Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Zimna wojna religijna. Jak polski Kościół zareagował na upadek PRL?

W czasie przemian ustrojowych na czele polskiego Kościoła stał prymas Polski, kardynał Józef Glemp.

fot.Andrzej Iwański/CC BY-SA 3.0 W czasie przemian ustrojowych na czele polskiego Kościoła stał prymas Polski, kardynał Józef Glemp.

Po przełomie 1989 roku także Kościół musiał odnaleźć swoje miejsce w nowej Rzeczypospolitej. Wyobrażenia na temat jego roli były bardzo różne. Wojna zaczęła się niewinnie, od kwestii nauczania religii w szkołach. Ale później było już tylko coraz bardziej gorąco.

Upadek komunizmu otworzył przed Kościołem katolickim możliwość nieskrępowanego działania. Równocześnie jednak dążenia Kościoła do jak najpełniejszego urzeczywistnienia zasad etyki chrześcijańskiej w życiu publicznym napotkały na niechęć części społeczeństwa oraz wyrażających jego poglądy formacji socjalistycznych (m.in. SdRP [Socjaldemokracji Rzeczpospolitej Polskiej], PUS [Polskiej Unii Socjaldemokratycznej], Solidarność Pracy, RDS [Ruchu Demokratyczno-Społecznego]) i liberalnych (m.in. UD [Unii Demokratycznej] i KLD [Kongresu Liberalno-Demokratycznego]), które w ofensywie duszpasterskiej Kościoła widziały wojujący klerykalizm oraz zagrożenie dla zasady wolności sumienia.

Opór tych kręgów budziła religijna oprawa wielu uroczystości państwowych, a także pojawienie się księży w miejscach, do których w czasach PRL nie mieli prawa wstępu, jak np. do armii czy policji. Ponieważ w wielu przypadkach proces ten nie był wolny od niezręczności (np. żądania zwrotu majątku odebranego Kościołowi jeszcze przez władze zaborcze) i zbędnego triumfalizmu, przeciwnicy Kościoła przystąpili do ataku przeciwko tworzeniu w Polsce państwa wyznaniowego.

Spór o religię w szkołach

W szczególnie prymitywnych napaściach na Kościół prym wiódł tygodnik „Nie” założony przez Jerzego Urbana, który zbił majątek na publikacji skandalizujących wspomnień. W sposób nieporównanie bardziej kulturalny, ale równie zdecydowany, z klerykalnym zagrożeniem walczyła m.in. „Gazeta Wyborcza” oraz wpływowe tygodniki, jak „Polityka” i „Wprost”.

 

Szczególnie wrogi stosunek do Kościoła wyrażał tygodnik "Nie", którego redaktorem naczelnym był Jerzy Urban.

fot.Maarten Korving/CC BY 2.0 oraz PAP/domena publiczna Szczególnie wrogi stosunek do Kościoła wyrażał tygodnik „Nie”, którego redaktorem naczelnym był Jerzy Urban.

Drugą stronę rozpoczętego z całą ostrością już na przełomie 1989 i 1990 r. sporu wokół miejsca Kościoła stanowiła – obok hierarchii kościelnej – znacznie słabsza pod względem nakładu prasa katolicka (m.in. tygodniki „Niedziela” i „Gość Niedzielny”) oraz partie prawicowe, z których największe zaangażowanie wykazywało ZChN (Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe).

Pierwsza wielka batalia tzw. zimnej wojny religijnej dotyczyła kwestii przywrócenia nauczania religii w szkołach. Z inicjatywą w tej sprawie wystąpiła 2 maja 1990 r. 240 Konferencja Episkopatu, a stanowisko Kościoła potwierdził list pasterski z 16 czerwca. Premier Mazowiecki, obawiający się zarzutów ze strony środowisk katolickich oraz pragnący zneutralizować hierarchię w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, zdecydował się na szybkie spełnienie postulatu Kościoła.

