Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

„Czarna Pantera”. Gumowy U-Boot Hitlera

fot.Bundesarchiv, Bild 101II-MW-5536-03 / Dietrich / CC-BY-SA 3.0 Przez całą wojnę niemieccy naukowcy pracowali jak szaleni, by spełnić oczekiwania Hitlera. W błyskawicznym tempie projektowali i wdrażali do produkcji dziesiątki nowych typów broni i uzbrojenia (il. poglądowa).

W ostatnich tygodniach wojny Niemcy wysłali na morze „superU-Boota” o nazwie „Czarna Pantera”. Na pokładzie U-1105 zamontowano najnowocześniejsze urządzenia, które w ostatnich miesiącach opracowali nazistowscy inżynierowie. Kadłub okrętu pokryto gumową powłoką „Alberich”, która czyniła jednostkę praktycznie niewykrywalną i bardzo cichą.

Przez całą wojnę niemieccy naukowcy pracowali jak szaleni, by spełnić oczekiwania Hitlera. W błyskawicznym tempie projektowali i wdrażali do produkcji dziesiątki nowych typów broni i uzbrojenia, które w wielu wypadkach wyprzedzały swoją epokę o kilka, a nawet o kilkadziesiąt lat.

Przykładem może być chociażby broń rakietowa, samoloty odrzutowe czy zdalnie sterowane bomby. Warto przy tym zauważyć, że prace projektowe i produkcja odbywały się skrajnie trudnych warunkach. W 1943 roku rozpoczęła się bowiem kampania strategicznych bombardowań Niemiec i każdego dnia na fabryki, stacje kolejowe, mosty, a przede wszystkim na miasta przemysłowe spadały tysiące ton bomb.

Mimo tego do ostatnich dni wojny w zakładach zbrojeniowych trwała praca i z taśm zjeżdżały karabiny i pistolety, pancerfausty i panzerschrecki, wyrzutnie rakiet i rakiety, armaty, haubice i moździerze, a także konstrukcje bardziej skomplikowane: czołgi, działa pancerne, samoloty, a nawet śmigłowce. Także stoczniach do pierwszych dni maja 1945 roku trwała produkcja, chociaż często zdarzało się, że gotowe okręty były niszczone bombami kilka dni przed zaplanowanym wyjściem w morze. Z kolei U-Booty, którym już udało się wypłynąć, były od główek portu nieustannie tropione i atakowane, bo alianci uznawali je za ogromne zagrożenie.

Jak oszukać Royal Navy?

Popadający w szaleństwo Hitler i jego wierny sługa – Karl Dönitz, dowódca Kriegsmarine, pokładali wielkie nadzieje w nowych typach okrętów podwodnych, a także rozwiązaniach technicznych, które planowano na nich zastosować.

Jedną z kilkudziesięciu innowacji, wprowadzonych na U-Bootach w drugiej połowie wojny, były chrapy. Urządzenie to pozwalało na pływanie pod wodą „z rurą wydechową” wystającą ponad powierzchnię wody. Montowano też aktywne radary i pasywne wykrywacze promieniowania radarowego, a także samonaprowadzające się torpedy akustyczne i torpedy „krążące”. Niemieccy inżynierowie wymyślili również urządzenia „oszukujące” alianckie radary i sonary, a nawet lekkie śmigłowce rozpoznawcze „Bachstelze” („Ważka”) wypuszczane z okrętu na spokojniejszych wodach.

Niemieccy inżynierowie wymyślili również urządzenia „oszukujące” alianckie radary i sonary, a nawet lekkie śmigłowce rozpoznawcze „Bachstelze” („Ważka”) wypuszczane z okrętu na spokojniejszych wodach.

Niemieccy inżynierowie wymyślili również urządzenia „oszukujące” alianckie radary i sonary, a nawet lekkie śmigłowce rozpoznawcze „Bachstelze” („Ważka”) wypuszczane z okrętu na spokojniejszych wodach.

Od 1943 roku niemieccy dowódcy i marynarze wiedzieli już, że wykrycie U-Boota na morzu najczęściej kończy się jego zatopieniem. Namierzone jednostki były obrzucane bombami głębinowymi tak długo, aż na powierzchnię wypłynęła ropa lub części okrętu. Bombardowanie prowadzono nawet przez kilkadziesiąt godzin, a na miejsce akcji poszukiwawczej wzywano wszystkie jednostki „z okolicy”.

Royal Navy ciągle doskonaliła się w tej dziedzinie, a dokładnymi wskazówkami wspierali ją kryptolodzy z Bletchley Park, który dzięki rozszyfrowaniu depesz Enigmy wiedzieli, które okręty są w morzu, jakie mają zadania, a nawet kto nimi dowodzi.

