Początki Kartaginy. Jak powstało afrykańskie mocarstwo i kto je stworzył?
Po triumfie nad Kartaginą Rzymianie zrównali siedzibę rywali z ziemią, tak, że do dziś trudno odtworzyć codzienne życie tej niezwykłej metropolii. Czy w ogóle wiemy, jak powstała potęga miasta, które stoczyło z Rzymem tytaniczną walkę o dominację nad Morzem Śródziemnym? Kto je tworzył i… za czyje pieniądze?
Żeby zrozumieć fenomen Kartaginy i jej pełnych inwencji, przedsiębiorczych mieszkańców, warto najpierw przyjrzeć się założycielom miasta – Fenicjanom. Ten tajemniczy lud zamieszkiwał wschodnie brzegi Morza Śródziemnego już około 5 tysięcy lat temu. Niestety nie pozostawił po sobie zbyt wielu źródeł pisanych, a opisy autorów pochodzących z innych starożytnych kultur są zwykle obarczone niechęcią i uprzedzeniami. Nie będzie zbyt dużą przesadą stwierdzenie, że to trochę tak, jakby próbować zebrać wiedzę o polskim państwie podziemnym wyłącznie z niemieckich źródeł okupacyjnych…
Pytanie o początki cywilizacji fenickiej wciąż budzi wśród historyków wiele emocji. Według Herodota, Fenicjanie byli imigrantami przybyłymi nad Morze Śródziemne z rejonu Zatoki Perskiej, dzisiejszego królestwa Bahrajnu. Archeologia jednak nie potwierdza tej tezy. Według badaczy kultura ta wykształciła się lokalnie na przestrzeni kilku tysięcy lat.
Nazwa „Fenicjanie” została po raz pierwszy użyta przez Homera i oznacza podobno „lud purpury” Pochodzi najprawdopodobniej od czerwonego barwnika do tkanin, rozpowszechnionego przez przedstawicieli tej kultury, ale także i w tym przypadku historycy nie są zgodni. Niektórzy wywodzą ją od staroegipskiego słowa „stolarz” lub „cieśla”. Być może coś w tym jest, bo nie ulega wątpliwości, że jedną z najważniejszych umiejętności Fenicjan była rzeczywiście ciesielka, a w szczególności budowa statków.
Ludzie morza
To właśnie niezwykłe, wyróżniające się na tle współczesnych statki spowodowały że lud ten związał swój los z morzem. Stabilna i szybka konstrukcja pozwalała zarówno na dobre manewrowanie, jak i na dalekie podróże. Idealnie zgrało się to z inną pasją Fenicjan – handlem. Przez główne miasta fenickie – Tyr, Sydon, Byblos czy Akkę – przepływała ogromna ilość towaru, rozprowadzanego na terenie całego Lewantu (jak określa się wschodnie wybrzeże Morza Śródziemnego).
O przedsiębiorczości Fenicjan dowiadujemy się nawet z Biblii. Można tam znaleźć wzmianki o ich politycznych sojuszach z sąsiadami, Izraelitami, w czasie panowania królów Dawida i Salomona. Wspomniane są też intratne ekspedycje, w czasie których handlowano między innymi złotem, drzewem cedrowym, cennymi tkaninami i przyprawami.
Dzięki świetnym umiejętnościom żeglarskim (to ten lud jako pierwszy potrafił odnaleźć kierunek nawet w nocy, wykorzystując do orientowania się w przestrzeni Gwiazdę Polarną) feniccy kupcy docierali nawet do brzegów dzisiejszej Brytanii. Zaopatrywali się tam w cynę. Nie jest wykluczone, że docierali też aż nad Bałtyk, by zdobyć ceniony wówczas bursztyn. Jednak najbardziej, ze względu na swe niezwykłe bogactwa, przyciągały ich brzegi Hiszpanii. I to właśnie pęd do eksploracji i bogacenia się w tym regionie dał początek najbardziej spektakularnemu miastu-kolonii fenickiej, Kartaginie. Założono je na afrykańskim wybrzeżu, na terenie dzisiejszego Tunisu i dokładnie naprzeciwko kuszących brzegów Półwyspu Iberyjskiego.
