Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Czy polskie społeczeństwo rzeczywiście popierało „Solidarność”?

"Solidarność" to już dziś niemal synonim opozycji wobec władz PRL. Czy jednak w czasie swojej działalności cieszyła się ona poparciem większości społeczeństwa? Na ilustracji fragment słynnego plakatu z 1989 roku.

fot.Artur Seliga/ domena publiczna „Solidarność” to już dziś niemal synonim opozycji wobec władz PRL. Czy jednak w czasie swojej działalności cieszyła się ona poparciem większości społeczeństwa? Na ilustracji fragment słynnego plakatu z 1989 roku.

Pod koniec 1981 roku związek liczył około 10 milionów członków i był ewenementem na skalę światową. W żadnym kraju bloku wschodniego nie powstał nigdy równie masowy ruch społeczny, pozostający poza kontrolą partii komunistycznej. Ale czy poparcie dla „Solidarności” było tak duże, jak jej liczebność?

Od sierpnia 1980 roku do 13 grudnia roku 1981, czyli do wprowadzenia stanu wojennego, Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność” przekształcił się w masowy ruch społeczny. Cały ten okres, w którym Polacy cieszyli się niespotykanymi od dziesięcioleci swobodami obywatelskimi bywa nazywany „karnawałem Solidarności”. Szybko jednak grupa partyjnych aparatczyków pod wodzą gen. Wojciecha Jaruzelskiego postanowiła rozpocząć dosłowny „post” od demokracji.

Homo sovieticus wystawiony na próbę

Miarą siły poparcia społeczeństwa dla rozbitej przez komunistów „Solidarności” mogą być reakcje społeczne na wprowadzenie stanu wojennego. Wydaje się, że opór społeczny nie był tak silny, jak spodziewała się władza. „Prawie cały naród był przeciw narzuconemu systemowi, jest bajką stworzoną ku pokrzepieniu antykomunistycznych serc” – pisze prof. Andrzej Friszke w najnowszej książce Sprawa jedenastu. Uwięzienie przywódców NSZZ „Solidarność” i KSS „KOR” 1981-1984. Passus dalej czytamy:

W istocie społeczeństwo było podzielone, a od zbuntowanych i pragnących wolności liczniejsi byli ci, którzy przede wszystkim chcieli spokoju, uporządkowanych reguł życia, a także oczekiwali instrukcji, co jest prawdą, a co nie, co jest słuszne, a co nie, tak by mogli się czuć zwolnieni z samodzielnego analizowania sytuacji. Akceptowali zatem autorytet, który to podpowiada i daje gwarancję codziennego porządku, zachowania hierarchii i pewność stabilnej przyszłości.

Brama Stoczni Gdańskiej w czasie strajku w sierpniu '80 roku. Tłum na zdjęciu może wskazywać na szerokie poparcie rodzącej się "Solidarności". Wielu jednak wolało spokój od ryzyka i aktywnego buntu.

fot.autor nieznany/ domena publiczna Brama Stoczni Gdańskiej w czasie strajku w sierpniu ’80 roku. Tłum na zdjęciu może wskazywać na szerokie poparcie rodzącej się „Solidarności”. Wielu jednak wolało spokój od ryzyka i aktywnego buntu.

Powyższa opinia oddaje realia początku lat 80-tych w Polsce Ludowej. Przeciętnemu obywatelowi trudno było sobie wyobrazić świat bez żelaznej kurtyny, muru berlińskiego i Związku Sowieckiego. Wybierał często „święty spokój”, zamiast samodzielnego myślenia i ryzyka. Spustoszenia poczynione przez realny komunizm w świadomości ludzi doczekały się nawet naukowego terminu: „Homo sovieticus”. Badaniem tego zjawiska zajmował się między innymi filozof, ks. prof. Józef Tischner.

Propaganda „mniejszego zła”

Wielu Polaków – szczególnie ci słabiej wykształceni, mieszkający poza wielkomiejskimi ośrodkami i pozbawieni dostępu do niezależnych źródeł informacji – wykazało stosunkowo dużą podatność na komunistyczną propagandę. Zbałamuceni ludzie wierzyli w całkowicie fałszywy obraz zdarzeń. Byli skłonni przyjąć wersję, wedle której „Solidarność”, a zwłaszcza jej „ekstrema”, doprowadziły do kryzysu gospodarczego i zagrożenia bytu narodowego, narażając kraj na zbrojną interwencję Moskwy.

