dowiedzieli się, że nie ma żadnych widoków na ślub, ucięli romans. Następnie, w 1803 roku, zadurzył się w Janinie, księżniczce Czetwertyńskiej, zwanej w petersburskich kręgach dworskich Żanetą.
Jej ojciec Antoni był targowiczaninem, którego powieszono w czasie insurekcji kościuszkowskiej. Dzieci sprzedawczyka uciekły do Rosji pod skrzydła carskiego majestatu. Dwie córki Czetwertyńskiego zostały damami dworu, syna umieszczono w najbardziej prestiżowej szkole wojskowej. Podczas gdy Janina-Żaneta wpadła w oko księciu, to starsza Maria, została żoną bogatego Dymitra Naryszkina, a później… kochanką samego cara. Jak opisuje Violetta Wiernicka w nowej książce „Polki, które rządziły Kremlem”:
Maria Naryszkin nie ukrywała swojej relacji z Aleksandrem, który pojawiał się w jej domu niemal codziennie, by posłuchać gry na klawesynie i łowić spojrzenie zakochanych oczu kobiety. „Pobłażliwy” Dymitr Naryszkin przymykał oko na ten romans, w zamian otrzymując posiadłości ziemskie i tytuły dworskie. Co więcej, mąż rogacz romans żony traktował jako „wielkie wyróżnienie” i był „dumny” z tego, że spośród wszystkich piękności Petersburga cesarz wybrał właśnie ją.
Uczucie do Żanety nie przetrwało. Zresztą, później miało się okazać, że naprawdę, gorąco i niezmiennie Konstanty pokochał tylko jedną kobietę. Miłość zjawiła się, gdy miał już 36 lat i dawno był w separacji z pierwszą żoną Anną Fiodorowną (czyli Julianną Henriettą Augustą księżniczką sasko-koburską). Po tym, jak kongres wiedeński 1815 roku zadecydował o utworzeniu Królestwa Polskiego Konstanty został przedstawicielem cara Aleksandra nad Wisłą. W tym samym roku jego świat zmienił się bezpowrotnie.
Na balu zorganizowanym przez generała Józefa Zajączka wielki książę zauważył młodą hrabiankę. E.P. Karnowicz, autor wydanej po polsku w roku 1900 książki „Wielki książę Konstanty” opisał ją następująco:
Panną tą była Joanna Grudzińska, która zrobiła nań wielkie wrażenie swoją pięknością i niezwykłym wdziękiem w tańcu. […] zapałał ku Joannie nieprzełamaną namiętnością, gorącą jak pierwsza miłość młodzieńca. Joanna Grudzińska była dość słuszna i nadzwyczaj zręczna. Rysy miała delikatne, nosek nieco zadarty, duże niebieskie oczy patrzały rozumnie i łagodnie z pod długich rzęs, a jej twarzyczka okolona była przepysznymi ciemno-blond włosami. […] żadna kobieta, żadna panna, nie umiała się tak podobać jak Joanna.
Zobacz również:
Niedostępna piękność
Hrabianka Grudzińska, która po matce odziedziczyła nieprzeciętną urodę, miała wówczas 20 lat. Dopiero co wróciła z Paryża, gdzie uzupełniała swoją edukację po ukończeniu warszawskiej pensji, i z sukcesem wkraczała na stołeczne salony. Gdy wielki książę Konstanty ujrzał ją po raz pierwszy trafił go najprawdziwszy piorun sycylijski. Także Joanna nie pozostała mu obojętna. Mimo to rosyjski następca tronu musiał się obejść smakiem. Jak pisze Violetta Wiernicka w książce „Polki, które rządziły Kremlem”:
Zazwyczaj, gdy mężczyzna z rodu Romanowów okazywał względy jakiejś kobiecie, z łatwością ulegała ona swemu możnemu adoratorowi. Co więcej, jak twierdzi prof. Władimir Łapin z Instytutu Historii Rosyjskiej Akademii Nauk, jeśliby owa pani opierała się tym zalotom, jej rodzina wyparłaby się takiej nieposłusznej córki. Hrabianka Grudzińska jednak nie zamierzała spełniać kaprysów cesarzewicza, który – choć zszokowany postawą Polki – uszanował jej decyzję.
