Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Sergiej Korolow. Ojciec radzieckiej kosmonautyki

Siergiej Korolow po aresztowaniu w 1938 roku. Data urodzin na zdjęciu według kalendarza juliańskiego (fot. domena publiczna).

Sergiej przyszedł na świat w 1907 roku na Ukrainie. Otrzymawszy wykształcenie konstruktorskie, podjął pracę w biurze Tupolewa. Na początku lat trzydziestych ubiegłego wieku założył Grupę Badań Ruchu Odrzutowego, którą potem przekształcono w instytut badawczy.

W ramach tych działań w latach 1936–1937 wprowadził do testów rakietę na paliwo stałe. Pierwsze pasmo sukcesów przerwała jednak wielka czystka. W roku 1938 Korolow trafił do łagru, gdzie na szczęście pracował w tzw. szaraszce, więzieniu dla specjalistów.

Konstruktor wrócił do łask w 1944 roku. Wraz z przejęciem materiałów na temat nazistowskiego programu rakiet, Związek Radziecki zintensyfikował własne prace w tym obszarze. Ukraiński inżynier stał się jedną z najważniejszych osób związanych z rozwojem tej dziedziny.

Korolow rozpoczął prace nad rakietami międzykontynentalnymi, lecz mierzył dalej i wyżej – chciał wysłać człowieka w kosmos. To właśnie on odpowiadał między innymi za przekonanie władz radzieckich do uczynienia kroku w tę stronę, argumentując to prestiżem, jaki przyniesie wygranie wyścigu kosmicznego z imperialistycznymi Stanami.

W 1956 roku uczony dopiął wreszcie swego i został mianowany szefem radzieckiego programu kosmicznego. Od tej pory nie tylko jego działania, ale też samą jego osobę otoczono tajemnicą. Plotka głosi, że nawet matka Siergieja nie wiedziała, że jej syn odpowiada za wysyłanie kosmonautów na orbitę.

Wielkie plany Rosjan

Biuro, którym kierował Korolow, OKB-1, dało Związkowi Radzieckiemu rakietę R-7. Na jej bazie powstała rakieta Wostok oraz jej pochodna Woschod, zaprojektowane do wyniesienia na orbitę załogowych statków kosmicznych o analogicznych nazwach. Był to największy sukces Korolowa – pierwsze z wielu zwycięstw w wyścigu z USA.

Po udanej misji Gagarina w konstrukcjach poczętych w głowie genialnego radzieckiego inżyniera wykonano pierwszy lot orbitalny trwający dobę, wspólny lot dwóch pojazdów i pierwszy lot kobiety. Wreszcie nastąpił pierwszy lot wieloosobowy i pierwsze wyjście człowieka w otwartą przestrzeń kosmiczną.

Kosmonauta Aleksiej Leonow idealnie oddał charakter prac ukraińskiego wizjonera, mówiąc o swoim locie: Ja pierwszy wyszedłem tam, gdzie nikt nigdy nie był. To samo mógł powiedzieć o sobie ojciec radzieckiego programu kosmicznego. Jego konstruktorzy sięgnęli tam, gdzie człowiek sięgnąć chciał zawsze – do gwiazd.

Korolow wcale nie poprzestał na tych sukcesach. Rozpoczął prace nad zorganizowaniem wyprawy na Księżyc. Miał to być pierwszy przystanek na dużo dalszej drodze: OKB-1 pracowało także nad planami lotów na Marsa i na Wenus. Od 1959 roku opracowywano m.in. zdolny do takiej podróży statek projektu TMK i stworzono program MaWr (Mars–Wenera), w ramach którego miano dokonać przelotu załogowego obok obydwu tych planet.

Rakieta R-7 zaprojektowana przez Siergieja Korolowa fot. Sergei Arssenev. CC BY-SA 4.0).

Amerykanie okazali się szybsi w wyścigu na Srebrny Glob i ubiegli ZSRR. Jednak to właśnie odprysk nieudanego radzieckiego programu dał Rosjanom Sojuza. A ten nie bez powodu nazywany jest „wołem roboczym astronautyki”. Od swego debiutu w 1967 roku pracuje nieprzerwanie aż do dziś.

Wół roboczy astronautyki

Projekt został skierowany do realizacji w 1964 roku. Sojuz, zwany wtedy ŁK (Łunnyj Korabl – statek księżycowy), miał być pojazdem do lotów na Księżyc. Mówiono, że do roli pierwszego „czerwonego” na Srebrnym Globie przeznaczono samego Bohatera Związku Radzieckiego, Jurija Aleksiejewicza Gagarina. Mimo ostatecznej rezygnacji z tych śmiałych zamierzeń, już w 1966 roku dokonano oblotu bezzałogowej wersji nowej konstrukcji, oznaczonej jako 7K-OK (Orbitalnyj Korabl – statek orbitalny).

