Rycerz Hitlera. Jak przebiegała kariera Erwina Rommla?
Dla wielu był ucieleśnieniem germańskiego wojownika. Zachwycano się jego dyscypliną i poczuciem lojalności. Podziwiano go też za ułańską fantazję. Jego legenda była równie ważna dla nazistów, jak on sam. A może nawet ważniejsza?
Erwin Rommel, bohater bitwy pod Capporetto z końca 1917 roku, już podczas I wojny światowej myślał wyłącznie o ataku. Gnał żołnierzy do przodu, bez oglądania się na skrzydła i straty. Udowodnił to, dowodząc szalonym szturmem batalionu Wirtemberczyków nad rzeką Isonzo. Swe proste recepty na wyzwania taktyczne opisał w wydanej w 1937 roku książce „Piechota atakuje”, która zachwyciła samego Adolfa Hitlera. Wódz III Rzeszy znał zresztą autora; pierwszy raz spotkali się w 1934 roku. Rommel dowodził ochroną dożynek, na których gościem honorowym był Führer.
Jego kariera nabrała tempa pod koniec dwudziestolecia międzywojennego. W 1938 roku został Führer-Begleit-Bataillon, czyli komendantem orszaku wodza, a rok później Der Kommandant Führerhauptquartier – jego Kwatery Głównej. Od tamtego czasu cieszył się przywilejem bezpośredniego kontaktu z Hitlerem. Doprowadzało to do wściekłości dowódców Wehrmachtu, którzy nazywali go… klaunem w cyrku kaprala.
Do walki Rommel wrócił w 1940 roku. We Francji dowodził 7 Dywizją Pancerną, która pierwsza przełamała Linię Daladiera. Następnie sforsowała Mozę i Sommę, dotarła do Kanału La Manche, zdobyła Cherbourg i pognała nad Atlantyk. Rozbiła w proch kilka francuskich dywizji i wzięła 100 tysięcy jeńców. Francuzi nazwali ją dywizją duchów – La Division Fantôme. Pojawiała się bowiem w najmniej oczekiwanych rejonach walk. Nawet dowództwo Wehrmachtu nie wiedziało, gdzie walczy, bo oficer celowo zrywał łączność, chcąc uniknąć niepotrzebnych rozkazów. I pędził naprzód.
Dokonania młodego dowódcy były wodą na młyn nazistowskiej propagandy. Joseph Goebbels uczynił go wręcz archetypem germańskiego wojownika, naginającego rzeczywistość do własnej woli. Zwycięstwa Lisa Pustyni nagłaśniano, by naród nie interesował się zbytnio wydarzeniami w Rosji, gdzie Blitzkrieg tonął w niemieckiej krwi. Odciągały też one uwagę świata od niemieckich zbrodni, oferując osobowość, dla której ważny jest honor, dyscyplina, lojalność i poczucie obowiązku.
Winston Churchill opowiadał w Izbie Gmin, że „Brytyjskie Siły Zbrojne mają w Rommlu dzielnego przeciwnika i wielkiego generała”. On również potrzebował wskazać winnego klęsk wojsk brytyjskich. Błyskotliwy talent niemieckiego wojskowego dobrze je tłumaczył. Rommel trafił nawet na okładkę magazynu „Time”. Był też bohaterem Hitlerjugend. Kobietom rozdawał autografy. Przez radio komentował bitwy. Został najmłodszym feldmarszałkiem w historii niemieckich wojsk lądowych. Do Krzyża Rycerskiego Hitler dodał mu miecze i brylanty.
Zbuntowany żołdak
Tego popularnego dowódcę kochali żołnierze, z którymi zwykł jadać zupę na pancerzach czołgów i spać w ich namiotach. Widzieli go na froncie, bo ochoczo przejmował dowodzenie pułkami liniowymi. Nie cieszył się za to atencją podwładnych oficerów, których autorytet podważał, ani przełożonych, których rozkazy lekceważył.