Kartagina – azyl wygnanej królowej i …prostytutek
Choć zwykle to mężczyźni odgrywali w fenickich miastach najważniejsze role, według legendy fundatorką najważniejszej założonej przez lud kolonii stała się… kobieta. Żyjąca podobno w IX wieku przed naszą erą Dydona, znana też jako Elissa, była siostrą Pigmaliona, króla najpotężniejszego fenickiego miasta, Tyru. Początkowo wspólnie zostali oni ogłoszeni władcami metropolii. Faktycznie jednak to Pigmalion sprawował rządy. Dydona wyszła zaś za mąż za swojego niezwykle bogatego wuja, Acharbasa.
Brat, być może z zazdrości, a może przez chciwość, rozkazał zamordować szwagra i przejąć jego skarby. Plan powiódł się tylko częściowo. Po śmierci męża fenicka księżniczka uciekła ze złotem. Towarzyszyła jej grupa przyjaciół, zwolenników i kapłanów. Uciekinierzy po drodze zatrzymali się na Cyprze, skąd porwali jeszcze kilkadziesiąt prostytutek. Zamierzali – już w nowej kolonii – uczynić z nich swoje żony.
Po wielu przygodach uchodźcy z Tyru dotarli w końcu do brzegów Afryki, gdzie Dydona wdała się w negocjacje z lokalnym władcą Berberów. Chciała, by pozwolił im odpocząć przed dalszą drogą. Zamierzała nawet kupić w tym celu skrawek ziemi. Uzyskała na to zgodę, ale pod warunkiem, że granice nabytego terytorium musi przykryć skóra pojedynczego wołu. Sprytna Fenicjanka zdołała tak ją pociąć, że opasała nią całe wzgórze dominujące nad wybrzeżem. Od tej pory nazywano je „Byrsą”, czyli skórą.
Historyczności tych wydarzeń być może nigdy nie uda się potwierdzić. Archeolodzy rzeczywiście datują jednak najwcześniejsze budowle w Kartaginie na początek IX wieku przed Chrystusem. Przypadałoby to dokładnie na czas rządów znanego ze źródeł historycznych króla Pigmaliona. Dla porównania warto dodać, że działo się to mniej więcej 70 lat przed założeniem Rzymu.
Republika biznesmenów
Czy to za sprawą determinacji wygnańców, czy też bardzo dogodnego położenia, Kartagina niemal od razu po powstaniu zaczęła odgrywać niezwykle ważną rolę nie tylko w świecie Fenicjan, ale w całym basenie Morza Śródziemnego. Przedsiębiorczy osadnicy zdominowali z czasem położone po sąsiedzku ziemie Północnej Afryki, ale też Sycylię, Baleary i sporą część Hiszpanii. Zakładali kolejne kolonie, także za Gibraltarem, czym po raz kolejny udowodnili fantastyczne zdolności fenickich żeglarzy.
Mieszkańcy miasta oprócz handlu zajmowali się także rzemiosłem. Wytwarzali wazy, garnki i inne przedmioty codziennego użytku, produkty luksusowe, cenne tkaniny, biżuterię, a nawet broń, którą w innych regionach wysoko ceniono. Fabryki metropolii pracowały przy tym 24 godziny na dobę. Często były to rodzinne firmy, których właściciele posiadali własne statki i sieć zamorskich odbiorców swoich towarów.
Choć Kartagina, tak jak inne fenickie miasta, utrzymywała własną armię, a zwłaszcza potężną flotę wojenną, jej prawdziwa siła leżała w zdolnościach handlowych i kulturze wolnego rynku. Zapewniały one przedsiębiorcom z tej kolonii wyłączność lub bardzo dogodne warunki na interesujących ich rynkach zbytu. Budzące zazdrość i podziw okręty bojowe były zaś zwykle wykorzystywane do… walki z piratami, by zapewnić bezpieczeństwo (a przez to: dochodowość) szlaków morskich.
