Andrzej Zebrzydowski. Czy krakowski biskup za pieniądze przymykał oko na satanistów?
Nic nie wiadomo o tym, by w XVI-wiecznej Małopolsce grasowali sataniści. Ale zwierzchnik miejscowego Kościoła, Andrzej Zebrzydowski, wyznawał ponoć prosty i pełen cynizmu pogląd: „Wierz sobie w kozła, jeśli chcesz, bylebyś dziesięcinę płacił”.
Powiedzenie przypisuje się Andrzejowi Zebrzydowskiemu, biskupowi krakowskiemu w latach 1551–1560, znanemu z nihilistycznej postawy wobec religii uczonemu humaniście, uczniowi Erazma z Rotterdamu.
O całkowitą bezideowość oskarżali biskupa nie tylko zwolennicy szerzącej się wówczas w Polsce reformacji, co musiałoby dziś wywoływać daleko posuniętą ostrożność w ocenie prawdziwości takich zarzutów, ale także środowiska katolickie, w tym jego własna kapituła.
Bezbożnik, rozpustnik, nihilista
Zebrzydowski nie przejmował się postami, jedząc mięso w czasie zakazanym, a także otaczał się licznymi kobietami złej reputacji, które – o ile wpadły mu w oko – kazał sprowadzać na dwór biskupi. Z jedną z nich, jak mówiono, miał nawet dziecko.
Biskupstwo, czego mu nie omieszkała publicznie zarzucić w chwili gniewu królowa Bona, kupił za pieniądze, a nakładając niesprawiedliwie wysokie podatki na mieszkańców dóbr biskupich i należącego do biskupów księstwa siewierskiego, nie tylko prowadził wystawne życie, ale położył podwaliny pod rozwój fortuny rodziny Zebrzydowskich. Jednocześnie, chcąc być może zatrzeć złe wrażenie, gorliwie zwalczał reformację.
Postrach protestantów
Nazywano go „postrachem ministrów kalwińskich”. Za metody, jakimi to czynił, ściągał na siebie głosy krytyki ze strony innych biskupów, widzących, że działania Zebrzydowskiego nie przynoszą większego efektu, zrażają natomiast do Kościoła wiele osób, nawet spośród szlachty katolickiej.
Ogromne oburzenie w Rzeczypospolitej wywołało pozwanie przez biskupa przed swój sąd, a następnie uznanie za heretyka protestanta Konrada Krupki Przecławskiego. Na jednego z wybitnych działaczy kalwińskich, Marcina Krowickiego, Zebrzydowski nasłał zbirów z poleceniem porwania ofiary. Innego zwolennika reformacji, jak wieść gminna niosła, biskup zmusił w więzieniu do zjedzenia protestanckich traktatów.
Mimo tych zabiegów, wydawania pism polemizujących z reformacją i teatralnych gestów w obronie katolicyzmu Andrzej Zebrzydowski nigdy nie zdobył sobie zaufania ani papiestwa, ani dworu, ani wreszcie kleru i mieszkańców swej diecezji.
Ludzie jego pokroju mogli osiągać wysoką pozycję w ówczesnym polskim Kościele w wyniku zdobycia (począwszy od XIV wieku) decydującego wpływu na obsadę godności kościelnych przez monarchów, kierujących się w swej polityce personalnej najczęściej wyłącznie względami politycznymi.
Źródło:
Powyższy tekst ukazał się pierwotnie jako jedno z haseł Leksykonu polskich powiedzeń historycznych. Pozycja autorstwa Macieja Wilamowskiego, Konrada Wnęka i Lidii A. Zyblikiewicz została opublikowana nakładem wydawnictwa Znak w 1998 roku.
Tytuł, lead, ilustracje wraz z podpisami, wytłuszczenia, podział akapitów oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst poddano podstawowej obróbce redakcyjnej.
„Ludzie jego pokroju mogli osiągać wysoką pozycję w ówczesnym polskim Kościele w wyniku zdobycia (począwszy od XIV wieku) decydującego wpływu na obsadę godności kościelnych przez monarchów, kierujących się w swej polityce personalnej najczęściej wyłącznie względami politycznymi.”
Polakatolickla propaganda