W te polityczne mity u zarania III Rzeczpospolitej uwierzyły miliony Polaków. Dlaczego?
Okres trudnej i niezrozumiałej transformacji aż prosił się o wygodne uproszczenia. Pojedyncze postacie czy fakty urastały do rangi symboli, a debatą publiczną zaczęły rządzić mity. Które okazały się najbardziej płodne? Które ciążą na nas do dzisiaj?
Polacy – jak zresztą każdy naród – w swoich dziejach nieraz odwoływali się do mitów. Po dziś dzień w zbiorowej pamięci żywe są przedstawienia Sarmatów, legenda powstańczych zrywów czy obraz Polski jako przedmurza chrześcijaństwa. Często pomaga to przesłonić niedostatki rzeczywistości. Tłumaczy stracone szanse albo po prostu odsuwa konieczność prowadzenia rzeczowej debaty.
Dla badacza rzeczywistości społecznej mity, także polityczne, są barometrem nastrojów społecznych. Ich analiza pozwala lepiej zrozumieć złożoność emocji towarzyszących ludziom w określonym czasie. Wykorzystują to oczywiście także politycy i ich doradcy. Jak zauważa Joanna Włodarczyk, autorka tekstu „Współczesne mity polityczne”:
Główny cel polityków, czyli pozyskanie władzy, powoduje świadome wykorzystanie mitu jako środka do zwycięstwa. To za jego sprawą możliwe wydaje się manipulowanie zachowaniami i postawami politycznymi społeczeństwa.
Mit założycielski
Skłonność polityków do wykorzystywania mitów przy kształtowania debaty publicznej jest szczególnie widoczna w odniesieniu do wydarzeń lat 80. i zmian ustrojowych z 1989 roku. Uproszczone oceny pojawiają się przy tym po obu stronach sceny politycznej.
Źródłem konfliktu stały się na przykład deklaracje wypracowane przez „Solidarność”. Można w pewnym uproszczeniu przyjąć, że 21 postulatów Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego z 17 sierpnia 1980 roku pozostaje mitem założycielskim III RP. I to niezależnie od tego, czy strona rządowa traktowała porozumienie na serio i na ile strona opozycyjna realnie oceniła szansę ich realizacji. Szersze wyjaśnienie tej kwestii dał Michał Futyra pisząc:
Z chwilą nastania końca Polski Ludowej opozycyjne do niedawna siły polityczne wkroczyły w demokratyczną rzeczywistość z nowymi mitami początku, nowym zbawicielem oraz starym negatywnym mitem upadku. […] Mity założycielskie w sytuacjach granicznych odgrywają doniosłą rolę. […] kanalizują społeczne niezadowolenie (gospodarcza zapaść, która była winą władz PRL) oraz mobilizowały masy do poświęceń (ofiara bolesnych przemian ustrojowych).
Marcin Dzierżanowski, Anna Gielewska
Antoni Macierewicz
Sklep | Format | Zwykła cena | Cena dla naszych czytelników |
paskarz.pl | 39.90 zł | 26.99 zł idź do sklepu » |
W Polsce po 1989 roku zderzyły się skrajne wizje dwóch środowisk: liberalno-lewicowego i konserwatywnego. Pierwsze, nawiązujące do demokratycznych tradycji II Rzeczpospolitej, ogłosiło sukces gospodarczy. Drugie stało na stanowisku, że przełom okazał się pozorny, a zmiany, do których doszło w jego konsekwencji, nie były satysfakcjonujące. Każda z tych sprzecznych ocen po dziś dzień kształtuje wrażliwość po swojej stronie sceny politycznej. Przez lata obie strony konfliktu wypracowały bogatą mitologię, bez której zrozumienia trudno odnaleźć się w dzisiejszym dyskursie. Wciąż pełno w nim przecież odwołań do „szafy Lesiaka” czy „nocy teczek”…
Mit kapitalizmu i mit PRL-u
Jeśli istniał mit, który przez pierwsze lata III RP łączył środowiska polityczne, to był to niewątpliwie mit kapitalistycznego konsumpcjonizmu. Zarówno na prawicy, jak i na lewicy zasady wolnorynkowe były odbierane pozytywnie. Trzeba pamiętać, że tuż po przełomie obywatele Polski niewiele wiedzieli o realiach nowego ustroju. Kojarzyli go co najwyżej z towarami pokątnie przemycanymi do kraju. Zachodnia odzież, kultura i papierosy w czasach PRL dostarczały poczucia luksusu, ale też wpędzały w kompleksy. Wszystko przez to, że socjalistyczna gospodarka nie mogła sprostać coraz większym wymaganiom polskich konsumentów. Polacy tęsknili do drogich dżinsów Levi’s i papierosów Marlboro, dostępnych wcześniej tylko w Peweksach, za dolary.
