Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Jak się ubierały Polki w czasie okupacji?

Kobiety siedzące na krakowskich Plantach w 1940 roku (fot. domena publiczna).

fot.domena publiczna Kobiety siedzące na krakowskich Plantach w 1940 roku (fot. domena publiczna).

Czy kiedy za bochenek chleba ludzie gotowi byli oddać ostatnią parę spodni, a na frontach żołnierze ginęli milionami mogła istnieć moda? Polki nawet w czasie drugiej wojny światowej udowadniały, że nie ma dla nich rzeczy niemożliwych, a elegancki wygląd to forma oporu. Co wówczas nosiły?

Terror wprowadzony przez okupantów kładł się cieniem na wszystkich aspektach życia. Mimo to, nawet w najbardziej horrendalnych warunkach istniała i rozwijała się moda. Jak możemy przeczytać w artykule „Cronique de la mode” z francuskiego żurnala z 1941, cytowanym przez historyczką ubioru Alinę Dziekońską-Kozłowską:

[…] pomimo tego, że obecna moda już nie może sobie pozwolić na ekscentryczność to jednak znalazła równowagę i swój własny wyraz.

Priorytety

Początkowo okupacyjna moda ograniczała się do tego, by mieć co na grzbiet włożyć, a priorytetem było raczej zorganizowanie dachu nad głową, źródła dochodu i żywności. Jak opisuje to Karolina Żebrowska w swojej książce „Polskie piękno. Sto lat mody i stylu”:

[…] należało się w pierwszej kolejności zatroszczyć o dach nad głową i pożywienie, a jeśli już myślano o ubraniach, to wyłącznie tych absolutnie niezbędnych, które trzeba było jakoś zdobyć, bo te dotychczas używane nie przetrwały wybuchu wojny lub wskutek nadmiernego użycia zwyczajnie się rozpadły. We wszystkich innych przypadkach bez zastanowienia donaszano stare ubrania sprzed wojny. […] choć za potrzebne części ubioru płacono bajońskie sumy względy estetyczne nie grały roli. Ważne było przede wszystkim ciepło […].

Grupa kobiet przed wyjazdem do Trzeciej Rzeszy na roboty przymusowe. Stylowy wygląd to dla nich rzecz zupełnie trzeciorzędna. Najważniejsze by było im ciepło (fot. domena publiczna)

fot.domena publiczna Grupa kobiet przed wyjazdem do Trzeciej Rzeszy na roboty przymusowe. Stylowy wygląd to dla nich rzecz zupełnie trzeciorzędna. Najważniejsze by było im ciepło (fot. domena publiczna)

Stroje komponowane z przypadkowych elementów, które tylko udało się zdobyć, musiały wyglądać dość komicznie. Ważne jednak, by spełniały pewne zasadnicze normy. Przede wszystkim musiały być praktyczne! Stąd wełniane płaszcze i stanowiące niegdyś oznakę zbytku eleganckie futra, były na wagę złota.

Z drugiej strony niezwykle ważna była również… przyzwoitość. Ubranie mogło być niedopasowane, ale jeżeli prześwitywało w nieodpowiednich miejscach, czy przez swą nadmierną krótkość pozostawiało zbyt mało wyobraźni obserwatora, nosząca je kobieta mogła być pewna, że narazi się na surowe spojrzenia.

A kogóż na to stać?!

Zakup nowych ubrań stał się w warunkach wojennych ogromnym problemem. Niemcy wprowadzili ogromne obostrzenia w handlu materiałami włókienniczymi. Podobnie rzecz miała się z obuwiem.

Szewcom wolno było sprzedawać na kartki odbiorcom indywidualnym zaledwie 10% swoich wytworów i to po cenach z góry ustalonych przez okupanta. Samo zdobycie kartek wiązało się z wystawaniem w wielogodzinnych kolejkach, a później miesiącami oczekiwało się na przydział.

Artykuł powstał między innymi w oparciu o książkę Karoliny Żebrowskiej "Polskie piękno. Sto lat mody i stylu" (Znak Horyzont 2018).

fot.domena publiczna Artykuł powstał między innymi w oparciu o książkę Karoliny Żebrowskiej „Polskie piękno. Sto lat mody i stylu” (Znak Horyzont 2018).

Większość handlu odzieżą i obuwiem toczyła się zatem poza normalnym obiegiem. Ludzie sprzedawali kilka sztuk ubrań z ręki stojąc na ulicy, czy z walizki gdzieś na rogu. Największy wybór krojów, kolorów i rozmiarów oferowały jednak wojenne targowiska, wśród których prym wiódł warszawski plac Kercelego. Kto jednak mógł sobie na to pozwolić, raczej kierował swoje kroki do pracowni krawieckich.

Już przed wybuchem wojny w dobrym tonie było nie tyle kupowanie gotowych ubrań w sklepie, a zamawianie ich u rzemieślników. Wraz z nastaniem nowych realiów panie nadal uciekały się do tego sposobu, jednak coraz więcej z nich tworzyło ubrania samodzielnie, szyjąc lub przerabiając już posiadane. Wszystko przez postępujące lawinowo ubożenie społeczeństwa.

