W młodości nic nie zapowiadało, że Piłsudski cokolwiek osiągnie. Kto wciągnął go do polityki i z nieporadnego Ziuka zrobił Komendanta?
Czy wiadomo, kto stworzył Józefa Piłsudskiego? Innymi słowy: czy da się wskazać jednego konkretnego człowieka, który ukształtował przyszłego przywódcę i popchnął go na drogę prowadzącą do marszałkowskiej buławy, do na poły dyktatorskiej władzy nad Polską, a następnie na pomniki, obrazy i karty szkolnych podręczników?
Sam Ziuk powiedziałby pewnie, że taką osobą była jego matka, Maria z Billewiczów Piłsudska. Otwarcie twierdził przecież: „po matce odziedziczyłem charakter”; na innym zaś miejscu: „Matka mnie do tej roli, jaka mnie wypadła, chowała”. Gdy nie wiedział, jak postąpić w danej sytuacji, pytał samego siebie, co wówczas zrobiłaby ona. Wprawdzie Maria osierociła go, gdy miał zaledwie siedemnaście lat, ale do końca życia odczuwał jej przemożny wpływ. Gdy zaś umierał, w roku 1935, w testamencie zamiast dyspozycji politycznych pozostawił wspomnienia dotyczące matki oraz wytyczne co do tego, co ma się stać z jej pochówkiem.
Maria z Billewiczów była kobietą silną i dumną, a do tego zdeklarowaną, nieustępliwą patriotką. Wszystkie te cechy usiłowała – z mniejszym czy większym skutkiem – zaszczepić Józefowi. Za jej sprawą chłopak od najmłodszych lat czuł, że jest stworzony do rzeczy wielkich i że sukces zwyczajnie mu się należy. Między przekonaniem o własnym talencie i potencjale a determinacją potrzebną do urzeczywistnienia pragnień rozciągała się jednak przepaść.
Bez wytrwałości i bez planów. Młodość Piłsudskiego
Zachowały się listy młodego Piłsudskiego pisane z Syberii, w których żalił się: „Wychowano mnie tak, że wpojono we mnie wiarę w moje zdolności, a co za tym idzie, w niezwykłe przeznaczenie moje. Wiara ta głęboko się we mnie wjadła, lecz zarazem nie wychowano we mnie wytrwałości, bez której, ma się rozumieć, wiele zamiarów tylko zamiarami pozostać może”. Tak długo, jak Ziuk przebywał w głębi Rosji, niczego nie bał się bardziej niż wizji przedłużenia zsyłki.
Gdy zaś wiosną 1882 roku na nowo zawitał w rodzinne strony, na Wileńszczyznę, i przekonał się o zupełnym bankructwie utrzymującego go wcześniej ojca, poczuł się zagubiony i zdezorientowany. Wracając z zesłania, nie miał jasnych planów na przyszłość, a te, które powoli wykluwały się w jego głowie, były raczej mrzonkami niż ścisłymi projektami, mogącymi zapewnić mu zajęcie i dochody.
Chciał na przykład, bez robienia studiów, samodzielnie przygotować się do egzaminu prawniczego i tym samym zdobyć cenny zawód. Zaczął nawet przesiadywać nad podręcznikami, bardziej jednak markował naukę, niż rzeczywiście wkuwał materiał. Rozważał też pracę w tej czy innej kancelarii, odstręczała go jednak perspektywa nudy i monotonii. W tych pierwszych tygodniach i miesiącach po powrocie do Wilna na pewno nie myślał o wiązaniu swojego życia z działalnością polityczną. W innym liście z Syberii zapewniał, że wyciągnął nauczkę z błędów młodości i że byłby gotów „dać słowo honoru” rosyjskim władzom, że nigdy, choćby w najdrobniejszy i przypadkowy sposób, nie będzie się już mieszać do jakiejkolwiek działalności wywrotowej. Jeśli marzył o konkretnym, namacalnym fachu, do którego miał choćby krztynę predyspozycji, to o pisarstwie.
„Nie mogę sobie przedstawić ani jednego zajęcia, gdzie byłbym jak w domu” – donosił z zesłania. – „Wszak nie dawanie lekcji, zbyt to paskudna praca, a tylko to, zdaje się, umiałbym robić bez wszelkiego przygotowania. Ma się rozumieć można marzyć, tak jak ja marzę, o pracy literackiej, ale i do tego trzeba się poduczyć wiele”.
