Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Elizabeth Freeman – wygrać wolność

Niewolnicy na plantacji

fot.Henry P. Moore – Library of Congress/domena publiczna Niewolnicy na plantacji

„Za każdym razem, gdy byłam niewolnicą, gdyby mi zaoferowano minutę wolności i powiedziano mi, że muszę umrzeć pod koniec tej minuty, wzięłabym ją – tylko po to, by przez minutę stać na Bożej ziemi jako wolna kobieta” – wspominała po latach Elizabeth Freeman, pierwsza czarnoskóra niewolnica, która przed sądem stanu Massachusetts wygrała swoją wolność.

Jak dowodzą historycy, pojawienie się niewolnictwa w Ameryce Północnej było podyktowane przede wszystkim potrzebą chwili. Początki europejskiego osadnictwa w żaden bowiem sposób nie przypominały sielanki, na którą prawdopodobnie liczyli śmiałkowie wyruszający w poszukiwaniu nowego życia za wielką wodą.

Jak pisał amerykański badacz tematu Howard Zinn, już „przeżycie pierwszej zimy graniczyło z cudem, a ci koloniści, którym udało się oszukać śmierć, w większości byli skazani na wegetację”. I trudno się temu dziwić. Wielu przybyszów było przecież rzemieślnikami lub arystokratami nienawykłymi do życiowego survivalu, że o ciężkiej pracy na roli nie wspominając. A tylko to dawało szanse przeżycia w wymarzonej arkadii.

Szybko też rozpoczęty u zarania XVII wieku proceder dostarczania niewolniczej siły roboczej oraz handel nią stały się niemalże ideologicznym oraz ekonomicznym filarem nowej demokracji.

Inne osoby

Próbowano również prawnie na szczeblu federalnym usankcjonować handel żywym towarem – i to już po proklamowaniu Deklaracji Niepodległości. W jednej z ustaw z początku lat 80. XVIII wieku przewidywano nawet pozbawienie Kongresu możliwości zniesienia lub zdelegalizowania niewolnictwa.

Przyjęta ostatecznie w 1787 roku konstytucja USA nakładała obowiązek wydawania zbiegłych niewolników, a parlamentowi zabraniała ograniczania sprowadzania niewolników przed rokiem 1808. Co więcej, ustawa zasadnicza przewidywała, że liczba przedstawicieli w Kongresie oraz sumy podatków będą podzielone między stany proporcjonalnie „w stosunku do liczby ich mieszkańców, która to liczba będzie ustalona w ten sposób, iż do liczby wszystkich ludzi wolnych (…) doda się trzy piąte wszystkich innych osób”.

Nietrudno się domyślić, kogo miano na myśli, tym samym legitymizując instytucję niewolnictwa.

Czytaj też: Trzy piąte człowieka. Jak czarnoskóry Amerykanin mógł stać się… biały?

Jasny punkt na mapie

Próby federalnego uporządkowania kwestii ludzi zniewolonych nie zmieniały faktu, że i tak ostatnie słowo należało do władz poszczególnych stanów. Niektóre z nich, jak np. Delaware czy Wirginia, już pod koniec lat 70. XVIII wieku zakazały importu i sprzedaży niewolników na swoim terenie. W innych natomiast wolności szukano na… drodze sądowej.

Taki prawny ewenement był jednak możliwy tylko w społecznościach, w których ludzie zniewoleni nie byli głównym motorem ekonomicznym regionu. A do takich zaliczały się będące kolebką amerykańskiej demokracji oraz ruchu abolicyjnego stany Nowej Anglii. Tamtejsi niewolnicy byli nie tylko lepiej traktowani niż na plantacyjnym Południu, lecz także posiadali osobowość prawną, pozwalającą na wnoszenie pozwów sądowych przeciwko swoim właścicielom.