Z początku projekt trapiony był niezwykłym pechem. Pierwszy egzemplarz pojazdu stracił sterowność i został wysadzony na orbicie z powodu obaw, że spadnie na terytorium Chin. Drugi w ogóle nie wzniósł się w powietrze, lecz eksplodował wraz z rakietą na stanowisku startowym. Trzeci natomiast zatonął w Jeziorze Aralskim.

Sergiej Korolow nie dożył załogowego lotu, zmarł w 1966 roku. Jego zdrowie, nadszarpnięte już wcześniej pobytem w łagrze, pogarszało się od początku lat 60. Może to zresztą lepiej, że nie doczekał lotu Sojuza 1? W 1967 roku skończyła się bowiem era romantycznej przygody i po raz pierwszy człowiek stracił życie w misji pozaziemskiej. Był to Władimir Komarow, weteran pierwszego w świecie wieloosobowego lotu kosmicznego Woschod 1.

Makieta statku Wostok 1, w którym odbył swój pionierski lot Jurij Gagarin (fot. Benutzer:HPH, CC BY-SA 3.0).

Sojuz 1 okazał się być kompletnie nieprzygotowany do lotu. Pierwsze usterki ujawniły się, gdy nie otworzył się jeden z paneli słonecznych. Pozbawiony mocy statek koziołkował po orbicie. Szwankowały systemy zasilania i kontroli temperatury, ostatecznie zawiodły też przyrządy do pomiaru wysokości i spadochrony. Władimir Komarow zginął, kiedy Sojuz 1 roztrzaskał się o powierzchnię Ziemi i stanął w ogniu.

Także kolejne starty bywały dalekie od ideału. Rozbił się również Borys Wołynow, pilot Sojuza 5, tym razem jednak skończyło się wybiciem kilku zębów. Podobne awarie przydarzyły się jeszcze dwukrotnie, a lista nie całkiem pomyślnych lądowań była jeszcze dłuższa. W wyniku awarii zaworu wyrównywania ciśnienia śmierć poniosło trzech ludzi z załogi Sojuza 11.

Faktem jest jednak, że pojazdy klasy Sojuz latają w kosmos do dziś, a kolejna ich generacja wchodzi do eksploatacji właśnie w tym roku. W sumie odbyło się ponad 130 ich startów. Były to loty na stacje klasy Salut, na stację Mir i na ISS. Po zamknięciu programu wahadłowców stały się jedynymi statkami załogowymi zdolnymi do wynoszenia ludzi na ISS. Sergiej Korolow mógłby być dumny ze swojej konstrukcji, która od prawie 50 lat służy nauce.

Braterstwo wizji

Postać Korolowa, owianego nimbem tajemnicy radzieckiego inżyniera, nie jest obca Elonowi Muskowi. Wkrótce nadejdzie dzień, kiedy starty Dragonów na rakietach Falcon będą równie rutynowe co loty Sojuzów. Obniżenie kosztów tych wypraw dzięki technologii odzyskiwania rakiet będzie wymieniane jako jedno z największych osiągnięć astronautyki. Może wtedy Elon pójdzie śladami Siergieja i zgodnie ze swymi zapowiedziami wyciągnie dłoń w kierunku Marsa? Być może jego projekt, dzięki równie wielkiemu uporowi i determinacji, ale lepszemu zapleczu finansowemu, uda się zrealizować?

Radziecki znaczek pocztowy z 1969 z podobizną Siergieja Korolowa (domena publiczna).

Wielcy wizjonerzy są do siebie zawsze podobni. W pierwszej chwili horyzont ich myśli trudny jest dla laików do ogarnięcia. Rozmach ich wizji czasem wręcz poraża. Filantrop i biznesmen z Afryki Południowej pewnego dnia będzie stał ramię w ramię w Wernherem von Braunem, który wysłał człowieka na Księżyc, i Siergiejem Korolowem, który dał ludzkości m.in. niezwykły statek Sojuz.

