Wieża Lancelota na Śląsku
„(…) któregoś dnia ujrzał przez okno, jak człowiek jakowyś pokrywał malowidłami ściany komnaty, która znajdowała się naprzeciwko jego więzienia (…). Pomyślał wtenczas, iż gdyby ściany jego więzienia zostały przyozdobione obrazami jego własnych mężnych czynów, słowami, jakie wyrzekły usta jego i pełnymi miłosierdzia czynami na cześć jego pani, przyniosłoby to mu ulgę w wielkim jego cierpieniu” – czytamy w historii rycerza z Jeziora, której ponoć on sam miał być autorem. I jakkolwiek brzmi to niedorzecznie, to marzenia najdzielniejszego z rycerzy króla Artura ziściły się na… śląskiej ziemi.
Współczesne centra wielkich miast przeżywają swoisty architektoniczny boom. Intensywnej rozbudowie towarzyszy też urbanistyczna transformacja. Dzięki tym przemianom na nowym wizerunku zyskują (przeważnie) zarówno poszczególne dzielnice, jak i całe panoramy miast, nabierając świeżego i wręcz futurystycznego wyrazu. Ogromny wpływ na te efekty mają nie tylko mknące ku niebu biurowce, ale też współczesne szklane domy – wieże mieszkalne. Ich projektanci i wykonawcy przykładają ogromną wagę do wyjątkowości i niepowtarzalności realizacji. Sięgają przy tym po najnowsze rozwiązania i materiały oraz dokładają wszelkich starań, by ich dzieła przykuwały ludzki wzrok.
Jak to drzewiej bywało
Podobnie rzecz się miała w wiekach średnich. Ale chociaż ówczesne wieże mieszkalne miały inny niż dzisiejsze – bo elitarny – charakter i nieco odmienne było ich przeznaczenie, to potrafiły wyróżniać się na tle średniowiecznego krajobrazu. Przede wszystkim nie wpisywały się one na ogół w miejski pejzaż, ale lokowane były przeważnie w centrach administracyjnych wielowioskowych posiadłości książęcych bądź rycerskich. Zdarzały się jednak przypadki wznoszenia tego typu budowli przez zamożnych mieszczan zarówno w obrębie murów, jak i na posiadanych przez nich włościach. Niezależnie jednak do kogo wieże należały, to odgrywały zawsze rolę warownej siedziby (niekiedy tylko czasowej) właścicieli oraz punktu zarządzania ich dobrami.
Czytaj też: Podróże z historią. Râșnov – chłopski sen o potędze
Minizamki
Początków tych małych założeń obronnych historycy doszukują się w X-wiecznej Francji i Anglii. Wznoszono je wówczas z drewna, często w formie rezydencji typu motte, czyli gródka stożkowego (na szczycie ściętego naturalnego bądź też sztucznie usypanego kopca), najczęściej otoczonego palisadą oraz rowem/fosą. Natomiast konstrukcje z elementami murowanymi lub całkowicie kamienne zaczęły pojawiać się w południowej i zachodniej Europie w XII wieku. I właśnie w tej formie zostały w następnym stuleciu zaadoptowane na ziemiach polskich.
Najczęściej prostopadłościenne wieże mieszkalne stanowiły niekiedy główny element niewielkich obwodów warownych. Zwłaszcza że ich dachy często były jednocześnie platformami bojowymi z chroniącymi obrońców krenelażami. Ograniczone rozmiary wnętrz sprawiały, że wieże często nie były budowlami samodzielnymi. Zatem łaźnie, kuchnie i większe magazyny zazwyczaj znajdowały się w zabudowie towarzyszącej. W efekcie całość tworzyła jakby pomniejszoną wersję zamków zamożnych panów feudalnych.
Prostota i prestiż
Wielkość wież była zróżnicowana w zależności od zasobności sakwy fundatora. Wahała się od dwóch do nawet pięciu kondygnacji, co dawało niekiedy wysokość ponad 20 m. Poszczególne piętra były kryte drewnianymi stropami, a komunikację między nimi zapewniały zewnętrzne drabiny (początkowo), schody, a w okresie późniejszym – wewnętrzne i zewnętrzne klatki schodowe.
Podział wewnętrzny był w znacznej mierze związany ze skalą projektu i mógł różnić się na poszczególnych poziomach. Niemniej na podstawie zachowanych do dzisiaj obiektów tego typu można wyróżnić wieże jedno- i wieloprzestrzenne. Jak więc widać, nie były to budowle o nadzwyczajnym zamyśle architektonicznym czy wybitnych walorach artystycznych. Ale też nie o to chodziło przy ich wznoszeniu. Wieże, oprócz wzmacniania systemu obronnego danego terenu (choć nie zawsze taki był ich cel), miały przede wszystkim być wyróżnikiem społecznym właściciela. Budowla miała dominować i sprawiać wrażenie twierdzy trudnej do zdobycia. A w czasach, gdy zaledwie niewielki procent społeczeństwa mieszkał w murowanych budynkach, nawet najskromniejsza konstrukcja wzniesiona z materiału innego niż drewno budziła zazdrość i podziw oraz podnosiła prestiż właściciela.
Czytaj też: Podróże z historią. Warunki życia na Głównym Mieście w Gdańsku w późnym średniowieczu
Z książęcym rozmachem
Zapewne z takim właśnie zamysłem w roku 1313 nosił się książę jaworski Henryk I, zlecając wzniesienie takowej wieży w Siedlęcinie (ówczesny Rudgersdorf) nad Bobrem. Historycy podejrzewają, że głównym celem tej fundacji było zapewnienie kontroli nad pobliskim szlakiem handlowym. Nie wyklucza się też funkcji książęcego dworu myśliwskiego.
