Awantura o kamizelkę kuloodporną, czyli Szczepanik kontra Żegleń
Kamizelki kuloodporne to dziś obowiązkowy element wyposażenia żołnierzy czy policjantów. Do dziś nie ma jednak stuprocentowej pewności, komu należy się laur wynalazcy tego ratującego życie pancerza…
28 października1893 roku, burmistrz Chicago Carter Harrison został zastrzelony we własnym domu przez Patricka Eugena Prendergasta. Niektórzy nazywają nawet przełom XIX i XX wieku epoką zamachowców. Jednakże, kiedy jesienią 1901 roku podobny los spotkał Williama McKinleya, zastrzelonego przez potomka polskich imigrantów, Leona Czołgosza, już trwały prace nad stworzeniem jakiejś formy ochrony przed podobnymi wypadkami. I choć w pierwszym roku XX wieku nie kojarzono jeszcze nazwiska Żeglenia ani Szczepanika z kamizelką kuloodporną, obaj wynalazcy w pocie czoła usiłowali opracować skuteczną odpowiedź na broń w rękach szaleńców…
Galicyjski geniusz i zakonnik z Kaczanówki
Jan Szczepanik dysponował z całą pewnością umysłem wyprzedzającym czasy, w których przyszło mu żyć i pracować. Znamy go dziś głównie dzięki wynalezionym urządzeniom: telektroskopem (wczesną wersją telewizora) oraz udoskonalonym maszynom tkackim sterowanym kartami żakardowymi. Jest jednak również autorem niezliczonych, rzadziej kojarzonych z nazwiskiem wynalazków, takich jak kalorymetr, film dźwiękowy czy elektryczny karabin. Co więcej, w warsztatowych zapiskach i powieściach powstałych przy jego wsparciu widzimy jasno, że w głowie polskiego wynalazcy wręcz kłębiły się pomysły. Nie dość, że już na przełomie XIX i XX wieku wymyślił koncepcję helikoptera, to przewidział możliwość skonstruowania paneli słonecznych!
Wszystko to nie zmienia jednak faktu, że kwestia kamizelki kuloodpornej pozostaje do dziś niewyjaśniona, a pierwsze, prymitywne wersje wynalazku powstały w umyśle kogoś innego. Patent prototypu ochronnego ubrania należał do Kazimierza Żeglenia, zakonnika Zakonu Zmartwychwstańców, pochodzącego z Kaczanówki.
Duchowny, uciekając przed powołaniem do wojska, emigrował na Nowy Kontynent, gdzie osiadł jako zakrystian w kościele Św. Stanisława Kostki w Chicago. Trzy lata później zamachowiec zastrzelił Cartera Harrisona, co miało duży wpływ na motywację brata Żeglenia. Zakonnik rozpoczął pracę nad pancerzem jako pierwszy, a jak się później okazało – stało się to jego życiową misją.
Pancerz na burmistrza
Prototyp był wykonany z blachy i zwierzęcej sierści, co jednak szybko okazało się złym pomysłem. Żegleń postanowił wykorzystać jedwab i już w kwietniu 1896 roku złożył aplikację patentową. Udało się – 2 marca kolejnego roku otrzymał dwa patenty, obejmujące dwa różne warianty pancerza kuloodpornego. Drugi w kolejności patent dotyczył ubioru ochronnego przeznaczonego do zatrzymywania kuli wystrzelonej z rewolweru. Wynalazek składał się z wielu warstw gęsto tkanego, mocnego lnianego płótna zwanego „Aberdeen”, pod którymi znajdowała się warstwa zwierzęcej sierści (najlepsza miała być ponoć wełna kozy angorskiej). Następnie, jako warstwa strukturalna, znajdowały się arkusze tkaniny jedwabnej, ułożone tak by włókna kolejnych powłok były ukośne względem siebie. Ta ostatnia, najważniejsza warstwa była impregnowana substancją o składzie znanym jedynie samemu wynalazcy – nie ujawnił go nawet w memoriale patentowym!
