Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Małżeństwo z powstania warszawskiego. Jak wyglądał ślub Jana Nowaka-Jeziorańskiego i „Grety”?

Wiele par decydowało się na ślub jeszcze w trakcie walk. Na zdjęciu Alicja Treutler i Bolesław Biega.

fot.Eugeniusz Lokajski/domena publiczna Wiele par decydowało się na ślub jeszcze w trakcie walk. Na zdjęciu Alicja Treutler i Bolesław Biega.

Na początku września 1944 roku powstańcy stracili już nadzieję na wygraną. Pod naporem Niemców padały kolejne dzielnice miasta. Nie ma chyba gorszego momentu na ślub – a jednak wielu walczących spieszyło się, by zdążyć z małżeńską przysięgą, zanim nadejdzie koniec. Jednym z nich był Jan Nowak-Jeziorański.

[Relacja Jana Nowaka-Jeziorańskiego:]

Zapadła już noc, kiedy znaleźliśmy się w gęstym tłumie czekającym na podwórku kamienicy na Widok, by przedostać się na drugą stronę Alei Jerozolimskich. Żołnierze pomieszani z cywilami, starcy i dzieci. Tych ze Starówki można było poznać po charakterystycznym zapachu kanałów. Unosiła się nad tym głucho milczącym tłumem atmosfera niesamowitej grozy, nastrój zbliżającej się śmierci. Ciemną noc rozjaśniła wystrzelona przez Niemców rakieta. Bywało to zwykle zapowiedzią ognia, lecz w tłumie nikt nie drgnął i nikt się nie odezwał. Gdyby w tę ciżbę ludzką wpadł teraz granat, byłaby jatka i wybuch paniki. Na razie jest noc, gdy się rozwidni, ten ściśnięty tłum niechybnie ściągnie na siebie stukasy.

Na drugą stronę przedostaliśmy się, gdy już dniało, dzięki pomocy wojskowego lekarza Jana Kostrzewskiego, o którym była już poprzednio mowa. Cudem jakimś nasza staruszka przeszła przez wykop poprzecinany różnego rodzaju rurami. Pies Robak, pozostawiony sam sobie, podążał za nami. Nad ranem, gdzieś koło piątej, ulokowałem ich na naszej melinie na Piusa 21.

„Koniec się zbliża”

Kiedy wróciłem do Ericssona, z wyjątkiem „Grety” wszyscy jeszcze spali. – Wiesz – powiedziałem jej – to już koniec. Dziś padło Powiśle, a Niemców chyba nie da się zatrzymać na linii Nowego Światu. Jutro, pojutrze padną te nasze wyspy, które jakimś cudem jeszcze się trzymają.

Wysłuchała w milczeniu opowiadania o przeżyciach ostatniej nocy. – Pobierzmy się teraz – powiedziałem – póki są jeszcze jakieś ocalałe kościoły i księża. – Dlaczego teraz? – zapytała.

Wkrótce po śmierci „Juli” przyrzekliśmy sobie, że pobierzemy się zaraz po Powstaniu. Nie mieliśmy żadnych pierścionków, więc zamieniliśmy się zegarkami. Ja jej ofiarowałem moją omegę, którą dostałem w prezencie od Piotrowskiego w Sztokholmie w 1943 roku, a ona mnie – mały damski zegareczek, który niedawno jeszcze nosiła „Jula”. Własnego przy sobie nie miała. – Koniec się zbliża – powiedziałem – spotkajmy go razem, jako małżeństwo.

Ślub Jana Nowaka-Jeziorańskiego i "Grety" odbył się 7 września 1944 roku.

fot.domena publiczna Ślub Jana Nowaka-Jeziorańskiego i „Grety” odbył się 7 września 1944 roku.

Ślub odbył się 7 września, późnym popołudniem, w kaplicy Przytulisko na Wilczej 9, o kilka kroków od Ericssona. Kwatera kapelanów AK mieściła się na Skorupki. Księżom wypełniały czas pogrzeby i przygotowywanie umierających na śmierć. Ale trafiały się także śluby. Młody ksiądz był sceptyczny, miał nieufny stosunek do improwizowanych w czasie Powstania małżeństw. Poskutkowało, kiedy powiedziałem, że wróciłem z Londynu, i pokazałem wąziutkie pasemko papieru, które „Greta” na wyjezdnym do Anglii zaszyła w kapeluszu. Było tam napisane, że „będzie na mnie czekała”.

Dwie obrączki miedziane „Greta” zdobyła za puszkę konserw z lotniczego zrzutu. Gdzieś na podwórzu domu na Wilczej na balkonie trzeciego piętra spostrzegłem kwitnące petunie. Mieszkanie było zamknięte, lokator siedział z innymi w piwnicy. Spojrzał na mnie jak na wariata, kiedy go poprosiłem o te petunie. Wzruszył ramionami, ale dał klucze i pozwolił je zerwać. „Greta” miała więc bukiet kwiatów.

Wieść o tym, że „skoczek” żeni sie z łączniczką, rozeszła się piorunem. Kaplica była pełna. Niemcy siedzieli o trzysta metrów dalej w Alejach Ujazdowskich. Szliśmy do ołtarza po podłodze zasłanej potłuczonym szkłem, które łamało się z trzaskiem pod nogami. W oknach kaplicy nie pozostał ani jeden witraż. Ksiądz śpieszył się na pogrzeb i ceremonia nie trwała dłużej niż siedem minut.

Delegacja „Chwatów” w osobach dwóch młodziutkich żołnierzy wręczyła „Grecie” wiązankę gladiolusów zerwanych w ogrodach Zakładu Głuchoniemych i Ociemniałych. Na ślubie zjawił się także John Ward, który dał nam w prezencie piękny obrazek Madonny. Prosto z kaplicy poszliśmy na mogiłę „Juli” i tam „Greta” złożyła otrzymane kwiaty.

Artykuł stanowi fragment książki Jana Nowaka-Jeziorańskiego "Kurier z Warszawy" (Znak 2019).

Artykuł stanowi fragment książki Jana Nowaka-Jeziorańskiego „Kurier z Warszawy” (Znak 2019).

Na kwaterze u Ericssona „Wasyl” zgotował małe przyjęcie. Jego młoda żona była córką Pakulskich, właścicieli wielkiego sklepu kolonialnego na rogu Marszałkowskiej i Koszykowej. „Wasyl” zaprezentował z tryumfem butelkę wina ocalałą z piwnicy sklepu Pakulskich, ktoś inny przyniósł jeszcze jedną puszkę angielskich konserw i dwie sardynek.

W trzydziestym siódmym dniu Powstania była to nie lada uczta weselna. Tego wieczoru mieliśmy ostatni raz mięso w ustach, jeśli nie liczyć dwóch gołębi, zabitych w kilka dni później przez podmuch bomby, która zburzyła narożnik Wilczej i Mokotowskiej. Ledwo doniosłem je do Ericssona, tyle rąk po drodze wyciągało się po nie.

Źródło:

Powyższy tekst stanowi fragment książki Jana Nowaka-Jeziorańskiego Kurier z Warszawywydanej nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.

Tytuł, lead, ilustracje wraz z podpisami, tekst w nawiasach kwadratowych, wytłuszczenia oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia częstszego podziału akapitów.

Komentarze (1)

  1. Jolanta Sadowska Odpowiedz

    Lech Sadowski ps. Wasyl i Danuta z d. Pakulska sanitariuszka to moi teściowie, wspaniali ludzie, piękne pokolenie, nasze autorytety.

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.