Kogo skazywano na konfiskatę majątku za czasów PRL-u? Szczegółowe badania prof. Rzeplińskiej
Konfiskowanie majątku już w XIX stuleciu uznawano za karę wyjątkowo archaiczną. Wróciła ona jednak do łask stulecie później w państwach rządzonych przez dyktatury – w tym także w Polsce Ludowej. Kogo w PRL-u skazywano na konfiskatę mienia?
Wyniki cząstkowych badań w tym zakresie opublikowała niedawno prof. dr hab. Irena Rzeplińska z Zakładu Kryminologii PAN.
Autorka wyjaśnia, że w systemie prawnym słusznie minionego ustroju zasądzanie konfiskaty mienia służyło walce z „charakterystycznym dla gospodarki niedoboru” przestępstwem spekulacji. Nic więc dziwnego, że jej analiza poświęcona jest konkretnie latom 80. XX wieku: gdy półki sklepowe świeciły pustkami, kryzys gospodarczy narastał, a przedsiębiorczy Polacy coraz częściej próbowali swoich sił w pokątnych, „kapitalistycznych” przedsięwzięciach.
Prof. Rzeplińska przebadała wszystkie akta spraw o zajęcie mienia zachowane w izbach skarbowych dziewięciu różnych województw (na 49 wówczas istniejących), w których do samej konfiskaty przystąpiono w roku 1984. Łącznie namierzyła 108 takich spraw.
Kradzież mienia społecznego
Konfiskaty te były efektem skazań za kradzież czy też zagarnięcie „mienia społecznego znacznej wartości”. Jak tłumaczy autorka:
W tamtych czasach przedmiotem kradzieży i zagarnięć mienia społecznego było niemal „wszystko”. Decydującą rolę odgrywała tu „łatwość sprzedania” kradzionych rzeczy. Były to: artykuły spożywcze (w tym mięso, kawa, alkohol), futra, kożuchy, odzież skórzana; artykuły przemysłowe: pralki, lodówki, radiomagnetofony, kalkulatory, sprzęt fotograficzny, złom srebrny. Wszystkie te rzeczy (…) były własnością państwa, a znajdywały się w posiadaniu jednostek gospodarki uspołecznionej.
Pokrzywdzonymi (…) były przedsiębiorstwa państwowe, magazyny towarów, pomieszczenia biurowe, szkoły, sklepy, sklepy PEWEX, kioski RUCH, stacje benzynowe; wagony PKP.
Zbyt biedni by cokolwiek skonfiskować
Katalog kradzionych przedmiotów w większości przypadków nie zaskakuje (choć trafił się np. przypadek zagarnięcia „dializatorów do sztucznej nerki”). Także lista ofiar wygląda tak, jak należałoby oczekiwać. Dziwić może natomiast inny wniosek autorki. Prof. Rzeplińska ustaliła, że… przestępstwa wcale nie popłacały. I że zasądzana kara okazywała się bezcelowa, a nawet niemożliwa do wyegzekwowania.
W przypadku ponad połowy skazanych do konfiskaty nie doszło, bo komornik ocenił, że ci nie posiadają żadnego majątku. Tylko jedna trzecia miała jakieś przedmioty kwalifikujące się do zajęcia – „telewizory, radiomagnetofony, kasety wideo”. Prawdziwy „majątek” – w cudzysłowie – miały 4 osoby na 108. I nie chodziło o jakieś fortuny, ale o posiadane działki, kwalifikujące się do zajęcia.
Jak komentuje autorka w podsumowaniu swojej pracy, na konfiskatę mienia skazywano „ludzi niezamożnych, o miernym statusie majątkowym”. Sprawców „przestępstw pospolitych”, którzy na swojej działalności „nie dorobili się majątku”.
Źródło:
Wiadomości ze świata nauki przygotowujemy w oparciu o publikacje naukowe z ostatnich 18 miesięcy. Sięgamy do najbardziej prestiżowych periodyków historycznych, by znaleźć i opowiedzieć naszym Czytelnikom o najciekawszych, a często przemilczanych odkryciach polskich (i nie tylko) naukowców. Dzisiejszy artykuł powstał w oparciu o:
- Irena Rzeplińska, Sprawcy i kara. Skazani w PRL na karę konfiskaty mienia, „Biuletyn Polskiego Towarzystwa Kryminologicznego”, t. 24 (2017), s. 73-78.
Jeśli jesteś wydawcą lub autorem i chciałbyś, abyśmy sięgnęli do konkretnej publikacji – skontaktuj się z nami.
pani dr nie bardzo rozumie co się działo w latach 80tych!