Jak wyglądała ostatnia polska egzekucja?
artykuł | | Autor: Aleksandra Zaprutko-Janicka

fot.Patrick Feller, lic. CCA 2.0 Generic Stryczek z muzeum więzienia hrabstwa Austin (fot. Patrick Feller, lic. CCA 2.0 Generic)
Andrzej w ramach ostatniego życzenia poprosił o papierosa. Jego ofiary, Iwony, nikt nie zapytał czy życzy sobie czegokolwiek zanim umrze. Na ostatnie sekundy życia zwyrodniałego mężczyzny patrzyli prokurator, naczelnik aresztu, adwokat, lekarz i ksiądz. Nie wiedzieli, że po nich nikt już nie będzie w Polsce świadkiem żadnej egzekucji.
Iwona była zamożną i szanowaną wśród sąsiadów kobietą. Jej mąż wyjechał za pracą za ocean, a ona wychowywała ich dwie córki w Polsce. Od jakiegoś czasu się nie odzywał, przez co Iwona zaczęła się martwić. Gdy pewnego wieczoru 1984 roku do jej drzwi zapukał podchmielony znajomy, Andrzej Czabański, twierdząc, że rozmowa z Ameryką czeka na poczcie, kobieta nie wahała się dłużej. Wsiadła z mężczyzną do samochodu. Okazało się, że tak naprawdę to tylko pretekst, by wywabić Iwonę z domu.
Kobieta została wywieziona w pole, zgwałcona, po czym Czabański bestialsko ją zamordował. Ciężkim narzędziem uderzał ją w głowę. Po pierwszych razach Iwona próbowała podnieść się i uciekać, jednak mężczyzna kontynuował. Uderzał, nie licząc ile razy. Gdy zorientował się, że córki będą szukać matki, prawdopodobnie chciał zabić także je. Wrócił do mieszkania Iwony, gdzie drzwi otworzyła mu starsza dziewczyna, którą zaczął dusić. Na pomoc ruszyła jej młodsza. Dopiero kiedy dzieci zaczęły głośno wzywać pomocy, Czabański spanikował i uciekł. Następnego dnia został aresztowany. Dowody zbrodni były mocne, zresztą sprawca się przyznał i sam wskazał miejsce, w którym pozostawił ciało Iwony. 12 czerwca 1986 roku został skazany na karę śmierci.

fot.domena publiczna Śmierć przez powieszenie była karą wymierzoną wielu nazistowskim zbrodniarzom. Na zdjęciu Alfred Jodl (fot. domena publiczna)
Rodzina Czabańskiego do ostatniej chwili walczyła o to, by pozostał przy życiu. Adwokat bezskutecznie składał apelacje, matka próbowała wszelkimi kanałami błagać o łaskę dla syna. Choć trwały już rozmowy o zniesieniu kary śmierci, zabójca Iwony nie doczekał ich finału. Wyrok na niego zapadł zanim ogłoszono moratorium na zabijanie skazanych. Egzekucja nastąpiła 21 kwietnia 1988 roku o godzinie 17 w krakowskim więzieniu Montelupich.
Zawsze wieszali we dwóch
Jak wspomina jeden z polskich katów, który pracował w tym okresie, a po latach zdecydował się anonimowo podzielić swoimi doświadczeniami, egzekucje najczęściej odbywały się wcześnie rano albo wieczorem. Mistrz małodobry, jak wykonawcę wyroku ostatecznego nazywano w dawnych wiekach, podróżował po całej Polsce w ramach „delegacji”, nie chwaląc się specjalnie nikomu, czym się w czasie tych służbowych wyjazdów zajmuje. Prawdy o funkcji męża w aparacie sprawiedliwości nie znała nawet żona.
Rodzina Czabańskiego do ostatniej chwili walczyła o to, by pozostał przy życiu. Adwokat bezskutecznie składał apelacje, matka próbowała wszelkimi kanałami błagać o łaskę dla syna
W takim wypadku należy zastosować odpowiedzialność zbiorową
Super pozyteczny zawód z miłą chęcią i uśmiechem na twarzy pozbywali sie pasożytów …
i komu to przeszkadzało, że bandytów ubywało?!
Jednych ubywało ale rodzili się następni.I dziś są też ci bandyci którzy urodzili się w latach 70-80 tych XX w.
,,Gdy już zawisnęli, wydawali z siebie potępieńcze dźwięki, których człowiek zdawałoby się, nie jest zdolny wyartykułować.,,
Nie bardzo mi to pasuje, po otwarciu zapadni powinno im przerwac rdzeń kręgowy i o żadnych krzykach nie powinno być mowy.
Widze, ze autor czytal „Spowiedz polskego kata” Andrzejczaka, jednak po lebkach (posiadam egzemplarz). Te nieludzkie dzwieki wydawali skazancy gdy ujrzeli stryczek, wtedy tez walczyli z atanda. Z przerwanym rdzeniem kregowym nikt nie krzyczy… A ksiazke polecam. Dla mnie szczegolnie ciekawa byla organizacja pracy kata i jego falszywa tozsamosc.
Żeby przerwać rdzeń kregowy musi być długość stryczka obliczona z waga i dosyć długi spad w dół. Pod zagadnienia u nas nie było,więc dusimy się kilka minut