Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Porwany przez diabły z karczmy „Rzym” – czarownik Twardowski istniał naprawdę!

„Twardowski śpiewający Godzinki”, drzeworyt Michała Kluczewskiego na podstawie rysunku Wojciecha Grabowskiego, 1876

Chciał przechytrzyć samego Szatana. Mistrz Jan Twardowski marzył o recepturze, która pozwoli mu wytwarzać złoto. By ją zdobyć nie bal się zawrzeć paktu z siłami nieczystymi. Uzyskał nadprzyrodzone moce, a warunek z cyrografu był tylko jeden – czart będą mógł zabrać jego duszę wyłącznie wtedy, gdy jego noga stanie w Rzymie. Cóż – nic prostszego! Wystarczyło omijać wieczne miasto i dusza wolna, piekła nie ma! Czy jednak na pewno?

Mistrz Twardowski przekonał się, jak bardzo się mylił, gdy pewnego dnia upił się w karczmie o nazwie „Rzym”. Natychmiast diabły porwały go do piekła. Postać staropolskiego czarnoksiężnika uwiecznił w swej balladzie m.in. Adam Mickiewicz. Nie wszyscy jednak wiedzą, że pierwowzór czarodzieja naprawdę chodził po ziemi i naprawdę parał się czarną magią!

Pierwowzór mickiewiczowskiego maga żył w XVI wieku. Parał się czarnoksięstwem na dworze Zygmunta Augusta. Choć później przedstawiano go jako typowego polski „szlachciurę”, a więc z wąsem i w szlacheckim kontuszu, to taki wizerunek mistrza niekoniecznie odpowiadał prawdzie, bowiem z badań, które w latach 60. ubiegłego wieku przeprowadził historyk Roman Bugaj, wynika że „oryginalny” Twardowski był… Niemcem. Chodzi o niejakiego Lorenza Dhura (Durentiusa), który urodził się w Norymberdze, a studia nad wiedzą tajemną (i medycyną) zgłębiał w Wittenberdze i w Padwie. Łacińska wersja nazwiska Durentius, znaczy tyle co „twardy”, co zapewne przełożyło się na polską wersję jego nazwiska.

Pan Twardowski i diabeł. Rysunek Michała Elwiro Andriollego.

Durentius zanim trafił na Wawel, służył swoimi magicznymi zdolnościami ostatniemu Wielkiemu Mistrzowi Zakonu Krzyżackiego i zarazem pierwszemu świeckiemu władcy Prus Książęcych – czyli Albrechtowi Hohenzollernowi, który jako lennik Rzeczpospolitej rządził z Królewca. Następnie czarodziej zatrudniony był u magnata Mikołaja Radziwiłła i stąd trafił do Krakowa.

Źródła historyczne wskazują, że jako czarnoksiężnik pracował na dworze królewskim w latach 1565 – 1573. Zajmował się wróżbiarstwem, był nadwornym astrologiem a także podkoniuszym.

Żona z zaświatów

Czym wyróżnił się pierwowzór Mistrza Twardowskiego, że aż przeszedł historii i trafił na karty dzieł literackich, jako ten co chciał przechytrzyć samego diabła?

Okazuje się, że miał bardzo bogate czarnoksięskie CV. Oto bowiem podjął się, zdałoby się zadania karkołomnego, mianowicie sprowadzenia z zaświatów zmarłej żony króla Zygmunta, w której był on zakochany na zabój. Mowa oczywiście o Barbarze Radziwiłłównie.

Barbara była drugą żoną króla, którą zresztą miał mu podsunąć astrolog Stanisław Dowojny. Zanim doszło do głośnego małżeństwa, Zygmunt jeszcze jako mąż Elżbiety Austriaczki, romansował z piękną i ponoć bardzo seksowną Barbarą. W 1545 roku chora na epilepsję i pogardzana przez króla Elżbieta zmarła. Owdowiały władca mógł wreszcie ożenić się z kobietą która darzył prawdziwą namiętnością.

Pobrał się z Radziwiłłówną po cichu, bez rozgłosu i wiedzy rodziców, a także niechętnej Radziwiłłównie szlachty.

Gdy małżeństwo wyszło na jaw, wybuchł obyczajowy skandal. Związek traktowano jako mezalians, a samą Barbarę publicznie oskarżano o nimfomanię i przypisywano jej długą listę kochanków.

Pan Twardowski wzywa ducha Barbary Radziwiłłówny, obraz Wojciecha Gersona

Mimo gromów ciskanych na niespełna trzydziestoletnią małżonkę, Zygmunt zdołał przeforsować jej koronację. Radziwiłłówna została królową Polski 7 grudnia 1550 roku. Pół roku później zmarła.

