Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

„Źle urodzone” (Filip Springer)

Oglądając peerelowskie budynki, jedni wyrażają podziw i uznanie, inni twierdzą, że to zwykłe „koszmarki”. Filip Springer wyrusza w podróż poprzez przedziwne losy budowli i ich twórców, aby znaleźć odpowiedź na pytanie: dlaczego ta architektura wciąż budzi kontrowersje?

Cytowany przez Filipa Springera w książce „Źle urodzone. Reportaże o architekturze PRL-u” główny przedstawiciel współczesnej architektury konserwatywnej, Leon Krier, twierdził, że podstawową przeszkodę w docenieniu istnienia modernistycznych budowli stanowi czas. To właśnie on jest potrzebny, aby ludzie oswoili się z budynkami i wreszcie do nich przywiązali.

W tym stwierdzeniu musi być ziarno prawdy. Czy w innym wypadku Departament Obrony Stanów Zjednoczonych interesowałby się, wyglądającym jak wyrzutnia rakiet jądrowych, jałtańskim hotelem Drużba projektu Igora Wasilewskiego, którego nazwa paradoksalnie oznaczała „Przyjaźń”? Nie mniejsze kontrowersje wywołują do dziś, porozrzucane po całej Polsce, architektoniczne perły PRL-u, których losom Springer poświęca swoje doskonałe reportaże.

Dziennikarz zaprasza czytelnika do podróży przez kolejne miasta, między innymi: Warszawę, Katowice czy Poznań. W barwny sposób przedstawia historie obiektów, nazywanych przez wielu „koszmarkami”. Springer jednak nie ocenia, a raczej szuka potwierdzenia tezy, którą zawarł w tytule swojej pracy. Jako sprawny przewodnik, przedstawiając kontekst powstania każdego z projektów, uczy obiektywnego spojrzenia na spuściznę tamtych czasów. Jest to przyjemna i zarazem pożyteczna lekcja. Tak wielu ma bowiem wciąż problem z chłodną oceną artystycznej wartości polskiego modernizmu…

Brazylijski parlament (Congresso Nacional do Brasil) zaprojektowany przez Oscara Niemeyera uchodzi za arcydzieło modernistycznej architektury XX wieku. Dlaczego jednak budowle stolicy Brazylii budzą w nas podziw, a nasze najczęściej wstręt? Na to pytanie stara się właśnie odpowiedzieć Filip Springer.

fot.Marcelo Jorge Vieira z Brazil/ CC BY-SA 2.0 Brazylijski parlament (Congresso Nacional do Brasil) zaprojektowany przez Oscara Niemeyera uchodzi za arcydzieło modernistycznej architektury XX wieku. Dlaczego jednak budowle stolicy Brazylii budzą w nas podziw, a nasze najczęściej wstręt? Na to pytanie stara się właśnie odpowiedzieć Filip Springer.

Udając się na spacer ulicami Brasilii, podziwialibyśmy bryłę jej katedry, pałac Planalto czy budynek parlamentu, nie zastanawiając się nad dozgonną sympatią ich projektanta, Oscara Niemeyera, do idei komunizmu. Widzielibyśmy jedynie ponadczasowe owoce Karty Ateńskiej. Mówiąc „Walter Gropius”, myślimy przede wszystkim o Bauhausie, założonej przez niego artystyczno-rzemieślniczej uczelni, a nie Goebbelsowskiej Reichskulturkammer (Izbie Kultury Rzeszy). Być może dzięki podróży odbytej ze Springerem, zaczniemy myśleć o Dworcu Centralnym czy Żelaznej Bramie w Warszawie, katowickim Osiedlu Tysiąclecia i wszystkich polskich „okrąglakach” dokładnie tak samo.

Źle urodzone” nie są typowym albumem architektonicznym. Teksty zebrane w książce napisane zostały z iście literackim polotem. Niekiedy nawet bardziej przypominają zgrabne opowiadania, niż tradycyjne reportaże. Ich głównymi bohaterami wydają się być nie tytułowe budowle, ale ich autorzy. Liczne inspiracje, perypetie procesów twórczych oraz wykonawczych, motywy działania, a także koneksje lub animozje polskich architektów z obozem władzy – to wszystko można znaleźć u Springera.