W sytuacji przewagi aliantów na morzu niemieccy konstruktorzy zaczęli szukać sposobów na umożliwienie U-Bootom cichego pływania, głębokiego zanurzania się, wykrywania celów z dużej odległości, a przede wszystkim – unikania wykrycia. Wymyślono m.in. innowacyjne i wyprzedzające epokę rozwiązanie, które czyniło okręt podwodny praktycznie niewidzialnym. Do jego przetestowania wybrano kilkanaście jednostek, na których kadłuby nałożono gumową powłokę o grubości 4 milimetrów. Była ona wykonana z kauczuku syntetycznego, miała kolor czarny i pokrywała cały okręt od dziobu do rufy. Nakładano ją także na kiosk (nadbudówkę).

Czytaj też: Latające dziwadło na pokładzie U-Boota. Odlotowy pomysł Dönitza

Coś się tutaj nie klei!

Powłoka, której nadano kryptonim „Alberich”, rozpraszała wiązkę akustyczną sonaru wysyłaną z okrętu nawodnego w celu wykrycia i namierzenia U-Boota. Dodatkowo tłumiła ona dźwięki okrętu płynącego w zanurzeniu, wzrastały więc szanse wycofania się pod wodą z miejsca, w którym zrobiło się gorąco.

Przypomnijmy, że w głębinach U-Booty pływały na silnikach elektrycznych, więc poruszały się bardzo cicho (podobnie jak dzisiejsze samochody elektryczne – przyp. aut.). Pierwsze testy powłoki prowadzono już w 1940 roku, ale wtedy konstruktorom nie udało się pokonać problemów technicznych związanych z przytwierdzaniem jej do kadłuba. Łukasz Grześkowiak, autor mającej się wkrótce ukazać książki „U-Booty na Morzu Śródziemnym 1943-1944. Zagłada” wyjaśnia:

Powłoka, w którą zaopatrzono okręt, odklejała się przy większych prędkościach, przy wzburzonym morzu lub na skutek dotknięcia dna. Chociaż brytyjski wywiad został poinformowany o tym udoskonaleniu, to jednak nie począł w związku z tym żadnych analiz, nawet w roku 1944–1945.

Problemem było też odpadanie kawałków gumy przy głębokim zanurzeniu. Do 1943 roku te problemy pokonano i wprowadzono do służby pierwszy okręt podwodny w gumowym „kombinezonie”. Był to U-480, który w 1944 roku, już po lądowaniu aliantów w Normandii, operował na Kanale La Manche i wcale nieźle sobie tam poczynał. Zatopił cztery jednostki (dwa okręty i dwa statki), co – jak na owe czasy – było znaczącym osiągnięciem. U-480 wrócił w październiku do portu w Norwegii po dwumiesięcznym patrolu, co – zdaniem jego dowódcy – udało się tylko dzięki powłoce „Alberich”.

U-1105 wychodzi z morze!

Niewątpliwie najciekawszym z piętnastki okrętów wyposażonych w gumową powłokę był U-1105. Okręt typu VIIC zbudowano w stoczni Nordseewerke w Emden. Stępkę położono 3 lipca 1943 roku, a wodowanie nastąpiło 20 kwietnia 1944 roku.

Do służby wszedł 3 czerwca 1944, ale jeszcze przez kolejne 11 miesięcy odbywał rejsy próbne na Bałtyku. W tym czasie testowano jego wyposażenie specjalne, m.in. chrapy, nowy sonar pasywny GHG Balkon oraz wspomnianą powłokę „Alberich”. W ramach tych prób okręt popłynął do Helu, Gdańska i Piławy. Ze względu na jego czarny kolor oraz słaby sygnał akustyczny, jaki wytwarzał, nazwano go „Czarną Panterą”. Co ciekawe, dowódcą okrętu był Hans-Joachim Schwarz (niem. czarny). Zgodnie z przyjętą w U-bootwaffe tradycją, na kiosku okrętu namalowano symbol jednostki – była nim czarna pantera leżąca na kuli ziemskiej.

Okręt typu VIIC zbudowano w stoczni Nordseewerke w Emden.

Okręt typu VIIC zbudowano w stoczni Nordseewerke w Emden.

Na swój pierwszy i jedyny patrol bojowy „Czarna Pantera” wypłynęła 12 kwietnia 1945 roku z Norwegii. Rejonem operacyjnym były wody w rejonie zachodniego wybrzeża Irlandii. 27 kwietnia (w tym czasie w Berlinie Rosjanie ostrzeliwali już Kancelarię Rzeszy – przyp. aut.) U-1105 uzyskał kontakt bojowy i wypuścił dwie torpedy akustyczne typu „Gnat” w kierunku trzech brytyjskich fregat. Obie trafiły fregatę HMS Redmil, która została poważnie uszkodzona; zginęło też 32 członków załogi. Okręt doholowano co prawda do portu, ale nie wypłynął już więcej – został pocięty „na żyletki”.

