Kto nie lubi Indiany Jonesa?! O początkach Kina Nowej Przygody
Reżyserzy świetnie się bawili, a krytycy rozpaczali nad upadkiem kultury filmowej. Czym było Kino Nowej Przygody, któremu zawdzięczamy Indianę Jonesa i Gwiezdne Wojny?
Lata siedemdziesiąte XX wieku w historii zapisały się niezwykle burzliwie. Wystarczy wspomnieć, że w pierwszej połowie dziesięciolecia amerykańskim społeczeństwem wciąż wstrząsała wojna w Wietnamie, a amerykańską polityką — Afera Watergate. Zmiany nastąpiły również w Hollywood. Kres beztroski i radości, z którą kojarzyła Fabryka Snów, skończył się wraz z brutalnym zabójstwem Sharon Tate przez bandę Mansona w 1969 roku. Zacięty bój o widza kino toczyło z telewizją. Nowe treści na ekranie tworzone były bez zbytnich sentymentów – pierwsza połowa lat siedemdziesiątych przyniosła kinowym widzom takie tytuły jak Mechaniczna Pomarańcza, Ojciec Chrzestny, Lot nad Kukułczym Gniazdem czy Chinatown. Filmy ambitne, które na stałe zapisały się w annałach kinematografii pozbawione były prostej rzeczy — czystej rozrywki.
Jednak dwóch reżyserów postanowiło taki stan rzeczy zmienić.
Kiedyś to było…
Tych dwóch panów to ojcowie „Kina Nowej Przygody” — George Lucas i Steven Spielberg, którzy deklarowali: „Chcemy kręcić filmy, jakie same kiedyś oglądaliśmy”. Ich pomysł był prosty: powrót do produkcji, które będą cieszyły całe rodziny, wolne od nadmiaru przemocy, z wartką akcją, często okraszone fantastycznymi elementami. Szczególnie ważny był właśnie fakt, że produkcje te miały być przeznaczone dla widza w każdym wieku. Gdy w 1984 roku premierę miała druga część przygód Indiany Jonesa, Montion Picture Association of America skłaniało się do nadania filmowi kategorii „Tylko dla dorosłych” ze względu na brutalne sceny. I choć ostatecznie udało się przepchnąć obraz jako „dla wszystkich”, MPAA wprowadziło wkrótce potem kategorię PG 13 oznaczającą produkcję, w której niektóre sceny są zbyt brutalne dla dzieci poniżej 13 roku życia. Prawda jednak jest taka, że sam duet Lucas&Spielberg zdawali sobie sprawę z faktu, iż Świątynia zagłady jest bardziej mroczna niż pierwsza część przygód Jonesa. Twórcy jednak stwierdzili, że w ten sposób film jest odbiciem tego, co dzieje się w prawdziwym życiu. Przykładowo, scena wyrywania serca miała być metaforą rozpadu małżeństwa twórcy Gwiezdnych wojen.
Dla Lucasa szczególnie ważne było, by widz od początku mógł wczuć się w przygodę. Stąd też Nowa Nadzieja rozpoczynała się od słynnego już „Dawno, dawno temu w odległej galaktyce”, a nie od napisów początkowych. Nie wzbudziło to jednak zachwytu hollywoodzkich gildii reżyserów i scenarzystów. O ile na taką fanaberię w Nowej Nadziei przymknięto oko, o tyle przy Imperium kontratakuje zagroziły ściągnięciem ekranu z kin, a na reżysera (Irvina Kershnera) nałożyły karę. Lucas karę zapłacił, odmówił przemontowania filmu i wystąpił z obu gildii.
Krytycy szybko zauważyli, że deklaracja Lucasa o produkcjach z dawnych lat jest widoczna w nowych obrazach. O Gwiezdnych wojnach pisano, że przypominają widowiska science-fiction z lat pięćdziesiątych, natomiast Poszukiwacze Zaginionej Arki to „pełny powrót do kina przygodowego lat trzydziestych”. Bez żadnego zażenowania twórcy odwoływali się do produkcji, których wyznacznikiem nie były ambitne treści i do gatunków (jak chociażby filmy przygodowe) które do tej pory traktowano jako kino klasy B. A jednak pewna tęsknota i nostalgia okazała się być o wiele lepszym wabikiem na publikę, niż produkcje artystyczne.
Bohater „w stylu Harrisona Forda”
Kino Nowej Przygody kojarzone jest również z konkretnymi typami bohaterów. I tak na przykład Lucas wyobrażał sobie ojca Indiany „Raczej jako profesora w typie Laurence’a Oliviera, kogoś w rodzaju Obi-Wana Kenobiego”.
