Dowódca U-Boota, który powiedział zbyt wiele…
Czy w 1943 roku, kiedy szala zwycięstwa w bitwie o Atlantyk wyraźnie przechylała się na stronę aliantów, można było osądzić doświadczonego dowódcę U-Boota i skazać go na śmierć? Czy donos mógł być ważniejszy niż osiągnięcia wojskowe? I w końcu, czy słynąca z apolityczności U-Bootwaffe miała w swych szeregach zagorzałych nazistów?
Oskar-Heinz August Wilhelm Kusch urodził się 6 kwietnia 1918 roku. Był jedynakiem w zamożnej, berlińskiej rodzinie. Jego ojciec – Heinz – był weteranem I wojny światowej. Młody Oskar został harcerzem i był nim do 1936 roku, czyli do momentu, gdy organizacje harcerskie przeistoczyły się w Hitlerjugend.
Chłopak w dalszym ciągu spotykał się z dawnymi kolegami, co miało mieć wpływ na jego późniejsze życie. Z powodu swego zaangażowania został opisany jako „politycznie niepewny indywidualista”. Nawet po ukończeniu – z doskonałym wynikiem – szkoły wyższej nie mógł liczyć na wysokie stanowisko. Wszystko przez wspomnianą opinię Gestapo i policji.
Kolejne problemy pojawiły się przy poborze wojskowym, w kwietniu 1937 roku. Szczęśliwie dla niego okazało się, że posiadał doświadczenie w żeglarstwie, toteż skierowano go do Kriegsmarine. Kusch był szczęśliwy z takiego obrotu sprawy, sądził bowiem, że Kriegsmarine stało z boku politycznych powiązań i było tam miejsce dla indywidualistów takich jak on. Przyszłość pokazała jednak, że nie do końca tak było.
Początek kariery
Po dwóch latach, podczas których szkolił się i służył na krążowniku Emden, Kusch wydawał się znudzony rutyną. Postanowił złożyć wniosek o przeniesienie na bardziej ekscytujące stanowisko – oficera U-Bootwaffe. W czerwcu 1941 roku został drugim oficerem wachtowym na pokładzie U-103 typu IXB pod rozkazami asa U-Bootwaffe, Victora Schütze. Na marginesie warto dodać, że U-103 jest drugim U-Bootem pod względem największego tonażu zatopionego podczas II wojny światowej.
23-letni Oskar został wysłany na liczne szkolenia, podczas których otrzymał awans na pierwszego oficera wachtowego, otrzymał Krzyż Żelazny, po czym powrócił na pokład U-103. Dwóch nowych dowódców U-Boota, pod rozkazami których służył – Werner Winter i Gustav-Adolf Janssen – pozwalało w czasie patroli na swobodne wyrażanie swoich opinii podczas nieformalnych dyskusji kadry oficerskiej. Niejednokrotnie na pokładzie narzekano na rząd i krytykowano decyzje Hitlera. Takie realia być może wydawały mu się więc panującym standardem.
Dowódca
8 lutego 1943 roku Kusch otrzymał dowództwo własnej jednostki. Był nią U-154 typu IXC, a Kusch miał zostać jego trzecim dowódcą. Okręt miał na swoim koncie już cztery patrole bojowe i dziesięć zniszczonych statków. Należał do 2. Flotylli, a jego portem macierzystym był Lorient.
Założeniem Kuscha jako dowódcy było wcielenie metod i zwyczajów z poprzedniej jednostki, czyli „traktujemy nasz okręt jako machinę wojenną, ale nie angażujemy się politycznie”. Każdy miał mieć prawo do swoich poglądów tak długo, jak długo w sposób profesjonalny podchodził do wykonywania obowiązków na pokładzie.
Czytaj także: „Czarna Pantera”. Gumowy U-Boot Hitlera
Nastał czas poznawania załogi i indywidualnych rozmów z kadrą oficerską.
Pierwszym oficerem był Ulrich Abel, 31-letni porucznik rezerwy. Ulrich był doktorem prawa i piastował stanowisko sędziego w sądzie niższej instancji, należał też do partii nazistowskiej, zanim wstąpił do marynarki handlowej. Był zdeklarowanym nazistą. Po uzyskaniu niezbędnego doświadczenia we flocie handlowej, objął dowództwo trałowca stacjonującego na Morzu Północnym. Z U-Bootami nie miał jednak nigdy do czynienia.
Już podczas pierwszej dyskusji z Kuschem oficer zaczął zdradzać swoje poglądy. Jego zdaniem ostateczne zwycięstwo było już na wyciągnięcie ręki za sprawą doskonałych umiejętności przywódczych i geniuszu wielkiego Führera.
