Biznes jak pudełko czekoladek – historia zakładów cukierniczych E. Wedel
Gdyby się zastanowić, to nie ma chyba drugiej marki, która tak dobrze jak E. Wedel odzwierciedlałaby historię XX-wiecznej Polski. Od wielkiej prosperity w okresie międzywojennym, przez odbudowę z powojennych zniszczeń, po lata przymusowej nacjonalizacji w PRL. W tym roku mija dokładnie 170 lat od założenia najsłynniejszej polskiej firmy produkującej słodycze.
Niewiele osób zdaje sobie sprawę, jak istotnym okresem w historii świata była pierwsza połowa XIX wieku. Dokonał się wtedy jeden z najważniejszych przełomów technologicznych w dziejach ludzkości – udoskonalono sposób produkcji czekolady.
Swoje manufaktury zakładali wówczas najwięksi potentaci czekoladowego rynku. Philippe Suchard, twórca czekolady Milka, zaczynał produkcję w 1826 roku, a pięć lat później John Cadbury założył swoją fabrykę w Birmingham. Historia najsłynniejszej polskiej wytwórni słodyczy zaczyna się trochę później. W 1845 roku do znajdującej się pod rosyjskim zaborem Warszawy przybył pewien niemiecki cukiernik – Karol Ernest Wedel.
Niemiecka jakość prosto z Polski
Zdecydował się na przyjazd do Królestwa Polskiego, zachęcony propozycją pracy u innego rezydującego w Warszawie niemieckiego cukiernika – Karola Gronherta. Cukiernicze doświadczenie Wedel zdobywał m.in. w Berlinie, Londynie i Paryżu. Jako że spożycie czekolady rosło wówczas w Europie w bardzo szybkim tempie, postanowił uniezależnić się od Gronherta i w 1851 roku na ulicy Miodowej pod szyldem „C.E. Wedel” otworzył własną cukiernię.
Pierwszy sklep znany był z tortów, ciast i cukierków doskonałej jakości. Chlubą Wedla była jednak pitna czekolada, której spożywano od czterystu do pięciuset filiżanek dziennie. Zakład szybko unowocześniano i wprowadzano do oferty nowe specjały.
W 1869 roku cukiernię przeniesiono na ul. Szpitalną (do dziś to najdłużej działający wedlowski lokal). Niedługo później nastąpiła także zmiana za sterami rozrastającego się rodzinnego biznesu. W 1872 roku zarządzanie firmą przejął syn Karola Wedla – Emil. Był to… prezent ślubny, jaki Emilowi sprawił jego ojciec.
Emil Wedel był doskonale przygotowany do piastowania tej funkcji. Pracę w zakładzie zaczął od najniższych stanowisk i przeszedł całą ścieżkę kariery. Ponadto uzyskał tytuł doktora z dziedziny chemii spożywczej, a dodatkową wiedzę praktyczną zdobywał w zakładach cukierniczych w Paryżu, Berlinie i Londynie. W swoich praktykach zahaczył również o Szwajcarię, która za sprawą Rudolfa Lindta wkrótce miała się stać czekoladową stolicą Europy.
To właśnie za czasów Emila Wedla, by odróżnić oryginalne produkty zakładu od coraz powszechniejszych podróbek, wszystkie opakowania cukierni zaczęły być ozdabiane jego charakterystycznym podpisem. Z czasem stał się on logo firmy.
Czytaj też: Majowie zamiast pieniędzy używali… czekolady
Ten, który stworzył Ptasie Mleczko
W 1900 roku wedlowskie produkty zaczęły być eksportowane i nagradzane na różnych cukierniczych wystawach. Zakład dalej był jednak stosunkowo mały. W 1908 roku zatrudniał ok. 50 pracowników. Największym hamulcowym rozwoju cukierni był sam Emil Wedel, który chciał, by była to dalej niewielka rodzinna firma.
Po jego śmierci w 1919 roku wedlowski biznes prowadzony był przez jego żonę Eleonorę. W końcu, kiedy i ona opuściła ten świat w 1923 roku, szefem zakładu stał się jedyny syn Wedlów – Jan. Mający wówczas 50 lat Jan Wedel bardzo energicznie przystąpił do unowocześniania firmy. Posiadał równie dobre przygotowanie do zawodu, co swój ojciec, a do tego był bardzo przedsiębiorczy i pomysłowy.
Szybko zaczął wymieniać przestarzałe maszyny produkcyjne. Stopniowo budował również własną sieć dystrybucji firmowych produktów w oparciu o transport samochodowy. Był perfekcjonistą, który obsesyjnie wręcz dbał o jakość słodyczy i ich odpowiednią reklamę. W 1926 roku poprosił słynnego włoskiego plakacistę Leonetta Cappiella o przygotowanie projektu graficznego mogącego promować wedlowskie wyroby. Tak właśnie powstał słynny dosiadający zebrę chłopiec.
Największym osiągnięciem Jana Wedla była jednak budowa fabryki na warszawskim Kamionku. Dzięki zakładowi wyposażonemu w nowoczesne maszyny produkcja mogła rozwijać się nawet mimo szalejącego na świecie kryzysu finansowego.
W 1936 roku zadebiutował najsłynniejszy chyba wedlowski produkt, czyli Ptasie Mleczko. Nazwę deseru wymyślił oczywiście sam Jan Wedel. Był on osobą ogromnie zamożną, lecz słynął również z działalności filantropijnej. Dofinansował m.in. budowę Filharmonii Narodowej i Kościoła Matki Boskiej Zwycięskiej. Za swój wkład w rozwój polskiej gospodarki odznaczony został Orderem Polonia Restituta.
