Czy rzeczywiście to starożytni Grecy wymyślili demokrację?
Ateńska demokracja była systemem niedoskonałym i krytykowanym przez samych Ateńczyków. Z kolei jej realny wpływ na dzisiejsze systemy polityczne zdecydowanie wyolbrzymiono. O tym wszystkim opowiada ze swadą prof. Norman Davies.
Są ludzie, którzy uważają, że długą tradycję rządów sprawowanych przez suwerenny lud zapoczątkował w 507 roku p.n.e. Alkmeonida Klejstenes. W 1993 roku n.e. ludzie ci postanowili zorganizować obchody „2500. rocznicy narodzin demokracji”.
W londyńskim ratuszu wydano z tej okazji wystawny bankiet, a do gości przemówił prezes Stowarzyszenia Miłośników Kultury Klasycznej. W gruncie rzeczy jednak, ziarna demokracji ateńskiej zostały posiane nieco przed czasami Klejstenesa.
Zawiła droga ateńskiej demokracji
Ekklesia, czyli zgromadzenie ludowe, które zbierało się na miejscu spotkań zwanym Pnyx przy Akropolu, zostało zapoczątkowane przez Solona. Ale przywódcom z arystokratycznych rodów bez trudu udawało się manipulować poczynaniami zgromadzenia: Pizystrat i jego synowie wykorzystywali je do własnych celów przez pięćdziesiąt lat swojej tyranii (560—510 r. p.n.e.).
Klejstenes należał do zamożnego rodu, którego członkowie próbowali dzielić władzę z Pizystratem; później wybrał wygnanie. Prawdopodobnie właśnie z jego zmieniono wystrój świątyni Zeusa w Delfach, którą ozdobiono marmurem z Paros — Klejstenes chciał zapewne złagodzić w ten sposób nastroje po masakrze dokonanej przez jego krewnych. Stał na czele nieudanej wyprawy na Attykę (513 r.p.n.e.) i prawdopodobnie zwrócił się o pomoc do Persji. Ale ostatnich Pizystratydów przepędzili dopiero w trzy lata później Spartanie.
Uważa się, że Klejstenes odwoływał się do idei ludowładztwa po to, aby osłabić dawną organizację rodową, na której opierali swą pozycję jego poprzednicy. Wysuwając propozycję, aby suwerenną władzę przejęła Ekklesia, zdobył sobie autorytet, który umożliwił mu zainicjowanie jeszcze szerszych reform. Na miejsce dawnych czterech phylai, czyli rodów, wprowadził nowych dziesięć; każdy miał własną świątynię i uprawiał kult własnego bohatera.
Znacznie umocnił pozycję demes, czyli „parafii”, na jakie dzieliły się poszczególne rody, i rozszerzył prawa obywatelskie na wszystkich wolnych mieszkańców obszaru Aten. Co najważniejsze zaś, założył Boule — coś w rodzaju komitetu ustanawiającego porządek obrad zgromadzenia. Był też inicjatorem idei ostracyzmu w prawodawstwie. Nazwano go „twórcą sztuki kierowania opinią publiczną”.
Norman Davies
Na krańce świata. Podróż historyka przez historię
Sklep | Format | Zwykła cena | Cena dla naszych czytelników |
paskarz.pl | 79.90 zł | 43.95 zł idź do sklepu » |
Niedoskonały system
Demokracja ateńska, która trwała przez 185 lat, była daleka od doskonałości. Samorządność ludu ograniczały machinacje Boule, samowola demes oraz wciąż utrzymujące się wpływy możnych patronów i demagogów.
Aby zapewnić kworum 6000 osób na zgromadzeniach eklezji, obywateli dosłownie łapano na ulicach i wleczono do amfiteatru na linach umoczonych w czerwonej farbie. Proporcja uczestnictwa – zarówno w ciałach centralnych, jak i lokalnych — wciąż jeszcze pozostaje przedmiotem zajadłych sporów w kołach historyków. A jednak obywatele rzeczywiście rządzili.
Cieszyli się równością wobec prawa. Wybierali dziesięciu najwyższych urzędników, w tym także strategosa, czyli najwyższego dowódcę wojsk. Losowali między sobą kilkaset obsadzanych co roku stanowisk administracyjnych. A co najważniejsze, pociągali do odpowiedzialności urzędników publicznych. Nieuczciwych albo nieudolnych zwalniano lub nawet poddawano egzekucji.
Nie wszyscy byli zachwyceni. Platon uważał, że demokracja oznacza rządy ludzi niekompetentnych. Arystofanes wyśmiewał się z „tego wściekłego, drażliwego, krnąbrnego starca, który się nazywa Demos z Pnyx”. W którymś momencie zapytał: „Wobec tego, jakie jest wyjście?”, i sam sobie odpowiedział: „Kobiety”.