„To zdolny dyrygent niewielkich operacji, ale nie ma kwalifikacji do dowodzenia dużymi jednostkami” – recenzował go marszałek Gerd von Rundstedt. „Potrafi patrzeć tylko na pięć, a nie na pięćset kilometrów.” Rommla oskarżano o walkę na oślep i szafowanie życiem żołnierzy dla kariery i sławy. I choć cechy te miały objawić się również w Afryce, legenda dotarła tam przed nim. Brytyjskie dowództwo w Kairze zakazało żołnierzom wymieniać jego nazwisko! Wszelako to właśnie generałowie Jego Królewskiej Mości nadali mu zaszczytny tytuł „Lisa Pustyni”.
Antony Beevor
Druga wojna światowa
Sklep | Format | Zwykła cena | Cena dla naszych czytelników |
paskarz.pl | 74.90 zł | 50.93 zł idź do sklepu » |
Generał Franz Halder, szef sztabu Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych, komentował, że błędy tego „zbuntowanego żołdaka” czynią jego kampanie zjawiskiem wyjątkowo nieprzyjemnym. „Rozprasza oddziały i urządza im wyścigi. Nikt nie ma pojęcia gdzie są i jakim potencjałem bojowym dysponują” – twierdził. A nietuzinkowemu dowódcy właśnie o to chodziło. Zwyciężał dzięki odrzuceniu planowania. Skoro sam nie wiedział jak zamierza rozwijać ofensywę, jakim cudem mógłby się tego domyślić nieprzyjaciel?
Feldmarszałek starał się nadążać za dynamiką bitwy. Nie studiował map. Nie tracił czasu na rozpoznanie. Decyzje podejmował spontanicznie. Walczył agresywnie, komenderował energicznie. Nigdy nie czekał na posiłki. Halder uznawał to za szaleństwo, ale była to w rzeczywistości reakcja Rommla na sztukę operacyjną brytyjskich dowódców. Podejmowali oni wręcz obsesyjnie przewidywalne decyzje. Właśnie dlatego szalone eskapady niemieckich żołnierzy pozostawały bezkarne.
Piekielne szarże
Rankiem 24 marca 1941 roku Rommel ruszył w bój o Cyrenajkę. Decyzja ta wprawiła w osłupienie zarówno niemieckie, jak i brytyjskie dowództwo. Obie strony uważały zgodnie, że Afrika Korps będzie gotów dopiero w maju. Tymczasem Lis Pustyni… w dwa tygodnie odwojował terytoria utracone przez Włochów! To był prawdziwy Blitzkrieg: elastyczne ataki szybkich jednostek, skoncentrowanie oddziałów pancernych oraz manewrowe wsparcie ognia artyleryjskiego i bombardowania lotnicze na wezwanie z pola walki.
Atak nie przebiegał jednak we wzorowym szyku. Odziały gubiły się i wpadały na siebie. Rwała się łączność. Już po dwóch dniach brakowało amunicji, paliwa i wody. W samochodach zacierały się cylindry i roztapiały się opony. Ludzie mdleli na słońcu. Niektóre jednostki utraciły trzy czwarte żołnierzy. Ale Lis Pustyni poganiał.
Konflikt w szeregach państw Osi wybuchł natychmiast po podejściu do Tobruku. Włosi nie chcieli szturmować bronionej przez aliantów twierdzy. Rommel tymczasem postanowił rozstrzygnąć bitwę pancerną szarżą. Miał świeżo w pamięci Dunkierkę, więc ruch okrętów w Zatoce Tobruckiej wziął za ewakuację fortecy. Do głowy mu nie przyszło, że Królewska Marynarka Wojenna dowoziła posiłki. Nie miał też nawet planów umocnień, które przecież budowali Włosi. Uznał, że obrona jest płytka, choć komendant fortecy, generał Leslie Morshead, umieścił w drugim rzucie silne obwody. Jednym słowem: zlekceważył przeciwnika.
Na efekty tych zaniedbań nie trzeba było długo czekać. 10 kwietnia 1941 roku zginął dowódca 15 Dywizji Pancernej, generał Heinrich von Prittwitz und Gaffron. W agresywnym rozpoznaniu bojem Niemcy stracili 17 czołgów i 150 zabitych. 14 kwietnia zostawili na przedpolu twierdzy 16 czołgów i kolejnych 150 poległych. Czołgi Osi wjeżdżały do fortecy z desantem piechoty na pancerzach. Obrońcy ich rozstrzeliwali, puszczając wozy dalej, pod lufy armat przeciwpancernych.
