Porwany przez diabły z karczmy „Rzym” – czarownik Twardowski istniał naprawdę!
Chciał przechytrzyć samego Szatana. Mistrz Jan Twardowski marzył o recepturze, która pozwoli mu wytwarzać złoto. By ją zdobyć nie bal się zawrzeć paktu z siłami nieczystymi. Uzyskał nadprzyrodzone moce, a warunek z cyrografu był tylko jeden – czart będą mógł zabrać jego duszę wyłącznie wtedy, gdy jego noga stanie w Rzymie. Cóż – nic prostszego! Wystarczyło omijać wieczne miasto i dusza wolna, piekła nie ma! Czy jednak na pewno?
Mistrz Twardowski przekonał się, jak bardzo się mylił, gdy pewnego dnia upił się w karczmie o nazwie „Rzym”. Natychmiast diabły porwały go do piekła. Postać staropolskiego czarnoksiężnika uwiecznił w swej balladzie m.in. Adam Mickiewicz. Nie wszyscy jednak wiedzą, że pierwowzór czarodzieja naprawdę chodził po ziemi i naprawdę parał się czarną magią!
Pierwowzór mickiewiczowskiego maga żył w XVI wieku. Parał się czarnoksięstwem na dworze Zygmunta Augusta. Choć później przedstawiano go jako typowego polski „szlachciurę”, a więc z wąsem i w szlacheckim kontuszu, to taki wizerunek mistrza niekoniecznie odpowiadał prawdzie, bowiem z badań, które w latach 60. ubiegłego wieku przeprowadził historyk Roman Bugaj, wynika że „oryginalny” Twardowski był… Niemcem. Chodzi o niejakiego Lorenza Dhura (Durentiusa), który urodził się w Norymberdze, a studia nad wiedzą tajemną (i medycyną) zgłębiał w Wittenberdze i w Padwie. Łacińska wersja nazwiska Durentius, znaczy tyle co „twardy”, co zapewne przełożyło się na polską wersję jego nazwiska.
Durentius zanim trafił na Wawel, służył swoimi magicznymi zdolnościami ostatniemu Wielkiemu Mistrzowi Zakonu Krzyżackiego i zarazem pierwszemu świeckiemu władcy Prus Książęcych – czyli Albrechtowi Hohenzollernowi, który jako lennik Rzeczpospolitej rządził z Królewca. Następnie czarodziej zatrudniony był u magnata Mikołaja Radziwiłła i stąd trafił do Krakowa.
Źródła historyczne wskazują, że jako czarnoksiężnik pracował na dworze królewskim w latach 1565 – 1573. Zajmował się wróżbiarstwem, był nadwornym astrologiem a także podkoniuszym.
Żona z zaświatów
Czym wyróżnił się pierwowzór Mistrza Twardowskiego, że aż przeszedł historii i trafił na karty dzieł literackich, jako ten co chciał przechytrzyć samego diabła?
Okazuje się, że miał bardzo bogate czarnoksięskie CV. Oto bowiem podjął się, zdałoby się zadania karkołomnego, mianowicie sprowadzenia z zaświatów zmarłej żony króla Zygmunta, w której był on zakochany na zabój. Mowa oczywiście o Barbarze Radziwiłłównie.
Barbara była drugą żoną króla, którą zresztą miał mu podsunąć astrolog Stanisław Dowojny. Zanim doszło do głośnego małżeństwa, Zygmunt jeszcze jako mąż Elżbiety Austriaczki, romansował z piękną i ponoć bardzo seksowną Barbarą. W 1545 roku chora na epilepsję i pogardzana przez króla Elżbieta zmarła. Owdowiały władca mógł wreszcie ożenić się z kobietą która darzył prawdziwą namiętnością.
Pobrał się z Radziwiłłówną po cichu, bez rozgłosu i wiedzy rodziców, a także niechętnej Radziwiłłównie szlachty.
Gdy małżeństwo wyszło na jaw, wybuchł obyczajowy skandal. Związek traktowano jako mezalians, a samą Barbarę publicznie oskarżano o nimfomanię i przypisywano jej długą listę kochanków.
Mimo gromów ciskanych na niespełna trzydziestoletnią małżonkę, Zygmunt zdołał przeforsować jej koronację. Radziwiłłówna została królową Polski 7 grudnia 1550 roku. Pół roku później zmarła.
