Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Wyczekując szumu husarskich skrzydeł (recenzja: Johannes Sachslehner, „Wiedeń 1683. Rok, który zdecydował o losach Europy”)

 Rok 1683 był to dziwny rok, w którym różne znaki na niebie i ziemi zwiastowały klęski i nadzwyczajne zdarzenia. I jednocześnie był to rok tyle razy opisywany, że wydawało się, iż nic już na ten temat nie może zaskoczyć. A jednak…

Na długie listopadowe wieczory najlepszy jest ogień w kominku, wino z najwyższej półki i dobra książka. Niestety, pewnie tak jak i większość czytających te słowa, nie mam kominka i nie stać mnie na takie wino, ale za to mogę polecić książkę lepszą, niż tylko „dobra”.

„Wiedeń 1683. Rok, który zdecydował o losach Europy” Johannesa Sachslehnera wydaje się publikacją na temat tak oklepany, że aż można mieć wątpliwości, czy warto na nią tracić czas. O najsłynniejszym zwycięstwie Jana III Sobieskiego zwłaszcza polski czytelnik mógł już przeczytać dość sporo. Warto tu chociażby wspomnieć prace Jana Wimmera oraz Janusza Pajewskiego. Listy polskiego króla do Marysieńki, opisujące tę wyprawę, znane są również dość powszechnie za sprawą podręczników od historii i języka polskiego. Czy austriacki historyk może więc czymś jeszcze zaskoczyć?

Na pewno zabiera się do sprawy niestandardowo. Już od początku jesteśmy atakowani przez niego przepowiedniami i wróżbami. U nas, ludzi nowoczesnych, mogą one wywoływać uśmiech. Kojarzą się przecież raczej z Harry’m Potterem, niż z historią i życiem codziennym. Tymczasem w ten zręczny sposób autor próbuje nam ukazać mentalność ludzi tamtej epoki, zawieszonych między tworzącym się światem naukowym, opartym na doświadczeniu, a społeczeństwem wierzącym w magię i zależnym od sił niezrozumiałego jeszcze świata. Nadprzyrodzony, święty, szatański, czarodziejski – wśród tych przymiotników jesteśmy prowadzeni za rękę przez wybitnego historyka, tak iż ludzie tamtej epoki stają się nam bliżsi, a ich zachowania oraz decyzję bardziej zrozumiałe.

Spotkanie Jana III Sobieskiego z Leopoldem I przedstawił na płótnie Artur Grottger.

fot.Artur Grottger/domena publiczna Spotkanie Jana III Sobieskiego z Leopoldem I przedstawił na płótnie Artur Grottger.

Ciekawym konceptem jest ukazanie całego roku 1683 dzień po dniu. I chociaż nie jest to pomysł całkowicie nowy, to jego realizacja zasługuje na uznanie. Taki sposób narracji grozi zanudzeniem czytelnika w okresach, gdzie działo się nic lub niewiele. Johannes Sachslehner z niebywałą fantazją omija jednak te rafy i potrafi utrzymać napięcie jak w filmach Hitchcocka – od początku do samego końca. Oczywiście z wielką kulminacją 12 września.

Ten sposób ukazywania dziejów bitwy pod Wiedniem uzmysławia wiele elementów, na które nie zawsze zwraca się uwagę. Jednym z nich będzie uświadomienie sobie przez czytelnika, jak ogromne odległości dzieliły Konstantynopol od Wiednia i ile czasu, trudu oraz wysiłku wymagało od wojsk osmańskich dotarcie do upragnionego celu. Jednocześnie można sobie wyobrazić, jak niewiele brakowało, aby losy świata potoczyły się zupełnie inaczej: co, jeśli wojsko polskie dotarłoby kilka dni później, albo gdyby wśród obrońców zabrakło dalszego ducha walki i zdecydowaliby się na kapitulację?

Warto dodać, że autor, choć sam jest Austriakiem, podchodzi niezwykle krytycznie do dziejów własnego narodu. Nie ubarwia i nie wybiela, lecz stara się przedstawić tamten świat takim, jaki był. Wprost obarcza cesarza i jego najbliższych współpracowników o ściągnięcie na Wiedeń ogromnego nieszczęścia, jakim było tureckie oblężenie. To krótkowzroczna i okrutna polityka Leopolda I wobec Węgier zmusiła naszych bratanków do rozpaczliwego powstania i wezwania na pomoc wojsk osmańskich.

Na tym jednak Johannes Sachslehner nie kończy. Ukazuje ucieczkę Habsburga i jego lekceważenie sytuacji ludności pozbawionej obrony wojsk cesarskich. A także brak jakiejkolwiek wdzięczności dla Jana III Sobieskiego i jego żołnierzy oddających życie, aby ocalić Wiedeń.

Zwycięzcy wracali spod Wiednia, objuczeni zdobytymi na wrogu łupami.

fot.Józef Brandt/domena publiczna Zwycięzcy wracali spod Wiednia, objuczeni zdobytymi na wrogu łupami.

Co zaś urzeka najbardziej w opowieści snutej przez autora, to pochylenie się zwłaszcza nad zwykłym, szarym człowiekiem, którego losy rzuciły pomiędzy zderzenie cywilizacji chrześcijańskiej ze światem islamu. Miejsce równe wybitnym wodzom i koronowanym głowom zajmują w tej książce młynarze, zakonnicy oraz wieśniaczki. Są to cisi bohaterowie, których często niesamowite lub tragiczne przygody zostały zapomniane, a dzięki poświęconej im uwadze na nowo odżywają.

Tak pokierować narrację i wyłowić tych małych, prostych ludzi z gąszczu źródeł nie jest łatwo. Wymaga to dużej, mrówczej pracy historyka, która warta jest docenienia i pochwały. Jest to też przykład dla polskich badaczy dziejów, że można napisać trzymającą w napięciu książkę popularnonaukową nie tracąc jednocześnie nic z jej walorów naukowych. Oby takich publikacji na rodzimym rynku wydawniczym było jak najwięcej. Wtedy żaden długi, listopadowy wieczór nie wyda się straszny…

Plusy

  • ciekawy sposób narracji
  • obszerna bibliografia
  • duża ilość ciekawych, dobrze komponujących się z tekstem ilustracji

Minusy

  • brak

Zgrzyty

  • brak

Metryczka

Autor: Johannes Sachslehner (przekład Łukasz Kuć)
Tytuł:  „Wiedeń 1683. Rok, który zdecydował o losach Europy”
Wydawca: Znak Horyzont
Oprawa: twarda
Liczba stron: 400
Rok wydania: 2018

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.