Polski Nobel spod Kutna
Gdyby nie geografia, historia i polityka najprawdopodobniej dzisiaj najbardziej prestiżową nagrodą przyznawaną w świecie nauki nie byłaby nagroda Nobla, a… Witolda Zglenickiego, polskiego geologa urodzonego koło Kutna.
Stolica Azerbejdżanu – Baku – położona jest w pobliżu pól naftowych oraz rafinerii. Na bakijskiej ropie naftowej fortunę zdobył Alfred Nobel. Jednak najbardziej perspektywiczne działki roponośne na lądzie i na Morzu Kaspijskim wskazał Polak – Witold Zglenicki. Jego badania kontynuował Paweł Potocki. Obydwaj zostali upamiętnieni nazwami ulic w stolicy Azerbejdżanu. Ale po kolei.
Ojciec ropy bakijskiej
Witold Leon Julian Zglenicki urodził się 6 stycznia 1850 roku we wsi Wargawa Stara koło Kutna. Od szesnastego do dwudziestego roku życia studiował na wydziale matematyczno-fizycznym Szkoły Głównej Warszawskiej (przekształconej w 1869 roku na cesarski Uniwersytet Warszawski). Ukończył ją ok. 1870 w stopniu kandydata nauk przyrodniczych. Następnie Zglenicki rozpoczął studia w Instytucie Górniczym w Petersburgu. Tutaj po raz pierwszy dostrzeżono jego nieprzeciętne zdolności. Jego wykładowcą był m.in. Dmitrij Mendelejew, twórca układu okresowego, który namawiał go do poświęcenia się nauce, a konkretnie chemii. Zglenicki wybrał jednak górnictwo, widząc w przemyśle naftowym ważny czynnik rozwoju przemysłowego i naukowego.
W roku 1875 ukończył studia z pierwszą lokatą, co jest o tyle istotne, że w owym czasie uczelnia, na której studiował, prezentowała najwyższy na świecie poziom w swej dziedzinie. Jako inżynierowi górnictwa udało mu się uniknąć obowiązkowej służby wojskowej – w ówczesnej Rosji ludzie z taką profesją byli z niej zwolnieni. Został skierowany do pracy do Zakładów Górniczych Królestwa Polskiego w Suchedniowie oraz w Mroczkowie. Później rozpoczął pracę w Bakińskim Urzędzie Probierczym jako probierz (czyli mierniczy).
Baku na fali naftowego boomu stawało się metropolią. Powstawał tam największy na świecie ośrodek wydobycia nafty i przemysłu rafineryjnego. W 1872 roku władze zezwoliły prywatnym osobom kupować roponośne działki. Swoje szyby naftowe i rafinerie mieli tam bracia Alfred, Ludwik i Robert Noblowie oraz wpływowa rodzina Rothschildów, z którymi współpracował Zglenicki. Kaspijską ropą zaczął interesować się także Rockefeller.
Czytaj też: Polak, który zmienił bieg historii. Co naprawdę odkrył Ignacy Łukasiewicz?
Naftowe Eldorado
Zglenicki zainicjował budowę miejskich wodociągów – dostępna do tej pory woda była zasolona i zanieczyszczona naftą. Opracował także przyrząd do pomiarów prostopadłości wiercenia otworów górniczych, niezwykle potrzebny w pracy nafciarzy. Błędy pomiarów były wtedy przyczyną wielu awarii, pożarów i eksplozji. Zaprojektował też urządzenie do podmorskich wierceń i wydobycia ropy naftowej, stając się światowym pionierem w tej dziedzinie. Swój projekt przedstawił w 1896 roku na zebraniu oddziału Rosyjskiego Towarzystwa Technicznego w Baku. Dotyczył on wydobywania ropy naftowej spod dna morskiego i zakładał zasypywanie płytkich zatok Morza Kaspijskiego oraz wykorzystanie naziemnych szybów wiertniczych.
Mało kto dzisiaj zdaje sobie sprawę z tego, że obecne platformy wiertnicze biorą swój początek od Baku i osoby inżyniera Zglenickiego. To on zaprojektował pierwszą taką platformę na świecie i wyznaczył na terenie Azerbejdżanu podmorskie działki naftowe oraz określił ich zasobność. Ogółem wskazał 31 obszarów roponośnych na lądzie i ok. 170 złóż podmorskich. Ustalił również złoża innych bogactw naturalnych.
