Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Anatomia agenta (Andrzej Brzeziecki „Czerniawski. Polak, który oszukał Hitlera”)

Kim był Roman Czerniawski, pseudonim „Brutus”? Genialnym agentem, który znacząco wpłynął na przebieg II wojny światowej? A może blagierem i mistyfikatorem? Na te pytania próbuje odpowiedzieć jego najnowsza biografia.

Czerniawski był niewysoki i – trzeba przyznać – średnio przystojny. Miał popsute zęby i fatalnie mówił po francusku. Ale było w nim coś, co przyciągało ludzi, zwłaszcza kobiety, budziło wzbudzało zaufanie i zachęcało do przebywania z nim. Cechy te, wsparte niezmożoną energią, optymizmem i brawurą pozwoliły mu stworzyć jedną z najefektywniejszych siatek wywiadowczych działających podczas II wojny światowej. O sam został cennym alianckim agentem. Jego historię opisał na nowo Andrzej Brzeziecki, krakowski dziennikarz, historyk, redaktor naczelny „Nowej Europy Wschodniej”.

Powód, by zająć się Czerniawskim, okazuje się niecodzienny. Oto w 2017 roku w brytyjskich archiwach odtajniono dokumenty dotyczące jego działalności, siatki, jaką stworzył we Francji oraz późniejszego pobytu w Wielkiej Brytanii. Pojawiła się więc szansa, by na nowo przyjrzeć się temu niezwykłemu człowiekowi i jego równie niezwykłym, choć u nas mało znanym dokonaniom.

Czerniawski wprawdzie pojawiał się wcześniej w rozmaitych książkach i opracowaniach poświęconych II wojnie światowej, jednak zwykle pisano o nim krótko jako o agencie „Brutusie”, który „ograł Niemców” i pozwolił zwyciężyć aliantom. W Polsce powstały o nim przed laty dwie książki, ale obie niepełne i oparte na wyrywkowych materiałach. W dodatku w jednej z nich bohater występował jako „Czarniawski”… Andrzej Brzeziecki postanowił uzupełnić tę lukę i w oparciu o archiwalia przywrócić Polakom zapomnianego bohatera II wojny światowej.

Roman Czerniawski długo pozostawał zapomnianym bohaterem II wojny światowej.

Roman Czerniawski długo pozostawał zapomnianym bohaterem II wojny światowej.

Genialny amator tworzy siatkę

Na czym polegała niezwykłość postaci i działalności Czerniawskiego? Zaczął karierę jak wielu innych. Jeszcze przed wojną ukończył Szkołę Orląt w Dęblinie i został pilotem. Podczas kampanii wrześniowej ewakuował samoloty na południe kraju. Następnie przedostał się do Rumunii i Francji. Po czerwcowej klęsce pozostał na kontynencie i zajął się organizowaniem przerzutu polskich żołnierzy na Wyspy Brytyjskie. Tuż potem postanowił zaś… założyć własną siatkę wywiadowczą, zbierającą informacje o oddziałach niemieckich okupujących Francję.

Tu po raz pierwszy ujawniły się wyjątkowe cechy Polaka. Dały one znakomite rezultaty. Oto człowiek bez żadnego doświadczenia w operacyjnej działalności wywiadowczej, bez kontaktów i pieniędzy, w obcym, okupowanym kraju, w krótkim czasie zbudował liczącą blisko 200 osób siatkę! Jego grupa bardzo sprawnie zbierała dane na temat sił okupacyjnych. Przekazywano je do Londynu.

Czerniawski, wykorzystując swój urok osobisty i dar przekonywania, pozyskał dla siatki wielu Francuzów. Mówił im to, co chcieli słyszeć. Tym, którzy popierali de Gaulle’a mówił, że pracują właśnie dla generała Wolnych Francuzów. Tym, którzy nie lubili Niemców wyjaśniał, że pracują przeciwko swoim wrogom. A tych, którzy znajdowali się w opozycji do de Gaulle’a i Anglików informował, że… pracują dla Francji. Siatka, nazwana przez jej założyciela Interallié, była w okresie 1940-1941 najważniejszym dla Brytyjczyków źródłem informacji z okupowanej Francji.

