Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Jak poznańscy studenci wyprzedzili nie tylko Solidarność – i to o ładnych parę lat…

Przełom, jaki dokonał się w Polsce w 1956 roku, zdawał się być rzeczywistym końcem stalinizmu.

fot.domena publiczna Przełom, jaki dokonał się w Polsce w 1956 roku, zdawał się być rzeczywistym końcem stalinizmu.

Przełom, jaki dokonał się w Polsce w 1956 roku, zdawał się być rzeczywistym końcem stalinizmu. Prześladowany przez własnych towarzyszy Władysław Gomułka był, w powszechnym odczuciu, gwarantem, że stare metody to już przeszłość. Uznał racje protestujących w Poznaniu robotników. Tymczasem jeśli rzeczywiście istniały jakieś ideały Października, to szybko o nich zapomniano. Stopniowo system wracał na swe dawne tory…

Zdecydowana większość społeczeństwa wkomponowała się w „małą stabilizację”, jaką zafundowała władza. W początkowym okresie znacząco, jak na tamte warunki, wzrosły płace. W sklepach pojawiły się nieobecne wcześniej towary, można było zacząć marzyć o lepszym jutrze.

Równocześnie jednak system się umacniał, eliminując wszelką aktywność społeczną, która nie byłaby centralnie sterowana. Można zaryzykować tezę, że Gomułka przeraził się spontaniczności wiecu z 24 października 1956 roku. Uświadomił mu on bowiem, jak potężne siły drzemią w narodzie, i jak trudno może być nad nimi zapanować.

Tymczasem on również – tak jak poprzednicy – uważał, że miejsce społeczeństwa jest przy warsztatach pracy, a od rządzenia jest partia. Wyraził to wówczas jasno, mówiąc: dość wiecowania, czas przejść do codziennej pracy. Główną grupą, która pod koniec lat 60. zdawała się być względnie niezależna, była inteligencja. To oni upominali się o poprawę warunków funkcjonowania nauki i kultury, ciągle nie chcieli do końca uznać pryncypiów systemowych, kultywując przedwojenne tradycje. Protest części polskiej inteligencji nie znalazł jednak odzewu u reszty społeczeństwa, dla którego zagrożenia rozwoju kultury czy kwestia wolności słowa zdawały się być sztucznym problemem.

Władysław Gomułka był, w powszechnym odczuciu, gwarantem, że stare metody to już przeszłość.

fot.Bundesarchiv, Bild 183-B0121-0010-023 / Junge, Peter Heinz / CC-BY-SA 3.0 Władysław Gomułka był, w powszechnym odczuciu, gwarantem, że stare metody to już przeszłość.

Studenci wyrazicielami protestu

Wreszcie w marcu 1968 roku polscy studenci zdecydowali się na otwarty protest. Zaczął się on w Warszawie, ale szybko rozlał się na inne ośrodki uniwersyteckie. Protestujący studenci domagali się prawdy w życiu społecznym, demonstracyjnie paląc gazety, by pokazać, że „prasa kłamie”, co było w praktyce równoznaczne z hasłem „władza kłamie”.

Wszystkie źródła informacji były bowiem w ręku jednej partii politycznej, a o tym, co może się ukazać, decydowały najwyższe czynniki partyjne, w tym jednoosobowo I sekretarz PZPR. Wykonawcą jego poleceń był urząd cenzury. Prasa była więc tubą propagandową partii (telewizja w tym czasie w Polsce dopiero raczkowała i podobną rolę przejmie dopiero później). Kreowany przez partyjną prasę obraz polskiej rzeczywistości odbiegał od tego, co naprawdę się działo. Nie znaczy to jednak, że nie był skuteczny – dla części społeczeństwa ta iluzja była wygodna i przyjmowano ją bezrefleksyjnie.

Czytaj też: Jak działała cenzura za PRL-u?

Marcowe represje

W zwalczaniu ruchu studenckiego władza pokazała prawdziwą twarz: demonstrantów bezlitośnie pałowano, areszty szybko zapełniły się zatrzymanymi młodymi ludźmi. Dla władzy wszelkie przejawy niezadowolenia były bowiem niedopuszczalne.