27 czerwca Komisja Wspólna Rządu i Episkopatu osiągnęła stosowne porozumienie, a 3 sierpnia minister edukacji Henryk Samsonowicz wydał instrukcję dotyczącą powrotu nauki religii do szkół. Przewidywała ona, że katechizacja może się odbywać w szkołach podstawowych i średnich (w wymiarze 2 godzin lekcyjnych tygodniowo), jeśli wolę w tej sprawie wyrażą rodzice bądź – w przypadku szkół ponadpodstawowych – rodzice lub sami uczniowie. 24 sierpnia minister wydał analogiczną instrukcję dotyczącą nauczania religii innych wyznań.

Poznaj historię III i IV RP:

Antoni Dudek

Historia polityczna polski 1989-2015

SklepFormatZwykła cenaCena dla naszych czytelników
paskarz.pl59.90
40.73
idź do sklepu »

We wrześniu 1990 r., z początkiem nowego roku szkolnego, deklarację uczestnictwa w lekcjach religii katolickiej złożyło 95,8% ogółu uczniów. Nawet jeśli założymy, jak często utrzymywali przeciwnicy szkolnej katechizacji, że w wielu przypadkach deklaracje te były efektem presji otoczenia, to nie ulega wątpliwości, iż większość społeczeństwa akceptowała wznowienie nauczania religii w szkołach.

Zagrożenie swobody światopoglądowej?

Wszelako decyzja ministra edukacji wywołała gwałtowny sprzeciw środowisk antyklerykalnych, dostrzegających w niej zagrożenie swobody światopoglądowej i dowód ekspansjonizmu Kościoła katolickiego. Wsparcia tym kręgom udzieliła Rzecznik Praw Obywatelskich Ewa Łętowska, która już 17 sierpnia zaskarżyła instrukcję do Trybunału Konstytucyjnego. Jej zdaniem instrukcja stała w sprzeczności z ustawą o rozwoju systemu oświaty i wychowania z 1961 r., która za główny cel szkoły uznawała szerzenie „naukowego” (tj. marksistowskiego) światopoglądu i doprowadziła – po brutalnej kampanii administracyjnej z lat 1958–1960 – do ostatecznego usunięcia nauki religii w szkołach.

W istocie jednak za dogmatyczną interpretacją litery ustawy krył się zasadniczy spór o to, czy nauka religii w szkołach publicznych narusza zasadę wolności sumienia i wyznania. Trybunał Konstytucyjny nie podzielił stanowiska Rzecznika i w przyjętym większością głosów orzeczeniu z 30 stycznia 1991 r. uznał, że instrukcja nie jest niezgodna z ustawą. Trybunał skonstatował bowiem, że rozumienie świeckości i neutralności państwa w Rzeczypospolitej Polskiej „różni się od interpretacji świeckości dokonywanej w okresie PRL”.

Ewa Łętowska, Rzecznik Praw Obywatelskich, zaskarżyła decyzję o przywróceniu religii w szkołach do Trybunału Konstytucyjnego.

fot.Lech Kowalski/domena publiczna Ewa Łętowska, Rzecznik Praw Obywatelskich, zaskarżyła decyzję o przywróceniu religii w szkołach do Trybunału Konstytucyjnego.

Przywrócenie nauki religii drogą instrukcji ministra nie było z pewnością rozwiązaniem zbyt fortunnym i należało sprawę rozstrzygnąć poprzez uchylenie anachronicznej ustawy z 1961 r. Nie wydaje się jednak, aby przyjęcie takiej właśnie drogi postępowania powstrzymało przeciwników Kościoła od ataków. Dali oni o sobie zresztą znać podczas prac nad nową ustawą o systemie oświaty, którą Sejm uchwalił 7 września 1991 r. Obok zawartego w niej zapisu o organizowaniu przez szkoły nauczania religii (art. 12), największe kontrowersje wzbudziło następujące zdanie zamieszczone we wstępie: „Nauczanie i wychowanie – respektując chrześcijański system wartości – za podstawę przyjmuje uniwersalne zasady etyki”.

Spór wokół kwestii „wartości chrześcijańskich” doprowadził też do zablokowania niezwykle potrzebnej polskim mediom ustawy o radiofonii i telewizji. Do uchwalonej przez Sejm we wrześniu 1991 r. ustawy Senat wprowadził m.in. poprawkę o obowiązku respektowania przez środki przekazu uniwersalnych zasad etyki „ze szczególnym uwzględnieniem wartości chrześcijańskich”.

