Szczątki amerykańskiego marine po ponad 70 latach wracają do domu
Na frontach drugiej wojny światowej po obu stronach zginęło i zaginęło wielu żołnierzy, których ciał nigdy nie odnaleziono. Rodzina amerykańskiego marine nareszcie dowiedziała się, co stało się z Frankiem Masonim, na którego czekała od 1943 roku.
Frank Masoni był kucharzem w korpusie piechoty morskiej, jednak także jego wysłano do akcji. Zginął w listopadzie 1943 roku w czasie walk o Wyspy Gilberta, podczas odbijania z rąk Japończyków atolu Tarawa. Przez ponad 70 lat jego bliscy nie wiedzieli, co stało się z dwudziestojednoletnim Frankiem.
Rodzina Masoniego była przekonana, że nigdy nie doczeka pogrzebu. Tymczasem okazało się, że wojsko przebadało szczątki pochowane na National Memorial Cemetery of the Pacific in Honolulu jako NN żołnierz marine. Testy DNA pokazały, że to szczątki Franka Masoniego.
Samolot wojskowy przewiózł trumnę z kościami żołnierza do ojczyzny. Wylądował na międzynarodowym lotnisku w San Jose. Następnie trumna została przewieziona do jego rodzinnej miejscowości Gilroy, eskortowana przez Patriot Motorcycle Club, i pochowana. Jak skomentował to jeden z motocyklistów:
Dobrze wiedzieć, że nadal poszukuje się naszych zaginionych weteranów, odnajduje się ich i sprowadza ich szczątki do domu.
Dodaj komentarz