Problem polegał na tym, że Ziuk z jednej strony był świadomy swoich braków, z drugiej zaś – nic nie robił, by usunąć z drogi piętrzące się przeszkody. Posługiwał się polszczyzną niezbyt gładką, pełną błędów i litewskich naleciałości. Mimo składanych deklaracji nie ćwiczył się w pisaniu, niewiele też obcował w tym czasie z literaturą. Widział z oddali swój wielki cel, ale nawet nie próbował wytyczać prowadzącej do niego ścieżki. I było tak przynajmniej aż do czasu, gdy poznał Stanisława Mendelsona.
Ojciec polskiego socjalizmu i jego nowy uczeń
Mendelson był socjalistą w czasach, gdy nie było to modne nawet wśród robotników. Jako jeden z pierwszych rzucił postulat jednoczenia politycznego planktonu, z którego uformuje się Polska Partia Socjalistyczna. Pomógł ułożyć jej program, a wraz z nim także postulat, w myśl którego PPS „dobijać się będzie samodzielnej rzeczypospolitej demokratycznej”. W styczniu 1893 roku przyjechał do zaboru rosyjskiego, by tu propagować tezy, dotąd wysuwane w bezpiecznym emigracyjnym oddaleniu.
O jego spotkaniu z młodym Piłsudskim niewiele da się powiedzieć ponad to, że właśnie Mendelson pomógł byłemu zesłańcowi zrealizować jego największe marzenie. Nie tylko zaprosił Józefa w skromne szeregi partii, ale przede wszystkim – oddał mu skrawek kolumny w wydawanym za granicą, a następnie szmuglowanym nad Wisłę piśmie „Przedświt”. 1 lutego 1893 roku ukazała się drukiem pierwsza korespondencja Piłsudskiego z Wilna. Za swoją pracę chłopak nie dostał ani rubla wynagrodzenia, ale teraz mógł już przynajmniej powiedzieć: jestem literatem. I mówił to, z nieskrywaną dumą. Biograf przyszłego Marszałka Andrzej Garlicki podkreślał, że właśnie spotkanie z Mendelsonem pozwoliło dwudziestotrzyletniemu Ziukowi „wyjść z impasu beznadziejności”, odnaleźć się, poczuć, że jest potrzebny.
Czy w takim razie nie kogo innego, a Stanisława Mendelsona należałoby uznać za człowieka, który uformował przyszłego przywódcę? Czy to on dał Polakom Piłsudskiego? Trudno oprzeć się pokusie udzielenia zdecydowanej, twierdzącej odpowiedzi. Sprawa okazuje się jednak bardziej skomplikowana.
Piękna Pani
Nikomu nieznany, zagubiony i bujający w obłokach ekscentryk z ziemiańskiej rodziny nie mógł czystym przypadkiem napatoczyć się na jadącego w potajemną misję delegata polskich socjalistów. Nie mógł wpaść na niego na ulicy, wymienić uścisków dłoni i tak oczarować swoim uśmiechem obcego mężczyznę, że ten ni stąd, ni zowąd, dopuścił go do ściśle zakonspirowanej i ledwie raczkującej organizacji. Potrzeba było pośrednika, do którego socjaliści mieliby niezachwiane zaufanie i który w młodym Józefie byłby zdolny nie tylko rozbudzić zainteresowanie sprawą robotniczą, ale też – przełamać jego solenne, składane przed samym sobą zapewnienia, że już nigdy nie będzie się angażować w jakąkolwiek nielegalną awanturę. Wszystkiego tego dokonała konkretna kobieta. Druga w życiu Józefa, i nie mniej istotna od zmarłej matki, Maria.
Wiemy z całą pewnością, że odznaczała się niezwykłą urodą. W kolejnych latach nieprzypadkowo zyska sobie przydomek „Pięknej Pani”. Czyli, jak mawiano (żartobliwie parafrazując skrót nazwy partii, z którą zwiąże się na większość życia), „PP bez S”. Wiemy też, że sama była świetną partią: córka zamożnego wileńskiego lekarza, absolwentka prestiżowej petersburskiej szkoły o randze kobiecego uniwersytetu. Wiemy wreszcie, że od najmłodszych lat świerzbiło ją, by przełamać monotonię dostatniego życia i zaangażować się w sprawę tyleż słuszną, co i ryzykowną.