Podzielony w tej sprawie Sejm z powodu luki w prawie konstytucyjnym, umożliwiającej powstanie tzw. pata legislacyjnego, nie był w stanie przyjąć ani też odrzucić senackich poprawek. W rezultacie ustawą zajął się dopiero parlament następnej kadencji, który – po kolejnych ostrych sporach – przyjął ją 29 grudnia 1992 r. wraz z zapisem, że „audycje powinny szanować uczucia religijne odbiorców, a zwłaszcza respektować chrześcijański system wartości” (art. 18 ust. 2).

Spór wokół kwestii „wartości chrześcijańskich” doprowadził też do zablokowania niezwykle potrzebnej polskim mediom ustawy o radiofonii i telewizji.

fot.Julian Tysoe/CC BY 2.0 Spór wokół kwestii „wartości chrześcijańskich” doprowadził też do zablokowania niezwykle potrzebnej polskim mediom ustawy o radiofonii i telewizji.

Ustawa o systemie oświaty z 1991 r. nie zakończyła sporów związanych z nauczaniem religii, bowiem rozgorzały one na nowo po wydaniu 14 kwietnia 1992 r. przez ministra edukacji Andrzeja Stelmachowskiego rozporządzenia w sprawie „nauczania religii w szkołach publicznych”, stanowiącego akt wykonawczy do wspomnianej ustawy.

Rozporządzenie wywołało protesty środowisk lewicowych oraz reakcję sympatyzującego z nimi nowego Rzecznika Praw Obywatelskich Tadeusza Zielińskiego, który zaskarżył do Trybunału Konstytucyjnego kilka jego postanowień, w tym m.in. prawo zasiadania katechety w radzie pedagogicznej oraz możliwość umieszczania symboli religijnych w klasach szkolnych. Jednak w orzeczeniu Trybunału wydanym 20 kwietnia 1993 r. tylko niektóre z zastrzeżeń Rzecznika zostały uznane za słuszne. Uchylono m.in. konieczność składania oświadczeń o rezygnacji z uczestnictwa w nauce religii.

Pierwsza batalia aborcyjna

Jeszcze gwałtowniejsze spory niż szkolna katechizacja czy proces odzyskiwania majątku utraconego przez Kościół wywołał problem dopuszczalności aborcji, na której przeprowadzanie pozwalała atakowana od lat przez duchowieństwo niezwykle liberalna ustawa z 1956 r. Pierwsze projekty jej zmiany pojawiły się jeszcze w Sejmie PRL na przełomie 1988 i 1989 r., kiedy władze komunistyczne usiłowały przy pomocy tej sprawy doprowadzić – wówczas zresztą bezskutecznie – do konfliktów w łonie opozycji.

Spór o nauczanie religii był pierwszym z serii batalii stoczonych w Sejmie wokół kwestii związanych z ustaleniem roli Kościoła w życiu państwa.

fot.VaGla/domena publiczna Spór o nauczanie religii był pierwszym z serii batalii stoczonych w Sejmie wokół kwestii związanych z ustaleniem roli Kościoła w życiu państwa.

W grudniu 1989 r. grupa 37 senatorów wystąpiła z inicjatywą opracowania projektu ustawy antyaborcyjnej. Przyjęty we wrześniu 1990 r. projekt senacki przewidywał zakaz aborcji, z wyjątkiem przypadków, gdy ciąża zagrażała życiu matki bądź też była wynikiem przestępstwa; sankcjami karnymi mieli być objęci jedynie lekarze wykonujący zabieg. Z punktu widzenia Kościoła był to projekt kompromisowy, ale zwolennicy dopuszczalności aborcji z tzw. względów społecznych uznali go za nie do przyjęcia.

25 stycznia 1991 r. projekt senacki został przedstawiony na forum Sejmu. Klub PKLD [Parlamentarny Klub Lewicy Demokratycznej] zgłosił wniosek o odrzucenie projektu w całości, nie został on jednak przyjęty. Poparło go 124 posłów, 213 było przeciwnych, wstrzymało się zaś 3235. Równocześnie upadł także wniosek posłów ZChN o natychmiastowe drugie czytanie projektu senackiego i ostatecznie Sejm zdecydował się – zgodnie z propozycją PKLD – na przeprowadzenie tzw. konsultacji społecznych.