Tamtejsi niewolnicy byli nie tylko lepiej traktowani niż na plantacyjnym Południu, lecz także posiadali osobowość prawną, pozwalającą na wnoszenie pozwów sądowych przeciwko swoim właścicielom.

fot.domena publiczna Tamtejsi niewolnicy byli nie tylko lepiej traktowani niż na plantacyjnym Południu, lecz także posiadali osobowość prawną, pozwalającą na wnoszenie pozwów sądowych przeciwko swoim właścicielom.

Co więcej, często mieszkali wspólnie z wolnymi służącymi i robotnikami. Tym samym mieli łatwiejszy dostęp do wszelkich dyskusji białych obywateli. Szczególnie debaty na temat wolności i równości znajdywały gorliwych słuchaczy wśród coraz bardziej świadomych swoich praw zniewolonych Afroamerykanów.

Czytaj też: Jak Abraham Lincoln doprowadził do zniesienia niewolnictwa?

Świadek

Wśród nich znalazła się Bett. Urodzona prawdopodobnie ok. 1744 roku w niewolniczej rodzinie, jako nastolatka stała się własnością płk. Johna Ashleya – wpływowego prawnika, dowódcy lokalnej milicji oraz jednego z najbardziej szanowanych obywateli stanu Massachusetts. Jego dom w Sheffield był powszechnie znanym ośrodkiem przedrewolucyjnego fermentu.

To tam w 1773 roku prawdopodobnie podpisano petycję do korony brytyjskiej zawierającą protest przeciwko królewskiej tyranii w koloniach. Jednak najważniejszą częścią tej tzw. Deklaracji z Sheffield był manifest stwierdzający, że „ludzkość w stanie natury jest równa, wolna i niezależna od siebie oraz ma prawo do niezakłóconego korzystania z życia, wolności i własności”.

Bett jako służba domowa była zapewne świadkiem burzliwych obrad amerykańskich rewolucjonistów i chłonęła każde usłyszane słowo o wolności i równości. Jednak w niepodległościowym domu płk. Ashleya daleko było do realizacji tych idei. O ile bowiem sam pułkownik traktował swoich niewolników bardzo dobrze, o tyle jego żona miała ciężką rękę, czego doświadczyła sama Bett.

Elizabeth Freeman

fot.Susan Anne Ridley Sedgwick/domena publiczna Elizabeth Freeman

Gdy zatem wzorowane na petycji z Sheffield wolnościowe zasady oficjalnie znalazły się w Deklaracji Niepodległości USA oraz w przyjętej w 1780 roku konstytucji stanu Massachusetts, Bett postanowiła nie nosić dłużej niewolniczego piętna.

Czytaj też: Początkowo to czarni handlowali czarnymi. Kiedy Europejczycy zaczęli polować na niewolników?

Sprawa testowa

Przedsiębiorcza niewolnica o pomoc zwróciła się do Theodore’a Sedgwicka – lokalnego prawnika, zagorzałego abolicjonisty i częstego bywalca na rewolucyjnych debatach w domu płk. Ashleya. Ambitny mecenas z chęcią przyjął wyzwanie, dla podniesienia rangi sprawie uznał jednak za celowe dodanie męskiego niewolnika jako powoda.

I tak w maju 1781 roku do sądu powszechnego w Berkshire wpłynął przeciwko płk. Ashleyowi pozew o zwrot bezprawnie posiadanej własności, co w konsekwencji miało oznaczać uwolnienie Bett i dodanego do sprawy niejakiego Broma. Sąd bez zbytniego przeciągania procedur stwierdził, że oboje nie są prawowitą własnością płk. Ashleya. Pozwany odmówił jednak ich uwolnienia, upierając się przy swoim prawie własności (na które zresztą nie miał żadnych dokumentów, a jedynie fakt posiadania wspomnianych niewolników „od zawsze”). W tej sytuacji niezbędny okazał się proces.

