Polskie marki. Orbis
W czasach PRL niemal wszechobecne logo Orbisu – stylizowany globus – był jakby zaproszeniem do innego świata podróży. Przy głównych ulicach dużych miast znajdowały się reprezentacyjne biura, gdzie można było kupić zagraniczną wycieczkę, czy bilety lotnicze. Wieczorne mroki rozświetlały neony z globusem. Loga Orbisu miały hotele i bardziej luksusowe autokary turystyczne.
Orbis był trochę jak Pewex, zapraszał i obiecywał inny świat. Tylko, że w dolarowych sklepach wystarczyło nawet kilkadziesiąt centów, w biurze podróży potrzeba było ich znacznie więcej. Obie firmy jednak kojarzyły się raczej dobrze, bo odchodziły nieco od siermiężnej rzeczywistości.
Orbis znaczy świat
Orbis mocno zrósł się z epoką PRL-u, ale jego rodowód jest starszy. W 1920 r. we Lwowie powstało pierwsze polskie biuro podróży Orbis. Firmę założyło kilku finansistów. Zajmowała się ona organizacją podróży zagranicznych oraz propagowała kulturę wypoczynku. Poszło bardzo dobrze, bo po 10 latach Orbis znalazł się w pierwszej dziesiątce najlepszych biur podróży na świecie. W 1933 r. firma przeszła w państwowe ręce, akcje Orbisu odkupił od właścicieli bank PKO. Nacjonalizacja była drogą do stworzenia silnej, narodowej marki. Rozwój firmy przyspieszył. W 1939 r. Orbis miał 136 oddziałów w kraju i 19 za granicą. W 1938 r. korzystając z oferty Orbisu za granicę wyjechało prawie 7 tys. Polaków. Dziś ta liczba wydaje się skromna, ale w tamtych realiach był znacząca.
Powojenne władze postanowiły wykorzystać markę Orbisu i jego potencjał podobnie, jak to robiono przed wojną. Orbis zajął się m.in. promocją Polski. Do sieci Orbisu włączono też najlepsze hotele, przejęte przez państwo, a następnie zaczęto organizować turystykę przyjazdową do Polski dla gości zagranicznych. Pierwsi zaczęli się pojawiać już u schyłku lat czterdziestych.
Prawdziwa turystyka zaczęła się jednak w latach sześćdziesiątych, gdy Orbis zaczął wozić Polaków za granicę. Na początek do krajów socjalistycznych, na wczasy nad Morzem Czarnym do Bułgarii (częściej) i Rumunii (rzadziej), nad Adriatyk do Jugosławii, czy nad węgierski Balaton. Z Orbisem można było też wybrać się do ZSRR, w tym do Lwowa, z czego skorzystali niektórzy dawni mieszkańcy tego miasta.
W latach siedemdziesiątych Orbis rósł coraz szybciej. Oprócz organizowania wycieczek firma specjalizowała się w turystyce przyjazdowej. Była właścicielką hoteli, głównie o wysokim standardzie, miała największą bazę transportową złożoną z nowoczesnych autokarów. Pozostawała synonimem luksusu. W najlepszym w historii Orbisu 1979 r. firma obsłużyła 1,5 mln krajowych turystów. Imponująca liczba, gdy zestawi się ją z 7 tysiącami w 1938 r.
Czytaj też: Polskie marki. Pracownie Konserwacji Zabytków
Podróże, ale nie dla wszystkich
Kto jeździł na te wycieczki? Zwykli ludzie, żyjący z pensji „od pierwszego do pierwszego”, raczej nie mieli szans. Podróżowali przedstawiciele prywatnej inicjatywy, jak ich wtedy nazywano: właściciele szklarni (tzw. badylarze), zamożni rzemieślnicy, właściciele sklepów, zakładów gastronomicznych. Chętnych było zawsze więcej niż miejsc. Podróże bywały opłacalne, za sprzedany gdzieś w Jugosławii, czy Grecji kołnierz z lisa zwracał się koszt wycieczki, wielu na tym wręcz zarabiało.
Zaraz po stanie wojennym wycieczki z Orbisem bywały też furtką do emigracji. Wykupywano podróże do Włoch, Hiszpanii, a ostatniego dnia zgłaszano się po azyl polityczny, jako prześladowani przez komunę.
Z czasem Orbis jako organizator wycieczek zagranicznych miał coraz większą konkurencję – Gromada, PTTK, Almatur. Gromada miała w zamyśle organizować wypoczynek rolników, co było fikcją, Almatur specjalizował się w turystyce młodzieżowej. Zwolennicy tańszych ofert szukali ich jeszcze w PTTK. W turystyce samochodowej specjalizował się PZMOT. Orbis przez cały czas jednak prezentował najwyższy poziom usług i był zwykle najdroższy.
Jeśli chodzi o turystykę przyjazdową z krajów kapitalistycznych, funkcjonował pewien system. Goście kupowali w Orbisie (przedstawicielstwie w danym kraju) vouchery turystyczne, umożliwiające uzyskanie wizy i wjazd do Polski, rezerwowali pokój w orbisowskim hotelu i mieli jeszcze obowiązek odsprzedać swoje dewizy po zupełnie nieatrakcyjnym kursie. Robili to niechętnie. Tak powstała profesja cinkciarzy, czyli nielegalnych handlarzy walutą. Orbisowskie hotele, ich bary i restauracje, zwłaszcza warszawska Victoria, stały się miejscem akcji filmów, w których bohaterowie byli przedstawicielami tzw. półświatka.
Czytaj też: Kim byli cinkciarze?
Sprywatyzowano i nie ma
W nowej Polsce Orbis sprywatyzowano. W 1991 r. Przedsiębiorstwo Państwowe Orbis przekształcono w jednoosobową spółkę Skarbu Państwa. W lipcu 1993 r. z dotychczasowej struktury wyodrębnione zostały dwie spółki: Orbis Travel oraz Orbis Transport, w których Orbis S.A. posiadał większościowe udziały.
Na początku 2010 r. fundusz Enterprise Investors przejął od Orbis S.A. wszystkie należące do niego 95,08 proc. udziałów spółki. Pod koniec 2010 r. Polskie Biuro Podróży Orbis złożyło do warszawskiego sądu rejonowego wniosek o ogłoszenie upadłości. Jak się okazuje, Orbis doskonale funkcjonował jako państwowe przedsiębiorstwo w II RP i PRL, nie przeżył natomiast prywatyzacji a’la III RP. Po Orbisie została grupa hotelowa o tej samej nazwie.
Bibliografia:
- Joanna Solska, Orbis – wspomnienia nostalgiczne, Polityka, 25.10.2010 r.
Dodaj komentarz