Niezwykle ważny był protagonista — zawadiaka z przygodami, który często pakował się w tarapaty. Dziś najbardziej znanymi bohaterami spod znaku „nowej przygody” są ci, w których wcielał się Harrison Ford — najsłynniejszy przemytnik w galaktyce czy żądny przygód archeolog. Co ciekawe, nawet w scenariuszu do Poszukiwaczy zaginionej arki główny bohater określony został jako „ktoś w stylu Harrisona Forda” — jednak pomimo tego na casting zapraszano wielu innych aktorów (w tym Davida Hasselhoffa czy Toma Sellecka, który w tym czasie grał w serialu Magnum). Lucas po prostu obawiał się, że będzie uważany za filmowca współpracującego z jedną ekipą aktorów. Jednak zarówno on, jak i Spielberg szybko zdali sobie sprawę, że nie ma lepszego kandydata do tej roli (szczególnie, że Selleck, który w pewnym momencie wysunął się na prowadzenie był związany kontraktem z serialem).
Ale dla produkcji nowoprzygodowej charakterystyczna była jeszcze jedna, pozaekranowa rzecz – komercjalizacja. Podczas gdy trudno wyobrazić sobie zabawki związane z postaciami z Mechanicznej pomarańczy czy Lotu nad kukułczym gniazdem, bohaterowie Kina Nowej Przygody zagościli w domach i dziecięcych pokojach. Kamieniem milowym dla filmowego marketingu okazała się decyzja Lucasa: przy rozmowach w sprawie produkcji Gwiezdnych wojen w 1977 roku zadecydował o rezygnacji z części gaży reżyserskiej (500 tysięcy dolarów) w zamian za prawa licencyjne postaci i produkcji gadżetów. Harrison Ford twierdził, że właśnie dlatego reżyser nie chciał uśmiercić jego bohatera: „nie sądził, by zabawki przedstawiające martwego Hana Solo miały przed sobą jakąś przyszłość”. Bohaterowie pojawiali się także w grach wideo czy grach komputerowych, a wykreowane światy — w produkcjach telewizyjnych (na przykład Lucas, zachwycony Ewokami, w 1984 roku przygotował scenariusz telewizyjnego filmu Przygoda wśród Ewoków). Aby bardziej związać widza z bohaterami, większa była chęć tworzenia nie pojedynczych filmów, a historii rozciągających się na kilka produkcji. Lucas stworzył Gwiezdne wojny, a wspólnie ze Spielbergiem Indianę Jonesa. Z kolei Spielberg był producentem innej trylogii, wyreżyserowanej przez Roberta Zemeckisa — Powrotu do przeszłości.
Nowa infantylizacja
Nie oznacza to jednak, że Lucas i Spielberg od razu założyli, że stworzą nowy rozdział w historii kina. Kiedy w 1977 roku widzowie pierwszy raz mogli zobaczyć na ekranach Gwiezdne wojny, sądzono, że to po prostu eksperyment. Dopiero Bliskie spotkania trzeciego stopnia Spielberga pokazały, że nie jest to jednorazowa przygoda. Filmy z tego okresu szybko okrzyknięto „Nowym Hollywood”, „nową widowiskowością” czy też „Nową kinomanią”. Jednak najbardziej kreatywni okazali się Polacy, którzy szczególnie produkcje przygodowe z tego okresu określili właśnie mianem „Kina Nowej Przygody”. Za ojca tego terminu uważany jest Jerzy Płażewski, jednak nie był to termin pozytywny. W swoich artykule z 1986 roku pisał:
Gdy za pięćdziesiąt lat jakiś historyk kina zechce ująć w syntetycznym skrócie istotę przemian sztuki filmowej w latach 80-tych XX wieku – obawiam się, że użyje terminu infantylizacja.
Czy Hollywood przyjęło nowe produkcje z otwartymi ramionami? Jak to zwykle bywa z czymś nowym — niekoniecznie. Przykładowo – kiedy George Lucas (jako pomysłodawca i producent) oferował wytwórniom scenariusz do pierwszej części Indiany Jonesa, odmawiały mu największe hollywoodzkie tuzy: szefostwo Universalu, Warner Bros, Orion i (początkowo) Paramout Pictures. Jednak do nowych rzeczy trzeba się przekonać. Trzecia część Indiany Jonesa, która swoją premierę miała w 1989 roku opisana została przez recenzenta magazynu „Rolling Stones” jako film niemalże doskonały i „najbardziej szalony i dowcipny Indiana Jones”.