Gdyby Grudzińska uległa awansom wielkiego księcia mogłaby liczyć najwyżej na pozycję metresy. Wszak Konstanty był nadal żonaty, przynajmniej w świetle prawa. Tymczasem Joanna w dobie, gdy cudzołóstwo było uznaną formą rozrywki, miała żelazne zasady moralne.
Jej rodzice rozwiedli się i nie byli nawet w stanie ze sobą rozmawiać bez pośrednika. Hrabianka Grudzińska dość naoglądała się przykładów tego, do czego doprowadza niewierność. Sama ślepo wierzyła w nierozerwalność małżeństwa i w… pilnowanie własnej reputacji. Brzydziła się przy tym zdrady, o czym pisała w listach do przyjaciółki.
Aby móc oglądać ukochaną Joannę wielki książę zaczął obsypywać pieniędzmi i godnościami jej ojczyma, zrujnowanego ziemianina z Litwy Adama Brońca, który piastował odtąd godność marszałka dworu.
Tymczasem w warszawskim pałacu żyła kochanka księcia, z którą związał się jeszcze w Rosji, Józefina Friedrichs, matka jego syna Pawła. Fifina, jak zdrobniale ją nazywano, szybko zauważyła częste wizyty Konstantego w domu Grudzińskiej i robiła mu wściekłe sceny zazdrości. Wielki książę tymczasem darzył Joannę coraz większym uczuciem i poważnie myślał o oświadczynach. Jak pisze Violetta Wiernicka w książce „Rosjanie w Polsce. Czas zaborów 1795-1915”:
Joanna stała się zakazanym owocem, dla którego zdobycia wielki książę stawiał opór nawet matce Marii Fiodorownie, według której po rozwodzie Konstantego „każdy rolnik z najbardziej oddalonej guberni […] odniesie […] wrażenie, iż dla rodziny carskiej wiara jest mniej święta niż dla niego.” […] Poza tym Ustawa o rodzinie cesarskiej wymagała, by wielcy książęta żenili się z przedstawicielkami rodów panujących, a Grudzińska była przecież poddaną przyszłego męża.
Konstanty nie miał jednak najmniejszego zamiaru rezygnować z ukochanej kobiety. Początkowo warszawska socjeta nie miała bladego pojęcia o rodzącym się pomiędzy Joanną i księciem uczuciu. Ich spotkania były wyjątkowo dyskretne, odbywały się w domach przyjaciół, którzy sami nie orientowali się, co się dzieje. Wreszcie zaczęto zauważać drobne sygnały, choć Polka jak oka w głowie strzegła swej reputacji. Jak opisuje Wiernicka w książce „Polki, które rządziły Kremlem”:
Polki nie podejrzewano o „jakąkolwiek zalotność” wobec cesarzewicza, gdyż jej zachowanie było bez zarzutu.
W 1819 roku wielki książę postanowił przystąpić do działania, by wreszcie oficjalnie związać się z ukochaną. Zaczął od zakończenia małżeństwa będącego fikcją już od 1801 roku (wówczas jego żona wyjechała na zawsze z Rosji). Wiosną 1820 roku spakował wizerunek ukochanej kobiety i udał się do Petersburga. Jak opisuje to dziewiętnastowieczny biograf księcia Karnowicz, pewnego dnia Konstanty wyszedł z mieszkania marszałka dworu Brońca z twarzą wesołą, niosąc ostrożnie pod płaszczem jakąś dużą paczkę. Był to właśnie portret Joanny.
Na carskim dworze Konstanty musiał walczyć z matką, która akceptowała separację, ale rozwód wydawał jej się absolutnie nie do przyjęcia. Na szczęście po stronie brata stał Aleksander. Już w 1819 roku, gdy Aleksander przebywał w Warszawie, Konstanty poprosił go o zgodę na rozwód i ślub z Joanną, której rosyjski władca wstępnie udzielił pod warunkiem, że ich dzieci nie będą mieć praw do tronu. Nie zachowała się żadna relacja z rozmów, jakie musiały się toczyć na rosyjskim dworze. Wiadomo tylko, że nie były łatwe, jednak odniosły pożądany przez Konstantego skutek.
