Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

„Jeśli Ci wódka przeszkadza w pracy, to przestań pracować”* – o kulturze picia w przedwojennej Polsce

fot.Narodowe Archiwum Cyfrowe Kadr z filmu „Czy Lucyna to dziewczyna” 1934 r.

Wino, piwo, wódka, koniak, arak, krupnik, likier, szampan… – przed wojną w Polsce pito niemal przez cały dzień, zaczynając od śniadania. Choć oficjalnie nadużywanie alkoholu było raczej w złym guście, to jednak gazety rozpisywały się o najróżniejszych alkoholowych ekscesach. Jak wyglądała kultura picia w przedwojennej Polsce?

Zagadnienie spożywania alkoholu poruszane było w poradnikach okresu dwudziestolecia międzywojennego w Polsce, choć nie stanowiło głównego ich tematu. Marja Disslowa w Jak gotować radziła:

Do kolacji zwykle podaje się naprzód wino stołowe białe i czerwone, przy pieczystym węgrzyna, burgunda lub szampan. Do śniadania wina mocne na początek, dalej czerwone dobrej marki i porter. Przy męskich śniadaniach dopuszczalne jest piwo, przy wytworniejszych pożądany porter. Przy kolacjach zamiast szampana można, zaczynając od pieczystego, podawać kruszon. Dla osób nie pijących wódki do przekąski przed obiadem, śniadaniem lub kolacją podaje się Maderę lub Xeres (sherry) i bardzo w użyciu obecnie będący Vermouth.

Pij z umiarem?

Mimo, iż alkohol był obecny na stole od śniadania do kolacji, to poradniki zalecały picie z umiarem, rezygnację z części serwowanych trunków, ewentualnie ograniczenie się do maczania ust w kieliszkach. O alkoholu nie rozmawiały kobiety i nigdy nie nalewały go sobie same (stąd podobno zwyczaj sadzania kobiet i mężczyzn naprzemiennie przy stole). Krytykowano pijaństwo, choć jak najbardziej tolerowano osoby, które z alkoholem przesadziły, ale potrafiły to dobrze maskować lub w porę opuścić lokal. Bardzo często uczestnicy balów, bankietów i wszelakich imprez pilnowali członków swoich rodzin i bliskich. Bez zwłoki odstawiano do domu osoby, które zaczynały podejrzanie bełkotać lub miały problem z „utrzymaniem pionu”. Świetnym tego przykładem może być Jadwiga – żona Józefa Becka (ministra spraw zagranicznych II RP), która potrafiła zabrać mężowi kieliszek szampana, mówiąc za dużo już wypiłeś.

Według poradników należało unikać wdawania się w jakiekolwiek dyskusje z osobami „pod wpływem”, a osoby pijane rujnowały swoją pozycję. A jednak o najróżniejszych pijackich ekscesach rozpisywały się gazety, podając przykłady zarówno podejrzanych spelunek, jak i salonów z wyższych sfer:

Przedwczoraj, w środę wieczorem, doszło do wymiany rękoczynów pomiędzy porucznikiem Sekcji Jazdy Min. Spraw Wojskowych, Stanisławem Ginkowskim a poetą Anatolem Sternem, znajdującym się podówczas w towarzystwie kobiecem w restauracji Unja. Zajście wywołane zachowaniem się oficera i jego podchmielonego przyjaciela zmusiło do interwencji obecnego na sali rotmistrza żandarmerii.

fot.Narodowe Archiwum Cyfrowe Wbrew pozorom Polacy byli jednym z najmniej pijących narodów w międzywojennej Europie

Polacy w tym okresie byli jednak jednym z najmniej pijących narodów. Wśród elit picie alkoholu przed wojną często sprowadzało się do wytwornych przyjęć, na których zazwyczaj pito wina. Próbowano również przeforsować ustawę prohibicyjną – tzw. lex Moczydłowska. Swego rodzaju przyzwolenie społeczne do nadużywania alkoholu mieli jednak artyści i wojskowi. Podobno bardzo silną głowę miał Jan Lechoń, ale z pijackich ekscesów słynęli Stanisław Witkiewicz, Julian Tuwim i Konstanty Ildefons Gałczyński. Ten ostatni znany był z tego, iż zawsze zachowywał doskonały humor i finezję. W czasie udzielania korepetycji z języka angielskiego miał pijać alkohol z kałamarza ze swoją studentką. Skamandryci pili koniak i szampana na kufle (lub – jak głoszą anegdoty – z cukiernic!).

Alkohol na srebrnym ekranie

Prasa w dwudziestoleciu za nadużywanie trunków winiła kino:

Niemniej ujemnie – choć mniej drastycznie – oddziałują na widzów takie filmy, w których ubocznie, przy okazji zachwala się pijaństwo, będące jedną z największych plag naszego życia.