Lucas oraz inni twórcy chcieli, by filmy Nowej Przygody były przede wszystkim kojarzone z rozrywką. Kiedy w 1983 roku Ronald Regan zadecydował o wprowadzeniu nowego systemu obrony przeciwrakietowej polegającego m.in. na wyrzutniach umieszczonych w kosmosie, jego przeciwnicy okrzyknęli ten program mianem Gwiezdnych wojen. Gdy Lucas odkrył, że tytuł jego sagi używany jest niemal synonimicznie z „Inicjatywą Obrony Strategicznej”, zdecydował się złożyć pozew przeciwko naruszeniu znaku towarowego. Sędzia jednak oddalił roszczenia Lucasa, twierdząc, że takie użycie znaku jest „niehandlowe”:
Kiedy politycy, gazety i opinia publiczna jako taka używa zwrotu Gwiezdne wojny, powód nie ma prawa, jako właściciel znaku towarowego, sprzeciwiać się takiemu użyciu wspomnianego określenia.
Nowa przygoda po polsku
Warto zaznaczyć, że pomimo ogólnej niechęci władz PRL do amerykańskich produkcji, w latach osiemdziesiątych Kino Nowej Przygody stosunkowo szybko pojawiło się w Polsce. Z jednej strony miało odciągnąć obywatela od tematów politycznych, z drugiej — było gwarantem zysków, których polska kinematografia rozpaczliwie poszukiwała. W 1986 roku jeden z urzędników Naczelnego Zarządu Kinematografii odnotował, że wśród widowni dziecięcej „do ulubionych należała cała seria sci-fi lucasowo-spielbergowa” oraz „ Trzeba przyznać, że filmy amerykańskie prawie wszystkie osiągnęły cel: odpowiednio wysokie wpływy i równie wysoką widownię”.
Ale również polskie kino miało się czym pochwalić. W konwencji „nowej przygody” zrealizowano chociażby filmy o Ambrożym Kleksie czy Cudowne dziecko Waldemara Dzikiego. Niestety, nawiązania do filmów z Ameryki pojawiły się także w mniej chlubnych produkcjach — na przykład w Klątwie Doliny Węży, która w założeniu miała być polską odpowiedzią na przygody Indiany Jonesa. Reżyser, Marek Piestrak niepowodzenie produkcji zrzucał na chałupnicze warunki, w których przyszło mu kręcić film (m.in. w Wietnamie) i bronił się mówiąc w jednym z wywiadów, że „Spielberg z Kamińskim w takich warunkach też by więcej nie wycisnęli”.
Wciąż nowa przygoda
We wspomnianym kilka akapitów wcześniej tekście Płażewskiego pojawia się zdanie:
Toteż nie jest wykluczone, że przesadzamy dziś w ocenie jakiś fenomenów, które szybko znikną, nie wywołają następstw i zostaną zapomniane.
A jednak produkcje spod znaku „nowej przygody” nie zostały zapomniane. W tym samym stylu zrealizowano chociażby Piratów z Karaibów czy Strażników Galaktyki. Tęsknota za znanymi bohaterami zaowocowała remake’ami (na przykład zapowiadaną na przyszły rok Diuną), a nawet pokazaniem kolejnych losów od dawna znanych bohaterów — nowymi trylogiami Gwiezdnych Wojen czy czwartą częścią przygód Indiany Jonesa. I choć szczególnie te ostatnie produkcje przyjmowane są z mieszanymi uczuciami przez widzów i krytykę, to jednak wciąż mają rzeszę fanów. Nadal odwołują się do pewnej tęsknoty za przygodami w światach bardziej i mniej odległych, której uczestnikiem chciałby być niejeden z nas.
Bibliografia:
- Adamczak Marcin, System marketingowy w Hollywood w latach 1977-2011, [w:] Kino nowej przygody, red. J. Szydłak et al., Wydawnictwo Słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2011;
- Jenkins Garry, Harrison Ford. Bohater niedoskonały, wyd. Amber, Warszawa 1999
- Jones Brian Jay, George Lucas: „Gwiezdne Wojny” i reszta życia, tł. M. Miłosz, K. Rosłan, A. Wyszogrodzka-Gaik, wyd. Wielka Litera, Warszawa 2016
- Kornacki Krzysztof, Polskie Kino Nowej Przygody, [w:] Kino nowej przygody, red. J. Szydłak et al., Wydawnictwo Słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2011
- Płaza Marta, Kino nowej przygody – początki i historia nurtu, Naekranie.pl, <https://naekranie.pl/artykuly/kino-nowej-przygody-poczatki-i-historia-nurtu>, [dostęp: 5 września 2019].
- Płażewski Jerzy, Nowa przygoda i co dalej? „Kino” 1986, nr 5, s. 33-39.
- Szydłak Jerzy, Kino Nowej Przygody – jego cechy i granice [w:] Kino nowej przygody, red. J. Szydłak et al., Wydawnictwo Słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2011;
- Pstrągowski Tomasz, Kino Nowej Przygody i gry wideo, [w:] Kino nowej przygody, red. J. Szydłak et al., Wydawnictwo Słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2011;
Dodaj komentarz