Jakby nie było, wzniesiona na sztucznie usypanym kopcu czteropiętrowa i wysoka na prawie 20 m (po późniejszych przebudowach osiągnęła wysokość przeszło 30 m) wieża musiała robić niemałe wrażenie na współczesnych. A blankowane zwieńczenie najwyższej kondygnacji dodawało efektu grozy i książęcej siły. Badania archeologiczne wykazały, że wieża od początku swego istnienia była otoczona fosą, zasilaną z pobliskiej rzeki, oraz murem. Zbudowana z łamanego kamienia na planie prostokąta o wymiarach 20 × 14 m oferowała wewnątrz rzadko spotykany w tego typu budowlach ogrom przestrzeni. Owa skala książęcego rozmachu sprawiła, że była to jedna z największych tego typu budowli w ówczesnej Europie.
Czytaj też: Co podawano na obiad w średniowiecznym zamku?
Zapraszamy na pokoje
Typowe dla wież mieszkalnych rozplanowanie zakładało istnienie gospodarczego parteru, 2–3 pięter mieszkalnych oraz obronnej platformy na dachu. Pomieszczenia mieszkalne były jak na owe czasy komfortowe. Miały bowiem ogrzewanie, proste sanitariaty, a ich naturalne oświetlenie zapewniały większe niż na niższym poziomie okna wnękowe z tzw. sediliami, czyli kamiennymi ławami do siedzenia. Fundator nie zapomniał także o potrzebach duchowych, przeznaczając jedno z pomieszczeń na kaplicę.
Jednak nie tylko rozmiary i luksusy stanowiły o wyjątkowości siedlęcińskiej warowni. Powodem do dumy właściciela, zazdrości ówczesnych i podziwu potomnych były i są do dziś malowidła zdobiące południową i częściowo zachodnią ścianę wielkiej sali na drugim piętrze wieży.
Turnieje Okrągłego Stołu
XIII-wieczny burzliwy rozkwit epiki rycerskiej sprawił, że śmiałkowie dokazujący do tej pory walecznych czynów w tradycyjnych igrzyskach turniejowych zaczęli szukać wrażeń w odtwarzaniu przygód legendarnych postaci. W ten sposób na dziejowej arenie pojawiły się turnieje Okrągłego Stołu. Miały one jednak niewiele wspólnego z demonstracją kunsztu rycerskiego, gdyż opierały się na odtwarzaniu scen z opowieści z kręgu legendarnego króla Artura. W związku z tym z góry było wiadomo, kto ma wygrać, a kto uznać się za pokonanego. Turniej więc stawał się typowym teatrem z aktorami i żądnymi rozrywki widzami.
Czytaj też: Ostatni pojedynek, czyli gwałt, zemsta i śmierć w średniowiecznej Francji
Lancelot wiecznie żywy
Zainicjowana zapewne na Wyspach Brytyjskich i we Francji (chociaż prawdopodobnie pierwsza udokumentowana wzmianka o arturiańskim turnieju pochodzi z… Cypru) moda na teatralne turnieje szybko rozprzestrzeniła się po Europie, docierając w latach 30. XIII wieku na Śląsk. Tutejsi książęta utrzymywali żywe związki z dworami książęcymi i królewskimi Europy Zachodniej. Prym w tym względzie wiódł dziad fundatora siedlęcińskiej wieży Bolesław II Rogatka, w którego otoczeniu pojawiali się rycerze noszący imiona arturiańskich bohaterów (!). Nie dziwi zatem fakt, że Henryk, który być może nawet sam brał udział w turniejach Okrągłego Stołu, swoją fascynację legendarną tematyką przelał na ściany reprezentacyjnej sali swojego minizamku w Siedlęcinie.
Wśród stworzonych na książęce zlecenie przez anonimowego artystę malowideł na pierwszy plan wysuwają się sceny z życia najsłynniejszego rycerza Okrągłego Stołu – Lancelota z Jeziora. Między nimi na szczególną uwagę zasługuje właśnie przedstawienie rycerskiego pojedynku głównego bohatera z innym arturiańskim rycerzem, co może tylko potwierdzać turniejowe fascynacje księcia Henryka. I choć narracja tego swoistego średniowiecznego komiksu zdaje się nieukończona (być może z powodu kłopotów finansowych lub śmierci fundatora lub twórcy), to właśnie owe fragmenty z życia superbohatera wieków średnich do dzisiaj ściągają do Siedlęcina rzesze turystów.
Bibliografia
- Dróżdż P., Turnieje rycerskie na ziemiach polskich do końca XV wieku, nieopublikowana praca doktorska, Instytut Historyczny, Uniwersytet Wrocławski, 2002.
- Jacaszek B., Średniowieczne murowane wieże mieszkalne na Śląsku, „Acta Universitatis Nicolai Copernici. Nauki Humanistyczno-Społeczne. Zabytkoznawstwo i Konserwatorstwo”, z. 27/1996, s. 4–45.
- Kajzer L., Leksykon zamków w Polsce, Warszawa 2003.
- Łuczyński R., Zamki, dwory i pałace w Sudetach, Legnica 2008.
- Ogrodnik-Fujcik K., Sir Lancelot z Siedlęcina. Unikatowe malowidła arturiańskie zachowane na Dolnym Śląsku, zabytkoznawcy.wordpress.com[dostęp: 12.04.2022].
- Piwowarczyk D., Obyczaj rycerski w Polsce późnośredniowiecznej (XIV–XV wiek), Warszawa 2000.
- Wieża książęca w Siedlęcinie w świetle dotychczasowych badań, red. P. Nocuń, Siedlęcin–Pękowice–Kraków 2016.
- Witkowski J., Szlachetna a wielce żałosna opowieść o Panu Lancelocie z Jeziora, Wrocław 2001.
Dodaj komentarz