Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Kto cieszył się z wybuchu wojny światowej?

Rodziny żegnały rekrutów z uśmiechem na ustach, ale nie oznaczało to, że nie obawiały się utraty bliskich.

fot.J. A. Millar/domena publiczna Rodziny żegnały rekrutów z uśmiechem na ustach, ale nie oznaczało to, że nie obawiały się utraty bliskich.

Obserwatorzy pisali o „szale radości”. Przywódców, ogłaszających początek wojny, witały rozentuzjazmowane tłumy. Rekordowo mało rekrutów odmawiało poboru. Wydawało się, że wszyscy pragną rozlewu krwi. Ale czy na pewno?

[W lipcu i sierpniu 1914 roku] wiara w to, że wojna jest uzasadnioną koniecznością, a także optymistyczne domniemanie, że walki będą krótkie – na wzór ekscytującej i pełnej heroicznych czynów przygody – a zwycięstwo zostanie osiągnięte błyskawicznie i przy niewielkiej liczbie ofiar, na stałe zakorzeniła się nie tylko wśród przedstawicieli klas rządzących w Europie. Przeniknęła również do szerszych warstw społecznych.

To tłumaczy, dlaczego tak wielu ludzi w każdym z zaangażowanych w konflikt krajów reagowało tak entuzjastycznie, nawet euforycznie, gdy napięcie – niewyczuwalne na poziomie ulic aż do ostatnich tygodni lipca – najpierw rosło, a potem eksplodowało z całą siłą. Oczywiście takie optymistyczne wizje przyszłości nie były z pewnością powszechne, a entuzjazm był znacznie bardziej ograniczony, niż mogło sugerować pierwsze wrażenie.

Powszechny wybuch radości?

W rzeczywistości, jak to zwykle bywa, ludzie reagowali emocjonalnie, różnie, zależnie od krajów, pochodzenia, regionów, klasy społecznej czy politycznych zapatrywań. Skala zachowań była bardzo szeroka: począwszy od histerii prowojennej aż po żarliwy antywojenny pacyfizm, od z trudem wytłumaczalnej radości po duże zaniepokojenie. Nie ma jednak wątpliwości, że na wieść o rychłej wojnie przynajmniej część populacji wielkich miast zareagowała mniej lub bardziej powszechnym wybuchem radości.

Pierwszych francuskich żołnierzy wyruszających na wojnę żegnały tłumy paryżan.

fot.domena publiczna Pierwszych francuskich żołnierzy wyruszających na wojnę żegnały tłumy paryżan.

Przebywający w Wiedniu brytyjski ambasador, po zerwaniu przez Austro-Węgry stosunków dyplomatycznych z Serbią, donosił o „ogromnych tłumach” w „szale radości” paradujących ulicami miasta „przy akompaniamencie patriotycznych pieśni”.

Austriacki pisarz o przekonaniach pacyfistycznych, Stefan Zweig, wspominał później, że był urzeczony tym, jak atmosfera w mieście przekształciła się w patriotyczny entuzjazm: „Organizowano marsze i pochody z flagami, wstążkami i przy dochodzącej zewsząd patriotycznej muzyce. Młodzi rekruci maszerowali triumfalnie z twarzami rozpalonymi entuzjazmem”.

Zweig stwierdził, że jego „niechęć, a nawet nienawiść do wojny” została czasowo pokonana przez czyste emocje, które uważał za „majestatyczne, zachwycające, a nawet uwodzicielskie”. „Nastroje wojenne”, gdy wiadomo już było, że decyzja o wojnie w imię obrony przed carską tyranią została już podjęta, przeważały nad początkowymi protestami również w szeregach austro-węgierskich socjalistów, którzy wcześniej sprzeciwiali się działaniom, które groziły pokojowi.

31 lipca 1914 roku, na wieść o rozpoczęciu mobilizacji w Rosji, przed pałacem królewskim w Berlinie zebrał się tłum 50 000 obywateli – głównie przedstawicieli klasy średniej i studentów – aby usłyszeć wystąpienie cesarza. Przekonywał on: „Na wojnie, która nas czeka, moi ludzie nie dzielą się już na partie. Odtąd są wśród nas tylko Niemcy”. W piwiarniach, kawiarniach i ogródkach piwnych ludzie śpiewali patriotyczne pieśni. Młodzi mężczyźni maszerowali ulicami, wznosząc okrzyki prowojenne.