Ten model pancerza służył ochronie przed pociskami większości ówczesnych modeli broni palnej, z zaznaczeniem, że nowoczesne, małokalibrowe strzelby Winchester, Krag-Jorgensen czy Springfield były zdolne pokonać przeszkodę. Na wypadek konfrontacji z agresorami władającymi takim orężem, Żegleń przewidział drugi z wariantów kamizelki kuloodpornej, w której montował dodatkową warstwę filcu przekładanego tekturą.
Oficjalne testy wynalazku odbyły się 16 marca 1897 roku, z udziałem chicagowskiej policji. Dwa fragmenty ochronnego materiału powieszono na drewnianych słupach i ostrzeliwano z broni palnej przez blisko godzinę. Zgodnie z relacją, tylko jedna kula przebiła się przez pancerz, ale nie wbiła się w drewno. Późniejsze testy obserwowało coraz szersze grono zainteresowanych – lekarze, wojskowi oraz dyplomaci. Sprawdzono w końcu skuteczność pancerza na ludzkich zwłokach, a następnie na psie. Ostatecznie, 10 lipca 1897 roku Żegleń zdecydował się na ostateczny dowód działania kamizelki kuloodpornej, czyli test na sobie. Przedtem napisał do generała zakonu, Pawła Smolikowskiego: „dnia 10 lipca wziąłem osobiście Pancerz na siebie i strzelano do mnie, wyszedłem bez szwanku”.
Ręce nie wystarczą
Żegleń szybko otrzymał informacje od europejskich widzów jego pokazów, że wynalazek z pewnością spodoba się i zostanie kupiony przez liczne organizacje rządowe na Starym Kontynencie. Zainteresowanie wyraziła Anglia, Włochy i Hiszpania, a zdaniem porucznika Korwina von Sarneckiego dotarcie na cesarskie dwory Austrii, Rosji czy Niemiec było tylko kwestią czasu.
Prawdopodobnie jednak powodem powrotu Żeglenia do Europy był głównie brak maszyn, które mogłyby masowo produkować kamizelki kuloodporne w Ameryce. Żegleń doszedł też do etapu badań, w którym ręczne metody wykonywania pancerza nie były już wystarczające i trzeba było skorzystać z pomocy zaawansowanej technologii.
Kiedy zakonnik znalazł się ponownie na ojczystym kontynencie, Jan Szczepanik był już znanym wynalazcą. Bardzo prawdopodobne, że usłyszał o nim podczas spotkań z wiedeńską Polonią, która z pewnością wiele dyskutowała na temat „polskiego Edisona”. Od słowa do słowa, sprawy nabrały tempa. Już 7 maja 1897 roku między Żegleniem i Szczepanikiem doszło do podpisania formalnej umowy współpracy.
Kontrakt mówił, że Szczepanik przejmuje patenty na wynalazek i zobowiązuje się płacić Żegleniowi pensję w wysokości 50 złotych miesięcznie, aż kamizelka zostanie udoskonalona. Po zrealizowaniu planu, Szczepanik zobowiązywał się do równego podziału dochodu.
„Galicyjski geniusz” zlecił wykonanie odpowiedniego krosna i prace ruszyły. Jak czytamy w książce Jewsiewickiego „Jan Szczepanik. Wieki wynalazca”, prototypy skonstruowane przez Żeglenia były podatne na uszkodzenia i nie do końca skuteczne, podczas gdy technika tkacka wprowadzona przez Szczepanika pozwoliła na wyeliminowanie tych mankamentów. Pod wpływem pracy Szczepanika sama forma konstrukcji nie uległa zmianie, ale również autor prototypu nie wprowadził do niej tym czasie żadnych istotnych zmian. Metoda tkania polegała na tym, by wiele warstw było jednocześnie przeplecionych nićmi osnowy, co w efekcie dawało bardzo zwarty, odporny materiał. Jednocześnie był on elastyczny i lekki. Nie dało się tego zrobić ręcznie, więc maszyny Szczepanika były konieczne.
Konflikt
Z jednej strony, brat Żegleń zawsze mianował się jedynym ojcem kamizelki kuloodpornej, przypisując sobie wszelkie zasługi za jej stworzenie. Był do wynalazku bardzo przywiązany, czego dowodzą liczne wypowiedzi w wywiadach oraz listy. Mogło Żeglenia boleć, że był zmuszony do podpisania kontraktu ze Szczepanikiem, by sfinalizować dzieło.
