Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Gwałty homoseksualne. Przemilczany problem przedwojennej Polski

Statua młodzieńca, koniec XIX wieku

Statua młodzieńca, koniec XIX wieku

Przemoc seksualna wobec mężczyzn nie budziła w przedwojennej Polsce podobnego sceptycyzmu, co ta wymierzona w kobiety. Adwokat Alfred Lutwak stwierdził krótko w 1933 roku: „zgwałcenie mężczyzny jest niewykluczone”.

Nie musiał się zastanawiać, czy występowała wystarczająca przewaga siły i czy ofiara miała wcześniejsze doświadczenia seksualne. A przecież w przypadku kobiet zawsze podejrzewano, że te zmyślają, kłamią lub błędnie interpretują fakty, biorąc dobrowolny stosunek za rzekomy gwałt.

Także Stefan Glaser, znany karnista z Wilna, nie próbował zasiewać w głowach legislatorów żadnych wątpliwości. Wierzył, że istnieją gwałcicielki i że w Rzeczpospolitej dochodzi do wykorzystywania mężczyzn przez osoby przeciwnej płci. Zarazem jednak nie na tej kwestii skupiał swoją uwagę. W jego opinii Polakom groziły przede wszystkim „wymuszone czyny przeciwko naturze”, a więc zgwałcenia homoseksualne.

Europejskie tło. Gwałty homoseksualne w Niemczech

Statystyki kryminalne okazują się bezużyteczne wobec wskazanego zjawiska. Przestępczość homoseksualną badano, ale tylko za granicą. Niemieccy lekarze skupiali się przede wszystkim na czynach nierządnych z nieletnimi. Z ich danych wynikało, że na sto przypadków wykorzystywania dzieci aż 19 należy zakwalifikować jako akty homoseksualne. Podkreślano, że gwałciciele chłopców szczególnie często dopuszczają się wielokrotnych przestępstw na różnych ofiarach. Na jednego sprawcę przypadało średnio trzech skrzywdzonych młodzieńców. W przypadku mężczyzn molestujących dziewczynki stosunek ten był dużo niższy: jeden sprawca, niespełna dwie ofiary.

Marynarz biorący prysznic. Fotografia niemiecka z początku lat 40.

Marynarz biorący prysznic. Fotografia niemiecka z początku lat 40.

Specjaliści opowiadali się też za szerokim rozumieniem samego aktu zgwałcenia. Tylko w 9% osądzonych spraw chodziło o „coitus per anum”, a więc wymuszony stosunek analny. Na 81% ofiar sprawcy dokonywali „innych czynów seksualnych”.

Sami sobie winni. Gwałt homoseksualny w polskich aktach prokuratorskich

Nie sposób określić, na ile podane liczby były specyficzne dla Niemiec, a na ile odzwierciedlały także sytuację panującą w Polsce. Pewne rysy zdają się zbieżne. Tak w Berlinie, jak i w Warszawie komentowano przede wszystkim przypadki czynów wymierzonych w nieletnich. Gwałty na dorosłych mężczyznach rozmyślnie tuszowano. Charakterystyczna jest sprawa z Krakowa, opisana w aktach prokuratorskich.

Pewien mężczyzna zapraszał do swojego mieszkania różnych, często przygodnie spotykanych panów. Upijał ich, a następnie „używał cieleśnie”. Policja zebrała zeznania od rozlicznych mężczyzn, których wykorzystano w ten sposób. Nie przesłano ich jednak do sądu. Prokurator orzekł, że ofiary gwałtów same były sobie winne:

Pokrzywdzeni, przychodząc do mieszkania podejrzanego i dając się raczyć alkoholem musieli jako osoby dorosłe liczyć się z tym, że podejrzany, którego skłonności do obcowania z mężczyznami dobrze znali, podniecony alkoholem zechce dopuścić się z nimi czynu nierządnego.

Tekst stanowi fragment najnowszej książki Kamila Janickiego Epoka Milczenia. Przedwojenna Polska, o której wstydzimy się mówić

Tekst stanowi fragment najnowszej książki Kamila Janickiego Epoka milczenia. Przedwojenna Polska, o której wstydzimy się mówić.

