Marie von Clausewitz, czyli co kobieta wie o wojnie
„Praca, do której te wersy służą jako wstęp, zajęła prawie w całości ostatnie dwanaście lat życia mojego niewypowiedzianie ukochanego męża (…). Dokończenie tego było jego największym pragnieniem; ale nie było jego zamiarem, aby zostało to opublikowane za jego życia; a jeśli próbowałam przekonać go do zmiany tego zamiaru, często odpowiadał na wpół żartem, ale być może na wpół przeczuwając przedwczesną śmierć: »Ty opublikuj to«” – pisała Marie von Clausewitz – kobieta, dzięki której świat przeczytał O wojnie.
Ranek 16 listopada 1831 roku zdawał się zwyczajny we wrocławskim domu państwa von Clausewitzów. Carl, 51-letni wówczas generał i szef sztabu wojsk pruskich jak zwykle pracował w pokoju swojej żony Marie. Clausewitzowie robili tak już od przeszło 20 lat. Kiedy tylko pan domu wracał z licznych wojaży, Marie zawsze z chęcią dotrzymywała towarzystwa mężowi, pilnie słuchając jego głośnych rozmyślań podczas pracy.
W pewnym momencie generał gorzej się poczuł, ale zrzucił to na karb złej pogody oraz przepracowania. Chciał to zupełnie zbagatelizować. Innego zdania była jednak Marie. Natychmiast wezwała lekarza. Ten po przybyciu na miejsce nie miał dobrych wieści. Jego diagnoza zabrzmiała jak wyrok – cholera. Szalejąca od lata tego roku pandemia zdawała się do tej pory omijać miasto nad Odrą. Sam Carl wyszedł bez szwanku nawet po opiece nad chorym i umierającym przyjacielem, feldmarszałkiem Augustem von Gneisenauem. Tym razem jednak zaraza okazała się silniejsza.
Żałoba? Jest dla słabych
Jak podkreślają badacze, nikt chyba nie był bardziej zszokowany takim obrotem sprawy niż Marie. Owszem, zarówno ona, jak i Carl zdawali sobie sprawę z pogarszającego się stanu zdrowia generała. Była jednak przekonana, że jej ukochany mąż ma przed sobą jeszcze wiele lat życia. Z pewnością wystarczająco dużo, by ukończyć dzieło, nad którym tak długo pracował – traktat poświęcony sztuce wojennej. Tak, ten zaciekły wróg cesarza Napoleona, ale też uczestnik tylko jednej bitwy – i to przegranej przez stronę pruską (Auerstedt) – zamierzał nauczyć potomnych, jak należy wojować i wygrywać.
Mimo dojmującego żalu i rozpaczy Marie rzuciła się w wir prac nad wydaniem traktatu. Kilka dni po śmierci męża w pocie czoła i przy wsparciu swojego brata oraz przyjaciół generała przygotowywała rękopisy do publikacji. Tempo prac było tak duże, że pierwszych 6 ksiąg wiekopomnego dzieła O wojnie ukazało się już parę miesięcy później. Natomiast pozostałe 4 trafiły do rąk czytelników w ciągu następnych 5 lat – co jak na ówczesne standardy było wynikiem imponującym. Podobnie zresztą jak sam fakt oficjalnego zajęcia się przez Marie kwestią edycji w czasach, gdy działalność kobiet w sferze publicznej często spotykała się z co najmniej niezrozumieniem.
Czytaj też: Najsłynniejsza kobieta szpieg w dziejach… wcale nie była szpiegiem? Prawdziwa historia Maty Hari
Niełatwe zadanie
Wysiłki Marie budzą jeszcze większy szacunek, gdy weźmie się pod uwagę, z jakim tekstem miała ona do czynienia. Carl był zdyscyplinowanym oraz pracowitym człowiekiem, który jednak swoich tez nie potrafił w sposób jasny i precyzyjny przelać na papier. Jego chaotyczny proces pisania na kilku kartkach naraz czy robienie na marginesach notatek, które często prowadziły do zagubionych dokumentów lub niedokończonych pomysłów, niejednemu kazałyby się zastanowić nad sensownością zebrania tego wszystkiego w całość.
Tymczasem niezrażona tym Marie i jej trzyosobowe grono redakcyjne uważnie czytali i porównywali pozostawione rękopisy w poszukiwaniu wersji ostatecznej. Wdowa zastrzegła, że wszystko musi zostać opublikowane „bez dodawania czy usuwania ani jednego słowa”, sobie tylko zostawiając przywilej napisania wstępu do dzieła i ewentualnych poprawek redakcyjnych. Jeszcze jeden powód, by na niepokorną Marie patrzono spode łba.
Czytaj też: Maria Montessori – niezwykłe życie matki współczesnej pedagogiki
Łamiąc konwenanse
Nie był to pierwszy raz, kiedy urodzona w Warszawie w 1779 roku córka hrabiego Carla von Brühla (syna Henryka, niesławnego i wszechwładnego ministra polskiego króla Augusta III) i jego żony Sophie Gromm wyłamała się z ogólnie przyjętych norm społecznych. Rodzice Marie byli ludźmi światłymi i doceniającymi wagę wszechstronnego, gruntownego wykształcenia. Dlatego też edukacja dziewczynki rozpoczęła się w domu rodzinnym pod okiem hrabiego, który nauczył ją płynnego posługiwania się językiem francuskim w mowie i piśmie. Z kolei matka zajęła się uczeniem języka angielskiego. Marie brała również lekcje malarstwa, muzyki i historii. Gdy osiągnęła pełnoletniość, udzielała lekcji również dzieciom przyjaciół państwa Brühlów. Po śmierci ojca to właśnie ona, a nie matka, zajęła się zarządzaniem rodzinnym majątkiem.