W efekcie w latach dziewięćdziesiątych zachodnie towary schodziły z półek sklepowych w ekspresowym tempie. Przez długi czas argumentem wystarczającym do dokonania zakupu było samo miejsce produkcji: zachodnie traktowano z zasady jako lepsze od polskiego. Taki stan rzeczy nie mógł trwać bez końca. Przewidział to… były pierwszy sekretarz KC PZPR, Edward Gierek. W głośnej książce-wywiadzie „Przerwana dekada” powiedział:
Teraz, gdy patrzę na dokonujące się zmiany, mam świadomość, że do programu socjalistycznego to społeczeństwo wróci szybciej, niż się komukolwiek wydaje. Hasła równości, sprawiedliwości społecznej zapuściły, moim zdaniem, w naszym społeczeństwie zbyt głębokie korzenie, by można było oddać się bez obawy w ręce obcego kapitału.
Były polski przywódca w tym przypadku miał rację. Rozczarowanie mitem kapitalizmu i brak umiejętności poruszania się w nowych realiach zrodziły w końcu w starszym pokoleniu tęsknotę za starym ustrojem. Kręgi lewicowe skrzętnie to wykorzystały. PRL zaczęto przedstawiać jako bezpieczny azyl, przestrzeń, w której żyło się może bez przepychu, ale spokojnie. W obrazie tym pomija się przy tym wspomnienie niekończących się kolejek, wiecznego niedoboru towarów czy niskiej jakości zdobywanych z trudem sprzętów.
Jak łatwo się domyślić, takie mitologizowanie Polski Ludowej dla prawicy okazało się nie do przyjęcia. W obronie przed nostalgiczną wizją PRL kręgi te podkreślają zbrodniczy charakter ustroju z lat 1944-1989. Wspomaga je w tym często Instytut Pamięci Narodowej – instytucja, której zadaniem było przecież napisanie historii drugiej połowy XX wieku od nowa i – jak sama nazwa wskazuje – ściganie zbrodni przeciwko narodowi polskiemu. Nic dziwnego, że prawica udzieliła IPN-owi szerokiego wsparcia.
Mit bohaterski
Konkurencyjne narracje wykształciły się też wokół dwóch postaci, liderów przemian, którzy zyskali status symbolu zmian: Lecha Wałęsy i Leszka Balcerowicza. Użycie ich nazwisk w określonym kontekście często jednoznacznie „ustawia” dyskusję, zarówno na prawicy, jak i na lewicy.
Pierwszy solidarnościowy prezydent budzi dzisiaj skrajne emocje. Przeciwnicy polityczni z prawicy wypominają mu rzekomą agenturalną przeszłość i nijaką prezydenturę. Z kolei jego apologeci silnie akcentują bezcenny wkład w doprowadzenie do zmiany ustroju i późniejszy zdroworozsądkowy styl rządzenia.
Nieco inaczej w różnych dyskursach przedstawiany jest Leszek Balcerowicz. Zależnie od interpretacji, to bohater, który dał lub odebrał ludziom szansę na odnalezienie się w nowym ustroju. Jego decyzje fiskalne miały bezpośredni wpływ na życie milionów Polaków. Jednocześnie wyjątkowo trudno ocenić działania byłego ministra finansów, bo miały w gruncie rzeczy charakter eksperymentalny. Nikt nie mógł przewidzieć, co przyniosą. Był też wprowadzany w błyskawicznym tempie, o czym przypominają Wiesław Kot i Dorota Górska w książce „Jak budowaliśmy kapitalizm”:
Balcerowicz już w październiku 1989 roku ogłosił swój plan. […] 17 grudnia skierował do sejmu pakiet 11 ustaw. Za projektem opowiedziały się wszystkie siły polityczne. […] Sejm przyjął pakiet w ekspresowym tempie, bo już 27 grudnia. Senat zaakceptował go od ręki, a prezydent Wojciech Jaruzelski podpisał. Oznaczało to, że od 1 stycznia 1990 roku polska gospodarka wkroczyła na drogę kapitalistyczną.