W tym momencie do akcji wkracza czarnoksiężnik Twardowski. Król bowiem nie mógł się pogodzić z odejściem ukochanej i, by choć na chwilę i choćby z zaświatów przywołać małżonkę, sięgnął po usługi magiczne.
Pierwszą relację na temat chyba najgłośniejszego seansu spirytystycznego w polskiej historii zawdzięczamy, żyjącemu kilkadziesiąt lat później Joachimowi Posselowi, nadwmornemu medykowi i dziejopisowi króla Zygmunta III Wazy. On to w dziele „Historia Poloniae. Compendium historiae Posselianae” opisał moment, gdy przed oczami Zygmunta Augusta znów stanęła przywołana z zaświatów Barbara.
Znaleziono człowieka o nazwisku Twardowski, który zapewniał, że niezawodnie ukaże królowi Barbarę przechodzącą. Król daje wiarę obietnicom i z największym upragnieniem wygląda naznaczonego dnia. Twardowski uprosił króla, by z krzesła, na którym siedzi, nie ruszał się, zachowując milczenie, gdyby inaczej postąpił, byłoby narażone na niebezpieczeństwo jego życie i dusza. Przy ukazaniu się mary było widać smutną, żałobną i jakby niesłychaną tragedię. Mało brakło, a króla nie można by zatrzymać i rzuciłby się na jej łono i zapragnąłby słodkich uścisków, gdyby Twardowski króla nie odciągnął i zatrzymał na krześle, aż mara zniknęła.
Lustro Twardowskiego i nałożnica
Wg kronikarza do seansu spirytystycznego na dworze Zygmunta Augusta doszło w 1551 roku. Czarodziej wykorzystał popularną wówczas wśród specjalistów od zaświatów metodę katopromancji, czyli wróżenia z lustra. Co ciekawe – ów tajemniczy, magiczny artefakt, w którym to król ujrzał małżonkę, podobno zachował się do dziś. Tzw. Lustro Twardowskiego, tajemnicza, obita w czarne ramy płaszczyzna z białego metalu (rzekomo stopu złota i srebra) przechowywane jest w zakrystii kościoła parafialnego w Węgrowie na Mazowszu. Podobno w lustrze przeglądał się sam Napoleon Bonaparte, podczas postoju w Węgrowie przed wyprawą na Rosję. W odbiciu miał ujrzeć swoją klęskę.
Wracając jednak do Twardowskiego: czy istotnie przywołał duszę zmarłej królowej? I czemu tak zażarcie pilnował, by król się nie obrócił i nie próbował ujrzeć ducha bezpośrednio a nie w odbiciu?
Wg historyka Romana Bugaja, Zygmunt August został oszukany, padł ofiarą mistyfikacji, żadnego ducha nie było, a zamiast tego w rolę Radziwiłłówny wcieliła się młodziutka krakowianka i późniejsza królewska nałożnica, niejaka Barbara Giżanka, która ponoć była bardzo podobna do zmarłej.
Badacze seansu spirytystycznego sprzed stuleci, zamiast przywołania duchów widzą w nim ukartowaną intrygę z udziałem dworzan z silnych rodów magnackich. Chodzi m.in. o podkomorzego koronnego Mikołaja Mniszcha, który zresztą wyszukał dla rozwiązłego króla Giżankę i później organizował im erotyczne schadzki.
Mniszchom zależało, by utrzymać swoje wpływy na dworze i wpływ na samego Zygmunta, a nic nie nadawało się do tego lepiej niż wiedza o tajemnicach królewskiej alkowy i oddziaływanie na psychikę władcy, choćby poprzez zabobony w postaci czarnej magii. Zygmunt August uwielbiał otaczać się magami, wróżbitami i astrologiami, czarodziejami i czarownicami. Było to więc potencjalnie świetne pole wpływu na władcę. Do upiornego seansu doszło prawdopodobnie w 1569 roku na zamku warszawskim. Zygmunt bez mrugnięcia okiem „kupił” mistyfikację. Ponoć, gdy chciał się obrócić, by ujrzeć zjawę, ktoś z wtajemniczonych dworzan strącił świecę. Zapanowała ciemność, a Giżanka przepadła w królewskich komnatach. Nie na długo zresztą. Wkrótce „odnalazła się” w zygmuntowskiej alkowie…
Morderstwo w „Rzymie”?
Czy Durentius – Twardowski wziął udział w ukartowanej intrydze? Jeśli tak, to wszedł w posiadanie informacji poufnych i mógł stać się człowiekiem niewygodnym dla królewskich zauszników i stręczycieli kochanek. Czarnoksiężnik prawdopodobnie wkrótce po seansie, został zamordowany przez ludzi swoich mocodawców – braci Mikołaja i Jerzego Mniszchów.