Koneksje Brühlów na dworze monarchów pruskich, zdobyte wykształcenie oraz – co szczególnie zachwycało i zadziwiało obserwatorów – znajomość arkanów ówczesnej polityki światowej sprawiły, że Marie szybko znalazła poczesne miejsce jako dama dworu Hohenzollernów.
Bardzo długie zaręczyny
Pałac w Berlinie był w grudniu 1803 roku miejscem zapoznania się Marie z Carlem von Clausewitzem, wówczas porucznikiem, na jednym z przyjęć zorganizowanych przez rodzinę królewską. Obyty w świecie i wykształcony młodzieniec z miejsca przykuł uwagę panny Brühl. Z kolei Carl zdawał się znaleźć w Marie tę jedyną. Jak jednak podkreślali świadkowie: „mimo intelektualnego dopasowania byli nieprawdopodobną parą w świecie pruskiej kultury dworskiej”. Rodzina Marie była szanowana i od dawna obecna w życiu elit pałacowych. Tymczasem nawet szlachecki status Carla poddawano w wątpliwość. Co więcej, pochodzący z niezbyt zamożnej mieszczańskiej rodziny młodzieniec nie miał co marzyć o zapewnieniu utrzymania małżonce. No dodatek Marie – mimo żywionego uczucia do Carla – musiała się liczyć ze zdaniem matki, która kategorycznie sprzeciwiała się związkowi z człowiekiem o niższej pozycji społecznej, niepewnej konduicie oraz… młodszym od córki.
Zakochani uradzili trzymać swój związek w tajemnicy i dopiero po trzech latach ogłosili go oficjalnie. Ze ślubem czekali aż do 1810 roku, kiedy to Carl otrzymał długo wyczekiwany awans na stopień majora, a wraz z nimi stanowisko opiekuna 15-letniego wówczas kronprinza, późniejszego władcy Prus Fryderyka Wilhelma IV. Za tym przyszło królewskie oficjalne zezwolenie na zawarcie małżeństwa i oczywiście wyższe uposażenie. To ostatnie przekonało wreszcie matkę Marie do zgody na zamążpójście córki.
Czytaj też: Kobiety w XIX-wiecznych dworkach szlacheckich. Jak wyglądało ich życie?
Madame general
Po ślubie Marie nie zamierzała specjalnie zmieniać trybu swojego życia. Dzieląc czas pomiędzy obowiązki naczelnej damy dworu, jednocześnie wspierała rozwój kariery męża i żywo interesowała się sprawami państwa. Prowadziła regularną korespondencję z reformatorami armii pruskiej, generałami Scharnhorstem i Gneisenauem, a gdy Carl był oficerem sztabowym, dzieliła z nim trudy frontowego życia. Jej bezpośredni dostęp do bieżących wydarzeń militarnych sprawiał, że była popularną i niezwykle szanowaną uczestniczką politycznych salonów. Dzięki trafnym analizom z zakresu wojskowości, w czym dzielnie sekundował jej małżonek, nazywano ją nawet „madame general”.
Nigdy jednak nie wychodziła przed szereg, mając na względzie pierwszeństwo opinii Carla na dany temat. Potrafiła za to umiejętnie wzbogacać mężowskie idee własnymi przemyśleniami, które przedstawiała sama lub z Carlem. Wzajemne intelektualne uzupełnianie się państwa von Clausewitzów stało się przez to wręcz legendarne. I to do tego stopnia, że pomysł jego najsłynniejszej tezy, iż: „Wojna jest tylko dalszym ciągiem polityki prowadzonej innymi środkami”, przypisuje się jemu, ale to Marie miała ją zanotować i zachować dla potomnych.
Pracowita do końca
Aktywna zawodowo i publicznie Marie nie zwolniła tempa nawet po śmierci ukochanego męża. Mimo przekroczenia 50. roku życia w dalszym ciągu sprawowała urząd naczelnej damy dworu (gdzie zajmowała się edukacją przyszłego cesarza Fryderyka III) i jednocześnie dokonywała cudów pracowitości, by dzieło O wojnie jak najszybciej ujrzało światło dzienne. W natłoku codziennych zajęć bagatelizowała pojawiające się raz za razem duszności i zawroty głowy. Za usilną namową przyjaciół zgodziła się wreszcie na wizytę lekarza. Niestety przepisane przez niego cykliczne upuszczanie krwi oraz środki przeczyszczające nie tylko nie pomogły, ale wręcz pogorszyły jej stan zdrowia. Kolejni medycy również okazali się bezradni i enigmatycznie stwierdzając uszkodzenie nerwów (?), pozostawili Marie swojemu losowi, który dopełnił się 28 stycznia 1836 roku.
Nie wiadomo, czy Marie zamierzała opublikować więcej mężowskich prac. Niemniej już sam jej ogromny wkład w wydanie O wojnie sprawił, że marzenie Carla o napisaniu książki, „która nie uległaby zapomnieniu po 2 lub 3 latach. Takiej, do której ktoś zainteresowany tematem mógłby powracać wielokrotnie” na pewno się spełniło.
Bibliografia
- Bellinger V.E., Five Things You Didn’t Know About Carl von Clausewitz, www.realcleardefense.com [dostęp: 15.08.2022].
- Bellinger V.E., Marie Von Clausewitz: The Woman Behind the Making of On War, New York 2016.
- Clausewitz C., O wojnie, tłum. A. Cichowicz, L. Koc, F. Schoener, Warszawa 2022.
- Howard M., Clausewitz. A very short introduction, New York 2002.
Dodaj komentarz