Alkohol lał się strumieniami w filmach 10% dla mnie , Przybłęda, Wacuś czy Ludzie Wisły. Na ekranie w zasadzie jawnie lokowano produkty browaru Haberbusch i Shiele czy Okocim. W filmie Ada, to nie wypada! usłyszeć można było:

Panie artysto, najlepiej to w kratkę, raz piwo i raz wódka. (…) Jeśli Ci wódka przeszkadza w pracy, to przestań pracować.

To ostatnie zdanie przypisano tam samemu…Sokratesowi!

fot.domena publiczna Reklama piwa OKOCIM z lat międzywojennych

Popijawy w Zakopanem

Zakopiańskie Krupówki były prawdziwą mekką artystów. Pito na umór, organizowano biesiady, topiono smutki. Gombrowicz o Zakopanem pisał tak:

Szlagony z Kresów lub z Poznańskiego, aferzyści, Radziwiłłowie, zawodowi taternicy, Boy z Makuszyńskim, przemysł i handel, inteligencja, studenteria, suchotnicy, górale – wszystko mieszało się na Krupówkach. Otóż kiedy pierwszy raz zawitałem do Zakopanego, gdzieś koło 1927 roku, każda z tych grup chodziła swoimi drogami, miała swój język swoje obyczaje i stoliki u Trzaski.

fot.Tadeusz Langier, domena publiczna Stanislaw Ignacy Witkiewicz (Napoleon)

Artyści za swój stan obwiniali halny, który podobno ma niekorzystny wpływ na ludzką psychikę. Rafał Malczewski pisał:

Bez wątpienia kiedyś później otwarłby ktoś dostęp do Tatr – nigdy jednak nie wymyśliłby podlejszego miejsca niż Zakopane. Poza tym Chałubiński potrafił wmówić w polskie społeczeństwo, jakoby podgiewontowe osiedle było krynicą zdrowia dla suchotników, stawiające na nogi niczym tetramycyna czy inny antybiotyk, a właściwie nie miało żadnych danych na to. Zmienna aura Zakopanego kładła zdrowego w bety, halny wiatr wytracał chorych na płuca, z silniejszych robił alkoholików.

fot.domena publiczna Reklama uliczna piw Lwowskiego Towarzystwa Akcyjnego Browarów (okres międzywojenny)

I również:

Witkiewicz uprawiał wówczas system pojawiania się z wybraną parą ludzi, nieznaną gospodarzom. Tym razem przybył z Madame Flakonik i Bobim, jej lubusiem. Nikt nie znał ich prawdziwego nazwiska. Nie wypada pisać, co się działo potem w tym domu. Wiadomo tylko, że Bobi użarł w policzek Stryjeńskiego, że Gilewski i gościnny gospodarz wylali na spółkę Bobiego na śnieg, że nikt nie mógł utulić płaczu Flakonikowej. Działo się to nad ranem, mroźną nocą. Mimo to Bobi zaczaił się w zaśnieżonym rowie i gdy kawalkada gości wracała o świcie, do down town Zakopanego, wypadł z lagą z przekopy i lunął przez plecy siedzącą w sankach Stanisławę Szymanowską, śpiewaczkę i siostrę Karola. Na drugi dzień ten i ów zerkał na Boziewicza. Nie było jednak żadnego pojedynku. Tylko tyle, że Bobi zniknął z Zakopanego, a Madame Flakonik poczęła ‚chodzić’ z kimś innym.

Należy jednak pamiętać, iż życie artystów zdecydowanie różniło się od życia „przeciętnego zjadacza chleba” w tym okresie.

*Cytat z filmu Ada, to nie wypada!

Bibliografia:

  1. Kienzler I. Savoir-vivre [w:] Dwudziestolecie międzywojenne, tom 45, 2014.
  2. Jędrzejewski S., Piwo to napój niezbędny. Przemysł piwowarski na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej, Wysoki Zamek 2012,
  3. Kopeć K. Wpływowe kobiety Drugiej Rzeczypospolitej, wyd. Bellona. 2011,
  4. Kulturadogórynogami.pl: Wspomnienie jednego dnia. Zakopane międzywojenne,
  5. Koper S. Artyści nietrzeźwi. Upodobanie do alkoholu wśród elit II RP [w:] Do Rzeczy.

Komentarze (5)

  1. Anonim Odpowiedz

    Przydałyby się jakieś dane liczbowe: ilość spożywanego alkoholu na głowę, czy ona rosła, czy malała, ceny alkoholu, liczba alkoholików itp.

    • Anonim Odpowiedz

      Z tego filmowego „Jeśli ci wódka przeszkadza w pracy, to przestań pracować „. Powstało słynne ” Jeśli wódka w pracy szkodzi, porzucić pracę, o co chodzi „.

  2. wert Odpowiedz

    Przed wojną na ścianie jednego z garnizonów wojskowych pojawił się plakat z napisem – ” ALKOHOL TO ŚMIERĆ ! ” . Bardzo szybko ktoś poniżej dopisał -” ŻOŁNIERZ POLSKI ŚMIERCI SIĘ NIE BOi ! ” . Ze wspomnień Cz. Halskiego .

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.