Czerniawski, działający w okupowanej Francji, stał się dla Brytyjczyków cennym źródłem informacji.

fot.Bundesarchiv/ CC-BY-SA Czerniawski, działający w okupowanej Francji, stał się dla Brytyjczyków cennym źródłem informacji.

Ostrożność? A po co?

Sukcesy polskiego konspiratora nie byłyby możliwe bez kobiet, które ofiarnie mu pomagały. Najważniejszą z nich była poznana w Tuluzie Mathilde Carré, nazwana Kotką. Ta przebojowa, obdarzona seksapilem młoda kobieta miała duży talent do pozyskiwania ludzi. Stała się prawą ręką Czerniawskiego. To dzięki niej do siatki udało się zwerbować tak wielu współpracowników i zdobyć tak wiele informacji. Z Romanem łączyła ją zapewne relacja wykraczająca poza kontakty służbowe, choć później oboje temu zaprzeczali.

Sposób działania siatki samozwańczego agenta był specyficzny. Szef uważał, że wcześniej czy później i tak zdarzy się wpadka, więc nie warto zawracać sobie głowy nadmiernym zachowywaniem ostrożności. A skoro za działalność wywiadowczą i tak grozi kara śmierci, to lepiej szpiegować z rozmachem niż na małą skalę.

W swoim paryskim mieszkaniu Polak trzymał na wierzchu mapy raporty i dane, nawet nie starając się ich ukrywać. W końcu, z powodu nieostrożności jednego z francuskich współpracowników, Niemcy wpadli na ślad konspiracji. Aresztowali kolejnych jej członków, aż dotarli do Czerniawskiego i Carré. Wkrótce okazało się, że uwięzieni Francuzi chętnie zgadzają się na kolaborację z Niemcami. Nawet Mathilde szybko wylądowała w łóżku z prowadzącym śledztwo niemieckim funkcjonariuszem.

Polski konspirator stworzył siatkę wywiadowczą, w której działało około dwustu osób. Niestety, Niemcy w końcu wpadli na jej trop.

fot.Bundesarchiv / Langhaus / CC-BY-SA 3.0 Polski konspirator stworzył siatkę wywiadowczą, w której działało około dwustu osób. Niestety, Niemcy w końcu wpadli na jej trop.

Na usługach Abwehry

Na współpracę zdecydował się także… sam Czerniawski. Niemcy, którzy wysoko oceniali jego dokonania, zaproponowali, aby został ich ekspertem od spraw wywiadu wojskowego. W więzieniu agenta odwiedził pułkownik sztabu generalnego Oskar Reile. Był on zainteresowany możliwością dotarcia utalentowanego więźnia do polskich władz wojskowych w Wielkiej Brytanii. Przekazywane stamtąd informacje bez wątpienia byłyby bardzo cenne.

Roman podjął grę, wmawiając Niemcom, że jako oficer sztabowy i lotnik ma wiele znajomości w polskim lotnictwie oraz w całej armii. Przekonywał, że nie będzie kłopotu z działalnością wywiadowczą i propagandową. Wobec tego Abwehra uznała, że udało się go zwerbować. Spisano nawet odpowiednią umowę, zatwierdzoną przez samego szefa wywiadu i kontrwywiadu, generała Wilhelma Canarisa.

Brzmi niewiarygodnie? Być może, ale jak zauważa autor książki, realia okupacji we Francji różniły się od tych polskich. Abwehra działała inaczej niż gestapo, a Niemcy cierpieli na dotkliwy brak agentów w Wielkiej Brytanii. Każdy nowy szpieg był dla nich bardzo pożądany.

Ostatecznie latem 1942 roku Czerniawski został wypuszczony. Stworzono legendę, że uciekł podczas przewożenia z więzienia do więzienia. Przez Hiszpanię dostał się do Londynu. Tam poddano go odpowiednim przesłuchaniom i stwierdzono, że jego opowieść jest prawdziwa. Co ciekawe, Czerniawski wprawdzie przyznał się do faktu pójścia na współpracę z Abwehrą, ale…  dopiero po miesiącu. Po latach tłumaczył tę zwłokę obawą przez ewentualnym „kretem” w polskim sztabie, który mógłby przekazać informację Niemcom. Z kolei jego krytycy spekulowali, że zwłoka mogła wynikać z jego wahania, kto tak naprawdę wygra wojnę…

Czerniawski przekonał Abwehrę, że może zdobyć dla Niemców dużo informacji. Na zdjęciu żołnierz służby wywiadowczej w trakcie nasłuchu.

fot.Bundesarchiv / CC-BY-SA 3.0 Czerniawski przekonał Abwehrę, że może zdobyć dla Niemców dużo informacji. Na zdjęciu żołnierz służby wywiadowczej w trakcie nasłuchu.