Praca w zakładach Wedla była w międzywojniu marzeniem wielu warszawiaków. Zatrudnieni w fabryce mogli liczyć na bezpłatną opiekę lekarską i dentystyczną. Funkcjonowały tam: stołówka, łaźnia, przedszkole, żłobek, chór oraz kilka sekcji sportowych. Organizowane były kolonie dla dzieci pracowników, a w 1936 roku rozpoczęto budowę pracowniczych ogródków działkowych. W 1939 roku liczba zatrudnionych wzrosła do 1350. Gdyby nie wybuch wojny, zakład zapewne rozrósłby się jeszcze bardziej.
Czytaj też: Przedwojenna kawa wraca na polski rynek
(Po)wojenna rzeczywistość
Wojenne zniszczenia nie ominęły wedlowskich zakładów. Do 1944 roku fabryka nie zatrzymywała produkcji, jednak po Powstaniu Warszawskim Niemcy zniszczyli lub wywieźli większą część parku maszynowego i zgromadzonych w magazynach półproduktów. Budynek fabryki również został znacząco uszkodzony.
Kiedy do Warszawy weszli Sowieci, rozpoczął się powolny proces odbudowy zakładu i jego ponownego doposażania. W 1947 roku został on praktycznie naprawiony. Do pracy w fabryce wrócił również Jan Wedel. Niestety, gdy wytwórnia słodyczy została w 1949 roku znacjonalizowana, dla dawnego właściciela nie było już w niej miejsca. Symboliczną datą jest rok 1951, kiedy zmieniono nazwę fabryki. E. Wedel stał się Zakładem Przemysłu Cukierniczego im. 22 Lipca. By nie zerwać całkowicie z historią, pod nową nazwą, dużo mniejszą czcionką dodawany był dopisek: „dawny E. Wedel”.
W późniejszych latach Zakład 22 Lipca stał się konglomeratem kilku fabryk. W 1960 roku połączył się z warszawską „Syreną” (dawnym przedwojennym rywalem, czyli fabryką Fuchsa), a w latach 70. z nowo wybudowanym zakładem w Płońsku. Do początku lat 80. wytwórnia słodyczy pracowała pełną parą, a jej produkty stały się jedną z atrakcyjniejszych „walut” w PRL-owskich realiach wymiany barterowej.
W fabrykach swoje miejsce znalazło wielu przedwojennych pracowników, którzy pamiętali jeszcze czasy Jana Wedla. Ten zmarł w 1960 roku, jego legenda pozostała jednak żywa. Mimo PRL-owskich realiów, starano się dbać o jakość produkcji tak dobrze, jak robił to dawny właściciel zakładu. Dzięki temu marka E. Wedel zarówno w Polsce, jak za granicą dalej kojarzona była z doskonałymi wyrobami.
Dobra passa firmy skończyła się w latach 80. Zabrakło sił i środków na modernizację parku maszynowego. Coraz bardziej zaczęły również doskwierać problemy z dostępem do głównych surowców produkcyjnych (przede wszystkim do ziarna kakaowego). Jakość produkowanych słodyczy znacznie spadła. Mimo to na tle innych polskich przedsiębiorstw firma radziła sobie całkiem nieźle i w nową kapitalistyczną epokę wkraczała w stosunkowo dobrej kondycji.
Czytaj też: Tajemnice Pałacu Saskiego. Co kryją piwnice, śmietniki i latryny?
Przez żołądek do serca
W 1991 roku Zakład 22 Lipca został przejęty przez koncern Pepsi Co. Lata 90. to czas walki nowego właściciela firmy ze spadkobiercami Jana Wedla o prawo do użytkowania nazwy E. Wedel. Doszło też do rozpadu stworzonego w PRL konglomeratu cukierniczego i jego podziału między zachodnie koncerny spożywcze.
Zakład w Warszawie został ostatecznie kupiony przez firmę Cadbury w 1999 roku. Brytyjskiemu koncernowi udało się dojść do porozumienia z dziedzicami Jana Wedla i uzyskał prawo do starego firmowego znaku. W 2010 roku, w wyniku przejęcia Cadbury przez amerykański koncern Kraft Foods, marka E. Wedel musiała zostać sprzedana z uwagi na wymogi antymonopolowe. Jej nowym właścicielem stał się japoński koncern Lotte.
Zamieszanie, jakie towarzyszyło przejmowaniu Wedla przez kolejne zagraniczne koncerny, nie wpłynęło jednak na jakość produktów i status firmy na polskim rynku słodyczy. Jej wyroby – tak jak przed wojną – nagradzane są dziś licznymi krajowymi i międzynarodowymi nagrodami. Fakt, że marka E. Wedel przetrwała ponad 170 lat, najlepiej świadczy o tym, jak wielka jest miłość Polaków do Ptasiego Mleczka i innych klasycznych wedlowskich przysmaków.
Bibliografia:
- Barbasiewicz, Ludzie interesu w przedwojennej Polsce: przedsiębiorcy, filantropi, kapitaliści, Warszawa 2013.
- Czerwińska-Rydel, Moc czekolady – Opowieść o Wedlach i czekoladzie, Warszawa 2014.
- Kozłowski, Krótka historia rodzinnej firmy, Kraków 2004.
- Mikołajewska-Zając, Historia zakładów E. Wedel (1944-1989), (dostęp 04.09.2021).
Dodaj komentarz