Karol XII – wybitny wódz?
„Za mała, żeby żartować, za duża, żeby się nią chwalić” tymi słowami ostatni absolutystyczny król Szwecji, Karol XII, określił dziwny, acz znaczący epizod z Trzeciej Wojny Północnej, zwanej też Wielką, na którą przypada większa część panowania tego władcy.
Krótkie życie Karola XII obfitowało w wydarzenia. Urodzony w 1682 roku, tron objął jako piętnastolatek w roku 1697. Mimo młodego wieku odznaczał się silną, lecz ekscentryczną osobowością. Brzydki i obsesyjnie skryty Karol nie związał się nigdy z żadną kobietą, lecz współczesnych ujmował prostym, bezpośrednim sposobem bycia.
Małomówny, uparty i nigdy nie zmieniający zdania, był jednocześnie optymistyczny, odważny, a także bardzo serdeczny raz szczodry dla współpracowników. Oni rewanżowali się oddaniem królowi i gotowością pójścia za nim na koniec świata.
Osiemnaście ostatnich lat życia Karola, z czego piętnaście poza stolicą, to nieustająca wojna prowadzona na wielu frontach, zakończona katastrofalną w skutkach kontrofensywą w Norwegii. Już w chwili jego śmierci odziedziczone po przodkach imperium straciło większość nabytków terytorialnych, a po wieńczącym Wojnę Północną pokoju w Nystad z 1721 roku zmniejszyło się wyłącznie do terytorium Szwecji Właściwej, Finlandii i fragmentu Pomorza Przedniego.
Ale nie zawsze tak było.
Ku klęsce
Pierwsze lata Wojny Północnej toczyły się dla niego bardzo pomyślnie. Podczas bitwy pod Narwą Szwedzi zwyciężyli znacznie liczniejsze wojska rosyjskie. Potem Karol skierował armię na południe rozbijając w proch siły sasko-polskie w Kurlandii i nie zatrzymał się póki nie doszedł aż do Saksonii zmuszając Augusta do porzucenia korony polskiej na rzecz Stanisława Leszczyńskiego.
Gwiazda Karola zgasła po Połtawą podczas nieprzemyślanej i nieprzygotowanej kampanii w Rosji. Ranny w bitwie musiał uchodzić na południe do Turcji. Po rozpaczliwiej przeprawie przez Dniepr dotarł do miejscowości Varniţa, niedaleko od twierdzy Bendery, położnej na terenie dzisiejszej Mołdawii/Republiki Naddniestrzańskiej. Spędził tam kilka lat, na zmianę próbując zachęcić sułtana do wojny z Rosją (z umiarkowanymi sukcesami), zarządzać państwem z kilkumiesięcznym opóźnieniem (o ile listy doszły) i przeprowadzać eksperymenty termiczne na krokodylach (nie przeżyły). Przez ten czas zbudowano dla króla elegancki dom z drewna oraz kancelarię. Na potrzeby swojej kampanii Karol zaciągnął w Turcji wielkie długi, które wraz ze wcześniejszymi i późniejszymi pożyczkami spłacono lata po jego śmierci.
Awantura w Benderach
Z powodu przeciągania się nieznośnej dla wszystkich sytuacji i upartości samego władcy doszło do zbrojnej próby wyrzucenia króla Szwecji z jego posiadłości. W piśmiennictwie owo zdarzenie nazywano różnie – „Awantura w Benderach” to elegancki eufemizm mający przykryć absurdalność zaistniałej sytuacji, Turcy tymczasem określają ją bardziej dosadnie jako, „kalabalik”, czyli „zamieszanie” lub „tumult”. „Zadyma”, powiedzielibyśmy współcześnie.