Przerzucanie odpowiedzialności za wyprowadzenie wojska na ulice to tylko jedna strona propagandy władz PRL. Równie ważne w oficjalnej wersji było kreowanie gen. Jaruzelskiego na zwolennika reform i liberalizacji systemu politycznego. Stan wojenny chciano przedstawiać wyłącznie jako akt dziejowej konieczności, heroiczny wybór „mniejszego zła” i krok na drodze do normalności. Niezależnie od tego, czy dziś nam się to podoba, czy nie – taka agitacja przynosiła wtedy korzystne dla władz efekty.

W najnowszej książce Sprawa jedenastu. Uwięzienie przywódców NSZZ „Solidarność” i KSS „KOR” 1981-1984 prof. Andrzej Friszke przytacza badania opinii na temat związków zawodowych, przeprowadzone w połowie 1982 roku wśród robotników na zlecenie partii. Aż 85 proc. respondentów było członkami „Solidarności”. Wprawdzie po pół roku obowiązywania stanu wojennego 88 proc. pytanych opowiedziało się za wznowieniem działalności zakazanego związku, lecz aż 52 proc. uznało potrzebę wydalenia z „Solidarności” „przeciwników socjalizmu”; a 53 proc. – rezygnacji „z dążeń do pełnienia roli partii politycznej”.

Podpisanie porozumień sierpniowych, w świetle późniejszych wydarzeń, wcale nie okazało się sukcesem. Raptem rok później ogłoszony został stan wojenny a przywódców opozycji oskarżono o próbę obalenia reżimu.

fot.Stefan Cieślak/ CC BY 3.0 Podpisanie porozumień sierpniowych, w świetle późniejszych wydarzeń, wcale nie okazało się sukcesem. Raptem rok później ogłoszony został stan wojenny a przywódców opozycji oskarżono o próbę obalenia reżimu.

Konspiracja zamiast masowego ruchu

Obiektywne warunki ograniczały wpływy funkcjonującego w podziemiu związku do oddziaływania na ludzi młodych, zdeterminowanych; raczej inteligentów i studentów niż robotników. Charakter socjologiczny podziemnej „Solidarności” był już zupełnie inny od związku sprzed 13 grudnia. Prof. Friszke w książce Sprawa jedenastu przytacza opinię więzionego w czasach PRL działacza opozycji Karola Modzelewskiego: „Zniknął masowy ruch robotniczy (…), a na jego miejscu pojawiła się kadrowa antykomunistyczna konspiracja”.

Internowany w stanie wojennym Jan Lityński, członek Komitetu Obrony Robotników i doradca „Solidarności”, w tekście dla redagowanego w Paryżu i kolportowanego w PRL miesięcznika „Kontakt” przewidywał, iż w miarę upływu czasu ruch oporu straci dynamikę. „Potrzeba normalnego życia uzyska przewagę, wspólne akcje obejmować będą coraz mniejszą liczbę ludzi, a coraz więcej zacznie mówić o beznadziejności wszelkich działań” – pisał.

Jan Lityński w czasach PRL był jednym z działaczy opozycji. W 1980 roku objął funkcję doradcy władz "Solidarności". W stanie wojennym został internowany a następnie aresztowany. Na zdjęciu Lityński podczas spotkania z okazji 30. rocznicy wydania pierwszego numeru "Robotnika" w Senacie RP.

fot.Zdzisław Iwanicki/ CC BY-SA 3.0 Jan Lityński w czasach PRL był jednym z działaczy opozycji. W 1980 roku objął funkcję doradcy władz „Solidarności”. W stanie wojennym został internowany a następnie aresztowany. Na zdjęciu Lityński podczas spotkania z okazji 30. rocznicy wydania pierwszego numeru „Robotnika” w Senacie RP.

W manifestacjach, które odbyły się 31 sierpnia 1982 roku, w 66 miastach uczestniczyło – według MSW – 118 tys. ludzi. Mimo że były to chyba największe jednorazowe wystąpienia uliczne w historii PRL, nie zmusiły one rządzących do odwrotu. W ruch poszły armatki wodne, wyrzutnie gazów łzawiących i milicyjne pałki. Jak pisze prof. Andrzej Paczkowski, powołując się na protokół posiedzenia Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego z 1 września 1982 roku, generałowie uznali przebieg demonstracji za klęskę „Solidarności”.

Złamany duch oporu

Internowanie tysięcy ludzi, pacyfikowanie strajkujących i demonstrowanie siły przyniosły efekt psychologiczny: wściekłość Polaków, ale i poczucie bezsilności. Działający w opozycji Karol Modzelewski pisał:

Człowiek, który pod lufą odstępuje od obrony pozbawionej jakichkolwiek szans, wychodzi z tej próby wewnętrznie odmieniony. (…) Jego duch oporu został złamany i będzie już nadłamany przez długi czas.

