Sławojka. Dlaczego wszystkie wiejskie wychodki nazwano imieniem premiera Felicjana Sławoja-Składkowskiego?
„Ustępy powinny być nie tylko suche, ale gruntownie szorowane, tak aby używanie sedesu nie budziło wstrętu” – podkreślał minister Sławoj Składowski w jednym ze swoich słynnych okólników.
„Sławojka” to słowo ukute w dwudziestoleciu międzywojennym na określenie sanitariatów, których budowanie było popierane przez ministra spraw wewnętrznych Felicjana Sławoja Składkowskiego. Podczas swoich podróży po kraju zauważył on poważne braki, jeśli chodzi o te wielce użyteczne miejsca. Wydał więc polecenie, aby wybudować odpowiednie pomieszczenia dla potrzebujących.
Termin zakończenia akcji został przewidziany na styczeń 1927 roku. Wszędzie, gdzie to niezbędne, miały powstać drewniane wychodki. W trosce o higienę Sławoj Składkowski wydał nawet ministerialne okólniki, czym oczywiście naraził się na kpiny i szyderstwa. W swoim okólniku zarządził:
Ustępy powinny być –
- a) solidne, zbudowane tak, ażeby przy użyciu nie groziły zapadnięciem się dołu ustępowego,
- b) nie powinny być jednocześnie rupieciarnią (…).
Powinny one, drogą częstego szorowania sedesów i podłóg, wentylowania i odkażania, być stale utrzymywane w stanie używalności, by nie zatruwać powietrza naokoło.
Sprawa ta leżała głęboko na sercu ministra, czego dowodem jest późniejszy nieco okólnik z kwietnia 1927 r.: „Ustępy powinny być nie tylko suche, ale gruntownie szorowane, tak aby używanie sedesu nie budziło wstrętu”.
Naród wiejski nie okazał zrozumienia
Społeczeństwu bardzo trudno było zaakceptować nową rzeczywistość, szczególnie na wsi. Wobec tego minister robił tajne inspekcje, jak wykonywane są jego polecenia w terenie. Taka wizyta została opisana przez Melchiora Wańkowicza w zbiorze reportaży Tędy i owędy. Oczywiście, często zdarzały się takie sytuacje, że zbudowany świeżo wychodek służył jedynie do celów reprezentacyjnych, kiedy zjawiały się oficjalne delegacje.
Generał był zadowolony ze swojej akcji i mógł po dwóch latach pochwalić się, iż 80% domów w miastach i 60% na wsi zaopatrzonych jest w urządzenia sanitarne. Tylko czasem zdarzały mu się chwile refleksji, gdy mówił, że „naród wiejski nie okazał zrozumienia ani chęci, gdy usiłowałem go przeciągnąć z przestronnego, jasnego i pełnego powietrza zastodola do ciasnych, dusznych i mrocznych ścian sławojki”.
Źródło:
Powyższy tekst ukazał się pierwotnie jako jedno z haseł Leksykonu polskich powiedzeń historycznych. Pozycja autorstwa Macieja Wilamowskiego, Konrada Wnęka i Lidii A. Zyblikiewicz została opublikowana nakładem wydawnictwa Znak w 1998 roku.
Tytuł, lead, ilustracje wraz z podpisami, wytłuszczenia, podział akapitów oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst poddano podstawowej obróbce redakcyjnej.
Z listu młodego polskiego żołnierza służącego na ziemiach pozyskanych, do rodziny z opisem pisuaru: „a woda szczy się ze ściany i leci do porcelany”. Nie da się ukryć, że polskie ziemie wchodzące wcześniej w skład zaboru rosyjskiego, były mocno zapóźnione w stosunku do innych regionów Polski i zachodu. Wiejską normą było załatwianie potrzeb na gnojowisku.
Trudno się dziwić inicjatywie premiera Sławoja-Składkowskiego. Polska szlachta nie była wcześniej zainteresowana edukacją chłopstwa i bezrolnych mieszkańców wsi. Niestety, premier poniósł klęskę w tej, jakże istotnej kwestii.
Ślązacy, po przyłączeniu ich ziemi w czerwcu 1922 roku mieli sporo śmiechu z zachowań przybyłych na ich ziemię „panów Polaków”, nie znających przeznaczenia napotkanych urządzeń sanitarnych. Bo większość z nich udawała lepszych, aniżeli byli.
Drogi zak1953, dziękujemy za ten komentarz :) Aż chciałoby się przeczytać artykuł na temat tych „toaletowych” kontrastów w odradzającej się Polsce!