Churchill, Hitler i Stalin czytają „Brutusa”

Po ujawnieniu przez konspiratora faktu jego współpracy z wywiadem III Rzeszy Polacy przekazali go Brytyjczykom. Ci zaś – choć nie bez wahań – postanowili go wykorzystać do dezinformowania Niemców. Pod pseudonimem „Brutus” zaczął przesyłać do Francji preparowane przez brytyjską Służbę Bezpieczeństwa MI5 informacje na temat sytuacji w Wielkiej Brytanii, efektów nalotów bombowych, a także stosunków w polskiej armii. Włączono go do systemu podwójnych agentów nazywanego Double cross.

Rola Czerniawskiego wzrosła, gdy alianci zaczęli szykować się do inwazji na kontynent. Sprawą życia i śmierci stało się wtedy zmylenie Niemcówco do faktycznego miejsca lądowania. Zgodnie z otrzymanymi instrukcjami „Brutus” poinformował Abwehrę, że został przydzielony do 1 Grupy Armii Stanów Zjednoczonych, która na południowo-wschodnich wybrzeżach Anglii szykuje się do ataku na Pas-de-Calais.

W rzeczywistości zgrupowanie istniało jedynie fikcyjnie. Jego zadaniem było symulowanie na rozmaite sposoby (np. przez ruch w eterze) przygotowań do inwazji. Odpowiednio spreparowane meldunki polskiego oficera utwierdzały Niemców w błędnym przekonaniu. On sam wciąż był wysoko oceniany w Berlinie. Jak pisze Andrzej Brzeziecki, materiały od „Brutusa” trafiały w tym okresie na biurka trzech najważniejszych w owym czasie światowych przywódców: Churchilla, Hitlera, a także… Stalina (przez jego agentów w brytyjskim wywiadzie).

Raporty polskiego szpiega trafiały do Winstona Churchilla. Ale ufał mu także... sam Adolf Hitler.

fot.domena publiczna Raporty polskiego szpiega trafiały do Winstona Churchilla. Ale ufał mu także… sam Adolf Hitler.

Akcja dezinformacyjna prowadzona przez Brytyjczyków za pomocą Czerniawskiego okazała się skuteczna. Niemcy do końca nie wiedzieli, gdzie wylądują alianci, a Hitler był głęboko przekonany, że będzie to Pas-de-Calais, a być może także Norwegia. Zresztą jeszcze po lądowaniu podwójny agent uparcie wmawiał Berlinowi, że Normandia to tylko działania pozorujące, a prawdziwy desant odbędzie się lada chwila w Pas-de-Calais. Jak pisze Brzeziecki:

Brutus i Garbo [inny podwójny agent – przyp. PS] podtrzymywali więc groźbę nowej inwazji przez kolejne dni. O dziwo, Niemcy dawali im wiarę. Powstrzymali 1 Dywizję Pancerną SS, która była już w drodze do Normandii, i kazali jej wspomóc 15 Armię w Pas-de-Calais, a gdy później zdali sobie sprawę, że nie będzie drugiej inwazji, i skierowali przeciw aliantom kolejne zgrupowania, było już za późno. Rola, jaką odegrał agent Brutus w czasie lądowania w Normandii i bezpośrednio po nim, była kluczowa.

Tak oto polski oficer pomógł aliantom wygrać II wojnę światową.

Zdradził, czy nie zdradził?

O wszystkim tym autor biografii pisze przystępnie i ze swadą. Przedstawia przy tym kontekst wydarzeń, jak choćby strukturę i działania brytyjskich służb wywiadowczych, system Double cross i Ultrę, czyli system odczytywania niemieckiej korespondencji radiowej. Stara się też rozszyfrować nie zawsze jasne intencje i zachowania swojego protagonisty i konfrontuje jego relacje z tymi pozostawionymi przez innych uczestników wydarzeń.