Karol Modzelewski, chociaż w latach 50-tych był członkiem PZPR, w 80-tych wstąpił do NSZZ "Solidarność" i to on właśnie był autorem nazwy związku. Na zdjęciu Modzelewski i Jerzy Sosnowski (polski pisarz i publicysta) w 2016 roku.

fot.Tomasz Leśniowski/ CC BY-SA 3.0 Karol Modzelewski, chociaż w latach 50-tych był członkiem PZPR, w 80-tych wstąpił do NSZZ „Solidarność” i to on właśnie był autorem nazwy związku. Na zdjęciu Modzelewski i Jerzy Sosnowski (polski pisarz i publicysta) w 2016 roku.

W książce Sprawa jedenastu. Uwięzienie przywódców NSZZ „Solidarność” i KSS „KOR” 1981-1984 prof. Friszke przeanalizował proces niszczenia wielomilionowego ruchu. Ceną otwartego sprzeciwu było narażenie siebie i najbliższych. Na zapłacenie tak wysokiego „rachunku” stać było niewielu. Bardziej popularny był więc bierny opór i odmowa udziału w reżimowych akcjach. Stąd sprzeciw „Solidarności” wobec jej formalnej delegalizacji 8 października 1982 roku okazał się słaby. Strajk w Stoczni Gdańskiej skończył się po dwóch dniach.

Komisja Koordynacyjna, kierująca działaniami podziemnej „Solidarności” wezwała do ogólnopolskiego protestu 10 listopada 1982 roku. Z kolei prymas Józef Glemp, który starał się zdobyć zgodę władz na pielgrzymkę Jana Pawła II do Polski, apelował o zachowanie spokoju. W efekcie, mimo „przerw w pracy” w 29 zakładach, wystąpień na uczelniach i demonstracji ulicznych, władze utwierdziły się w przekonaniu, że epoka masowej „Solidarności” minęła. 31 grudnia 1982 roku zawieszono stan wojenny, a zniesiono go 22 lipca następnego roku.

Emigracja wewnętrzna

Prof. Friszke w książce Sprawa jedenastu przywołuje analizę socjolożki, prof. Mirosławy Marody, badającej wpływ stanu wojennego na postawy społeczne Polaków. Jedną z rozpowszechnionych reakcji było wycofanie się, unikanie udziału w życiu publicznym, ograniczenie kontaktów do kręgu rodziny, czyli tzw. emigracja wewnętrzna. „Solidarność” pozostała mitem, ale jej podziemne struktury cieszyły się ograniczonym zaufaniem.

W społecznej świadomości opozycja istniała jako dopełnienie władz, a nie społeczeństwa. Rozgrywka między reżimem a jego przeciwnikami była walką między dwoma odrębnymi porządkami myślenia, wyraźnie różniącymi się od świadomości „zwykłych” ludzi. Przeciętny człowiek był tych zmagań jedynie obserwatorem, ewentualnie kibicem – jeżeli sympatyzował ze stroną opozycyjną.

Nic dziwnego, że widząc czołgi (na zdjęciu T-55) na ulicach w czasie stanu wojennego, społeczeństwo wolało nie brać aktywnego udziału w działaniach przeciw władzom. Strach wywoływał złość, ale i bierność.

fot.J. Żołnierkiewicz/ domena publiczna Nic dziwnego, że widząc czołgi (na zdjęciu T-55) na ulicach w czasie stanu wojennego, społeczeństwo wolało nie brać aktywnego udziału w działaniach przeciw władzom. Strach wywoływał złość, ale i bierność.

Wielki konflikt władzy z „Solidarnością” w minimalnym stopniu dotyczył wsi i małych miasteczek. Tam nie brakowało takich postaw, jakie wyrażała w liście z lutego 1982 roku mieszkanka Parczewa (nawet prywatna korespondencja podlegała wówczas cenzurze):

Mnie stan wojenny nie przeraził, nawet odetchnęłam z ulgą, bo patrząc na te strajki, pijaństwa, chuligaństwo i nieróbstwo, wyczerpana byłam nerwowo do ostatnich granic. My po 23.00 nie spacerujemy, to nam godziny milicyjne nie przeszkadzają, a w nocy jest cisza.

Wyborcze testy poparcia

W swojej książce Sprawa jedenastu. Uwięzienie przywódców NSZZ „Solidarność” i KSS „KOR” 1981-1984 prof. Friszke przytacza informację, przekazaną przez szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka na posiedzeniu rządu 23 grudnia 1982 roku:

Coraz więcej ludzi przedkłada trzeźwą i realną ocenę sytuacji w kraju nad kierowanie się emocjami. Coraz powszechniejsza staje się świadomość długofalowego interesu kraju, który wymaga spokoju, porozumienia i pracy. (…) Coraz głębiej też przenika do świadomości społecznej prawdziwe oblicze Zachodu.

