Z kim opłacało się brać ślub w średniowiecznej wsi?
Jak skutecznie przeżyć w warunkach niewolniczej pracy w średniowiecznej wsi? Kluczową kwestią było dobre i intratne małżeństwo. A nie każdego opłacało się poślubić.
Najbardziej liczącymi się w średniowiecznej wsi więzami były więzy krwi. Rodzina stanowiła podstawową komórkę społeczną i ekonomiczną. Osoby stanu wolnego często w rozmaity sposób stygmatyzowano. Dotyczyło to szczególnie niezamężnych kobiet. Mężczyźni mogli zostać najemnymi żołnierzami bądź wędrownymi robotnikami, nie było to jednak życie, o którym marzył średniowieczny człowiek, szukający życiowej stabilizacji we wspólnocie.
Jak piszą Frances i Joseph Gies w książce „Życie w średniowiecznej wsi”, „typowa rodzina była w trzynastym i czternastym wieku mała, w jej skład wchodziło nie więcej niż pięcioro członków. (…) składała się z męża i żony – z dziećmi lub bez”. Oczywiście wielkość rodziny określał jej status ekonomiczny. Bogaci chłopi mogli sobie pozwolić na posiadanie dużej familii i utrzymywanie służących.
Brytyjski historyk Ian Mortimer w swojej książce „Jak przetrwać w średniowiecznej Anglii” zwraca uwagę na fakt, że w drugiej połowie czternastego wieku, po przejściu przez Europę Zachodnią epidemii czarnej śmierci, często najbogatsi chłopi wynajmowali od pana cały majątek razem z dworem. Następnie żenili się z córkami esquire’ów, czyli niższej szlachty, i w ten sposób pięli się po społecznej drabinie, wskakując o stopień wyżej.
Małżeństwo jako życiowa szansa
Jako że więzy rodzinne w wiekach średnich miały tak istotne znaczenie, niezwykle ważne było to, z kim szło się do ołtarza. Zwłaszcza, że czasy średniowiecza nie znały rozwodów. Małżeństwo można było jedynie unieważnić, czyli uznać za niebyłe (więcej przeczytasz o tym TUTAJ). Mimo to śluby – zwłaszcza przedstawicieli bogatych rodzin – również wiejskich – aranżowano, aby połączyć majątki i podnieść status ekonomiczny oraz społeczny konkretnych familii.
Co prawda Kościół zakazywał przymuszania do małżeństwa, ale w rodzinach o wysokiej pozycji majątkowej nie zważano na ten zakaz, często kojarząc źle dobrane pary. Giesowie przytaczają słowa średniowiecznego angielskiego poety, franciszkanina Williama Langlanda, który wypowiedział się w tej kwestii w następujący sposób:
To niezbyt wydarzona para, na Boga, tak sądzę,
By wydać młode dziewczę za starego cherlaka
Albo poślubić jakąś wdowę dla wartości jej dóbr
(…).
Zasada primogenitury
Zatem z kim najbardziej opłacało się brać ślub w średniowiecznej wsi? Wszystko zależało od osobistych pobudek, warunków i możliwości. Małżeństwo ściśle wiązało się z dziedziczeniem. A że w systemie otwartych pól obowiązywała zasada primogenitury, czyli prawo pierwszeństwa w dziedziczeniu przez najstarszego syna, w największej liczbie przypadków spadek po ojcu przejmował najwcześniej urodzony męski potomek.
Dla dziewcząt na wydaniu najstarsi synowie rodzin z tej samej wsi i o podobnym statusie ekonomicznym stawali się partiami naprawdę godnymi zainteresowania. Oczywiście istniały wyjątki, ale jak czytamy u Giesów w „Życiu w średniowiecznej wsi”: „najstarszy syn dziedziczył najwięcej”. W przypadku braku męskich potomków, schedę po rodzicach dziedziczyły córki najczęściej w równych częściach. Niestety primogenitura rodziła też wiele problemów. Młodsi synowie często musieli szukać szczęścia jako najemnicy bądź duchowni, a starsi czekali z małżeństwem na śmierć ojca lub jego starość z nadzieją, że odda im gospodarstwo wcześniej.
Pieniądze dają lepszy start
Lepszy start miały oczywiście dzieci z bogatych domów. Giesowie posługują się przykładem średniowiecznej wsi Broughton, w której „czterdzieści cztery procent lepiej sytuowanych rodzin (…) miało dwóch lub więcej synów równocześnie urządzonych we wsi”. Podobnie rzecz się miała z córkami z zamożniejszych wiejskich familii. Co prawda rzadziej otrzymywały one w posagu ziemię, ale dostawały pieniądze bądź drobne ruchomości.
Jeśli poprzez zamążpójście młoda kobieta miała podnieść swój status społeczny, wtedy posag zaczynał odgrywać znaczącą rolę. A jako że medal zawsze ma dwie strony – jak czytamy w książce „Życie w średniowiecznej wsi” – „Głupia lub biedna dziewczyna mogła wyjść za kogo chciała. Gdy jednak otrzymywała część majątku rodowego, nie miała takiego wyboru”.
Również synowie z zamożnych rodzin raczej nie żenili się wedle serca, ale zgodnie z wolą rodziców. Jak bowiem mawiają, apetyt rośnie w miarę jedzenia, stąd małżeństwo potomków bogatych rodzin dawało obu familiom możliwość zdobycia jeszcze większego majątku i finansowego zabezpieczenia rodziny. Miłość do wybranki bądź wybrańca wskazanego przez rodziców miała przyjść później.