Co ciekawe – późniejsza legenda o karczmie „Rzym”, z której to diabły porwały Twardowskiego, może zawierać ziarno prawdy. Oto bowiem we wsi Mystki – Rzym na Podlasiu, w gminie Wysokie Mazowieckie istotnie funkcjonowała karczma o nazwie Rzym. Podobno to tam schronił się Twardowski i tam też dopadli go zbóje od Mniszchów. Jeszcze w latach 30′ ubiegłego wieku wśród miejscowej ludności znane było podanie, że właśnie stąd diabły porwały maga do piekła…
A król – rozpustnik, amator sztuk magicznych? Seans z Radziwiłłówną nie wpłynął dobrze na jego psychikę. Zygmunt August zmarł kilka lat później w wieku 52 lat, do końca taplając się w rozpuście. Tuż po śmierci wszczęto śledztwo dotyczące okoliczności zgonu oraz rozkradzenia królewskiego majątku. Wśród współczesnych dominowało przekonanie, że król był systematycznie podtruwany wywarami z grzybów halucynogennych przez swoją młodziutką kochankę, która wcieliła się rolę jego zmarłej żony.
Świętosław Orzelski – kronikarz i pisarz, autor dzieła „Bezkrólewia ksiąg ośmioro” zanotował: „król umarł od napojów i czarów, których wyraźne ślady są na jego ciele (…). sprawcami tej zbrodni są ci, którzy najniegodniejszym (…) w Polsce sposobem zaskarbili sobie łaskę króla, stręcząc mu niewiasty”.
Gdzie diabeł nie może, tam… Pani Twardowska
Twardowskiemu z ludowej baśni ostatecznie udało się uniknąć piekielnych czeluści, gdy porwany przez diabły, podczas lotu z karczmy „Rzym” zaczął modlić do Matki Boskiej. Było to gdzieś nad Krakowem. Opatrzność okazała łaskę i czarodziej najpierw zawisł w przestrzeni kosmicznej, między Ziemią a Księżycem, a potem zamieszkał na stałe na naszym naturalnym satelicie. Podobno po dziś dzień z księżyca spogląda na świat i duma nad swym postępowaniem.
Historia o czarodzieju porwanym z karczmy Rzym przetrwała po dziś dzień w najróżniejszych odsłonach. Doczekała się utworów nie tylko literackich, ale i filmowych (ostatnia adaptacja to Twardovsky 2.0 z 2016 roku w reżyserii Tomasza Bagińskiego) czy muzycznych. Popularność zdobyła zresztą również w Niemczech, gdzie w latach 80. powstała powieść oparta o legendę, a wcześniej także pieśni operowe.
Najbardziej znana wersja bajki wyszła jednak spod pióra Adama Mickiewicza. Wieszcz, autor ballady „Pani Twardowska” dopisał do niej alternatywne zakończenie, zgodnie z którym czarodziej wykpił się od piekła. Zaproponował diabłu, że owszem – odda mu duszę – ale pod warunkiem, że ten spędzi rok pod jednym dachem w jego zastępstwie jako mąż Pani Twardowskiej. Tym manewrem czarodziej wyprowadził Mefistofelesa w pole. Zadanie bowiem okazało się ponad siły, nawet dla wysłannika z piekła rodem…
Bibliografia:
- Roman Bugaj, Nauki tajemne w Polsce w dobie odrodzenia. Wrocław: Wydawnictwo Ossolińskich, 1976
- Roman Bugaj, Nauki tajemne w dawnej Polsce – MISTRZ TWARDOWSKI. Wrocław: Wydawnictwo Ossolińskich, 1986
- Józef Ignacy Kraszewski: Mistrz Twardowski. Powieść z podań gminnych. Warszawa: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1987
- Adam Mickiewicz, Ballady i romanse
- Stanisław Szenic, Królewskie kariery warszawianek, Iskry, Warszawa 1959
- Zygmunt Wdowiszewski, Genealogia Jagiellonów i Domu Wazów w Polsce, Kraków:Wydawnictwo Avalon, 2005
- Marek Wrede, Mistrz Twardowski i wywołanie ducha Barbary Radziwiłłówny, Wydawnictwo Zamek Krówlewski w Warszawie 1993
Dodaj komentarz