„Wstręty i obrzydliwy widok”. Gwałty homoseksualne w polskiej prasie

Wobec podobnych praktyk dochodzeniowych, a także ogólnego niedoboru oficjalnych raportów, zdani jesteśmy głównie na informacje prasowe. Te zaś dotyczą właściwie tylko nastolatków. O wykorzystywaniu chłopców gazety donosiły wielokrotnie, choć nigdy nie były to sprawy szeroko komentowane. Co do zasady nie wracano też do opisanych przypadków w celu przedstawienia wyroku.

Typową relację zamieścił w czerwcu 1930 roku poznański tabloid „Nowy Kurjer”:

Posterunkowy P[olicji] P[aństwowej] usłyszał, przechodząc obok łanu żyta rozpaczliwe wołanie dziecka o pomoc. Idąc za głosem wołającego, natrafił w życie na wstrętny i obrzydliwy widok. Jakiś mężczyzna dopuszczał się na nieletnim chłopczyku zbrodniczego aktu przeciw naturze.

Zaaresztowany i odprowadzony na komisariat zboczeniec okazał się 34-letnim robotnikiem Stanisławem Cybulskim z Miasteczka. Zmaltretowanego 6-letniego chłopczyka odstawiono niezwłocznie do domu pod opiekę rodziców.

Przedwojenni komentatorzy problematyki przestępczości seksualnej Stefan Glaser (z lewej) i Paweł Horoszowski (z prawej).

Przedwojenni komentatorzy problematyki przestępczości seksualnej Stefan Glaser (z lewej) i Paweł Horoszowski (z prawej).

Podobnie jak za zachodnią granicą, wyjątkowo często donoszono o sprawach wielokrotnych gwałtów. Takie historie budziły szczególne zainteresowanie prasy. Niewykluczone zresztą, że podobnie jak w Niemczech, statystyczny polski gwałciciel miał na sumieniu czyny z więcej niż jednym dzieckiem.

W roku 1928 magazyn „Krytyka” informował o aresztowaniu „bandyty i degenerata” grasującego po ulicach Warszawy. Tajemniczy mężczyzna nagabywał uczniów szkół powszechnych, a więc chłopców w wieku od siedmiu do czternastu lat. Często zmieniał miejsce swoich czatów, odwiedzając różne placówki i unikając uwagi władz. Zainteresowano się nim dopiero za sprawą zaniepokojonych rodziców.

Osobnikiem okazał się człowiek… dobrze znany policji, a jednak pozostający na wolności. Jak wykazało dochodzenie, 30-letni Dominik Olszański:

(…) znany wśród mętów społecznych jako „Wujo Janek” zawierał chętnie znajomości z młodymi chłopcami. Obiecując im łakocie lub zabawki, wywabiał chłopców za miasto, najczęściej do parku Traugutta i tutaj dopuszczał się na nich zwyrodniałych praktyk erotycznych.

Polska orkiestra wojskowa na fotografii z 1938 roku. Ilustracja poglądowa.

Polska orkiestra wojskowa na fotografii z 1938 roku. Ilustracja poglądowa.

Zboczeniec skrzywdził przynajmniej kilkunastu uczniów. Notka była lakoniczna, jak niemal wszystkie poświęcone gwałtom homoseksualnym. Gazety unikały informowania o konkretnych praktykach. Inaczej niż na co dzień (na przykład w sprawach o dzieciobójstwo), nie epatowały przemocą i nie podkreślały krzywdy dzieci. Za rzadki wyjątek należałoby uznać materiał zamieszczony w „Haśle Łódzkim” w 1929 roku.