Dom bliźniaczy w Stuttgarcie to przykład realizacji słynnych pięciu punktów nowoczesnej architektury mieszkaniowej sformułowanych przez Le Corbusiere'a. Cechują go: konstrukcja słupowa, poziome okna, płaskie dachy, wolny plan oraz elewacja. Polscy architekci nie mieli jednak ani materiałów, ani rąk do pracy, by realizować postulaty modernistycznej architektury.

fot.Andreas Praefcke/ CC BY-SA 3.0 Dom bliźniaczy w Stuttgarcie to przykład realizacji słynnych pięciu punktów nowoczesnej architektury mieszkaniowej sformułowanych przez Le Corbusiere’a. Cechują go: konstrukcja słupowa, poziome okna, płaskie dachy, wolny plan oraz elewacja. Polscy architekci nie mieli jednak ani materiałów, ani rąk do pracy, by realizować postulaty modernistycznej architektury.

Podczas lektury w oczy rzuca się fakt, że nadwiślańscy architekci wcale nie mieli takiego komfortu pracy, jak wyżej wymienieni giganci. Po pierwsze, ciężko iść za głosem francuskiego architekta Le Corbusier’a, autora słynnych postulatów nowoczesnej architektury mieszkaniowej, „mając do dyspozycji” wyłącznie brak: zarówno materiałów budowlanych, jak i wykwalifikowanych rąk do pracy.

Autor nikogo nie usprawiedliwia, przytacza jedynie fakty. Gdy miasta obrócone były w ruinę, a za jedyny słuszny kierunek wskazywano socrealizm, architekci pragnący stawiać bryły nieodbiegające stylem od zachodnich, mierzyli się z zadaniem karkołomnym, wręcz niewykonalnym. Bili się z absurdalnymi, narzucanymi centralnie dyrektywami. W „Źle urodzonych” możemy przeczytać jak twórca warszawskiego Dworca Wschodniego, a także modnej dzisiaj stacji PKP Powiśle, czy ikonicznego wręcz Dworca Centralnego zmuszony był zastępować aluminium malowaną stalą.

Warszawski Dworzec Centralny był ewenementem na tle innych peerelowskich przedsięwzięć budowlanych. Tu nie szczędzono ani środków, ani materiałów na postawienie budynku. Na zdjęciu Dworzec w latach 70-tych.

fot.urbanlegend/ CC BY-SA 2.0 Warszawski Dworzec Centralny był ewenementem na tle innych peerelowskich przedsięwzięć budowlanych. Tu nie szczędzono ani środków, ani materiałów na postawienie budynku. Na zdjęciu Dworzec w latach 70-tych.

Architekci pokroju Lipińskiego, Króla, czy Jareckiego osobiście instruowali „fachowców” w jaki sposób kłaść posadzki. Dworzec Centralny jest tu wyjątkiem pośród opisywanych przez Springera realizacji. W odróżnieniu od innych przedsięwzięć, tu partia nie szczędziła środków na postawienie budynku. Wręcz przeciwnie, krajowa produkcja niektórych z surowców w całości wysyłana była do Warszawy.

Po zagłębieniu się w treść książki Filipa Springera można dojść wniosku, że nadany przez niego tytuł pracy jest wyjątkowo trafny. Wypada zastanowić się, z jakim zachwytem podziwiane byłoby obserwatorium ze Śnieżki, jeśli postawić je pod alpejskim szczytem Matterhorn. Czy katowickie Osiedle Tysiąclecia wybudowane w (akurat postmodernistycznej) francuskiej miejscowości Noisy-le-Grand, nie stanowiłoby scenografii do hollywoodzkich produkcji, niczym osiedla zaprojektowane przez Katalończyka Ricardo Bofilla? Czy w innym miejscu też byłyby nazywane “koszmarkami”? Można by powiedzieć: cudze chwalicie… Springer nie ocenia, podpowiada jak myśleć i patrzeć.