W sierpniu do sądu okręgowego w Great Barrington w stanie Massachusetts wpłynął przeciwko rodzinie płk. Ashleya pozew o wolność dla Bett i Broma. Mecenas Sedgwick oraz współpracujący z nim Tapping Reeve – założyciel pierwszej szkoły prawniczej w USA – wnieśli sprawę z powodów konstytucyjnych. Argumentowali bowiem, że sformułowania dotyczące wolności i równości zawarte w ustawie zasadniczej stanu Massachusetts skutecznie znoszą niewolnictwo, zatem Bett i Brom nie mogą być niczyją własnością.

Theodore Sedgwick

fot.Edgar Parker/domena publiczna Theodore Sedgwick

Ta bezprecedensowa sprawa była powszechnie uważana za testową – zarówno dla samych zainteresowanych, jak i wymiaru sprawiedliwości. Nie było bowiem wiadomo, jak sąd i ława przysięgłych zinterpretują konstytucję stanową. Wszelkie wątpliwości i obawy zostały jednak szybko rozwiane, gdyż po jednodniowym procesie zapadł wyrok uznający powodów za wolnych w świetle zapisów ustawy zasadniczej. Co więcej, sąd przyznał obojgu skarżącym odszkodowanie w wysokości 30 szylingów na głowę, a płk. Ashleya obarczył kosztami procesu.

Apelacja

Mocno niepocieszony, a przede wszystkim urażony pułkownik nie zamierzał jednak składać broni. Nie chodziło mu rzecz jasna o to, że stracił dwóch niewolników, lecz o przegraną przed sądem stanu, którego był szanowanym obywatelem. Natychmiast zatem wniósł apelację do sądu wyższej instancji. Kiedy jednak wkrótce podobny proces został rozstrzygnięty przez sąd najwyższy stanu Massachusetts na korzyść zniewolonych, wycofał apelację.

Ta bezprecedensowa sprawa była powszechnie uważana za testową – zarówno dla samych zainteresowanych, jak i wymiaru sprawiedliwości. Nie było bowiem wiadomo, jak sąd i ława przysięgłych zinterpretują konstytucję stanową.

fot. Henry P. Moore – Library of Congress/domena publiczna Ta bezprecedensowa sprawa była powszechnie uważana za testową – zarówno dla samych zainteresowanych, jak i wymiaru sprawiedliwości. Nie było bowiem wiadomo, jak sąd i ława przysięgłych zinterpretują konstytucję stanową.

Nareszcie wolna

Pogodzony z przegraną płk Ashley, chcąc niejako zrehabilitować się wobec Bett, zaproponował jej płatną posadę w swoim domu. Ta jednak zdecydowanie odmówiła, przyjmując jednocześnie podobną propozycję ze strony Theodore’a Sedgwicka.

Szybko też Elizabeth Freeman – bo takie nazwisko wybrała po odzyskaniu wolności – dała się poznać jako wspaniała opiekunka domu, położna i pielęgniarka. Po 20 latach pracy udało się jej kupić dom, w którym mieszkała do śmierci w dniu 28 grudnia 1829 roku.

Została pochowana na prywatnym cmentarzu Sedgwicków, jako jedyna osoba spoza rodziny prawnika. Na jej nagrobku do dziś widnieją słowa: „Urodziła się niewolnicą i pozostała niewolnicą przez prawie trzydzieści lat. Nie umiała czytać ani pisać, a jednak w swojej własnej sferze nie miała ani lepszej ani równej sobie…”.

 Bibliografia

  1. Berlin I., Pokolenia w niewoli. Historia niewolnictwa w Ameryce Północnej, Warszawa 2010.
  2. Wasilewski K., Grzech pierworodny Ameryki, Tygodnik Przegląd [dostęp: 25.09.2021].
  3. Zilversmit A., The First Emancipation: The Abolition of Slavery in the North, Chicago 1967.
  4. Zinn H., Ludowa historia Stanów Zjednoczonych, Warszawa 2016.

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.