„Uszkodzenia cielesne w ścisłym związku z uprawianiem pederastii”

Relacja dotyczyła instruktora młodzieżowej orkiestry wojskowej w Kutnie, Aleksandra Fabisiewicza. Gazeta nie pominęła żadnych, nawet najbardziej drastycznych szczegółów. „Fabisiewicz wprost terroryzował młodocianych żołnierzy, wywlekając ich po pracy czy to do ogrodu, czy też poszczególnych ubikacji w koszarach, gdzie gwałcił ich, zmuszając do milczenia, grożąc w przeciwnym razie zabójstwem” – wyjaśniał redaktor bulwarówki.

Materiały z innych dzienników wskazują, że ofiarą kapelmistrza padli nie tylko nastoletni chłopcy, ale też młodzi mężczyźni w wieku do 21 lat. Sprawa wyszła na jaw dzięki nadspodziewanej czujności garnizonowego lekarza. „Podczas badania lekarz wojskowy stwierdził u jednego z członków orkiestry uszkodzenia cielesne, które pozostawały w ścisłym związku z uprawianiem pederastii”. Zamiast zmilczeć sprawę i udawać, że niczego nie dostrzegł, mężczyzna zaczął przepytywać młodego pacjenta. Chłopak niechętnie, ale wyjawił mu całą prawdę.

Kutno na pocztówce z początku XX wieku

Kutno na pocztówce z początku XX wieku

Fabisiewicza skazano na dwadzieścia miesięcy więzienia. Został zdegradowany, ale nie wydalono go z wojska. Na tle innych spraw był to i tak wyrok stosunkowo surowy. W 1930 roku „Ilustrowana Republika” doniosła o przypadku niejakiego Walentego Stefańczyka. Był on oskarżony o „czyny lubieżne i utrzymywanie perwersyjnych stosunków z osobnikami tej samej płci, nie mającymi lat 14-tu”.

Mimo że ofiar było wiele, a wina oskarżonego nie ulegała wątpliwości, Stefańczyk trafił do więzienia tylko na sześć krótkich miesięcy. Niewykluczone zresztą, że za kratami kontynuował swój zbrodniczy proceder, co najwyżej wybierając sobie nieco starsze ofiary.

***

Sprawy, o których wstydzimy się mówić. I oblicze przedwojennej Polski, o którym milczą podręczniki. Przestępczość seksualna, dewiacje, chorobliwa pruderia i bezkarność sprawców. Poznaj jak naprawdę wyglądały czasy naszych pradziadków. „Epoka milczenia” – najnowsza, książka Kamila Janickiego, już jest dostępna w naszej oficjalnej księgarni.

Najciemniejsze strony przedwojennej Polski

Bibliografia:

Artykuł powstał w oparciu o literaturę i materiały zebrane przez autora podczas prac nad książką „Epoka milczenia. Przedwojenna Polska, o której wstydzimy się mówić”. Kupisz ją z rabatem w naszej oficjalnej księgarni. Poniżej wybrana literatura:

  1. Aresztowanie bandyty i degenerata w jednej osobie, „Krytyka”, nr 5 (1928).
  2. S. Glaser, Przestępstwa przeciwko moralności. IV. Zniewolenie do nierządu, „Gazeta Administracji i Policji Państwowej”, nr 31 (1925).
  3. Homoseksualista na ławie oskarżonych, „Hasło Łódzkie”, nr 65 (1929).
  4. P. Horoszowski, Nierząd [w:] Encyklopedia podręczna prawa karnego, red. W. Makowski, t. 3, Bibljoteka Polska, Warszawa 1936-1937.
  5. K. Kloc, Wielkomiejska gangrena. Margines społeczny międzywojennego Krakowa, Avalon, Kraków 2016.
  6. A. Lutwak, Erotyka w Kodeksie Karnym, „Głos Adwokatów”, nr 7 (1933).
  7. Za czyny lubieżne skazano go na 6 mies. więzienia, „Ilustrowana Republika”, nr 152 (1930).
  8. Za uprawianie sadyzmu sąd wojskowy skazał Fabisiewicza na 1 rok i 8 miesięcy więzienia, „Ilustrowana Republika”, nr 215 (1929).
  9. Zboczeniec seksualny, „Nowy Kurjer”, nr 140 (1930).

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.