Jak się okazało, Polacy bardzo różnie zareagowali na proces gwałtownych zmian. Nie wszyscy wyszli z tego okresu obronną ręką. Dla mieszkańców rejonów mniej zurbanizowanych i opartych na nieefektywnych zakładach pracy plan Balcerowicza oznaczał po prostu biedę. Dla innych, zwłaszcza dla osób z prężnych ośrodków miejskich, był to jednak silny bodziec do rozwoju i bogacenia się. Zrozumiałe, że w obu tych grupach nazwisko ministra budzi skrajnie różne emocje. Z czego korzystają politycy, chcący zdobyć poparcie jednej z nich. Tylko dla jednej – tej pierwszej – hasło „Balcerowicz musi odejść!” ma głęboki sens.
Mit upadku i zdrady (albo teczki)
W miarę narastania u części społeczeństwa rozczarowania procesem transformacji do rangi symbolu urósł sam Okrągły Stół. W polskiej debacie publicznej ten kolisty, pokryty dębową okleiną kawałek drewna stał się miejscem mitycznego upadku (jak twierdzi prawica) lub też początku (według lewicy).
Kontrowersje wokół obrad Okrągłego Stołu, które odbywały się między 6 lutego a 5 kwietnia 1989 roku, dostarczają argumentów zwłaszcza prawicowym zwolennikom mitu zdrady. „Część nowych elit politycznych, niezadowolonych z tempa i kierunku zmian, już w 1992 roku rozpoczęła negowanie III RP, czemu posłużyła tzw. „nocna zmiana” – odwołanie rządu Jana Olszewskiego” – przekonuje Michał Futyra.
Upadek gabinetu Olszewskiego w nocy z 4 na 5 czerwca 1992 roku doprowadził do zarysowania ostrego podziału na polskiej scenie politycznej. Niebagatelną rolę odegrał w tym Antoni Macierewicz, który w tym czasie pracował nad realizacją przyjętej w pośpiechu uchwały lustracyjnej. Atmosferę tego wydarzenia przybliżają Anna Gielewska i Marcin Dzierżanowski w książce „Antoni Macierewicz. Biografia nieautoryzowana”:
Jest 4 czerwca. Przedstawiciele MSW przywieźli już do Sejmu koperty z 64 nazwiskami tajnych współpracowników SB. Teraz odbierają je szefowie klubów. Osobną kopertę otrzymuje marszałek Chrzanowski, widnieją tam tylko dwa nazwiska – jego samego i prezydenta Wałęsy. […] Sejm trzęsie się w posadach. Polityczną inicjatywę przejmuje Belweder. Wałęsa w pierwszej chwili wydaje oświadczenie dla PAP-u, w którym tłumaczy się ze współpracy z SB. Wycofuje je kilka godzin później, gdy okazuje się, że odwołanie rządu Olszewskiego jest w zasięgu ręki. Wniosek UD leży w Sejmie i czeka na głosowanie zaplanowane już wcześniej na następny dzień. Wszystko rozegra się jeszcze tego wieczoru.
Przez kontekst lustracyjny noc, podczas której odwołano rząd Olszewskiego, nazywana jest też „nocą teczek”. Dla kręgów prawicowych do dziś służy ona za symbol upadku III RP i dowodzi braku transparentności życia politycznego.
Mit praworządności
Transformacja ustrojowa rozbudziła nadzieję na wprowadzenie skutecznych gwarancji poszanowania praw podstawowych. Zakładano, że w nowej rzeczywistości każdy obywatel zyska podmiotowość i będzie szanowany przez instytucje państwa. Dla prawicy złudzenia rozwiały się za sprawą pułkownika Lesiaka. Opowiadają o tym między innymi autorzy książki „Antoni Macierewicz. Biografia nieautoryzowana”:
Pułkownik Lesiak to dziś 73-letni emeryt. Cała Polska poznała jego nazwisko, gdy w sierpniu 1997 roku wyszło na jaw istnienie tzw. szafy Lesiaka. W latach 90. kierował specjalnym zespołem UOP-u, który zajmował się inwigilowaniem partii opozycyjnych oraz umieszczaniem w nich agentury. Sprawa trafiła nawet do sądu, ale w 2006 roku została umorzona z powodu przedawnienia.
Szafa Lesiaka, w której gromadził dokumenty z nielegalnej obserwacji partii politycznej, stała się dla prawicy dowodem, że sposób działania organów państwa jest daleki od ideału. Przywołuje się ją do dzisiaj, wskazując na fasadowy charakter III RP.
Lewicowa czy prawicowa?