Kobiety, które jeszcze niedawno bawiły się na rautach, teraz musiały zająć się organizowaniem przyziemnych spraw. Zwiewne suknie i fikuśne kapelusze zwyczajnie do tego nie przystawały. Jak zauważa specjalistka od historii mody wojennej Joanna Mruk:

Na zdjęciach z przełomu lat 1939/1940 widać ludzi ubranych bardzo skromnie i biednie. Kobiety najczęściej były zamotane chustami, dźwigały duże pakunki, rzadko nosiły małe torebeczki, praktycznie nie widać nawet śladu przedwojennego szyku. Ta zmiana była tak widoczna i smutna, że w wielu dziennikach i wspomnieniach z tego okresu ją odnotowywano.

Tłumek przewalający się przez okolice krakowskiego Rynku w 1941 roku (fot. domena publiczna)

fot.domena publiczna Tłumek przewalający się przez okolice krakowskiego Rynku w 1941 roku (fot. domena publiczna)

Po pierwszym załamaniu stopniowo zaczęła nadchodzić zmiana. Panie zaczęły postrzegać dbałość o strój i jak najporządniejszy wygląd jako formę oporu. Jak tłumaczy Karolina Żebrowska na stronach „Polskiego piękna”:

[…] potrzeba schludnego, modnego wyglądu była naturalnym odruchem pomagającym przetrwać wojenne tragedie. Z czasem podążanie za modą i elegancki strój stały się też narzędziem skrytej walki z okupantem. Polki swoim wyglądem manifestowały siłę i poczucie własnej wartości, którego wróg nie był w stanie ich pozbawić.

Szybko odkryły, że ich dobry wygląd działa na morale okupanta jak ostra zręcznie wkłuta szpila.

Stylowy ruch oporu

Polki rzeczywiście nawet w tych najgorszych chwilach wyglądały pięknie. W cenie były staranne uczesania. Panie włosy kręciły na noc, by rano zwinąć je w loki na czubku głowy. Albo układały swoje pukle z pomocą siatek dzierganych na szydełku.

Wyraźny makijaż nie był modny. Uważano, że zwyczajnie nie wypada pacykować się, gdy tylu Polaków ginie każdego dnia.

W początku lat czterdziestych zaczęła być wyraźna zmieniająca się sylwetka ubrań. W przeciwieństwie do dawniejszych mód, teraz zaczęto kształtować ją nie z pomocą wrzynającego się w żebra gorsetu, a raczej optycznie.

Kobiety przy kołowrotku. Obie mają starannie ułożone fryzury. Ta, która siedzi, ma na nogach buty na drewnianej podeszwie ze skórzanymi paskami (fot. domena publiczna)

fot.domena publiczna Kobiety przy kołowrotku. Obie mają starannie ułożone fryzury. Ta, która siedzi, ma na nogach buty na drewnianej podeszwie ze skórzanymi paskami (fot. domena publiczna)

W związku z tym zaczęły być modne coraz szersze ramiona. W warunkach okupacyjnych elegantki nie mogły sobie pozwolić na sprowadzanie poduszek do żakietów czy płaszczy, tak jak zalecały to paryskie żurnale. Zamiast tego wytwarzano je nad Wisłą, klejąc z włosia „kotlety” wszywane w coraz szersze ramiona żakietów. Zresztą marynarki w różnych formach stały się praktycznym uniformem noszonym do spódnicy i do spodni.

W społeczeństwie które niemal w całości w ten, czy inny sposób uczestniczyło w handlu czarnorynkowym luźny żakiet z dużą ilością kieszeni (także tych ukrytych) doskonale nadawał się do przenoszenia kontrabandy. Całości stroju dopełniały buty. W związku z utrudnieniami w ich zdobywaniu, Polki stawiały na kreatywność.

Skóra była trudno dostępna, zatem buty robiono z innych materiałów. Podeszwy wykonywano na przykład z drewna. Niektóre egzemplarze były po prostu wydrążonymi drewniakami, w innych drewniana była podeszwa, do której mocowano sznurkowe lub skórzane paseczki i w ten sposób powstawały sandały.

Gdy spojrzymy na życie kobiet w okresie drugowojennym w szerszym kontekście, ówczesna moda jawi się jako kolejny jego obszar, w którym Polki pokazały swoją niesamowitą zaradność. Nawet w najgorszych chwilach potrafiły wziąć się w garść i na każdym kroku pokazywały okupantowi, że nie tak łatwo je złamać. Choćby miały chodzić zimą na bosaka.

Źródła:

  1. Alina Dziekońska-Kozłowska, Moda kobieca XX wieku, Arkady 2007.
  2. Teresa Karśnicka-Kozłowska, Dawniej niż wczoraj, Arcana 2003.
  3. Joanna Mruk, Moda kobieca w okupowanej Polsce, Księży Młyn 2017.
  4. Krzysztof Trojanowski, Moda w okupowanej Francji i jej polskie echa, PWN 2014.
  5. Karolina Żebrowska, Polskie piękno. Sto lat mody i stylu, Znak Horyzont 2018.

Więcej o historii mody w Polsce:

Komentarze (2)

  1. Anetta z Modny Blog Odpowiedz

    Bardzo dobry artykuł. Do dziś interesuję się historią mody, szczególnie kobiet przed, w trakcie i po IIWŚ. Natomiast książka Karoliny Żebrowskiej, na której oparto ten artykuł i szczęśliwie posiadam, jest nie tylko przejrzyście wytłumaczona, ale także widać, że Karolina włożyła w niej ogrom pracy szukając konkretnych wiadomości. Wystarczy spojrzeć na jak wielu źródłach oparła swoją książkę.

  2. Małgorzata P. Odpowiedz

    Przedstawiony na zdjęciu sprzęt to cewiarka – do nawijania nici na cewki do czółenka tkackiego. :)

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.