Karolowi wielokrotnie oferowano uroczysty powrót do krajów chrześcijańskich. Król zawsze odmawiał, ponieważ nie zwykł zmieniać swojego zdania, a w tym wypadku chodziło o wojnę Turecko-Rosyjską. Podczas jego obecności pod Benderami rzeczywiście doszło do pewnych starć na granicy, ale trudno było to nazwać inwazją. Karol wraz z Tatarami był zakładnikiem skomplikowanej polityki sułtana mającej trzymać Rosję na dystans i Turcja nie miała ochoty na prawdziwy konflikt. Kiedy skończyła się użyteczność króla Szwecji:
(…) przybył pasza Ismael z opowieścią, że jeśli JKM nie zechce dobrowolnie wyjechać, to zostanie przemocą wsadzony, ze swoim orszakiem i paziami, na tureckie wozy i konie, i wyprawiony do krajów chrześcijańskich. Król wezwał wówczas pododdział dragonów pod dowództwem kaprala, z naładowaną bronią, i przekazał Ismaelowi, że jeśli zaraz się nie wyniesie, to zrobi się gorąco. A że Ismael w tej sytuacji nie czuł się bezpiecznie, zaraz się usunął, zebrał i wziął ze sobą turecką straż, kupców i kramarzy i zaprowadził ich do Benderów.
Ismael był seraskierem, to znaczy kasztelanem Bender. Od czasu pobytu Karola ścięto paru jego poprzedników, tak samo jak kilku wielkich wezyrów w Istambule. Nic dziwnego, że próbował podejść do sprawy delikatnie, wszak chodziło o jego szyję. W końcu jednak każda grzeczność ma swój kres.
W sobotę 31 stycznia 1713 roku wróg zachowywał się tak, jak gdyby miał przystąpić do ataku, jednakże 1 lutego, a była to niedziela, rankiem, przybyła grupa jeźdźców, licząca około trzystu Turków. Stwierdzili, że jest ich tak wielu, tysiące Turków i Tatarów, gotowych do szturmu, pytają zatem, czy JKM nie zdecydował się, by odprowadzili go do krajów chrześcijańskich?
Na to Karol odparł to co zwykle: Niech żwawo ruszają i atakują.
Bitwa szwedzko-turecka
Tak oto doszło do najdziwniejszej w świecie bitwy szwedzko-tureckiej (lecz nie bitwy Szwedów i Turków, albowiem w owym czasie nie istniały jeszcze narody tak jak je rozumiemy dzisiaj, chociaż dostrzegano pewną różnicę pomiędzy przynależnością państwową a etniczną. Stąd „Turcy” mogli być równie dobrze Bułgarami, a „Szwedzi” mieli w swych szeregach Polaków, w tym Stanisława Poniatowskiego, ojca przyszłego króla Polski.
Rozstawione dookoła siedziby Karola wojsko tureckie odcięły zapasy już kilka dni przed bitwy. Umiejscowiony naprzeciw obozu szwedzkiego Ismael miał pięć tysięcy Tatarów, a o milę dalej stało jeszcze czternaście tysięcy spahisów. Wkrótce całe pole zapełniło się Ormianami, Grekami, Mołdawianami, Wołochami i Bułgarami. Nigdy nie próżnujący Karol nakazał wniesienie prowizorycznych szańców, a pomiędzy jego ludzi rozdysponowano pozostałą broń i kule. Jednocześnie króla opuściło trzy tysiące Zaporożców, których ciągnął ze sobą aż z Ukrainy. Ostatecznie Karol XII mógł wystawić około tysiąca ludzi przeciw około dziesięciu tysiącom żołnierzy tureckich (z powodu chaosu panującego wokół tego zdarzenia bardzo trudno jest dokładnie oszacować ilu ludzi brakło udział w starciu).
Szwedzi wiedzieli, że Turcy nie mogli po prostu zabić Karola, a ten miał zwyczaj noszenia zwyczajnego munduru i zawsze stał na pierwszej linii. Początkowo obie strony próbowały działań zaczepnych. Dochodziło nawet do wycieczek z obozu Karola, i dopiero coraz większe naciski Turków zmusiły broniących do odwrotu w kierunku siedziby króla.