Wspierał naukę. Był ceniony za uczciwość, fachowość i sumienność, co w świecie wielkich pieniędzy (szczególnie w carskiej Rosji) było rzadko spotykane. Własne odkrycia udostępniał za darmo. Po opublikowaniu wyników badań Zglenickiego w gazecie „Neftianoje Dieło” w roku 1900 władze zaczęły przydzielać prywatnym przedsiębiorcom opisane przez niego tereny. Rok później awansowano go do stopnia radcy kolegialnego – pułkownika. Car nadał mu prawa do działek naftowych na lądzie i Morzu Kaspijskim. Już wtedy nazywano Zglenickiego ojcem bakijskiej ropy, a jedna z gazet pisała o nim, że to „człowiek, który uczynił z Baku naftowe Eldorado”. Szach Persji za odkrycia geologiczne na terenie tego kraju wyróżnił go Orderem Lwa i Słońca.
Polskiej nauce – po wsze czasy
Zglenicki szukał w Paryżu, Londynie i Warszawie inwestorów, którzy zostaliby jego wspólnikami. Do utworzenia spółki ostatecznie jednak nie doszło – otrzymywał bowiem co najwyżej propozycje zakupu działek. Kontrahenci bali się ryzyka. Wobec tego własnym sumptem uruchomił na części swoich terenów wydobycie ropy.
W wieku 51 lat dowiedział się, że jest śmiertelnie chory na cukrzycę, która w tamtych czasach była nieuleczalna. Pragnął jednak, aby środki finansowe, które zgromadził, zostały przekazane na rzecz nauki polskiej. Dochody fundacji, którą powołał, miały być przeznaczone na budowę w każdej guberni Królestwa Polskiego szkoły technicznej, w której niezamożni uczniowie mogliby uczyć się za darmo. Wsparcie finansowe miały otrzymać także środowiska naukowe oraz laboratoria badawcze – również w formie nagród za wybitne dokonania naukowe. Ponadto chciał również, aby w każdej guberni Królestwa wznoszono… Kościoły katolickie.
Wszystkie te inicjatywy miała realizować Kasa im. Józefa Mianowskiego w Warszawie. Zglenicki w testamencie zabronił sprzedaży majątku lub praw do niego. Nakazał natomiast korzystać z niego przez naukę polską po wsze czasy. Dokonał też wielu innych filantropijnych zapisów. W chwili śmierci, 6 lipca 1904 roku, był dzierżawcą albo właścicielem działek naftowych w okolicach Baku o łącznej powierzchni ok. 1000 hektarów, do tego 220 hektarów złóż podmorskich – dziś wartych miliardy dolarów. Badania, które rozpoczął w Baku, kontynuował Paweł Potocki.
Czytaj też: Aby udowodnić, skąd się biorą dzieci, ten naukowiec… zakładał żabom majtki!
Batalia o spadek
Wkrótce rozpoczęła się wojna o spadek, jaki pozostawił. I poniekąd trwa ona do dzisiaj. Z chwilą śmierci Zglenickiego jego zapis dla Kasy im. Mianowskiego był trudny do realizowana. Nie potrafiono efektywnie go wykorzystać. Wynikało to z czysto pragmatycznych czynników, takich jak ogromna odległość Baku od Warszawy czy brak specjalistów mających rzeczywistą wiedzę na temat nafty i sposobów jej wydobycia.
Kasa im. Mianowskiego w latach 1908–1915 uzyskała z tego tytułu ogółem blisko 1,4 mln rubli, które wydano na rozwój badań naukowych w Polsce. Było to 63% wszystkich darowizn przekazanych fundacji, która stała się najbogatszą instytucją naukową na obszarze trzech zaborów. Mimo wszystko była to jednak suma niezbyt duża jak na potencjalne możliwości fundacji.
Postanowienia testamentu realizował w Baku rzekomy przyjaciel Zglenickiego, adwokat Władysław Smoleński, który część działek usiłował – wbrew zakazowi – sprzedać, a część wydzierżawił Towarzystwu Kaspijsko-Czarnomorskiemu, należącemu do rodziny Rothschildów. Według źródeł zaledwie 20% należnych sum trafiało do Kasy im. Mianowskiego. Warto zwrócić uwagę na fakt, że był to dopiero początek eksploatacji złóż nafty – wielkie dochody miały zacząć napływać później. Z tego powodu, pod wpływem polskiej opinii publicznej, w 1910 roku wytoczono proces o unieważnienie zawartych umów. W 1912 roku sąd w Baku odrzucił pozew bratanków Zglenickiego, którzy chcieli podważyć testament i domagali się, by Kasa zerwała powiązania finansowe z Rothschildami. Ta jednak nie zamierzała tego robić, oszołomiona napływającymi sumami.