W innych miastach niemieckich organizowano radosne manifestacje na rzecz poparcia dla wojny. Z balkonu Pałacu Zimowego w Petersburgu car Mikołaj witał ogromny tłum Rosjan, którzy klękali i wymachiwali transparentami, śpiewając hymn narodowy.

W Paryżu przemówienie prezydenta Poincarégo, w którym głosił przezwyciężenie podziałów wewnętrznych w „świętej jedności” Francuzów, zostało przyjęte z niesamowitym, patriotycznym zapałem. Socjaliści dołączyli do głosów poparcia. Gniew przedstawicieli klasy robotniczej po zabójstwie Jaurèsa, [przywódcy socjalistów] został skierowany ku zewnętrznemu zagrożeniu przez potrzebę dopełnienia patriotycznego obowiązku i przeciwstawienia się agresji niemieckiej.

Na wojnę ruszały tłumy ochotników.

fot.domena publiczna Na wojnę ruszały tłumy ochotników.

„Chcemy gloryfikować wojnę…”

U podstaw tak niezwykłych emocji leżały lata nacjonalistycznej indoktrynacji w szkołach i na uniwersytetach, w czasie służby wojskowej, w patriotycznych organizacjach i grupach lobbystycznych, a także w popularnej prasie. To zrobiło swoje. Wśród arystokratów i przedstawicieli klasy średniej, a szczególnie wśród intelektualistów i studentów, nacjonalistyczny zapał był wyraźnie zauważalny. Wielu ludzi uznało wojnę za metodę służącą odnowieniu ducha narodu poprzez wyzwolenie od rzekomej dekadencji moralnej współczesnego społeczeństwa.

Widać to wyraźnie w treści manifestu włoskich futurystów z 1909 roku: „Chcemy gloryfikować wojnę, jedyne źródło higieny świata, akt militaryzmu, patriotyzmu i destrukcji”. A zatem wojna postrzegana była jako dzieło heroiczne, wymagające, z gruntu męskie – antidotum dla upadku obyczajów i narodu. Wywoływała poczucie jedności narodowej, czasowo zażegnując wszelkie wewnętrzne podziały.

Dla niemieckich intelektualistów nowa jedność wydawała się „ucieleśnieniem ducha 1914 roku”, równoznacznym niemal z poczuciem przebudzenia religijnego. Wzmagającym przekonanie, że niemiecka kultura nie tylko różni się od cywilizacji stworzonej przez Francuzów na bazie rewolucji i koncepcji republikańskiej, ale jest od niej lepsza (nie mówiąc już o materialistycznej demokracji rodem z Wielkiej Brytanii!). Wartości wyższej kultury trzeba bronić, a jeśli zajdzie taka potrzeba – zaszczepić w krajach reszty Europy.

Futuryści z Filippo Tommaso Marinettim na czele głosili, że wojna jest "źródłem higieny świata".

fot.domena publiczna Futuryści z Filippo Tommaso Marinettim na czele głosili, że wojna jest „źródłem higieny świata”.

Ani te wzniosłe, intelektualne poczucie wyższości, ani powszechny entuzjazm dla wojny nie definiują jednak w sposób precyzyjny prawdziwych postaw Europejczyków. Radosne reakcje na wieść o wojnie w dużej mierze ograniczały się do mieszkańców większych miast. Jednak nawet tam trudno było mówić o emocjach uniwersalnych i powszechnych.

Przebywający w Londynie pacyfista i filozof Bertrand Russell twierdził później, że ze zdumieniem obserwował, jak „zwykli ludzie, kobiety i mężczyźni, byli szczerze zachwyceni perspektywą wojny”. Współcześni mu obserwatorzy życia społecznego i politycznego wskazywali jednak, że w Londynie i w innych częściach Wielkiej Brytanii czuć było wszechogarniające wrażenie niepokoju i nerwowości, a nie powszechny entuzjazm, który wydawał się być w dużej mierze ograniczony do części klasy średniej, a zwłaszcza młodzieży z tej klasy społecznej.