Następna rozmowa odbyła się z głównym mechanikiem, Kurtem Druschelem. I on miał zdecydowane przekonania nazistowskie. Chwalił się przy tym swymi osiągnięciami jako wcześniejszy przywódca Hitlerjugend. Kusch powinien zatem mieć klarowny obraz tego, z kim będzie miał do czynienia. Nie wyciągnął jednak z niego należytych wniosków.
Kontrowersje
Jeszcze przed wyjściem na swój pierwszy patrol, 20 marca 1943 roku, Kusch wydał kontrowersyjny rozkaz: kazał usunąć portret Hitlera z mesy oficerskiej i przywiesić go w mniej oficjalnym miejscu. Wydając to polecenie, argumentował, że nie ma tu miejsca na bałwochwalstwo. Zamiast niego powiesił obraz żaglowca.
Warto zaznaczyć, że przejawiał zdolności artystyczne, a zawieszony obraz był jego autorstwa. Lekceważące podejście do partii rządzącej w wykonaniu dowódcy szybko stało się szeroko znane na pokładzie.
Kusch pozwalał sobie także na bezpośrednie żarty: „Co ma ze sobą wspólnego ludność niemiecka i tasiemiec? Oboje otoczeni są brązowym syfem” (nawiązywał w ten sposób do brązowych koszul, czyli oddziałów szturmowych Hitlera). Takie zachowanie prosiło się o odezwę ze strony kadry oficerskiej.
Pierwsza okazja nadarzyła się 3 lipca 1943 roku. Okręt wracał do Lorient po ponadstudniowym patrolu, podczas którego zatopił jeden statek, a dwa inne poważnie uszkodził. Do płynącego z Karaibów U-154 dołączył U-126. Okręty planowały wspólne przejście przez Zatokę Biskajską, która była permanentnie patrolowana przez alianckie lotnictwo. Na horyzoncie nagle pojawił się brytyjski Wellington należący do 172 Dywizjonu RAF-u i zaatakował bombami głębinowymi. Oba U-Booty zarządziły zanurzenie alarmowe.
U-154 wymknął się oprawcy, jednak U-126 nie miał tyle szczęścia. Zatonął wraz z całą, 55-osobową załogą. Nasłuch Kuscha wychwycił dźwięki pękających grodzi, więc zdawano sobie sprawę, że kolega prawdopodobnie zatonął. Kusch wynurzył się kilka mil od miejsca ataku, by zlustrować okolicę i ewentualnie przystąpić do udzielania pomocy rozbitkom. Ponieważ niczego nie zauważył, zanurzył się ponownie. Po trzech dniach dotarł bezpiecznie do Lorient.
Dowództwo flotylli stwierdziło, że zachowanie dowódcy U-154 było słuszne, ale nie zgadzał się z tym Ulrich Abel. Jako że na pokładzie U-126 miał bliskiego przyjaciela, potraktował działanie Kuscha bardziej osobiście. Podczas rozmowy w cztery oczy wygarnął mu, że nie udzielając pomocy kolegom w potrzebie, popełnił błąd. Jakby tego było mało, na pokład U-Boota zaokrętowany został kolejny młody oficer, Arno Funke, który także miał nazistowskie poglądy. Przyznał potem, że pierwszy oficer nienawidził swojego dowódcy.
Atmosfera gęstnieje
2 października 1943 roku U-154 ponownie wyruszył na Karaiby. Podczas trwającego osiemdziesiąt dni patrolu nie zdołał natknąć się na żaden konwój, nie osiągnął sukcesu, a do tego był wielokrotnie atakowany przez alianckie lotnictwo.
Na domiar złego na pokład U-Boota oprócz nowego oficera przybył jeszcze lekarz okrętowy, kolejna osoba sprzyjająca polityce Hitlera. Jeszcze przed zaokrętowaniem lekarz Hans Nothdurft, znając poglądy Kuscha, uważnie go obserwował. Oscar miał teraz przeciwko sobie całą kadrę oficerską. Już podczas powrotu z patrolu doszło do ognistej kłótni między dowódcą a jego oficerami. Sytuacja mogła zmienić się na lepsze pod koniec roku.
Czytaj także: Sprawdzamy jak było NAPRAWDĘ. Czy w nazistowskich Niemczech w ogóle istniał jakiś ruch oporu?