Pierwsze budynki, jakie stanęły na katowickim Osiedlu Tysiąclecia w latach 1958-1960. W Polsce modernistyczna architektura nie zachwyca. Przeciwnie - budzi niekiedy wstręt i litość. Nic dziwnego skoro często budynki te stawiano mimo braku odpowiednich środków finansowych. Nie znaczy to jednak, że w Polsce brak architektonicznych perełek z tamtych czasów.

fot.MacQtosh/ CC BY-SA 4.0 Pierwsze budynki, jakie stanęły na katowickim Osiedlu Tysiąclecia w latach 1958-1960. W Polsce modernistyczna architektura nie zachwyca. Przeciwnie – budzi niekiedy wstręt i litość. Nic dziwnego skoro często budynki te stawiano mimo braku odpowiednich środków finansowych. Nie znaczy to jednak, że w Polsce brak architektonicznych perełek z tamtych czasów.

Trzymając w dłoniach tę pozycję należy zwrócić również uwagę na rewelacyjne fotografie. Są one surowe, a jednocześnie budzą jakieś dziwne uczucie przykrości. Eliminacja przez zapomnienie, niechlujne zaniedbanie – czyżby taki był polski sposób rozliczenia się ze słusznie minionym ustrojem, jego obrzydliwymi czasami? Zdjęcia zamieszczone w „Źle urodzonych” mogą kojarzyć się z cyklem „Souvenir d’un Futur” Laurenta Kronentala, w którym rejestruje on paryskie przedmieścia powstałe po II wojnie światowej, aby przyjąć ludzi ze wsi i emigrantów z innych państw.

Jednak w polskich reportażach zdecydowanie mniej fajerwerków, a więcej intymności i faktu. Innym, wręcz analogicznym, skojarzeniem są fotografie Jana Kempenaersa, utrwalającego wizerunki monumentalnych pomników byłej Jugosławii, których budowę własnym autografem aprobował twórca międzynarodowej komunistycznej organizacji (Kominformu), Josip Broz Tito. Fotografie Springera z założenia nie są ani dokumentem, ani sztuką. Dziennikarz-artysta znalazł obrazy tajemnicze i melancholijne, godne wytężonej uwagi.

Filip Springer ukończył studia humanistyczna w Poznaniu. Po otrzymaniu stypendium MKiDN rozpoczął pracę na swoim pierwszym reportażem, „Miedzianka”, za który otrzymał nominację do trzech nagród. Na zdjęciu Springer podczas Miesiąca Spotkań Autorskich we Wrocławiu w 2015 roku.

fot.Filip Komorowski/ CC BY-SA 4.0 Filip Springer ukończył studia humanistyczna w Poznaniu. Po otrzymaniu stypendium MKiDN rozpoczął pracę na swoim pierwszym reportażem, „Miedzianka”, za który otrzymał nominację do trzech nagród. Na zdjęciu Springer podczas Miesiąca Spotkań Autorskich we Wrocławiu w 2015 roku.

Wydawnictwo Karakter po raz kolejny udowodniło jak wielkie znaczenie ma dbałość o stronę wizualną publikacji. „Źle urodzone. Reportaże o architekturze PRL-u” Filipa Springera, autora nominowanej do nagrody Nike w 2012 roku „Miedzianki. Historii znikania” (recenzję tej książki możesz przeczytać tutaj), są kolejnym dowodem jego nietuzinkowego talentu. Wyrazy uznania.

Plusy:

  • wizualna strona publikacji
  • próba zrozumienia, brak postawy oceniającej
  • opowieść o budynkach i ich twórcach

Minusy:

  • brak

Zgrzyty:

  • brak

Metryczka:

Autor: Filip Springer
Tytuł: „Źle urodzone. Reportaże o architekturze PRL-u
Wydawca: Karakter
Oprawa: twarda
Liczba stron: 272
Data wydania: 2017

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.