Korzenie współczesnej demokracji
Związki między demokracją starożytnych Aten i demokracją współczesnej Europy są niestety dość nikłe. Demokracja nie utrzymała się w kraju, który był jej kolebką. Filozofowie Rzymu nie żywili dla niej zbytniego podziwu, i przez ponad tysiąc lat prawie nikt o niej nie pamiętał.
Demokracje współczesnej Europy wywodzą się w równej mierze od powszechnych zgromadzeń wikingów, rad i parlamentów zwoływanych przez feudalnych monarchów czy średniowiecznych miast-republik. Ateńska koncepcja samorządnego zgromadzenia złożonego ze wszystkich pełnoprawnych obywateli znalazła odpowiedniki w średniowiecznym Nowogrodzie, na Węgrzech i w Polsce — w systemach politycznych, które nie wydały spadkobierców.
Teoretycy epoki oświecenia łączyli wiedzę o starożytności z zainteresowaniem dla reformy konstytucyjnej; zabarwiony romantyzmem obraz starożytnych Aten odegrał także pewną rolę w kształtowaniu poglądów wychowanych na klasykach liberałów. Ale i liberałowie bywali krytyczni.
Tocqueville pomstował na „tyranię większości”. Edmund Burke nazwał francuski model demokracji „najbardziej haniebną rzeczą na świecie”. Demokracja nieczęsto bywała normą.
Cechy ustroju
W dzisiejszych czasach brak zgody co do tego, jakie są podstawowe cechy demokracji. Teoretycznie zawierają się w niej wszystkie cnoty — od wolności, sprawiedliwości i równości po praworządność, poszanowanie praw człowieka, zasadę pluralizmu politycznego i społeczeństwa obywatelskiego. W praktyce „rządy ludu” okazują się niemożliwe.
Wiele dzieli uprawianą na kontynencie europejskim odmianę suwerennych rządów ludu od brytyjskiej odmiany rządów parlamentarnych. Poza tym żadna z odmian nie jest pozbawiona wad. Winston Churchill powiedział kiedyś, że „demokracja jest najgorszym ustrojem politycznym, jeśli nie liczyć wszystkich innych”. Pozostaje, jak zawsze, powszechny niemal wstręt do tyranii. On właśnie kieruje wszystkie nowo wyzwolone narody ku demokracji, bez względu na wcześniejsze realia.
„Cała nasza historia skłania nas ku wielkim demokracjom”, oświadczył w 1918 roku prezydent nowo powstałej Czechosłowacji. W latach 1989—1991 podobnym sentymentom dali wyraz przywódcy wszystkich krajów byłego bloku socjalistycznego.
Nie znaczy to, że u podstaw demokracji nie musi leżeć żaden mit — mit jest jej potrzebny tak samo jak wszystkim innym ruchom. Potrzebuje starożytnego rodowodu i godnych czci bohaterów. A któż mógłby spełnić te warunki lepiej niż Klejstenes Alkmeonida?
Źródło:
Powyższy tekst ukazał się pierwotnie w ramach monumentalnej pracy profesora Normana Daviesa: Europa. Rozprawa historyka z historią (w przekładzie Elżbiety Tabakowskiej, Znak 2010).
Tytuł, lead, ilustracje wraz z podpisami, wytłuszczenia oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej, w celu wprowadzenia częstszego podziału akapitów.
Polecamy najnowszą książkę Normana Daviesa:
Norman Davies
Na krańce świata. Podróż historyka przez historię
Sklep | Format | Zwykła cena | Cena dla naszych czytelników |
paskarz.pl | 79.90 zł | 43.95 zł idź do sklepu » |
Istotą ustrojów jest podział przywilejów pomiędzy ludzi. Największy przywilej to wolność. W demokracji ateńskiej była to wolność od podatków, której to wolności nie mieli niewolni. Niewolnik w Atenach za 90% dochodów miał mieszkanie, wyżywienie, lekarza, zapewnioną pracę, opiekę na starość. Mógł się wyzwolić, tj. zapłacić panu jednorazowo część swoich oszczędności i za to być wolnym – wolnym od podatków.
W starożytności i średniowieczu właśnie konieczność płacenia podatków odróżniała stany wolne od niewolnych.
Demokracja ateńska utrzymywana była z pracy niewolników, czy dziś byśmy powiedzieli podatników. Obecnie demokracje również się utrzymują z pracy niewolników, ale za to niewolnikami są wszyscy, więc nie ma wiele powodu do zazdrości o przynależność do grupy sprawującej władzę. Dziś niewolnictwo jest powszechne na tyle, że uznaje się je za wolność a niewolnikami nazywa tylko ludzi zmuszanych biciem do dzielenia się owocami swojej pracy z zarządcami wspólnego skarbca.