W Wigilię Kusch pisał opinię na temat swego pierwszego oficera, który otrzymał rozkaz udania się do Niemiec i rozpoczęcia szkolenia przygotowującego go do objęcia własnej jednostki. Wystarczyło tylko nakreślić kilka słów, by pozbyć się kłopotu. A jednak Kusch postanowił wystawić mu nieprzychylną ocenę: „działa i myśli sztywno, nieelastycznie, kierując się tylko jedną stroną”. Dodał jednak, że w jego opinii ostatecznie nadaje się na dowódcę. W podsumowaniu konkludował: „przeciętny oficer z dobrą predyspozycją do osiągnięcia swego celu”.
Raport dotarł do rąk Abla. Rozczarowany i wściekły, że ktoś taki jak Oscar Kusch śmie określać go przeciętnie wyedukowanym oficerem, postanowił wziąć odwet. Jeszcze tego samego dnia, 15 stycznia 1944 roku, napisał skargę do dowódcy szkolenia dowódców U-Bootów, Heinricha Schmidta. Wyszczególnił w nim 11 punktów, które przedstawiały Kuscha w niekorzystnym świetle.
Najmocniejszym z nich były: zdjęcie portretu Hitlera, niestosowne żarty i antynacjonalistyczne zachowanie. Doniósł także, że dowódca w przemowie do załogi oznajmił, że twierdzenie, jakoby to Żydzi mieli odpowiadać za upadek Niemiec, jest kłamstwem.
Punktował także „sączenie trucizny” do głowy młodej załogi poprzez puszczanie im zakazanego radia BBC oraz tłumaczenie, że alianckie naloty bombowe na Niemcy mają głównie charakter militarny i nie są nastawione na unicestwienie ludności cywilnej (jak przedstawiało to radio niemieckie).
Po otrzymaniu raportu Schmidt ostrzegł Abla, że mogą grozić mu duże konsekwencje i że jego treść pozostawi stałą skazę na osobie piszczącego. Abel szedł jednak w zaparte, nadając raportowi oficjalny bieg. Trafił on zatem do dowódcy flotylli. Opatrzono go formułą „ściśle tajne”.
Areszt
Wracający z urlopu Kusch na dworcu w Lorient został nagle zakuty w kajdany i wywieziony do aresztu w Angers we Francji. Ponieważ większość potencjalnych świadków była akurat w Niemczech, postanowiono, że rozprawa odbędzie się w Kilonii.
25 stycznia Kusch przybył na miejsce. Jego obrońcą został Gerhard Mayer-Grieben. Proces rozpoczął się już następnego dnia. Sąd wojenny składał się z kilku oficerów z dowództwa. Kusch był spokojny i w opanowany sposób odrzucał argumenty, jakoby był nastawiony antagonistycznie do panującego reżimu. Na jego temat pozytywnie wypowiadali się także poprzedni dowódcy – Winter i Janssen – tyle tylko, że nie mogli oni brać strony w formalnym oskarżeniu, jako że nie byli bezpośrednimi świadkami wydarzeń.
Czytaj także: Alianci nazywali je „karawanami”. Jak bardzo niebezpieczna była służba na pokładzie U-Boota?
Sama opinia dowódców na niewiele mogła się zdać przeciwko oskarżeniu, którego autorami byli Ulrich Abel, Arno Funkr, Kurt Druschel oraz lekarz okrętowy Hans Nothdurft. Oprócz wyżej wypisanych zarzutów oskarżali Kuscha jako dowódcę o niewystarczającą wolę walki. Kusch bronił się następująco:
Nigdy nie mówiłem o Rzeszy w zarzucany mi sposób. Nigdy też nie przejawiałem postawy defetystycznej. Słuchaliśmy zagranicznego radia tylko wtedy, gdy nie było zasięgu niemieckiego. Jedynym celem było dowiedzieć się, co dzieje się w Berlinie, jak i umilić załodze czas muzyka. Wieści z zagranicznego radia dyskutowałem z kadrą oficerską. Moje komentarze odnośnie osoby Hitlera musiały zostać źle zrozumiane. Dyskutowaliśmy czasem różnice pomiędzy szaleństwem a byciem geniuszem.
Zeznania oficerów podważały jednak obronę Kuscha.
Wyrok
Późnym popołudniem przystąpiono do wymierzenia kary. Początkowo proponowano dziesięć i pół roku więzienia plus dodatkowy rok za słuchanie wrogiego radia. Kusch miał też zostać zdegradowany (włącznie z utratą Krzyża Żelaznego i pozbawieniem go praw obywatelskich). Po trwającej dokładnie 43 minuty dyskusji nad wysokością kary, pełniący funkcję głównego sędziego Karl-Heinrich Hagemann, w obecności dwóch innych sędziów, odczytał w końcu wyrok: śmierć poprzez rozstrzelanie! Pierwszy raz dowódca U-Boota miał stanąć przed plutonem egzekucyjnym.