Podczas ataków włoska 132 Dywizja Pancerna „Ariete” utraciła 90 procent czołgów. 15 kwietnia ich resztka nacierała wespół z 8 Regimentem Bersalierów pułkownika Montemuro oraz 62 Regimentem Piechoty ze 102 Dywizji „Trento”. Już wkrótce napastnicy musieli uciekać przed australijskim kontratakiem. Artyleria forteczna dosłownie ich rozniosła. Po godzinie na polu bitwy zostało 250 zabitych.
Nazajutrz skrwawiony 62 Regiment ponownie ruszył do natarcia, lecz 1 batalion poddał się obrońcom. Jak zareagował Rommel? Kiedy dowiedział się o masowych dezercjach, zażądał egzekucji oficerów. Rozkazał też, by pośród jednostek włoskich umieszczono Niemców. Miało to służyć „motywacji” sojuszników.
Tylko po trupie
Odbicie Cyrenajki feldmarszałek uważał za swoją wiktorię. Lecz kiedy umocnienia Tobruku spłynęły rzeką niemieckiej krwi, winny był… pułkownik Herbert Olbrich, dowódca 5 Regimentu Pancernego. Gdy Rommel zapytał go, dlaczego nie atakuje, usłyszał, że pułk stracił połowę ludzi i zostało tylko 19 czołgów. „No to co?”, strofował generał, filmowany przez ekipę Goebbelsa. Olbrich odparł: „Będą dalej walczyć tylko po moim trupie!”.
Kolejnym winowajcą został generał Johannes Streich, dowódca 5 Dywizji Lekkiej. Dowódca Afrika Korps oskarżył go o tchórzostwo. Cofnął potwarz dopiero, gdy Streich zagroził zwrotem Krzyża Rycerskiego. Pozbawił go wszakże dowództwa. Zareagował na to feldmarszałek Walther von Brauchitsch. 9 lipca 1941 roku napisał do „Szanownego Pana Rommla“, że on sam „wielokrotnie zachował się niewłaściwie“. Na tym skończyła się krytyka, bo dowództwo Wehrmachu zwyczajnie bało się pupila Hitlera.
A ulubieniec wodza był niezadowolony również z Heinricha Kirchheima, którego zastąpił Johannem von Ravensteinem. Odsunięty generał dopiero wiele lat po wojnie pozwolił sobie na wyrażenie dezaprobaty. Dlaczego tak późno? „Bo jakakolwiek publiczna krytyka tej mitycznej osobowości zaszkodziłaby reputacji niemieckich żołnierzy”. Przyznał, że rycerskość, dobroć i skromność afrykańskiego wodza w gruncie rzeczy były kreacją dwóch osób: najpierw Goebbelsa, a potem Montgomery’ego.
Po kwietniowych szarżach w oddziałach dowodzonych przez Rommla omal nie doszło do buntu. Atakujący stracili ponad 1000 żołnierzy i 53 oficerów. Szaleństwo szturmów przerwał dopiero generał Friedrich Paulus, główny kwatermistrz Wehrmachtu, przysłany w tym celu z Berlina. Dostrzegł, jak później pod Stalingradem, że wojska Osi były zbyt słabe do pobicia dobrze zmotywowanych obrońców.
Żołnierz fortuny
Przywódcy Osi uzgodnili, że odtąd głównodowodzącym będzie marszałek Ettore Bastico. Mimo to Lis Pustyni, który nazywał Włocha „Bombastico”, wciąż wydawał rozkazy dowódcom jego dwóch najlepszych dywizji: „Trento” generała de Stefanisa oraz „Ariete” generała Balotty.
System dowodzenia w sojuszniczych wojskach był zaiste osobliwy. Bastico podlegał Najwyższemu Dowództwu w Rzymie, a Rommel – Naczelnemu Dowództwu Wehrmachtu w Berlinie. Ale Niemiec nie po to „urywał się” przełożonym, by cokolwiek uzgadniać z Włochami. I gdy oni czekali na komendy z Rzymu, on wymuszał działania ich oddziałów.