Biuro Polityczne było głównym organem kierowniczym PZPR. W jego skład wchodziło zwykle od 9 do 15 osób. Po wprowadzeniu stanu wojennego znaleźli się tu m.in. Wojciech Jaruzelski i jeden z jego najbliższych współpracowników, Czesław Kiszczak. Na zdjęciu gmach dawnego KC PZPR w Warszawie.

fot.Piotrus/ CC BY SA 3.0 Biuro Polityczne było głównym organem kierowniczym PZPR. W jego skład wchodziło zwykle od 9 do 15 osób. Po wprowadzeniu stanu wojennego znaleźli się tu m.in. Wojciech Jaruzelski i jeden z jego najbliższych współpracowników, Czesław Kiszczak. Na zdjęciu gmach dawnego KC PZPR w Warszawie.

Wprawdzie według szacunków służb z początku 1984 roku „wrogich audycji” radiowych (głównie Radia Wolna Europa i BBC) słuchał co czwarty Polak, ale buntownicze nastroje wyraźnie się wyczerpywały. Gównie z braku oznak słabnięcia reżimu i świadomości, że taki stan może potrwać kolejne lata. Ponadto Polacy musieli stawić czoła narastającym trudnościom dnia codziennego. Próby reform gospodarczych skończyły się fiaskiem: inflacja w 1982 roku wynosiła już 104 procent!

Następnym testem dla władzy i opozycji były wybory do rad narodowych w czerwcu 1984 roku. „Solidarność” wezwała Polaków do bojkotu głosowania, ale frekwencja i tak wyniosła 75 proc. (w dużych miastach 50-60 proc.). Na posiedzeniu Biura Politycznego z zadowoleniem przyjęto masowy udział mieszkańców wsi w wyborach. Pięć lat później było już zupełnie inaczej. Prawdziwym plebiscytem popularności okazały się częściowo wolne wybory do parlamentu w czerwcu 1989 roku, zakończone zwycięstwem opozycji. Kwestią otwartą pozostaje, co bardziej zaważyło na wyniku: wielka mobilizacja obozu „Solidarności” czy powszechna niechęć Polaków do komunizmu.

Bibliografia:

  1. Sławomir Cenckiewicz, Piotr Gontarczyk, SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii, IPN, Warszawa 2008.
  2. Antoni Dudek (red.), Stan wojenny w Polsce 1981-1983, IPN, Warszawa 2003.
  3. Antoni Dudek, Tomasz Marszałkowski, Walki uliczne w PRL 1956-1989, GEO, Kraków 1999
  4. Andrzej Friszke, Rewolucja Solidarności 1980-1981, Znak Horyzont, Kraków 2014.
  5. Andrzej Friszke, Sprawa jedenastu. Uwięzienie przywódców NSZZ „Solidarność” i KSS „KOR” 1981-1984, Znak Horyzont, Kraków 2018.
  6. Timothy Garton Ash, Polska rewolucja. Solidarność 1980-1982, Krąg, Warszawa 1989.
  7. Jerzy Holzer, Solidarność 1980-1981. Geneza i historia, Krąg, Warszawa 1983, Instytut Literacki, Paryż 1984.
  8. Jerzy Holzer, Krzysztof Leski, Solidarność w podziemiu, Wydawnictwo Łódzkie, 1990.
  9. Karol B. Janowski, Polska 1981-1989. Między konfrontacją a porozumieniem, Scholar, Warszawa 1996.
  10. Natalia Jarska, Jan Olaszek (red.), Społeczeństwo polskie w latach 1980-1989, IPN, Warszawa 2015.
  11. Mirosława Marody, Długi finał, Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, Warszawa 1995.
  12. Andrzej Paczkowski, Wojna polsko-jaruzelska. Stan wojenny w Polsce 13 XII 1981 – 22 VII 1983, Prószyński i S-ka, Warszawa 2006.
  13. Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1981-1983, Iskry, Warszawa 2004.
  14. Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1984-1986, Iskry, Warszawa 2005.
  15. Józef Tischner, Etyka solidarności oraz Homo sovieticus, Znak, Kraków 2005.

Komentarze (2)

  1. Anonim Odpowiedz

    za niemieckiej okupacji to 70 – 80 % Polaków była po za ruchem oporu i czy to coś zmienia w postrzeganiu tego okresu historii Polski ?
    Jeśli analizujemy SOLIDARNOŚĆ to trzeba oddzielić okres I SOLIDARNOŚCI czyli do Stanu Wojennego od tzw. SOLIDARNOŚCI WAŁĘSY czyli po Stanie Wojennym do Okrągłego Stołu. De facto to dwa rózne orgi – to ważne.

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.