Co prawda wymierzono już jedną podobną karę – dowódcy U-572, Heinzowi Hirsackerowi – jednak jej nie wykonano. Hirsacker poprosił wcześniej jednego z kolegów o pistolet i przed egzekucją popełnił samobójstwo 24 kwietnia 1943 roku. Nawet po ogłoszeniu wyroku Oscar Kusch był opanowany. Wyglądał nienagannie. W pełnym umundurowaniu zasalutował sędziom, po czym zdołał jeszcze uścisnąć dłoń dwóch członków swojej załogi.
Próba ratunku
Werner Winter podjął się próby ratowania swego dawnego oficera. Napisał długi list do Karla Dönitza sugerujący, że oskarżenia wobec Kuscha opierają się głównie na plotkach i trudnych do udowodnienia pomówieniach. Dönitz zapoznał się z listem, ale z góry poinformował Wintera, iż nie jest w stanie zmienić istniejących przepisów i regulacji. Obiecał jednak, że przedstawi sprawę Hermanowi Göringowi, który miał wystarczający autorytet, aby zmienić wyrok. Pojawiła się nadzieja.
Dodatkowo do Dönitza udał się też Janssen, by wpłynąć na jak najszybsze przedstawienie sprawy Göringowi. Dönitz miał też obiecać, że osobiście pojedzie do Kuscha, „by spojrzeć mu głęboko w serce i ocenić, jak się sprawy mają”.
Jego zapewnienia nie znalazły pokrycia. Nie dość, że Dönitz nie pojawił się u Kuscha, to jeszcze nie wstawił się za nim u Göringa. O całej sprawie całkowicie zapomniał lub też ją zignorował. Co ciekawe, potrafił wcześniej ingerować i pomagać swym dowódcom (tak było chociażby w przypadku Wernera Henke, mającego problemy z Gestapo). Ostatecznie dokument nakazujący karę śmierci podpisany został przez Göringa oraz Keitela 10 kwietnia 1944 roku. Odwrotu nie było.
Tego samego dnia poinformowano Oscara, że nazajutrz wykonana zostanie egzekucja. Kusch zdołał jeszcze napisać list do ojca. Do samego końca przekonywał wszystkich o swojej niewinności. Będąc w areszcie, namalował też obraz ukazujący jego koszmary i strach przed śmiercią. Wyrok wykonano 12 maja 1944 roku o godzinie 6.32. Oscar Kusch miał wtedy 26 lat.
Abel nie doczekał egzekucji swego dowódcy. Po objęciu dowództwa U-193 zginął wraz z całą załogą dzień po opuszczeniu bazy (trzy tygodnie przed śmiercią Kuscha). Zagadka zatonięcia U-193 do dziś nie została rozwikłana. Niektórzy autorzy twierdzą, że U-Boot zatonął 28 kwietnia na skutek ataku brytyjskiego samolotu Wellington z 612 Dywizjonu. Nie jest to jednak prawdą. Samolot ten atakował U-802, któremu udało się ostatecznie uciec.
Ojciec Kuscha zaraz po wojnie rozpoczął walkę o przywrócenie dobrego imienia swojego syna. Ostateczne udało mu się tego dokonać dopiero w 1996 roku. Z tej okazji jedną z ulic Kilonii nazwano nawet imieniem Oscara Kuscha, a także wystrzelono salwę honorową w miejscu, gdzie 54 lata wcześniej dokonano egzekucji.
Bibliografia:
- Blair C., Hitlera Wojna U-Bootów. Ścigani 1942-1945, Warszawa, Magnum 1998.
- Ruset E., The Case of Oskar Kusch and the Limits of U-boat Cameradiere in World War II: Reflection on a German Tragedy, United States Naval Institute 1999.
- Wynn K., U-Boat Operations of the Second World War: Vol. 1, Naval Institute Press 1997.
Cytat” Młody Oskar został harcerzem i był nim do 1936 roku, czyli do momentu, gdy organizacje harcerskie przeistoczyły się w Hitlerjugend.
Do autora tego opracowania.
Pluje pan w oczy czlonkom ZHP ! zle tlumaczac nazwe „scout” .Powinien pan zachowac pierwotna nazwe gdyz to co pan zrobil ma bardzo zle konotacje i stanowi obraze polskiego hacerstwa.
Gwoli podszkolenia sie „harcerstwo” w Polsce to jest nazwa wylacznie charakterystyczna dla Polski a Scouts byli po prostu skautami .Choc obie organizacje mialy podobne cele to roznily sie bardzo mocno w swych celach i metodach
Prosze poprawic bledny zapis .
Tylko się nie zesraj. To równoznaczne określenia są.