Kiedy Józef Piłsudski odliczał dni dzielące go od wolności i rozmyślał, jakimi przyrzeczeniami zdoła przekonać władze o tym, że jest zupełnie lojalny carowi, ona miała już za sobą całe lata działalności w kręgach socjalizmu i jedno dobrze uzasadnione aresztowanie. Należała do założycieli bodaj najwcześniejszego polskiego kółka socjalistycznego w Rosji i zupełnie świadomie obracała się w kręgu spiskowców pragnących zamordować cara Aleksandra III (tego samego satrapę, którego niechcący i przypadkiem próbował pomóc zgładzić także młody Ziuk).
Gdy zaś wróciła z rosyjskiej stolicy na ziemie dawnej Rzeczpospolitej, zaraz znalazła się wśród niedobitków najbardziej radykalnej partii robotniczej nad Wisłą – tak zwanego Pierwszego Proletariatu. Na skutek fali aresztowań powieszono trzech członków organizacji, ona jednak, jako kobieta, a do tego córka dobrze ustosunkowanego medyka, dostała tylko surowe pouczenie i nakaz osiedlenia się… w rodzinnym Wilnie.
Jako doskonała gospodyni, dama o wielkiej klasie i świetna, obdarzona nieprzeciętną bystrością umysłu rozmówczyni, Maria szybko stała się towarzyskim zjawiskiem. Jej salon był miejscem, w którym zwyczajnie wypadało bywać, szczególnie jeśli człowiekowi leżała na sercu sprawa niepodległości. „Piękną Panią” otaczał wianuszek adoratorów, o bardzo zresztą różnych poglądach.
Ona ceniła sobie mężczyzn o wielkiej wizji, zdeterminowanych, wiedzących, o co walczą. Zalecał się do niej chociażby młody Roman Dmowski, wykuwający zręby ruchu narodowego. W 1892 roku, po powrocie z zesłania, wytworną lwicę salonową zaczął też kokietować Józef Piłsudski.
Zaimponować Marii
Gdy poznał „Piękną Panią”, ta miała dwadzieścia pięć lat, była od niego dwa lata starsza i miała o wiele większy bagaż życiowych (a nie tylko rewolucyjnych) doświadczeń. Przedstawiono mu ją jako Marię Juszkiewiczową, choć urodziła się jako Maria Koplewska. Nazwisko nosiła po mężu: dobrze sytuowanym inżynierze zatrudnionym w rosyjskim ministerstwie komunikacji, z którym związała się podczas swojego pobytu w Petersburgu. Małżeństwo przetrwało zaledwie kilka lat; jego owocem była córeczka Wanda, wychowywana teraz przez matkę.
W epoce znanej ze swojej hipokryzji i szowinizmu każda niemal kobieta starsza od potencjalnego partnera, rozwódka, a do tego samotna matka, znajdowała się na z góry przegranej pozycji. Widziano w niej istotę bliższą prostytutce niż damie. Marii to jednak nie groziło. Wyzwolona, postępowa elegantka nic nie robiła sobie ani z docinków i plotek, ani z konwenansów, które nagminnie łamała.
Tym bardziej nie zwracali na nie uwagi zadurzeni w niej mężczyźni, których zaszczycała swoim towarzystwem i którym dawała choćby nikłą nadzieję, że zechce się z nimi związać. W tych relacjach nie oni stawiali warunki. Wszystkie karty trzymała w ręku Maria i od jej decyzji zależało, z kim zasiądzie do rozgrywki.
Józef Piłsudski początkowo nie miał raczej szans zrobić na „Pięknej Pani” korzystnego wrażenia. Jego zesłańcza karta mogła intrygować, podobnie jak przywiezione z Syberii wspomnienia, poza tym jednak nie wydawał się człowiekiem obdarzonym żelazną wolą, zdecydowanym, czy choćby… szczególnie atrakcyjnym.
Brakowało mu dwóch przednich zębów (wybito mu je w drodze na Wschód), miał długą, krzaczastą i zupełnie zaniedbaną brodę, która przywodziła na myśl prędzej włóczęgę niż wywrotowca, a do tego zniszczoną cerę koloru – jak zanotował jeden ze starych znajomych, nie będący początkowo w stanie poznać, z kim ma do czynienia – „nie bardzo czystej ziemi”. Jeśli Ziuk chciał zwrócić na siebie uwagę Marii Juszkiewiczowej, nie wystarczało się ostrzyc, umyć i wstawić koronki.
