Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Pierwszy dzień w pracy w fabryce bawełny. Wstrząsające wspomnienia kilkulatka

Dzieci w fabrykach wykonywały najróżniejsze zajęcia. Zdjęcie poglądowe.

fot.domena publiczna Dzieci w fabrykach wykonywały najróżniejsze zajęcia. Zdjęcie poglądowe.

Robert miał siedem lat, gdy zatrudniono go do pracy w fabryce bawełny. Cieszył się, że czeka go nowe życie – wyobrażał sobie, że wszystko będzie lepsze, niż smutna egzystencja w przytułku. Już pierwszy dzień uświadomił mu jednak, jak bardzo się pomylił. Co czekało kilkulatka, który w 1799 roku zaczął swoją „karierę zawodową”?

Jest piąta rano. Dzieci wchodzą do fabryki. Pierwsze, co słyszy Robert, to stukot. Jakby stado koni albo tysiąc wozów pędzących po bruku. Ale nawet wozy nie potrzebują tyle smaru ‒ powietrze zdaje się od niego gęste. Hałas ogłusza, opary prawie parzą.

Na kolana i czołgać się

W hali upchnięto tyle krosien, że nie został nawet kawałek wolnego miejsca. Chłopcy przeciskają się między maszynami. Majster przyciąga do siebie Roberta i na migi pokazuje mu, co będzie robił: na kolana i czołgać się. Jak kawałek bawełny spadnie na podłogę, to wejść pod krosno i wyciągnąć. Proste, każde dziecko to potrafi.

Maszyny wirują, wznoszą się, opadają tysiącem kółek i wajch. Robert sunie po podłodze. Stara się zasłonić usta dłonią, bo bawełna tak się kurzy, że ciężko oddychać. Jeśli dostanie ataku kaszlu pod krosnem, to koniec. Oczy pieką, w ustach sucho. Chwyta skrawek surowca, wycofuje się na czworakach. Udało się. Nie wciągnęły go.

Jeszcze raz. Schyla się, podnosi, czołga, chwyta, schyla się. Zaczynają go boleć plecy, każdy ruch wykonuje z trudem. Siada na chwilę, żeby odpocząć. Majstrowi zajmuje najwyżej minutę, żeby zobaczyć, że nowy się leni, i popchnąć go z powrotem do roboty. Robert wraca do zbierania. O dwunastej jest przerwa, dzieci wychodzą z sali. Powietrze ma taki piękny zapach, chleb jest taki smaczny. Po obiedzie wracają do fabryki. Robert robi to, co mu każą.

Praca zaczynała się bardzo wcześnie, po 5 rano. Na zdjęciu chłopcy zmierzający na poranną zmianę.

fot.Lewis Hine/domena publiczna Praca zaczynała się bardzo wcześnie, po 5 rano. Na zdjęciu chłopcy zmierzający na poranną zmianę.

Po dwunastu godzinach czuje, że już nie wytrzyma… Kilka lat później, w 1802 roku, parlament brytyjski wprowadzi ustawę zakazującą pracy dzieci powyżej dwunastu godzin dziennie oraz w nocy. Przy okazji narzuci też obowiązek wietrzenia i sprzątania hal fabrycznych oraz uczenia małych robotników podstaw rachowania, czytania i pisania. Sir Robert Peel, pomysłodawca ustawy, szczególnie naciskał na to wietrzenie hali, bo w jego własnej fabryce większość dzieciaków poumierała na jakąś gorączkę. Pewnie od złego powietrza, w końcu kto w tych czasach nie bał się miazmatów.

„Wykonuj swoją pracę dobrze, a nie będziesz bity”

Jednak póki co jest dopiero rok 1799, poza tym i tak mało kto będzie przestrzegał aktu, bo parlament nie wpadł na pomysł wysłania inspektorów, którzy mogliby sprawdzić, czy przepisy nie są łamane. Mało kto właściwie wie, jak wyglądają warunki pracy w fabrykach, nawet właściciele często doglądają interesu tylko zza biurka. A więc mimo potwornego zmęczenia i przekonania, że po dwunastu godzinach nie zdoła zrobić już nic więcej, Robert pracuje trzynastą godzinę, i czternastą, i piętnastą.