Z drugiej strony, Szczepanik aktywnie działał i próbował przejąć prawa do wynalazku. Zaczął też mianować się jego twórcą. Po zamachu na Williama McKinleya we wrześniu 1901 roku otwarcie ogłosił „koniec ery zamachowców”. Zapowiedział, że wyśle próbki materiału do oficerów w Berlinie, a jeśli tylko uda się sprostać zapotrzebowaniu, już za miesiąc wszystkie ważne osobistości na świecie będą nosić jego kamizelkę.
Informacje o poczynaniach Szczepanika dotarły oczywiście do Żeglenia, który w 1902 roku planował zrewidować kontrakt i definitywnie ustalić prawo do wynalazku. A jednak to własnie Szczepanik zapraszał go do wspólnego uczestnictwa w wystawie Towarzystwa Politechnicznego organizowanej we Lwowie, na którą Żegleń chciał wysłać swoje autorskie projekty. Zachowała się nawet lista eksponatów: pierwszych wykonanych przez duchownego fragmentów materiału wraz ze śladami po kulach, a także zdjęć przedstawiających go w warsztacie przy krosnach. Wyraźnie widać, że Żegleń planował w ten sposób udowodnić, że to właśnie on powinien cieszyć się mianem wynalazcy.
Nieporozumienia ciągnęły się i rozpalały aż do roku 1905, kiedy Żegleniowi udało się w końcu uzyskać pierwsze duże zamówienie na kamizelki dla armii Rosyjskiej. Jednocześnie, zerwał wszelki kontakt ze Szczepanikiem i odszedł z zakonu.
Dużym problemem dla historyków jest jednostronność źródeł. Zachowały się korespondencje i dokumenty od strony Żeglenia, ale brakuje tu „zdania” Szczepanika. Jakie były jego zamiary dotyczące patentu? Czy faktycznie planował oszukać Żeglenia, lub zwyczajnie, drogą prawną przejąć prawa? Wniósł duży wkład w rozwój pancerza, niewątpliwie. Jest tu bardzo wiele niewiadomych. Do dziś zatem, mianem wynalazców kamizelki tytułuje się jednocześnie Żeglenia i Szczepanika, w końcu bez wkładu ze strony tego drugiego nigdy nie doszłoby do masowej produkcji.
Bibliografia:
- Smoleńska, L., Sroka, M., Wielcy znani i nieznani „Polski Edison – Jan Szczepanik (1872-1926). Warszawa, 1988.
- Łotysz, S., Historia sporu o pewien wynalazek: Jan Szczepanik, Kazimierz Żegleń i kamizelka kuloodporna. Analecta 18/1-2(35-36), 349-366. 2009.
- Pilecki, J., Jan Szczepanik. Wielki wynalazca. Władysław Jewsiewicki, Warszawa 1961: recenzja. Kwartalnik Historii Nauki i Techniki, 7/1-2, 195-204.
Ostatnie zdania tekstu wyjaśniają wszystko.Żegleń bez wątpienia wprowadził i wyprodukował pierwszą kamizelkę kuloodporną, ale była to manufaktura, która nie mogła produkować większej ilości, ponadto z powodu ręcznej pracy miała wady w strukturze materiału. Natomiast Szczepanik, poprzez pracę maszyn nie tylko mógł produkować na skalę przemysłową, ale też poprawił przy pomocy maszyn samą strukturę materiału, który zwiększył jej odporność. Sama idea kamizelki kuloodpornej nie jest nowa bo po wprowadzeniu broni palnej w różnych państwach świata próbowano takie kamizelki produkować, ale wszystkie te próby tak jak i Żegleńia miały jedną wadę były manufaktura, oraz posiadały słabą odporność na penetrację coraz silniejszymi i szybszymi pociskami. Więc słuszne jest to że za twórców kamizelki kuloodpornej wprowadzonej na szeroką skalę są uważani Żegleń i Szczepanik właśnie w takiej kolejności.