Chłopak potrzebował pokazać, że ma w sobie tę iskrę, której ona szukała w ludziach. Najlepszym znawcom sylwetki Józefa Piłsudskiego zdarzało się już sugerować, że w politykę wmieszał się nie tylko dlatego, że wierzył w potrzebę zmian i w program tej czy innej partii, ale też… by „zaimponować Marii”. I rzeczywiście Piłsudski jako socjalista i bojownik pojawia się dopiero po zetknięciu z „Piękną Panią”. Kobietą, która wciągnęła go w krąg PPS-u i za sprawą której mógł poznać takich ludzi, jak Stanisław Mendelson.
***
Przekonywano je, że są słabe, chwiejne, pozbawione właściwej tylko mężczyznom determinacji oraz siły. Nie uwierzyły. Poznaj losy kobiet, które zdobyły dla Polski niepodległość, a dla siebie – wolność, prawa wyborcze i godność, której zawsze im odmawiano. Najnowsza książka Kamila Janickiego „Niepokorne damy. Kobiety, które wywalczyły niepodległą Polskę” już dostępna w przedsprzedaży. W naszej księgarni zamówisz ją 25% taniej.
Kamil Janicki
Niepokorne damy
Sklep | Format | Zwykła cena | Cena dla naszych czytelników |
paskarz.pl | 44.90 zł | 22.45 zł idź do sklepu » |
Bibliografia:
Artykuł powstał w oparciu o materiały i literaturę zebrane przez autora podczas prac nad książką „Niepokorne damy. Kobiety, które wywalczyły niepodległą Polskę”. Pełna bibliografia w książce, poniżej wybrane pozycje:
- W. Bieńkowski, Mendelson Salomon Naftali Stanisław [w:] Polski Słownik Biograficzny, t. XX, 1975.
- J.W. Borejsza, Mendelson i dama socjalizmu, „Polityka”, 23 lipca 2013.
- A. Borkiewicz, Źródła do biografii Józefa Piłsudskiego z lat 1867-1892, „Niepodległość”, t. 19 (1939).
- K. Filipow, Częstochowska czy Ostrobramska… Związek Piłsudskiego z „miłym miastem”, „Periodyk Naukowy Akademii Polonijnej”, t. 13 (2015).
- A. Garlicki, Józef Piłsudski 1867-1935, Znak Horyzont, Kraków 2017.
- A. Garlicki, Piłsudska z Koplewskich, 1 v. Juszkiewiczowa Maria (1865-1921) [w:] Polski Słownik Biograficzny, t. 26 (1981).
- K. Janicki, Epoka hipokryzji. Seks i erotyka w przedwojennej Polsce, Ciekawostki Historyczne.pl/Znak Horyzont, Kraków 2015.
- W. Jędrzejewicz, Józef Piłsudski 1867-1935. Życiorys, LTW, Łomianki 2008.
- W. Jędrzejewicz, Kronika życia Józefa Piłsudskiego 1867-1935, t. I, Wydawnictwo Sanacja, Warszawa 1989.
- S. Kalembka, O naszą i waszą wolność. Studia z dziejów polskiej myśli politycznej doby romantyzmu, Ośrodek Badań Naukowych im. Wojciecha Kętrzyńskiego, Olsztyn 1997.
- B. Krzywobłocka, Stare opowieści, Książka i Wiedza, Warszawa 1965.
- Kopia testamentu Józefa Piłsudskiego, zbiory główne Instytutu Józefa Piłsudskiego w Londynie, sygn. 709/1/2.
- D. Nałęcz, T. Nałęcz, Józef Piłsudski. Legendy i fakty, Młodzieżowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1987.
- Nieznane listy Józefa Piłsudskiego, oprac. W. Pobóg-Malinowski, „Zeszyty Historyczne”, nr 2 (1962).
- A. Piłsudska, Wspomnienia, LTW, Warszawa 2004.
- B. Urbankowski, Filozofia czynu. Światopogląd Józefa Piłsudskiego, Pelikan, Warszawa 1988.
Nic go jednak tak nie ukształtowsło jak praca kapusia dla Austrii, Japonii a przede wszystkim Niemiec. Taki pierwowzór Bolka.
mój dziadek brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej jako młody chłopak doszedł aż do rzeki dżwiny był inwalidą wojennym stracił oko zawsze bardzo chwalił Piłsudskiego i nas dzieci uczył historii tamtych lat bo były czasy komunizmu i nic na ten temat nikt nie mówił takiej prawdy można było się dowiedzieć tylko w domu po cichu wspominał o defiladzie w Wilnie jak dużo dla morali żołnierzy daje przywódca naczelnik