Patriotycznego zapału grup studentów z centrum Berlina nie podzielali robotnicy przemysłowi z pozostałych dzielnic miasta. Tam przeważały raczej nastroje antywojenne, a na pewno obawy na myśl o wojnie oraz pragnienie utrzymania pokoju. Również na terenach wiejskich, wybuch wojny przyjęto z niewielkim entuzjazmem.

Artykuł stanowi fragment książki Iana Kershawa "Do piekła i z powrotem. Europa 1914-1949", wydanej nakładem wydawnictwa Znak.

Artykuł stanowi fragment książki Iana Kershawa „Do piekła i z powrotem. Europa 1914-1949”, wydanej nakładem wydawnictwa Znak.

Brak entuzjazmu… i brak protestu

Donoszono, że „w wielu rodzinach chłopskich zapanował ogromny smutek”, a ludność wiejska niespecjalnie cieszy się na myśl o tym, że wielu ojców, synów, braci i wnuków może stracić życie w tej wojnie. Rosyjscy chłopi często nawet nie wiedzieli, o co mają walczyć. W wioskach francuskich zapanował nastrój niepewności, pesymizmu i fatalistycznej akceptacji konieczności, w przeciwieństwie do oznak dzikiej radości w odpowiedzi na deklarację „świętej jedności” prezydenta.

Wśród pracowników przemysłowych, a zwłaszcza robotników związanych z partiami socjalistycznymi i należących do związków zawodowych – silnie internacjonalistycznych i preferujących idee pacyfizmu – obce były emocje takie jak jingoistyczny szowinizm i entuzjazm dla wojny. Jednak nawet w tych środowiskach raczej nikt głośno i oficjalnie nie protestował przeciwko wojnie.

Akty sprzeciwiania się poborowi do wojska były nieliczne. Wszyscy mieli swego rodzaju poczucie obowiązku lub fatalistycznej akceptacji, nawet tam, gdzie nowych rozporządzeń nie przyjęto z entuzjazmem. We Francji tylko 1,5% osób zmobilizowanych stawiło aktywny opór. Rząd spodziewał się 13%.

Przedstawiciele niemieckich związków zawodowych zgodzili się na czas wojny zawiesić strajki. Socjaliści w parlamencie niemieckim, francuskim i brytyjskim głosowali za poparciem dotacji rządowych na zbrojenia. W Rosji socjaliści wstrzymali się przed głosowaniem przeciw nadzwyczajnym wydatkom na zbrojenia (choć pięciu bolszewickich członków Dumy zagłosowało przeciw; ci zostali aresztowani).

Bardzo niewielu rekrutów protestowało przeciw poborowi. Nie spodziewali się, że czeka ich wieloletni konflikt, który pochłonie miliony istnień.

fot.Horace Nicholls/domena publiczna Bardzo niewielu rekrutów protestowało przeciw poborowi. Nie spodziewali się, że czeka ich wieloletni konflikt, który pochłonie miliony istnień.

Tym, co przekonywało zwolenników międzynarodowego socjalizmu do wsparcia działań nacjonalistycznych, była myśl, że ich kraj został wciągnięty do wojny wbrew swojej woli i musi się bronić. Nie dało się tego uniknąć. Wojna była postrzegana jako konflikt, w którym przyjdzie walczyć o wolność, a nie dla potrzeby imperialistycznej dominacji.

Późniejsze pokolenia spojrzą wstecz i ujrzą wojnę jako akt bezsensownego marnotrawienia życia ludzkiego na kolosalną skalę. W sierpniu 1914 roku jednak ta wojna wcale nie wydawała się bezcelowa. Robotnicy byli gotowi walczyć i umierać dla kraju, w obronie rodaków i sojuszników w konflikcie, który uważano za sprawiedliwy akt samoobrony przed wrogą agresją. Już jako poborowi w armii zwykli ludzie przechodzili proces indoktrynacji z patriotyzmu i dyscypliny. Teraz mieli być przede wszystkim patriotami, a dopiero w drugiej kolejności socjalistami.

Źródło:

Powyższy tekst ukazał się pierwotnie w książce Iana Kershawa Do piekła i z powrotem. Europa 1914-1949, która została wydana nakładem Znaku.

Tytuł, lead, ilustracje wraz z podpisami, wytłuszczenia, wyjaśnienia w nawiasach kwadratowych oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia częstszego podziału akapitów.

Piekło dwóch wojen światowych opisane przez wybitnego historyka:

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.