Dlatego też 1 września 1941 roku powołano Panzergruppe Afrika (od stycznia 1942 – Panzerarmee Afrika), jako szczebel dowodzenia operacyjnego. Komendę oczywiście powierzono Lisowi. Grupa Pancerna składała się z Afrika Korps pod rozkazami generała Ludwiga Crüwella, obejmującego 90 Dywizję Lekką i dwie pancerne (15 i 21) oraz dwóch korpusów włoskich.
Przegrupowania niczego jednak nie zmieniły, a za niedostateczną synchronizację żołnierze płacili życiem. Rommel, jak poprzednio, obarczał winą innych. 1 grudnia 1941 roku zrzucił na generała Alessandro Piazzoniego odpowiedzialność za przełamanie pozycji 101 Dywizji Zmotoryzowanej „Trieste” przez 5 Brygadę Nowozelandzką. Generała Gastone’a Gambarę oskarżył natomiast o brak dyscypliny.
24 listopada 1941 roku przyleciał z Berlina podpułkownik Siegfried Westphal. Niemiecki dowódca, słusznie spodziewając się niekorzystnych rozkazów, dosłownie zapadł się pod ziemię. A przecież właśnie rozwijała się brytyjska ofensywa „Crusader”! Westphal wysłał na poszukiwania feldmarszałka dwa samoloty kurierskie. Oba zostały zestrzelone.
Tymczasem Lis Pustyni poprowadził dziwny atak ku granicy. Latał nad polem bitwy rozpoznawczym Fieselerem „Storchem” („Bocianem”) i zrzucał kartki z rozkazami. Były to „prośby o postęp”, czyli… nakazy przyspieszenia marszu, jeśli oficerowie nie chcą, by wylądował i przejął dowodzenie! A potrafił być nieprzyjemny. Bezwzględnie poganiał dwie kolumny pancerne, by skręciły na północ, przecięły linię zaopatrywania XXX Korpusu generała Charlesa Norriego i zamknęły w kotle siły brytyjskie. Nie zważał przy tym na atakujący od południa XXIII Korpus generała Reade’a Godwin-Austena. Przyjął bowiem założenie, że Brytyjczycy wycofają się w histerii. Tymczasem podjęli rękawicę. I wygrali.
Zdezorientowany Westphal nie wiedział zatem, czy wódz w ogóle żyje. W końcu, ryzykując przechwycenie komunikatu przez przeciwnika, wezwał go przez radio do powrotu, anulując wszystkie rozkazy, mogące temu przeszkodzić. Rommel krzyczał, że „to angielska pułapka”, a „tego cholernego Westphala” obiecał postawić przed sądem wojennym. Ale wrócił.
W końcu, po ośmiu miesiącach, feldmarszałek został zapędzony tam skąd wyruszył – do Trypolitanii. Tę pancerną eskapadę, po której niemieckie dywizje utraciły zdolności bojowe, skomentował Generał Ludwig Crüwell. Spośród wielu użytych przez niego określeń najłagodniejsze brzmiało podobno „żołnierz fortuny“.
Na tym jednak szlak bojowy Lisa się nie skończył. Wkrótce znów pognał do Egiptu i… ponownie przegrał. Po klęsce pod El Alamein na przełomie października i listopada 1942 roku nie miał już paliwa i amunicji. Później chełpił się, że odwrót do Tunezji był jego operacyjnym arcydziełem. Tak naprawdę udało się, bo odebrał włoskim sojusznikom wszystkie samochody, samoloty, zaopatrzenie, paliwo, a nawet wodę. Miał na czym uciekać, kiedy włoskie dywizje maszerowały do niewoli.
By powiódł Niemców do słońca
Po afrykańskich przejściach Rommla miłość Hitlera zaczęła stygnąć. Jego ulubieniec dostał ostatnią szansę. Była nią obrona Wału Atlantyckiego. Nie przewidział jednak miejsca inwazji, a Führer nie pozwolił mu na podzielenie odwodowych dywizji pancernych. Co więcej, odmówiono dodatkowej artylerii, o którą zabiegał. Reputację uratował mu brytyjski pilot, który ostrzelał jego samochód.