Małżeństwo chłopów pańszczyźnianych
Jeszcze bardziej skomplikowana była sytuacja chłopów pańszczyźnianych, ponieważ, oprócz wyżej wymienionych okoliczności, we wszystkich zawieranych przez nich transakcjach związanych z własnością, „pan miał swój interes”. Nie ominął on zatem i kwestii małżeństwa poddanych.
Dziś wydaje nam się, że chłop pańszczyźniany był biedny jak przysłowiowa mysz kościelna, ale w średniowiecznej Anglii często rywalizował swoim majątkiem z ludźmi wolnymi, mając za sobą nie tylko obowiązki wobec lorda, ale w wielu przypadkach jego opiekę. Nie każdy pan krzywdził swoich poddanych. Jeśli chłopom żyło się dostatnio, lord miał z tego pokaźny zysk w formie danin i dobrze wykonanej na jego rzecz pracy.
Merchet – cóż to takiego?
Jeśli niewolna dziewczyna wychodziła za mąż za mężczyznę pochodzącego z innego majątku, jej dzieci pracowały już na rzecz właściciela majątku męża. Stąd pojawiła się opłata zwana merchet, którą uiszczano w przypadku małżeństwa. Była to z jednej strony niejako kara za zamążpójście, z drugiej – rekompensata dla pana za utratę pracownika. Z założenia merchet powinien opłacać ojciec panny młodej, ale często zdarzało się, że opłatę wnosiła sama zainteresowana albo jej dalsza rodzina. Czytamy u Giesów:
decyzja dotycząca tego, kto ostatecznie miał płacić „merchet”, była częścią negocjacji przedmałżeńskich i zazwyczaj zależała od tego, która osoba zyskiwała więcej, biorąc ślub (…) chłop pańszczyźniany musiał dobić najlepszego możliwego targu.
Oczywiście opłata była inna w każdym przypadku. Wahała się w zależności od zamożności panny młodej, a także od tego czy wychodziła za mąż za kogoś z majątku lorda, innego majątku, czy człowieka wolnego. Najwięcej kosztowało kobietę małżeństwo wedle jej własnej woli.
Czasem lepiej poślubić wdowę
A może bardziej opłacało się poślubić wdowę? Niewolna wdówka bywała często wręcz zobligowana przez lorda do ponownego zamążpójścia, aby ziemia nie była zaniedbywana. Jak pisze brytyjski historyk Ian Mortimer:
Jeśli tego nie uczyni, urzędnik sądowy lub zarządca znajdzie dla niej odpowiedniego kandydata. Jeśli strony odmówią, zostaną ukarane grzywną, a jeśli dalej będą odmawiać, zostaną osadzone w więzieniu do czasu udzielenia zgody.
Mimo konieczności opłacenia merchet przez przyszłego małżonka wdowy, było się nad czym głowić, ponieważ zgodnie z prawem feudalnym kobieta dziedziczyła po zmarłym mężu jedną trzecią lub połowę gruntów. W praktyce jednak często przejmowała całość „jako pozostający przy życiu współdzierżawca”. Oczywiście pod warunkiem, że nie posiadała pełnoletniego syna. Wtedy on otrzymywał schedę po ojcu, zobowiązując się zapewnić matce godne życie.
O opłacalności ożenku z wdową decydowały także zewnętrzne okoliczności, ponieważ, jak czytamy w książce Giesów „Życie w średniowiecznej wsi”: „Im mniej dostępne stawały się grunta, tym bardziej atrakcyjną robiła się wdowa”. Zatem małżeństwo z wdówką było zyskowne w czasach ogólnego dobrobytu, kiedy nie wybuchały epidemie, ludzie się bogacili i kupowali ziemię, której w rezultacie zaczynało brakować.
Trudno jednoznacznie wskazać z kim najbardziej opłacało się brać ślub w średniowiecznej wsi. Wiele zależało od oczekiwań, statusu majątkowego osoby na wydaniu, a także sytuacji społeczno-ekonomicznej wsi. Najpewniejszą partią byli najstarsi synowie, dziedziczący na zasadzie primogenitury, bogate chłopskie córki z pokaźnym wianem, a w czasach ogólnej prosperity także wdowy.
W okresach epidemii czy głodu lepiej było walczyć o przeżycie na zasadzie przedsiębiorczości. A możliwości nie brakowało jak np. wydzierżawienie od lorda całego majątku z dworem. Jeśli jednak brać wtedy ślub, to przede wszystkim wżeniając się w rodzinę niższej szlachty, a tym samym wskoczyć o stopień wyżej na feudalnej drabinie!
Bibliografia:
- Joseph, Frances Gies, Życie w średniowiecznej wsi, Znak Horyzont, Kraków 2018.
- Joseph, Frances Gies, Życie w średniowiecznym zamku, Znak Horyzont, Kraków 2017.
- Ian Mortimer, W mieście, na dworze, w klasztorze. Jak przetrwać w średniowiecznej Anglii, Astra, Kraków 2017.
- Michel Pastoureau, Życie codzienne w średniowiecznej Francji i Anglii w czasach rycerzy Okrągłego stołu (XII-XIII w.), PIW, Warszawa 1983.
Fascynująca podróż po czasach średniowiecza. Poznaj świat, który zainspirował Georga R.R. Martina:
Joseph Gies, Frances Gies
Życie w średniowiecznej wsi
Sklep | Format | Zwykła cena | Cena dla naszych czytelników |
paskarz.pl | 39.90 zł | 26.99 zł idź do sklepu » |
Dodaj komentarz