Wkrótce północnoafrykańska osada przemieniła się w najbogatszy ośrodek ówczesnego świata. W okresie największego rozkwitu liczyła ponad 700 tysięcy mieszkańców! Rzucający się w oczy dobrobyt, ogromny port i wielopiętrowe wieżowce, w których mieściły się w pełni skanalizowane apartamenty mieszkańców, robiły na każdym przybyszu kolosalne wrażenie. Przedmiotem zazdrości mógł być zresztą także system polityczny Kartaginy, który Arystoteles określił jako „wspaniale działającą mieszankę monarchii, arystokracji i demokracji”.
Upadek miasta marzeń
Kartagina zbudowała swoją potęgę na handlu, stawiając na ludzką przedsiębiorczość i kreatywność. Jeśli pominąć niektóre aspekty religijne, które dzisiaj mogą wydawać się anachroniczne, to jej model rozwoju jest zadziwiająco współczesny. Opierał się na kooperacji i – w większości – całkowicie pokojowym, biznesowym współzawodnictwie. Podobnie jednak jak dzisiaj, nie wszyscy ten model akceptowali. Po drugiej stronie Morza Śródziemnego wyrastał mianowicie groźny konkurent. Groźny, ponieważ w przeciwieństwie do Kartaginy, innych miast fenickich czy Grecji, nie był zainteresowany konkurencją i wymianą, tylko dominacją. Rzym, bo o nim mowa, od początku stawiał na siłę i militarny podbój.
Bogata północnoafrykańska metropolia była prawdziwą solą w rzymskim oku. Tym bardziej że jej wpływy sięgały już prawie południowej Italii. Kartagińczycy doskonale prosperowali na przykład na Sycylii, niezwykle ważnej ze strategicznego punktu widzenia wyspie. Dla Rzymu stało się jasne, że jego dalszy rozwój jest możliwy tylko kosztem rywala. Starcie największych supermocarstw starożytnego świata stało się nieuniknione.
Inspiracja:
Inspiracją dla artykułu była książka Bena Kane’a Hannibal.Pola krwi, wydana nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.
Bibliografia:
- Françoise Briquel-Chatonnet, Eric Gubel, Les Phéniciens : Aux origines du Liban, Gallimard 1999.
- Arystoteles, Polityka, tłum. Ludwik Piotrowicz, DeAgostini 2002.
- Tadeusz Kotula, Masynissa, PIW 1976.
- Richard Miles, Carthage must be destroyed. The Rise and Fall of Ancient Civilization, Penguin Books 2011.
- Gilbert Charles Picard & Collette Picard, The Life and Death of Carthage – a Survey of Punic History and Culture, Sidgwick and Jackson Limited 1968.
- Gilbert Charles Picard & Collette Picard, Życie codzienne w Kartaginie w czasach Hanibala, PIW 1962.
Bardzo ciekawy artykuł. Chciałbym przeczytać więcej tego typu tekstów na temat Kartaginy czy Fenicji.
Czemu tak malo? To takie ciekawe…
Ciekawy artykol z tym ze trudno polegac na wiarygodnosci autora. Bahrajn lezy nad Zatoka Perska nie nad Morzem Czerwony, a to spora odleglosc jak na dzisiejsze nawet czasy. To tak jakby umiescowic Polske nad Atlantykiem w miejscu np. Portugalii.
Słuszna uwaga, ale to błąd redakcji – chodzi po prostu o to, że Zatoka Perska w starożytności (Herodot) nazywana była Morzem Czerwonym. Pozdrawiam
Dziękujemy za komentarz! Nieścisłość już została poprawiona :).
raczej pomyłka wynikała z faktu że druga teoria pochodzenia Fenicjan lokowała ich siedziby nad morzem czerwonym podobnie jak innych ludów semickich – obie te teorie zresztą nie wykluczają się bo przyszli mieszkańcy Fenicji mogli napływać z obu tych kierunków