W 1944 roku zmylenie Niemców co do faktycznego miejsca lądowania aliantów stało się sprawą życia i śmierci.

fot.domena publiczna W 1944 roku zmylenie Niemców co do faktycznego miejsca lądowania aliantów stało się sprawą życia i śmierci.

Tak się bowiem złożyło, że wszyscy główni bohaterowie akcji – sam Czerniawski, Mathilde Carré i Oskar Reile – napisali po wojnie wspomnienia. Tyle, że każde z nich usiłowało przedstawić się w jak najkorzystniejszym świetle, co nie zawsze sprzyjało obiektywnemu przedstawieniu wydarzeń.

Autor rozumie ten odruch i nie idealizuje swojego bohatera. Uczciwie pisze, że Czerniawski był megalomanem przekonanym o swojej wartości, lubiącym sławę i często popadającym w konflikty z otoczeniem. „Niezdrowa ambicja osobista, skłonność do intrygi i zupełny zanik samokrytycyzmu b. poważnie obniżają duże zalety osobiste”– pisał o Polaku jeden z oficerów II Oddziału.

Brzeziecki korzystając z rozmaitych materiałów – dokumentów, wspomnień, opracowań – stara się zbudować własny, możliwie bezstronny obraz wydarzeń. I może właśnie to poszukiwanie prawdy na przecięciu sprzecznych nieraz relacji sprawia, że książkę czyta się tak dobrze. Nie da się ukryć, że lektura jest ciekawa i wciągająca.

Szkoda tylko, że autor tak skrótowo potraktował powojenne losy Czerniawskiego. Przecież te także były ciekawe. W 1961 roku w Wielkiej Brytanii ukazały się jego wspomnienia zatytułowane „The Big Network”. W odpowiednim świetle przedstawił w nich część swoich przygód. Niestety, niedługo później własne relacje opublikowali dwaj Niemcy zaangażowani w jego zwerbowanie – Hugo Bleicher i Oskar Reile. Opisali w nich między innymi, jak zwerbowali Polaka do współpracy i wysłali go do Anglii.

Czerniawski w dużej mierze przyczynił się do zwycięstwa aliantów w II wojnie.

fot.domena publiczna Czerniawski w dużej mierze przyczynił się do zwycięstwa aliantów w II wojnie.

Po pojawieniu się tych wiadomości wybuchł skandal. Część środowisk emigracyjnych uznała, że agent zdradził i zhańbił polski mundur. Wprawdzie Brytyjczycy, którzy nadal utrzymywali w tajemnicy szczegóły akcji Double cross, ogólnikowo zapewniali, że Czerniawski był po ich stronie, ale nie na wiele się to zdało. Na szczęście jeszcze w tej samej dekadzie, po ujawnieniu kompromitującej infiltracji brytyjskich służb specjalnych przez ZSRR, wyspiarze zdecydowali się odtajnić szereg udanych operacji wywiadowczych z okresu wojny. Chcieli w ten sposób przywrócić prestiż MI5 i MI6.

W 1972 roku działalność agenta „Brutusa” został opisana przez Johna C. Mastermana. Autor nie podał prawdziwego nazwiska swojego bohatera, ale Czerniawski mógł wreszcie ujawnić, że chodziło właśnie o niego. Pozwoliło mu to odzyskać dobre imię. Pod koniec życia wszedł nawet do trzech kolejnych rządów emigracyjnych premiera Kazimierza Sabbata. Niemniej w części środowisk emigracyjnych nadal zastanawiano się: zdradził, czy nie zdradził…? Być może jest to temat na kolejną książkę o Romanie Czerniawskim?

Plusy:

  • nowe spojrzenie na temat
  • dobry styl, wciągająca narracja
  • wykorzystanie nowych źródeł

Minusy:

  • skrótowe potraktowanie powojennego okresu życia bohatera

Zgrzyty:

  • zupełny brak lustracji…

Metryczka:

Autor: Andrzej Brzeziecki
Tytuł: „Czerniawski. Polak, który oszukał Hitlera”
Wydawca: Wydawnictwo Czarne
Oprawa: miękka
Liczba stron: 328
Rok wydania: 2018

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.