Od pojęć-symboli, które w sposób uproszczony prezentują ocenę przekształceń ustrojowych i działania III RP, nie jest wolna niemal żadna dyskusja polityczna. Można zadać pytanie, która ze stron przoduje w wytwarzaniu politycznych mitów – lewica czy prawica? Odpowiedź brzmi: żadna. Obie na równi uczestniczą w wytwarzaniu tej nowej polskiej mitologii, choć poszczególne narracje mogą zyskiwać różną popularność w społeczeństwie.
Ważne też, żeby zrozumieć, że mit – nawet, jeśli często wykrzywiany, sprowadzany do absurdu, ośmieszany – nie powinien być mylony z kłamstwem (którego na scenie politycznej także nie brakuje).Wyjaśnia to Janusz Biernat w tekście „Mit polityczny”:
Mit jest czymś innym niż nieprawdą, choć szczególnie jego postacie mogą przywoływać takie skojarzenia. Mit stwarza swój własny porządek, własną rzeczywistość wyobrażoną, obowiązuje w niej pseudologiczny […] układ odniesienia do świata zewnętrznego.
Bibliografia:
- Janusz Biernat, Mit polityczny, PWN 1989.
- Marcin Dzierżanowski, Anna Gielewska, Antoni Macierewicz. Biografia nieautoryzowana, Znak Horyzont 2018.
- Michał Futyra, Od Rzeczypospolitej szlacheckiej do IV RP. Krótki przegląd polskiej mitologii założycielskiej, „Sprawy Narodowościowe” nr 49/2017.
- Wiesław Kot, Dorota Górska, Jak budowaliśmy kapitalizm, Wydawnictwo Publicat 2011.
- Joanna Włodarczyk, Współczesne mity polityczne, „Poliarchia” nr 1/2013.
Poznaj sylwetkę jednego z najbardziej rozpoznawalnych polityków III RP:
Marcin Dzierżanowski, Anna Gielewska
Antoni Macierewicz
Sklep | Format | Zwykła cena | Cena dla naszych czytelników |
paskarz.pl | 39.90 zł | 26.99 zł idź do sklepu » |
Dla pełniejszego obrazu dodałbym mit o Solidarnościowym obaleniu starego ustroju. Stary pzprowski system zbankrutował ekonomicznie i na nic zadały się ograne wysiłki propagandowe KC. Ponadto w szeregach samej PZPR doły partyjne miały dość czerwonych baronów, którzy m.in. wysyłali swoje dzieci na zagraniczne studia gdy w PRL przeciętna płaca miesięczna to było kilkanaście USD. Czerwony baronat partyjny zdał sobie też sprawę, że ich możliwości bycia na topie skończyły się w starym systemie i trzeba znaleźć się w nowych, obiecujących warunkach. Podziemie rosło w siłę w miarę powstającej przestrzeni, której nie mogła już kontrolować stara władza. Choć nie do końca co widać w stanie wojennym. Podziemie solidarnościowe zapobiegło scenariuszowi chińskiemu gdzie obrońcy absolutnej sprawiedliwości społecznej ( w obronie której wymordowali miliony ludzi ) z dnia na dzień stali się rekinami kapitalizmu eliminując jedocześnie opozycję demokratyczną.
Mirad. Ocena obalenia starego systemu jest problematyczna. O ile uprawnione wydaje się twierdzenie, że poprzednia władza idealnie „ustawiła” się w nowych realiach, o tyle opozycja w pewnej części dokonała również wyłomu w systemie dostępu do dóbr. Widzę jednak dwa niezreformowane po dziś dzień obszary państwa, które zatrzymały zmianę ’89. Pierwszy, to szeroko rozumiana biurokracja, na którą składają się ministerstwa oraz lokalne urzędy. Drugi, to wieś, która najkorzystniej wyszła na wejściu do UE, dopłaty i różne fundusze pomocowe. Brak reformy w tym obszarze zatrzymał naszą gospodarkę, która działa w oparciu o determinację ludności dużych miast oraz mniejszych miast przemysłowych np. Lubin, Polkowice, Bełchatów, Płock, Puławy, Police itp.
Pewny wyłom istotnie poczynili… zasadnicze pytanie brzmi jednak: dla kogo? No właśnie, dla kogo? Odpowiedź jest banalna: dla siebie, swoich rodzin, pociotków i znajomych. Oczywiście z uwzględnieniem „słusznych roszczeń” dotychczasowej nomenklatury.