Zapoczątkowało to kilkumiesięczną burzliwą debatę, która przetoczyła się przez środki masowego przekazu i – w formie pikiet najczęściej organizowanych przed Sejmem – przez ulice, utrwalając jedynie istniejący w społeczeństwie podział. Kościół zmobilizował wiernych do wysyłania do parlamentu listów z poparciem dla projektu senackiego. Zdołano pod nim zebrać łącznie ponad 1,7 mln podpisów.

Jednak wyniki badań opinii publicznej w tej sprawie nie były wówczas korzystne dla przeciwników prawa do aborcji. Z przeprowadzonych w marcu 1991 r. badań wynikało, że jedynie 33% respondentów opowiada się za ustawą, podczas gdy aż 59% jest jej przeciwnych. Takie wyniki, świadczące o kryzysie deklarującego w większości swój katolicyzm społeczeństwa polskiego, stanowiły ogromną porażkę Kościoła, której nie omieszkali wykorzystać jego przeciwnicy.

Tekst stanowi fragment książki profesora Antoniego Dudka "Historia polityczna Polski 1989-2015", wydanej nakładem wydawnictwa Znak Horyzont w 2016 roku.

Tekst stanowi fragment książki profesora Antoniego Dudka „Historia polityczna Polski 1989-2015”, wydanej nakładem wydawnictwa Znak Horyzont w 2016 roku.

20 marca grupa posłów PKLD i PSL [Polskiego Stronnictwa Ludowego] przedstawiła własny projekt ustawy „o prawie do rodzicielstwa”, przewidujący utrzymanie legalności przerywania ciąży. Natomiast w kwietniu inna grupa posłów wystąpiła z propozycją przeprowadzenia referendum na temat aborcji. Episkopat odrzucił jednak zdecydowanie ten wniosek, argumentując, że nie można tą drogą rozstrzygać spraw dotyczących etyki, a „głosowanie nad zalegalizowaniem życia ludzkiego nie tylko łamie prawa człowieka, ale godzi wręcz w cały porządek naturalny”.

Zawieszenie broni

17 maja 1991 r. Sejm – na wniosek KPUD [Klubu Parlamentarnego Unii Demokratycznej] – podjął uchwałę o nierozpatrywaniu żadnego ze zgłoszonych projektów ustawy oraz rezygnacji z referendum. Równocześnie Sejm zobowiązał rząd do opracowania programu ochrony matki i rodziny oraz planu oświaty seksualnej. Za wnioskiem KPUD głosowało 208 posłów, w tym cała lewica, przeciw 145 (OKP [Obywatelski Klub Parlamentarny], PZKS [Polski Związek Katolicko-Społeczny], PAX oraz część SD [Stronnictwa Demokratycznego] i PSL), zaś 14 wstrzymało się od głosu.

W ten sposób cała sprawa została jedynie odroczona i stała się jednym z istotnych elementów kampanii wyborczej. W sumie był to jednak sukces zwolenników utrzymania obowiązującego w dalszym ciągu prawa do aborcji i bolesny cios dla Kościoła, w tym zwłaszcza dla papieża Jana Pawła II, który w dniach 1–9 czerwca odbył swoją czwartą pielgrzymkę do Polski, będącą równocześnie pierwszą jego wizytą w ojczyźnie po upadku rządów komunistycznych.

Na temat roli Kościoła w Polsce wypowiadał się także Jan Paweł II, który odwiedził Polskę na krótko przed upadkiem komunizmu w 1987 r. (na zdjęciu) oraz w 1991 roku.

fot.forum dzielnicy Babie Doły/CC BY-SA 3.0 Na temat roli Kościoła w Polsce wypowiadał się także Jan Paweł II, który odwiedził Polskę na krótko przed upadkiem komunizmu w 1987 r. (na zdjęciu) oraz w 1991 roku.