Starano się przy tym przekonać społeczeństwo, że studenci stali się tylko narzędziem w „ręku zbankrutowanych polityków” – także z obozu rządzącego, inspirowanych oczywiście z zagranicy. Na protestujących posypały się surowe kary. Posłuszni władzy partyjnej sędziowie wydawali w przyspieszonym trybie wyroki, skazując ich na areszt, wysokie grzywny, a tych najaktywniejszych na usunięcie z uczelni.

Pamiątkowa tablica na Uniwersytecie Warszawskim upamiętniająca studentów domagających się wolności słowa w 1968 roku

fot.CC BY-SA 3.0 fot.CC BY-SA 3.0 Pamiątkowa tablica na Uniwersytecie Warszawskim upamiętniająca studentów domagających się wolności słowa w 1968 roku

Starano się ich opór „złamać” w stworzonych specjalnie dla nich wojskowych kompaniach karnych. Konsekwencje wyciągano także wobec rodziców „rozwydrzonej” młodzieży. W rozpętanej kampanii nienawiści Gomułka nie zawahał się nazwać inteligencji małpą piszącą na maszynie. Oczywiście wróg był po stronie wichrzycieli, a prawdziwi patrioci – tylko po stronie władzy.

Dalszy ciąg studenckiego buntu

Studencki protest nie obudził polskiego społeczeństwa z letargu. Załogi zakładów pracy posłusznie (i milcząco) uchwalały rezolucje, potępiające chuliganów, warchołów, syjonistów czy zbankrutowanych polityków, nie bardzo nawet wiedząc, o co dokładnie chodzi.

Za to przemawiały do wyobraźni prostackie hasła w rodzaju „studenci do nauki, literaci do piór”. W Polsce lat 60. kształcenie było wciąż jeszcze elitarne, więc argument, że robotnicy tak ciężko pracują, a studenci zamiast się uczyć rozrabiają, był chwytliwy. Generalnie robotnicy nie wsparli wówczas studentów.

Czytaj też: Pierwszy strajk w PRL. Czy można było zapobiec wybuchowi niezadowolenia Poznaniaków w Czerwcu 1956 r?

Za to studenci nie zapomnieli o robotnikach…

W powszechnym odczuciu ruch studencki, zwłaszcza poza Warszawą, nie wypracował własnych postulatów, ograniczając się do wspierania kolegów ze stolicy. Nie jest to jednak prawda.

Poznańscy studenci już po pacyfikacji protestów opracowali dokument, który myślą wyprzedził swój czas: na początku kwietnia 1968 roku wystosowali do władz pismo, w którym krytycznie ocenili dotychczasowe doświadczenia, skrytykowali postępowanie władz, które – w ich przekonaniu – starały się „odciąć postępowy ruch studencki od dążeń Narodu”. Wskazywano w nim ponadto na fakt, że partia nie analizuje studenckich postulatów, koncentrując się w propagandzie na przekonywaniu, że protesty były efektem działań „nielicznych grup inspiratorów”.

Poznańscy studenci odnieśli się także do doświadczeń po październiku 1956 roku, podkreślając, że dla osłony zdobytych przywilejów władza szafuje propagandowymi hasłami zamiast konsekwentnie realizować społeczne postulaty.

fot.domena publiczna Poznańscy studenci odnieśli się także do doświadczeń po październiku 1956 roku, podkreślając, że dla osłony zdobytych przywilejów władza szafuje propagandowymi hasłami zamiast konsekwentnie realizować społeczne postulaty.

Poznańscy studenci odnieśli się także do doświadczeń po październiku 1956 roku, podkreślając, że dla osłony zdobytych przywilejów władza szafuje propagandowymi hasłami zamiast konsekwentnie realizować społeczne postulaty. W swym piśmie studenci mówili wprost o „zdradzeniu ideałów Października”, o porzuceniu tworzących się wówczas zasad funkcjonowania państwa, odcięciu się władz od ówczesnych postulatów społecznych.

Podkreślali, że nie tylko system wrócił na stare tory, ale „wrócili skompromitowani w stalinizmie dygnitarze”. Mówili o celowym skłócaniu społeczeństwa, by w ten sposób odciągnąć uwagę opinii publicznej od rzeczywistych problemów społecznych i ekonomicznych. Domagali się zmian, które miały naprawić sytuację, powrócić do zasad demokracji i w efekcie poprawić byt Polaków.