W tym momencie do akcji wkracza czarnoksiężnik Twardowski. Król bowiem nie mógł się pogodzić z odejściem ukochanej i, by choć na chwilę i choćby z zaświatów przywołać małżonkę, sięgnął po usługi magiczne.

Pierwszą relację na temat chyba najgłośniejszego seansu spirytystycznego w polskiej historii zawdzięczamy, żyjącemu kilkadziesiąt lat później Joachimowi Posselowi, nadwmornemu medykowi i dziejopisowi króla Zygmunta III Wazy. On to w dziele „Historia Poloniae. Compendium historiae Posselianae” opisał moment, gdy przed oczami Zygmunta Augusta znów stanęła przywołana z zaświatów Barbara.

Znaleziono człowieka o nazwisku Twardowski, który zapewniał, że niezawodnie ukaże królowi Barbarę przechodzącą. Król daje wiarę obietnicom i z największym upragnieniem wygląda naznaczonego dnia. Twardowski uprosił króla, by z krzesła, na którym siedzi, nie ruszał się, zachowując milczenie, gdyby inaczej postąpił, byłoby narażone na niebezpieczeństwo jego życie i dusza. Przy ukazaniu się mary było widać smutną, żałobną i jakby niesłychaną tragedię. Mało brakło, a króla nie można by zatrzymać i rzuciłby się na jej łono i zapragnąłby słodkich uścisków, gdyby Twardowski króla nie odciągnął i zatrzymał na krześle, aż mara zniknęła.

Lustro Twardowskiego i nałożnica

Wg kronikarza do seansu spirytystycznego na dworze Zygmunta Augusta doszło w 1551 roku. Czarodziej wykorzystał popularną wówczas wśród specjalistów od zaświatów metodę katopromancji, czyli wróżenia z lustra. Co ciekawe – ów tajemniczy, magiczny artefakt, w którym to król ujrzał małżonkę, podobno zachował się do dziś. Tzw. Lustro Twardowskiego, tajemnicza, obita w czarne ramy płaszczyzna z białego metalu (rzekomo stopu złota i srebra) przechowywane jest w zakrystii kościoła parafialnego w Węgrowie na Mazowszu. Podobno w lustrze przeglądał się sam Napoleon Bonaparte, podczas postoju w Węgrowie przed wyprawą na Rosję. W odbiciu miał ujrzeć swoją klęskę.

Wracając jednak do Twardowskiego: czy istotnie przywołał duszę zmarłej królowej? I czemu tak zażarcie pilnował, by król się nie obrócił i nie próbował ujrzeć ducha bezpośrednio a nie w odbiciu?

Wg historyka Romana Bugaja, Zygmunt August został oszukany, padł ofiarą mistyfikacji, żadnego ducha nie było, a zamiast tego w rolę Radziwiłłówny wcieliła się młodziutka krakowianka i późniejsza królewska nałożnica, niejaka Barbara Giżanka, która ponoć była bardzo podobna do zmarłej.

Drzeworyt do „Pani Twardowskiej”

Badacze seansu spirytystycznego sprzed stuleci, zamiast przywołania duchów widzą w nim ukartowaną intrygę z udziałem dworzan z silnych rodów magnackich. Chodzi m.in. o podkomorzego koronnego Mikołaja Mniszcha, który zresztą wyszukał dla rozwiązłego króla Giżankę i później organizował im erotyczne schadzki.

Mniszchom zależało, by utrzymać swoje wpływy na dworze i wpływ na samego Zygmunta, a nic nie nadawało się do tego lepiej niż wiedza o tajemnicach królewskiej alkowy i oddziaływanie na psychikę władcy, choćby poprzez zabobony w postaci czarnej magii. Zygmunt August uwielbiał otaczać się magami, wróżbitami i astrologiami, czarodziejami i czarownicami. Było to więc potencjalnie świetne pole wpływu na władcę. Do upiornego seansu doszło prawdopodobnie w 1569 roku na zamku warszawskim. Zygmunt bez mrugnięcia okiem „kupił” mistyfikację. Ponoć, gdy chciał się obrócić, by ujrzeć zjawę, ktoś z wtajemniczonych dworzan strącił świecę. Zapanowała ciemność, a Giżanka przepadła w królewskich komnatach. Nie na długo zresztą. Wkrótce „odnalazła się” w zygmuntowskiej alkowie…

Morderstwo w „Rzymie”?

Czy Durentius – Twardowski wziął udział w ukartowanej intrydze? Jeśli tak, to wszedł w posiadanie informacji poufnych i mógł stać się człowiekiem niewygodnym dla królewskich zauszników i stręczycieli kochanek. Czarnoksiężnik prawdopodobnie wkrótce po seansie, został zamordowany przez ludzi swoich mocodawców – braci Mikołaja i Jerzego Mniszchów.