Bibliografia:

  1. Brian Harvey, The design bureaus, [w:] The Rebirth of the Russian Space Program. 50 years after Sputnik, New Frontiers, Springer, New York 2007.
  2. Tomáš Přibyl, Dzień, w którym nie wróciła Columbia. Fakty, dokumenty, fotografie, Debit, Bielsko-Biała 2003.
  3. Aleksander Romanow (APN), Wciąż wyżej, wyżej – ku gwiazdom, „Horyzonty Techniki”, nr 11/1966.
  4. Wiktor Suworow, Matka Diabła. Kulisy rządów Chruszczowa, Rebis, Poznań 2013.
  5. Mark Wade, TMK-1, [w:] Encyclopedia Astronautica, [dostęp: 17 lutego 2016].
  6. TenżeMavr, [w:] Encyclopedia Astronautica, [dostęp: 17 lutego 2016].
  7. Tenże, Soyuz 1, [w:] Encyclopedia Astronautica, [dostęp: 17 lutego 2016].

Komentarze (7)

  1. Mariusz Odpowiedz

    Ciekawy tekst oprócz ostatniego paragrafu – alegorii E.M. Co ma Elon Musk do Korolewa ? Ten pierwszy to raczej Edison naszych czasów, który nic nie wymyślił (nawet nie żarówkę która, opracowana inkrementalnie, ma dziesiątki wynalazców) , a zarabiał na wynalazkach innych.

  2. niepoprawny politycznie Odpowiedz

    A gdzie mamy tutaj 92 składy pociągów z 4-5 tys. Niemców pracujących przy V-2 z prawą ręką von Brauna, Gröttrupem, który już w 1944 r., nieszczęśnik, się zaczął „nawracać” na komunizm – na czele; wywiezionymi do Rosji?
    Otóż Korolow opracował na podstawie V-2, rakietę R-1 następnie R-2 – poprzedniczki R-7, Gröttrup zaś rakietę G-1.
    G-1 okazała się lepsza od R-2, Korolow w związku z powyższym skopiował lepsze podzespoły G-1 i… zastosował w R-2 i… ta okazała się wtedy lepsza…
    Może i był Korolow genialny (choć niektórzy uważali go za „przereklamowanego” – nadzorcę jedynie niemieckich i sowieckich naukowców) ale i pozbawiony skrupułów…

    • Bartek Biedrzycki Odpowiedz

      Nie on jeden, to prawda. Kradli sobie też przecież nawzajem Miszinem, złodziejstwo projektów między programami Ałmaz i Salut to temat na dobry film sensacyjny.

    • Zbigniew L. Odpowiedz

      Dokładnie tak samo jak Korolow rakietę R-7, skonstruował niejaki Kałasznikow ( będący półanalfabetą i nieznający rysunku technicznego ) pistolet maszynowy Ak-47. Dziwnym trafem przebywał wtedy, w tym samym zakładzie w Iżewsku , w sowieckiej niewoli ( od 1945 do 1950 ) Hugo Schmeisser , twórca np. Sturmgewehr 44 i współtwórca MP40, zwanego „schmeisserem”. Kałasznikow twierdził, że nigdy Hugo Schmeissera nie spotkał, a projekt AK-47 sam wymyślił w ciągu 3 dni. Kto chce niech wierzy. Inny przykład. „Genialny” Rosjanin Igor Kurczatow ” sam na czele zespołu radzieckich naukowców” skonstruował bombę atomową. Dziwnym trafem plany bomby atomowej przekazali Rosjanom zarówno Klaus Fuchs jak i Rosenbergowie. Tak naprawdę nad projektem sowieckiej bomby atomowej w oparciu o wykradzione plany z „Projektu Manhattan” pracowało wtedy ponad 300 niemieckich naukowców pod kierownictwem Steenbecka, Hertza i genialnego Manfreda von Ardenne. Ten ostatni nawet otrzymał nagrodę stalinowską za skonstruowanie sowieckiej bomby atomowej. Jest rzeczą bardzo prawdopodobną, że skonstruował dla Rosjan także bombę wodorową. Nagrodą za skonstruowanie bomby wodorowej dla Manfreda von Ardenne, była repatriacja do NRD i własny instytut w Dreźnie finansowany obficie przez budżet wschodnich NIemiec. Otrzymał też jedną z najpiękniejszych willi w Dreźnie, nieograniczone fundusze ( także w walutach obcych ) na własne potrzeby i paszport dyplomatyczny umożliwiający podróże do wszystkich krajów świata. Po powrocie do NRD zajmował się tylko projektami cywilnymi, w tym techniką medyczną.

  3. phrazle Odpowiedz

    Podróż Korolewa naprawdę mnie zainspirowała. Trudności, przez które przeszedł, były naprawdę tego warte. Zawsze będziemy pamiętać i będziemy wdzięczni za jego wkład w podróże kosmiczne.

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.