Jesienią 1914 roku bratanek Zglenickiego Stanisław wraz ze swoim ciotecznym bratem założyli spółkę Złote Runo, która przejęła lub kupiła ok. 70 szybów naftowych wokół Baku. Niedługo potem wybuchła I wojna światowa, a po rewolucji październikowej pola naftowe należące do fundacji Kasy im. Mianowskiego zostały przez bolszewików wywłaszczone bez odszkodowania. Zdając sobie sprawę, jak ważny mógł być dla odradzającej się Polski dochód płynący z fundacji utworzonej przez Zglenickiego, sprawę tę omawiano podczas negocjacji pokojowych w Rydze po wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 roku. Strona sowiecka była w stanie uszanować testament, lecz za cenę uznania przez Polskę prawomocności bolszewickich konfiskat kapitału zachodnich państw w Rosji. Rząd Polski nie zgodził się na to i temat zamknięto.
Oszukani przez ZSRR
Wkrótce z sowiecką hipokryzją zetknęła się sama rodzina Zglenickich, która w roku 1923 na zaproszenie Włodzimierza Lenina wyjechała do Baku. Za własne oraz pożyczone pieniądze uruchomiła zniszczone przez armię turecką i rewolucję szyby naftowe oraz platformy wiertnicze. Wydobycie nafty szło pełną parą. Kiedy rodzina Zglenickich była już niepotrzebna, komuniści powtórnie skonfiskowali pola naftowe i odbudowaną infrastrukturę. Od tamtej chwili aż do swojego rozpadu naftę pompował Związek Radziecki.
Sprawa testamentu powróciła jeszcze w roku 1944, gdy rodzina inżyniera zwróciła się do rządu lubelskiego, czyli PKWN. Działania okazały się bezskuteczne. Ostatni pełnomocnik fundacji, prof. Tytus Huber, został zmuszony do przekazania aktywów Zglenickiego powstającej właśnie Polskiej Akademii Nauk. Po raz kolejny rodzina Zglenickich wznowiła starania w latach 80., pisząc petycje do gen. Wojciecha Jaruzelskiego, pozostały one jednak bez pozytywnego odzewu.
Szacunkowa wartość testamentu, który pozostawił Zglenicki, opiewa na zawrotne sumy. Byłyby to z pewnością największe zapisy na rzecz nauki polskiej w całej tysiącletniej historii istnienia państwa – gdyby faktycznie trafiły do naukowców.
Stracona szansa
Z dokumentów wynika, że Rothschildowie mieli obowiązek przekazywać fundacji rynkową równowartość 16% wydobywanego gazu i 20% nafty. Uwzględniając to, a także inflacyjne i deflacyjne zmiany wartości waluty amerykańskiej, Towarzystwo Kaspijsko-Czarnomorskie Rothschildów tylko w latach 1908–1915 powinno było przekazać kwotę 220 mln dzisiejszych dolarów amerykańskich. Gdyby dodatkowo uwzględnić wzrost cen nafty w minionych latach, suma, za jaką wydobyto ropę z szybów Zglenickiego, wynosiłaby co najmniej 1,1 mld dolarów! A sumy te dotyczą jedynie pionierskiego okresu eksploatacji lądowych działek naftowych.
Wydobycie na wielką skalę rozpoczęło się po roku 1923, również z działek morskich. Można wyobrazić sobie, o jakie więc chodziło sumy. Dla porównania: Fundacja Nobla ustanowiona cztery lata wcześniej, w 1900 roku, dysponowała sumą początkową wynoszącą 160 mln dolarów.
Przez lata o inżynierze Witoldzie Zglenickim nie wolno było jednak w Polsce pisać ani mówić. Jego dokonania w dziedzinie przemysłu naftowego i zasługi dla polskiej nauki są przez to mało znane. Ale zupełnie słusznie nazywa się go „polskim Noblem”. Gdyby jego dzieło nie zostało zniszczone – dodajmy, że z wielką szkodą dla polskiej nauki i oświaty – być może dzisiaj świat rokrocznie z napięciem oczekiwałby na ogłoszenie nazwisk laureatów nagrody fundacji utworzonej przez Witolda Zglenickiego…
Bibliografia
- Chodubski Andrzej, Witold Zglenicki „Polski Nobel” 1850–1904, Płock 1984.
- Chodubski Andrzej, Górnik, geolog, Witold Zglenicki (1850-1904) „Polski Nobel”, Płock 2011.
- Franaszek Piotr, Grata Paweł, Kozicka-Kołaczkowska Anna, Ruszel Mariusz, Zamoyski Grzegorz, Ignacy Łukasiewicz. Prometeusz na ludzką miarę, Warszawa 2021.
Dodaj komentarz