Jak opisuje Władysław Bortnowski, w kwietniu 1820 roku ukazał się w „Gazecie senackiej” ukaz carski informujący o tym, że wielki książę Konstanty zwrócił się z prośbą o rozwiązanie małżeństwa, do której przychylił się świątobliwy Synod. Otrzymał też pozwolenie na nowy ślub, którą potwierdził car. W ukazie znalazła się też informacja, że dzieci z tego związku nie będą mieć praw do tronu. Był to pierwszy rozwód w rodzinie carskiej. Konstanty triumfował. Pozostała mu jeszcze do załatwienia kwestia Fifiny. Nie obyło się bez scen wściekłości oraz fortuny przekazanej w ramach „zadośćuczynienia”. Ostatecznie wielki książę ożenił Józefinę ze swoim adiutantem, a mały Paweł został z nim. Teraz droga do ożenku stała otworem.
Już w 1819 roku Konstanty zaczął przygotowywać przyszłą małżeńską rezydencję. Sam mieszkał w pałacu Brühla, jednak na przyjęcie ukochanej postanowił przyszykować Belweder, którego lokalizacja pozwalała na przykład na lubiane przez Joannę przechadzki po Łazienkach. Zanim książę uzyskał przyzwolenie cara na ożenek, remont szedł już pełną parą. Teraz pozostawało wystąpienie o formalną zgodę do rodziców przyszłej panny młodej. Pani Brońcowa nie oponowała. Do hrabiego Grudzińskiego udał się specjalny posłaniec z trzema listami – od matki, ojczyma i obszerną epistołą od samej Joanny. Ojciec wyraził pisemną zgodę, poświadczoną przez poznańskiego notariusza.
Ślub odbyły się 24 maja 1820 roku na Zamku Królewskim. Ceremonie były trzy – cywilna, prawosławna i katolicka. Na ślub zaproszono zaledwie kilkanaście osób, w tym najbliższą rodzinę Joanny oraz czterech adiutantów Konstantego.
Zanim przystąpiono do ceremonii, wielki książę złożył następującą deklarację: „[…] za zezwoleniem Cesarza zaślubiam hrabiankę polską, z którą spodziewam się być bardziej szczęśliwy niż ze wszystkimi księżniczkami niemieckimi razem wziętymi”. Następnie wziął za rękę „wzruszoną i rozczuloną” pannę młodą, dając sygnał do rozpoczęcia cywilnej uroczystości zaślubin.
Małżeństwo to wywołało prawdziwy szok u elit. Dostojnicy nie mogli zrozumieć jakim cudem następca tronu poślubił polską szlachciankę. Konstanty tymczasem szczerze kochał swoją żoną. Przez lata przechowywał niczym relikwie rękawiczki, jakie miała na sobie w dniu ślubu i świece użyte w prawosławnej ceremonii. Dla niej też zrezygnowało nie tylko z przywilejów ewentualnych dzieci, ale też – ze swych własnych. W 1823 roku, właśnie z uwagi na zawarte małżeństwo, oficjalnie zrzekł się swych praw do rosyjskiego tronu.
Przez jakiś czas Joanna cierpiała, bo w małżeństwo zaczęła się mieszać Fifina, jednak stanowcza interwencja Aleksandra I położyła temu kres i dawna kochanka wielkiego księcia dostała 24 godziny na opuszczenie Warszawy. Ostatecznie Joanna i Konstanty, ta z pozoru kompletnie niedobrana para, tworzyli zgodne i pełne ciepła małżeństwo, które dla niedoszłego cara znaczyło najwidoczniej więcej od tronu i korony.
Bibliografia:
- Bortnowski W., Wielki książę Konstanty i Joanna Grudzińska, Łódź 1961.
- Karnowicz E.P., Wielki książę Konstanty, Księgarnia Konstantego Treptego 1900.
- Wiernicka V., Polki, które rządziły Kremlem, Bellona 2018.
- Wiernicka V., Rosjanie w Polsce. Czasy zaborów 1795-1915, Bellona 2015.
Dodaj komentarz