Król osobiście, jak zawsze zresztą, dowodził obroną. Zagrzewał żołnierzy do walki i rozdzielał pomiędzy nimi noszone w czapce z wydry kule. Pierwszy raz Turcy złapali Karola w jego sypialni, przycisnęli wtedy władcę do ściany i byliby zadusili, gdyby nie odwaga pewnego żołnierza, Axela Roosa, który w porę zastrzelił przeciwników. Szwedom udało się nawet przegnać Turków na zewnątrz, lecz tamci postanowili podpalić dom (w wyniku pożaru i późniejszej kradzieży nie zachowały się niestety skarby zgromadzone przez Karola w jego siedzibie, w tym pamiątki ekspedycji wysyłanych na Bliski Wschód). Król i jego ludzie przenosili się na coraz wyższe piętra aż do strychu, gdzie Karol na wniosek swoich oficerów podjął decyzję o przenosinach do pobliskiej kancelarii. Byłoby się to udało, lecz po drodze przez podwórko król upadł i poranił ostrogami. Wtedy rzucili się na niego janczarzy i chociaż władca był ranny, podarli jego ubranie na dowód uczestnictwa w akcji. Kidy Karol został zaprowadzony przed oblicze seraskiera:
Wedle opowiadania Żyda Markusa, tłumacza, gdy pasza Ismael zobaczył jak król wychodzi wolny [Karol zwykł ukrywać swoje rany, nawet te poważne], ze szpadą w ręce, pokłonił się do ziemi i powiedział: „Alla versina Buguk Krall Svet”, co znaczy: niech Bóg pobłogosławi wielkiego króla Szwecji. Wtedy król odpowiedział mu przez tłumacza: „Powiedz, żeby pasza dał mi zaraz konia i siodło, pojadę do jego domu w Benderach”.
Dla jego ludzi skończyło się to nieco mniej godnie, albowiem Turcy rozebrali ich do naga i zabrali wszystko im wszystkie wartościowe przedmioty. Z równą werwą żołnierze rzucili się do rabowania królewskiego dobytku, sam Turek zawiadujący grabieżą miał załadować cały wóz ciągnięty przez dwa bawoły.
Różne są szacunki zabitych. Hultman podaje, że w wyniku potyczki zginęło czterystu trzydziestu trzech Turków i trzydziestu jeden Szwedów. Prawdopodobnie to liczba zawyżona, ale ta podana przez Bengta Liljgerna też robi wrażenie – dwunastu zabitych Szwedów i czterdziestu Turków. Niemniej nieobliczalność i waleczność Karola musiała imponować sułtanowi, dlatego nie tylko następnego dnia uwolniono ludzi króla, ale i pozwolono na pewne uzupełnienia w samej armii. Ostrożni Turcy nie popędzali orszaku rannego władcy i resztek jego armii (a także licznych wierzycieli, którzy nie zamierzali tak łatwo odpuścić długów). Karol, zrozumiawszy wreszcie, że w Turcji nic nie wskóra, ostatecznie opuścił kraj w 1714 roku. Po Europie podróżował niemal samotnie w otoczeniu kilku oficerów, jego podzielona na segmenty armia podążała za nim z kilkudniowym opóźnieniem.
Kalabalik umocnił tylko legendę Karola. Próbowało do niego dołączyć wielu ludzi, których spotykał podczas swojego skomplikowanego powrotu do posiadłości szwedzkich na terenie dzisiejszych Niemiec i Polski. Po nieudanej obronie Stralsundu z trudem ewakuował się do macierzy, gdzie nawet wtedy nie przestał planować kolejnych kampanii. Przygody króla zakończyła tajemnicza kula, od której zginął podczas drugiej nieudanej inwazji na Norwegię w 1718 roku.
Bibliografia:
- Johan D. Hultman, O panowaniu Karola XII, króla Szwecji. Przetłumaczył, opracował, wstępem opatrzył Wojciech Krawczuk, Eternum, Kraków 2015.
- Bengt Liljegren, Karol XII, Finna, Gdańsk 2010.
Great content! Super high-quality! Keep it up! :)