Co ciekawe – późniejsza legenda o karczmie „Rzym”, z której to diabły porwały Twardowskiego, może zawierać ziarno prawdy. Oto bowiem we wsi Mystki – Rzym na Podlasiu, w gminie Wysokie Mazowieckie istotnie funkcjonowała karczma o nazwie Rzym. Podobno to tam schronił się Twardowski i tam też dopadli go zbóje od Mniszchów. Jeszcze w latach 30′ ubiegłego wieku wśród miejscowej ludności znane było podanie, że właśnie stąd diabły porwały maga do piekła…

Ilustracja Konstantego Górskiego do XIX wiecznej wersji legendy o Twardowskim napisanej przez Józefa Kraszewskiego

A król – rozpustnik, amator sztuk magicznych? Seans z Radziwiłłówną nie wpłynął dobrze na jego psychikę. Zygmunt August zmarł kilka lat później w wieku 52 lat, do końca taplając się w rozpuście. Tuż po śmierci wszczęto śledztwo dotyczące okoliczności zgonu oraz rozkradzenia królewskiego majątku. Wśród współczesnych dominowało przekonanie, że król był systematycznie podtruwany wywarami z grzybów halucynogennych przez swoją młodziutką kochankę, która wcieliła się rolę jego zmarłej żony.

Świętosław Orzelski – kronikarz i pisarz, autor dzieła „Bezkrólewia ksiąg ośmioro” zanotował: „król umarł od napojów i czarów, których wyraźne ślady są na jego ciele (…). sprawcami tej zbrodni są ci, którzy najniegodniejszym (…) w Polsce sposobem zaskarbili sobie łaskę króla, stręcząc mu niewiasty”.

Gdzie diabeł nie może, tam… Pani Twardowska

Twardowskiemu z ludowej baśni ostatecznie udało się uniknąć piekielnych czeluści, gdy porwany przez diabły, podczas lotu z karczmy „Rzym” zaczął modlić do Matki Boskiej. Było to gdzieś nad Krakowem. Opatrzność okazała łaskę i czarodziej najpierw zawisł w przestrzeni kosmicznej, między Ziemią a Księżycem, a potem zamieszkał na stałe na naszym naturalnym satelicie. Podobno po dziś dzień z księżyca spogląda na świat i duma nad swym postępowaniem.

Jaskinia Twardowskiego w Krakowie.

Historia o czarodzieju porwanym z karczmy Rzym przetrwała po dziś dzień w najróżniejszych odsłonach. Doczekała się utworów nie tylko literackich, ale i filmowych (ostatnia adaptacja to Twardovsky 2.0 z 2016 roku w reżyserii Tomasza Bagińskiego) czy muzycznych. Popularność zdobyła zresztą również w Niemczech, gdzie w latach 80. powstała powieść oparta o legendę, a wcześniej także pieśni operowe.

Najbardziej znana wersja bajki wyszła jednak spod pióra Adama Mickiewicza. Wieszcz, autor ballady „Pani Twardowska” dopisał do niej alternatywne zakończenie, zgodnie z którym czarodziej wykpił się od piekła. Zaproponował diabłu, że owszem – odda mu duszę – ale pod warunkiem, że ten spędzi rok pod jednym dachem w jego zastępstwie jako mąż Pani Twardowskiej. Tym manewrem czarodziej wyprowadził Mefistofelesa w pole. Zadanie bowiem okazało się ponad siły, nawet dla wysłannika z piekła rodem…

Bibliografia:

  1. Roman Bugaj, Nauki tajemne w Polsce w dobie odrodzenia. Wrocław: Wydawnictwo Ossolińskich, 1976
  2. Roman Bugaj, Nauki tajemne w dawnej Polsce – MISTRZ TWARDOWSKI. Wrocław: Wydawnictwo Ossolińskich, 1986
  3. Józef Ignacy Kraszewski: Mistrz Twardowski. Powieść z podań gminnych. Warszawa: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1987
  4. Adam Mickiewicz, Ballady i romanse
  5. Stanisław Szenic, Królewskie kariery warszawianek, Iskry, Warszawa 1959
  6. Zygmunt Wdowiszewski, Genealogia Jagiellonów i Domu Wazów w Polsce, Kraków:Wydawnictwo Avalon, 2005
  7. Marek Wrede, Mistrz Twardowski i wywołanie ducha Barbary Radziwiłłówny, Wydawnictwo Zamek Krówlewski w Warszawie 1993

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.