Ranny Lis wrócił do Niemiec. Tam czekały go kolejne niespodzianki: tylko krok dzielił go od oskarżenia o udział w spisku i zamachu na wodza III Rzeszy. Ostatecznie nie było jednak procesu i egzekucji, lecz w październiku 1944 roku wymuszono na nim samobójstwo. A później III Rzesza pożegnała go z najwyższymi honorami. Jego legenda wciąż miała przecież wartość.
Nie straciła jej również po zakończeniu wojny. W 1951 roku 20th Century Fox sfilmowało biografię Rommla, która rok wcześniej pojawiła się w księgarniach. Film „The Desert Fox” w reżyserii Henry’ego Hathaweya opowiada o rycerskim wojowniku – w tej roli wystąpił charyzmatyczny James Mason – odkrywającego zbrodnicze fundamenty systemu, dla którego walczy.
Po niemieckiej premierze w 1952 roku publiczność była zachwycona. To „epos o bohaterze wyśpiewany przez jego przeciwników” – pisała „Stuttgarter Zeitung”. Generał Hans Speidel, szef sztabu w Grupie Armii B, ogłosił zaś, że Rommel „pozostanie na zawsze wcieleniem dobrych i czystych cech niemieckiego żołnierza”.
To wówczas zrodził się mit rycerskiego Wehrmachtu, pozwalający całą winę przenieść z „dobrych Niemców” na „zbrodniarzy z SS”. Rommel został patronem Bundeswehry. Jego imieniem nazwano pierwszy niszczyciel federalnej marynarki wojennej. Wdowa po marszałku, Lucie Rommel, została jego matką chrzestną. Syn Manfred z kolei przez 22 lata sprawował urząd burmistrza Stuttgartu. Jednej z ulic miasta nadał nazwisko ojca. Ulice Rommla pojawiły się także w Bad Cannstatt i Hammelburgu.
Spiżowy wizerunek zaczął pękać dopiero w 1977 roku, po publikacji książki Davida Irvinga „Trail of the Fox” („Szlak lisa”). Rok później tygodnik „Der Spiegel” rozpętał narodową dyskusję na temat wojennego bohatera, publikując artykuł „Rommel. Koniec legendy”. Najdłużej marszałka broniła Bundeswehra. Dopiero w 2001 roku usunięto tablicę z jego nazwiskiem w kasynie oficerskim w Goslar, gdzie służył w latach trzydziestych. W Muzeum Broni Pancernej w Münster do dziś można jednak podziwiać relikwie niemieckiego bohatera: maskę pośmiertną i jego afrykański mundur.
Kim zatem był Erwin Rommel? Rycerzem czy nazistą? Z pewnością był megalomanem, wierzącym, iż jego autorytet pozwoli popchnąć Anglosasów do rozejmu i wspólnego ataku na bolszewików. U szczytu sławy zachwycał się Führerem: „Bóg go powołał, by powiódł Niemców do słońca”. Admirałowi Friedrichowi Ruge, zwierzył się zaś w 1944 roku, że wojna jest przegrana. „Ale, gdybyśmy mieli bombę atomową, powinniśmy dalej walczyć” – dodał. To zapewne istotna wskazówka.
Bibliografia:
- Wolf Heckmann, Rommels Krieg in Afrika, TOSA 1999.
- Frank Harrison, Tobruk: The Great Siege Reassessed, Arms & Armour 1996.
- Laurent Mirouze, Infanteristen des Zweiten Weltkriegs, Enforcer 1990.
- Philip Warner, Klęska Lisa Pustyni. Bitwa pod El Alamein we wspomnieniach, Bellona 2009.
- David Fraser, Żelazny Krzyż: Biografia Rommla, Wydawnictwo EM 1997.
- Maurice Philip Remy, Mit Rommla, Książka i Wiedza 2006.
Antony Beevor
Druga wojna światowa
Sklep | Format | Zwykła cena | Cena dla naszych czytelników |
paskarz.pl | 74.90 zł | 50.93 zł idź do sklepu » |
Ja mam pytanie do autora skoro Rommel był słabym dowódcą, megalomanem to: Jak przebił Mginota? Dlaczego go Montgomery nie zrównał z ziemią od razu w Afryce, pomimo tego z miał zdecydowanie większą ilość sprzętu, żołnierzy ?
Dawno nie czytałem takich bredni. Wiedza autora równa zero.