Ojciec Święty, świadom nowych wyzwań, przed jakimi stanęła społeczność katolicka w Polsce, w sposób jednoznaczny wezwał do trwania przy fundamentach wiary i nie przez przypadek motywem przewodnim swoich homilii uczynił Dekalog. Cztery lata później, w liście do Jerzego Turowicza, w którym skrytykował redakcję „Tygodnika Powszechnego” za jej postawę na początku lat 90., Jan Paweł II napisał:

Odzyskanie wolności zbiegło się paradoksalnie ze wzmożonym atakiem sił lewicy laickiej i ugrupowań liberalnych na Kościół, na Episkopat, a także na Papieża. Wyczułem to zwłaszcza w kontekście moich ostatnich odwiedzin w Polsce w roku 1991. Chodziło o to, ażeby zatrzeć w pamięci społeczeństwa to, czym Kościół był w życiu Narodu na przestrzeni minionych lat. Mnożyły się oskarżenia o klerykalizm, o rzekomą chęć rządzenia Polską ze strony Kościoła, czy też o hamowanie emancypacji politycznej polskiego społeczeństwa.

Źródło:

Powyższy tekst ukazał się pierwotnie w ramach monumentalnej pracy profesora Antoniego Dudka Historia polityczna Polski 1989-2015 (najnowsze wydanie: Znak Horyzont 2016).

Tytuł, lead, ilustracje wraz z podpisami, wytłuszczenia, informacje w nawiasach kwadratowych oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia częstszego podziału akapitów. Dla zachowania integralności tekstu usunięto przypisy, które znajdują się w wersji książkowej.

Poznaj historię III i IV RP:

Antoni Dudek

Historia polityczna polski 1989-2015

SklepFormatZwykła cenaCena dla naszych czytelników
paskarz.pl59.90
40.73
idź do sklepu »

Komentarze (2)

  1. STARYCZEKISTA Odpowiedz

    RELIGIA JEST STANEM UMYSŁU NIEWOLNICZEGO a w żadnym razie nie jest i raczej nie będzie nauką, nazwałbym to raczej instrukcji średniowiecznego czy nawet starożytnego szamana , więc skoro jest tak, to co robi ona w przybytkach NAUKI I OŚWIECENIA ??? !!! Opowiadając na to pytanie, powiem tak, rządzącym odpowiada taka polityka ogłupiania połączonego z indoktrynacją przyszłego obywatela, od najmłodszych lat , w zamian państwo utrzymuje miliony pasożytów nie wnoszących ani do budżetu, ani do kultury niczego co mogłoby przełożyć się na dobrobyt obywatela, ową sól ziemi, tej ziemi , reasumując pomimo iż mamy XXI wiek, obywatele traktowani są jak współcześni niewolnicy . W związku z powyższym idąc dalej, nasuwa się pytanie , czym różni się dzisiejszy obywatel polski jako „wolny obywatel” „demokratycznego prawa” „państwa prawa & sprawiedliwości” od niewolnika np. Starożytnego Rzymu też państwa prawa, też mówiącego o demokracji. Po przemyśleniach dojść można łatwo do jedynej konkluzji, NICZYM NIE RÓŻNIĄ SIĘ ABSOLUTNIE . Tak dzisiaj jak „wczoraj” obywatel pracuje na miskę zupy . Gospodarka szaleje, rozwija się w szaleńczym tempie, produkcja rośnie z miesiąca na miesiąc, z roku na rok a jednak nie przekłada się to na dobrobyt obywatela , te dochody gdzieś znikają, idą na podwyżki & premie dla lepszej rasy jaką bez wątpienia jest próżniacza warstwa rządzących & warstwy próżniaków wszelakich maści, którzy zamiast przekazywać swoją wiedzę, tak jak kiedyś, kiedyś odprawiają od tysiącleci swoje czary mary & abra cadabra , AMEN !!! i bądźcie pochwaleni towarzysze …. a wszystko co mamy i Polsce nie oddamy pozostało nam z z „przebrzydłych” czasów PRL – u, CIESZYCIE SIĘ ??? !!! I ŻADNE TU ” W imię tatusia nie może temu zaprzeczyć, I CHVACIT

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.