Tymczasem napastnik skrył się w głębinach. Akcja poszukiwawcza i bombardowanie domniemanego miejsca jego zanurzenia trwały 31 godzin. Okręty Royal Nawy zrzuciły na „Czarną Panterę” 299 bomb głębinowych. Bezskutecznie, bo U-1105 był jak duch. Gdy krył się pod wodą, zmieniała się jego charakterystyka akustyczna, a niemierzenie sonarem było bardzo trudne.

Swoją „niewykrywalność” U-1105 potwierdził, unikając wykrycia aż do 4 maja, gdy na okręt dotarł rozkaz Karla Dönitza o przerwaniu działań bojowych. U-Boot wyszedł na powierzchnię i został namierzony przez samolot z 201. Dywizjonu RAF, który potem eskortował go do portu Loch Eriboll w Szkocji. 10 maja załoga została wzięta do niewoli.

Czytaj też: Alianci nazywali je „karawanami”. Jak bardzo niebezpieczna była służba na pokładzie U-Boota?

„Czarna Pantera” nadal w służbie

Jednak zakończenie wojny nie oznaczało wcale końca służby „Czarnej Pantery”. Zastosowane na niej rozwiązania techniczne zaintrygowały nie tylko angielskich i amerykańskich wojskowych. Okrętem interesował się też Związek Radziecki, który chciał go otrzymać jako zdobycz wojenną. Zapewne ze względu na pogarszające się stosunki z niedawnym sojusznikiem – został jednak na Zachodzie.

Przez pokład nieustannie przewijały się komisje ekspertów, którzy cmokali z zachwytem, penetrując jego zakamarki i podziwiając wyposażenie. Największy zachwyt budziła oczywiście gumowa powłoka okrywająca kadłub. Ze względu na nią zdecydowano, że U-1105 nie zostanie zatopiony w ramach operacji „Deadlight” (niszczenia niemieckiej floty po II wojnie światowej) i zamiast tego… wcielono go do marynarki brytyjskiej. Royal Navy nadała mu nazwę N16 i przez kilka miesięcy testowała na morzu, zwracając szczególną uwagę na charakterystykę hydroakustyczną, czyli „znikanie” w głębinach.

Tymczasem Amerykanie już nerwowo przytupywali, czekając na wydanie im U-1105. Oni także chcieli go zbadać. Anglicy zrobili to na początku 1946 roku. U-Boot, obsadzony ponownie niemiecką załogą, popłynął do Bostonu, gdzie został zacumowany obok słynnego U-505 przechwyconego przez U.S. Navy. Tam próbki eksperymentalnej powłoki „Alberich” zostały zdjęte i przewiezione do Laboratoriów Akustycznych Massachusetts Institute of Technology. Amerykanie sprowadzili też z niemieckich stoczni kleje, arkusze gumy i narzędzia do ich cięcia. W styczniu okręt był testowany na morskim poligonie minowym w Solomons, a następnie przez 18 miesięcy pracowali nad nim technicy w Waszyngtonie.

W sierpniu 1949 roku został odholowany do Piney Point w Maryland, gdzie w sierpniu i wrześniu użyto go do próba nowych bomb głębinowych o wielkiej mocy. Czarną Panterę zatapiano aż sześć razy i pięć razy podnoszono spod wody! Ostatecznie okręt spoczął na dnie 19 września 1949 roku koło latarni Piney Point na wodach Potomaku.

W latach 90. służby stanu Maryland ponownie „odkryły” wrak U-1105 (wcześniej jego pozycja była źle oznaczona) i uznały miejsce jego zatopienia za rezerwat morski. W 2001 roku umieszczono go w narodowym rejestrze obiektów historycznych. Okręt jest nadal własnością U.S. Navy, ale dozwolone jest nurkowanie w jego pobliżu. Aaron Stephan Hamilton, autor książki o „Czarnej Panterze” twierdzi, że nie jest to trudne, wrak leży na głębokości zaledwie 20 metrów, ale widoczność pod wodą jest słaba.

Na wstępie wspomniałem, że niektóre z niemieckich rozwiązań wyprzedzały czas nawet o kilkadziesiąt lat. Dowodem tego jest fakt, że w latach 70. na radzieckich okrętach podwodnych zaczęto nakładać gumową powłokę podobną do „Alberich” z U-1105. Pod koniec kolejnej dekady gumowe warstwy anechoniczne zaczęli stosować także Amerykanie na atomowych okrętach podwodnych klasy Los Angeles.

Bibliografia:

  1. A.S. Hamilton, German submarine U-1105. Black Panther, Oprey.
  2. A. Perepeczko, U-booty II wojny światowej, Instytut Wydawniczy Erica.
  3. Ł. Grześkowiak, U-booty na Morzu Śródziemnym 1943-1944. Zagłada, Wydawnictwo Zona Zero.
  4. Clay Blair, Hitlera wojna u-bootów, Ścigani 1942-1945, Magnum 2014.

Komentarze (1)

Odpowiedz na „KongAnuluj pisanie odpowiedzi

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.