Problem w tym, że „opozycja demokratyczna” była po stanie wojennym w dużej mierze koncesjonowana przez… Kiszczaka. Oczywiście to pewne uproszczenie, ale nie oszukujmy się, „nowa Solidarność” była wprost przeżarta agenturą, a bardzo mocne pozycje uzyskali w niej (lub przy niej) różni, delikatnie mówiąc, podejrzani ludzie jak np, Geremek, Kuroń, Michnik, Mazowiecki itd. A co do „scenariusza chińskiego” to i tak wielu czerwonych mogło się bezpiecznie uwłaszczyć (i zrobili to). Skąd bowiem wzięły się te powiedzonka w stylu „zamienili książeczki partyjne na czekowe”? Śmiem twierdzić, że taki był cel nadrzędny Magdalenki i Okrągłego Stołu (z kantami) – zapewnić partyjnej śmietance towarzyskiej bezpieczną przyszłość w nowym ustroju. BO faktem jest, że to komusze monstrum musiało się prędzej czy później wywrócić z hukiem.
Odnośnie opozycji, to w pewnym sensie siła stabilizującą byla frakcja lewicująca. To sprawiło, że wspólnota ideałów była blizsza rządu (myślenie o zarządzaniu ludem), stąd w latach 90-tych mieliśmy dziki kapitalizm, który poprzedzał podział łupów i stref wplywow. Do chwili wejścia do UE nasza gospodarka była koślawa, bo dla przeciętnego człowieka oferowała wykrzywiony kapitalizm nastawiony na niskie koszty pracy. Z kolei swoi mieli inne warunki. Teraz to się zmieniło. Nie ma pracowników i pracodawcy przyzwyczajeni do taniej siły roboczej mają kłopot. Duża część firm deweloperskich to właśnie takie dobrze ustawione interesy, które niebawem padną bez dopłat ze strony państwa.
Pierwszy mit to „profesor” Balcerowicz. Balcerowicz kiedy realizował plan oszusta Sachsa, nie był żadnym profesorem. Żaden szanujcy się profesor nie chciał firmować swoim nazwiskiem złodziejskiej prywatyzacji zaproponowanej przez Sachsa, stąd pojawił się Balcerowicz. Jeśli był tak genialny jak wierzą jego wyznawcy to dlaczego nie jest szefem Banku Światowego, albo chociaż Europejskiego ? Balcerowicz nie nadaje się nawet na prezesa NBP. To pusta wydmuszka i figurami za którym stał Sachs i bankierzy. Mit drugi – Polska po przepoczwarzeniu się komunistów ( komunizm nigdy nie upadł on tylko zmień nazwę ), nie przeprowadziła prawdziwej lustracji, stąd ludzie podatni na grę teczkami z ich agenturalną przeszłością. Tacy rzekomo antykomunisci jak Bolek-Wałęsa, Lech-Moczulski, czy np.Boni okazali się TW SB. Co ciekawe TW SB był nawet spowiednik Bolka-Wałęsy, ksiądz Cebula, który okazał się również homoseksualnych pedofilem. Bez lustracji niczego trwałego nie dało się zbudować, bo Kiszczak i Jaruzelski grali teczkami TW SB, aż do śmierci. Natomiast o „Różowych Teczkach” z akcji Hiacynt, Kiszczaka nawet autor tego tekstu nie raczył wspomnieć. W latach 1985/86, milicja na polecenie Kiszczaka zgromadziła dane o homoseksalistach i ich preferencjach seksualnych np. pedofilii, takie teczki nawet dziś potrafią zakończyć każdą karierę. A Nocną Zmiana wcale nie jest mitem, to wtedy TW SB – Wałęsa i Moczulski, razem z Tuskiem i Pawlakiem, obalił rząd na polecenie swoich szefów i ze strachu przed ujawnieniem kompromitujący ich materiałów. Tak samo nie jest mitem uwłaszczenie się członków PZPR i Bonzow PRL na majątku wypracowanym przez chłopów i robotników, bo kto wykupił PGRy, jak nie byli komuniści tylko przemalowani na kapitalistów, podobnie komuniści sprzedawali zakłady pracy i co tylko się dało. Do dziś tacy towarzysze jak Miller, Cimoszewicz czy Buzek lub Święcicki, należą do PO – Tuska, lub zostali przez niego wprowadzeni do PE. Podobnie do dziś Tusk popiera Bolka-Wałęsę TW SB, no ale swój zawsze swojego pozna, bo BND dużo może o Tusku powiedzieć.