Jakiś chłopak śpi na podłodze. Nie słyszy już nawet huku krosien, już ich nie słyszy. Kiedy majster pozwala wyjść, Robert ledwo się wlecze. Wszystko go boli, ale trwa to tylko kilka dni. Chyba nie myślał, że będzie zawsze zbierać strzępki bawełny? Tym zajmują się tylko najmłodsze dzieci, a on ma już siedem lat. Oswoił się już z fabryką, wie, co gdzie jest, i zna rytm pracy, więc czas na kolejne zadanie. Teraz będzie zmieniać szpule nici na maszynach. Dostaje drewniany kloc, na którym stoi, żeby dosięgnąć do przędzarki.

Zdejmuje puste szpule i zakłada te z nićmi. Maszyna jest szybka, co jakiś czas którejś szpuli Robert nie daje rady złapać. Nadzorca wrzeszczy, Robert próbuje na migi pokazać mu, że nie potrafi szybciej.  Ten uderza go pięścią w głowę na tyle mocno, żeby poczuł, ale nie na tyle, żeby spadł na maszynę. Mocniej dostanie później, na przerwie. Robotnik dorzuca parę przekleństw. Jego też bili, gdy był mały, i szybko się nauczył pracować porządnie. Dzięki temu teraz ma robotę i zarabia, a jak będzie dobrze pilnował tych dzieciaków, to jeszcze długo tu zabawi. Ma normy, a zarobi tyle, ile wyrobi sam i chłopcy, których ma pod sobą.

Artykuł stanowi fragment książki Katarzyny Nowak "Dzieci rewolucji przemysłowej" (Znak Horyzont 2019).

Artykuł stanowi fragment książki Katarzyny Nowak „Dzieci rewolucji przemysłowej” (Znak Horyzont 2019).

Robert zmienia szpule i płacze. To akurat nikomu nie przeszkadza ‒ i tak huk maszyn zagłusza wszystko, więc niech sobie płacze. Trzęsą mu się ręce. Za każdym razem, gdy nie zdąży zdjąć pustej szpuli, dostaje w łeb. Po jakimś czasie dozorcy drętwieje ręka, więc leje chłopaka butem. Metoda chyba działa, bo małemu idzie coraz lepiej. Jeszcze parę tygodni i będzie można go zostawiać samego przy przędzarkach.

„Moje ciało było pokryte siniakami jak lampart łatkami” – powie Robert dziennikarzowi. W końcu czuje, że już tego nie wytrzyma, że już nie może. Na przerwie biegnie więc na skargę do pana Bakera, zarządcy fabryki. Wpada prosto do jego pokoju, zanim ktokolwiek zdąży go zatrzymać. Robert opowiada najszybciej jak może, jąka się i płacze. Pan Baker słucha do końca, po czym mówi: „wykonuj swoją pracę dobrze, a nie będziesz bity”, i wskazuje dłonią drzwi.

Źródło:

Powyższy tekst stanowi fragment książki Katarzyny Nowak Dzieci rewolucji przemysłowej, wydanej nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.

Tytuł, lead, ilustracje wraz z podpisami, tekst w nawiasach kwadratowych, wytłuszczenia oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia częstszego podziału akapitów. Dla zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy znajdujące się w wersji książkowej.

Komentarze (4)

  1. nina Odpowiedz

    Nie wiem czy w Wielkiej Brytanii są pomniki ku czci Dzieci które były tak haniebnie wykorzystywane pracą ponad siły [ ustawa że nie mogą pracować ponad 12 godz.]wietrzenie hal.!!!!! Jestem ciekawa czy Elżbieta !! zna tą hańbę,jej rodzina korzystała z niewolniczej pracy Dzieci.Wiem w każdym kraju tak było i podejrzewam że jest w innych krajach nie europejskich

  2. Anna Odpowiedz

    Czasy współczesnego niewolnictwa ukazuje książka pt.,, życie na miarę,, Marka Rabija gdzie za łyżkę ryżu szyja kobiety i dzieci z Bangladeszu, dla znanych marek światowych warto przeczytać

  3. Anonim Odpowiedz

    Nikt jeszcze nie dorobił się majątku bez wyzysku ,czy to w epoce wiktoriańskiej czy też obecnie.Nawet jeśli dzisiaj w cywilizowanym świecie nie wolno zatrudniać dzieci to i tak muszą one iść z domu do nowoczesnych „przytułków” ponieważ ich matki muszą pracować aby miały gdzie mieszkać i co jeść.A „cywilizowani” bogacze w niecywilizowanych krajach i tak zatrudniają dzieci za łyżkę strawy li tylko po to aby kupić jeszcze lepszy samochód czy nowocześniejszy jacht. Czyli nic się w tej kwestii nie zmieniło od wieków choć tyle się wrzeszczy o wolności,tolerancji i humaniźmie

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.