Studenckie postulaty

Protestujący studenci, podobnie jak potem w sierpniu 1980 roku robotnicy, uważali, że kwestią najważniejszą w tym procesie jest przywrócenie właściwej roli związkom zawodowym. Podkreślano, że powinny one bronić robotnika, a nie wykonywać odgórne partyjne polecenia.

Studenci upomnieli się także o inny ideał z Października: Rady Robotnicze. Tworzyły się one wówczas spontanicznie, wywierając rzeczywisty wpływ na funkcjonowanie zakładów pracy. Stopniowo jednak były one opanowywane przez partię i ich rola znów sprowadzała się do bycia „pasem transmisyjnym” PZPR do załóg. Poznańscy studenci uważali, że powinny one być rzeczywistym partnerem w zarządzaniu zakładem.

Postulowali, by nareszcie powiązać efekty pracy z wynagrodzeniem, żeby w ślad za wzrostem wydajności rosły też place. Domagali się zatrzymania ciągłego wzrostu kosztów utrzymania, a także wprowadzenia takiego systemu budownictwa mieszkaniowego, by wszyscy potrzebujący mogli je w krótkiej perspektywie otrzymać.

Czytaj też: Czy komunizm w Polsce można było uratować? Czyli o alternatywie dla Okrągłego Stołu

Najważniejsza jest wolność słowa i wyrażania swych poglądów

Znamienne jest, że obok tych – można powiedzieć – częściowo ekonomicznych postulatów, poznańscy studenci upomnieli się o rzecz dla nich najważniejszą: wolność słowa i prawo do wyrażania publicznie swych poglądów. Podkreślali, że wszystkie problemy, które doprowadziły do wybuchu ich protestu, wynikały z faktu, że nie można o nich otwarcie mówić i pisać.

Bez spełnienia tego warunku nie może być mowy o funkcjonowaniu społeczeństwa, a tłamszenie prawdy przez władzę musi prowadzić do narastania niezadowolenia i eksplozji. „Tylko przez zapewnienie każdemu obywatelowi prawa swobodnego wypowiadania swych poglądów znaleźć będzie można właściwe rozwiązania” – pisali studenci. Domagali się też rzeczywistego równouprawnienia wszystkich obywateli, bez względu na dzielące ich różnice światopoglądowe. Ten głęboko humanistyczny postulat miał wówczas szczególną wymowę.

Do zgłoszenia podobnych postulatów społeczeństwo musiało dojrzewać jeszcze przez 12 lat.

fot.Leonard Szmaglik/CC BY-SA 3.0 pl Do zgłoszenia podobnych postulatów społeczeństwo musiało dojrzewać jeszcze przez 12 lat.

Barometr nastrojów społecznych

Studenci podkreślali, że są tylko barometrem nastrojów społeczeństwa, które w tym okresie nie dojrzało jeszcze do wypowiadania głośno swych poglądów. Deklarowali, że nie dadzą się sprowadzić władzy do partyjnych sloganów o syjonizmie, chuligaństwie, nie pozwolą się wmieszać w partyjne rozgrywki wewnętrzne o władzę. Oskarżali przy tym partię o prowadzenie akcji świadomego dezinformowania społeczeństwa w celu likwidacji narastającego zagrożenia.

Poznańscy studenci nie postulowali przy tym odejścia do systemu socjalistycznego, a nawet zerwania sojuszu z ZSRR, który uznawali za kamień węgielny polskiej polityki zagranicznej. Można nawet stwierdzić, że domagali się realizowania głoszonych przez partię zasad socjalizmu, którego w praktyce nie mogli dostrzec. Nie trzeba dodawać, że władze pozostały głuche na ich głosy.

Dziś sformułowane wówczas postulaty poznańskiego środowiska studenckiego mogą wydawać się banalne. Wówczas były jednak rewolucyjne. To studenci potrafili w czasach dyktatury upomnieć się o podstawowe wartości, otwarcie krytykując władze. W tym wyprzedzili swój czas, gdyż do zgłoszenia podobnych postulatów społeczeństwo musiało dojrzewać jeszcze przez 12 lat.

Bibliografia

  1. Archiwum Państwowe w Poznaniu.
  2. Jankowiak, Poznań i Wielkopolska w marcu 1968 r., Poznań 2008.
  3. Eisler, Polski rok 1968, Warszawa 2006.

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.