Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Niewolnice swoich mężów. Jak naprawdę w przedwojennej Polsce traktowano kobiety?

Aleksandra Zaprutko-Janicka otwarcie mówi o tym, jak wyglądało życie kobiet w przedwojennej Polsce.

fot.archiwum prywatne Aleksandra Zaprutko-Janicka otwarcie mówi o tym, jak wyglądało życie kobiet w przedwojennej Polsce.

Pracowały na kilka etatów. W ciągu dnia zarabiały w biurach, szpitalach, nierzadko w cudzych domach, by wieczorem powrócić do własnych czterech ścian i zacząć pracę od początku. Oprać, wypucować, nakarmić… O wszystkim musiały pamiętać i wszystko było na ich głowie. Słowem: przedwojenne kobiety uwijały się jak niewolnice.

Dwudziestolecie międzywojenne do dziś kojarzy nam się głównie z życiem elit, wielkimi rautami, gdzie zamożne pary bawią się przy wykwintnym jedzeniu i trunkach. Rzeczywistość „zwyczajnych” kobiet była jednak zupełnie inna. Aleksandra Zaprutko-Janicka w najnowszej książce pt. Dwudziestolecie od kuchni to właśnie im oddała głos: bohaterkom życia codziennego. I mówią one tu bez ogródek jak naprawdę traktowali je mężczyźni.

Anna Dziadzio: Zaczynasz swoją książkę od „Listu zwyczajnej Polki”. Chociaż przynosi on przede wszystkim opis straszliwej biedy, jaka panowała tuż po I wojnie światowej zwłaszcza na wsi, niepostrzeżenie ustawia lekturę pod jeszcze innym kątem. Skoro mamy Polkę „zwyczajną” jest i „niezwyczajna”. Nie wydaje Ci się, że jednak częściej wolimy czytać o “jaśnie pani z ziemiańskiego pałacyku” niż “babie ze wsi”. Dlaczego to tej drugiej zdecydowałaś się oddać głos?

Aleksandra Zaprutko-Janicka: O jaśnie pani z ziemiańskiego dworu dużo łatwiej opowiedzieć, niż o mieszkającej jakieś trzy-cztery kilometry dalej babie z czworaków. Z czego to wynika? Pamięć historyczna i dziedzictwo źródłowe są znacznie bogatsze w zamożnych rodzinach. To ich przedstawicieli stać było na malowanie portretów, zamawianie fotografów, spisywanie wspomnień, czy prowadzenie rozbudowanej korespondencji. W czasie gdy żona wysoko postawionego urzędnika pisywała listy ze swoją przyjaciółką ziemianką, komornica z czworaków walczyła o przeżycie i nie miała ani czasu, ani możliwości przekazania pamięci historycznej swoim dzieciom.

Obserwuję to na przykładzie własnej rodziny ze strony taty, wywodzącej się z podkarpackiego chłopstwa. W przypadku jego przodków pamięć o ich pochodzeniu sięga zaledwie nieco ponad 100 lat wstecz. W Polsce jest tylko kilkadziesiąt osób noszących moje pierwsze nazwisko i wszystkie są ze mną spokrewnione, jednak skąd nasz wspólny przodek wziął się nad Wisłą nie bardzo wiadomo. Tak samo jest w ogromnej większości rodzin – tradycje historyczne kończą się zwykle na „babcia mi opowiadała, że jak była młoda”. Mimo to warto poszukać i choć spróbować opowiedzieć o przedwojennych kobietach z tej mniej oczywistej strony. Proste i ubogie panie nie chadzały do teatru, nie jadały wystawnych potraw, ani nie nosiły pereł, jednak to nie czyni ich ani odrobinę mniej ważnymi postaciami niż najsłynniejsze damy międzywojnia.

Poleska kobieta w drodze na targ. Zabiera wszystko, co może spieniężyć, by kupić niezbędne rzeczy jak nafta czy sól. Ilustracja i podpis pochodzą z najnowszej książki Oli Zaprutko-Janickiej "Dwudziestolecie od kuchni".

fot.domena publiczna Poleska kobieta w drodze na targ. Zabiera wszystko, co może spieniężyć, by kupić niezbędne
rzeczy jak nafta czy sól. Ilustracja i podpis pochodzą z najnowszej książki Oli Zaprutko-Janickiej „Dwudziestolecie od kuchni”.

A.D.: Wiemy zatem kim jest, a raczej kim są bohaterki Twojej książki. Piszesz o naszych prababciach, ale jednocześnie cały czas robisz „przytyki” do współczesności. Jak wtedy kobiety były dyskryminowane i pogardzane przez mężczyzn, tak i dziś widzimy różnice w płacach oraz możliwościach awansu. Uważasz, że przez tyle lat nic się nie zmieniło?

A. Z.-J.: Zastanówmy się… stereotyp matki-Polki, która ma sama cały dom na głowie? Nadal w modzie. Szklany sufit odgradzający kobiety od możliwości zasłużonego awansu zawodowego? Ma się doskonale. Dysproporcja ze względu na płeć w płacach za tę samą pracę? Polecam posłuchać, co ma do powiedzenia na ten temat chociażby Meryl Streep. Opinie, że kobiety są głupsze od mężczyzn i nadają się tylko do garów? Powtarzają je nawet wysoko postawieni politycy, zasiadający w Parlamencie Europejskim. Słowem, minęło niemal stulecie, a my mierzymy się dokładnie z tymi samymi problemami, co nasze prababcie.

A.D.: Często odwołujesz się do swojego prywatnego doświadczenia. Dwudziestolecie od kuchni jest wyraźnie spersonalizowane. Czy biorąc pod uwagę powyższe kwestie jest to Twój prywatny feministyczny manifest?

A. Z.-J.: Feministyczny manifest to strasznie duże pojęcie. Feminizm to po prostu normalność, bo bez względu na płeć, rasę, czy wyznanie wszyscy ludzie są równi. Dlatego uważam, że kobiety w historii są tak samo ważne jak mężczyźni, a w literaturze często nie znajduje to odzwierciedlenia. Dlatego moim zdaniem należy o nich opowiadać i odkrywać problemy, z jakimi mierzyły się na przestrzeni dziejów. To przecież połowa ludzkości!

A.D.: W Dwudziestoleciu od kuchni pojawia się ważny element. Piszesz, że w głównej mierze dyskusja na temat roli i miejsca kobiet w społeczeństwie toczyła się w Międzywojniu właśnie między kobietami. Co o tym sądzisz? Dziś przecież najczęściej na temat kobiet wypowiada się męska część polityków. Czy w dalszym ciągu debata powinna być podejmowana tylko przez zainteresowanych?

Jak pogodzić pracę z prowadzeniem domu? Przedwojenne kobiety nie pytały, po prostu sobie radziły. Na zdjęciu dziewczęta ze Związku Strzeleckiego podczas pieczenia chleba.

fot.domena publiczna Jak pogodzić pracę z prowadzeniem domu? Przedwojenne kobiety nie pytały, po prostu sobie radziły. Na zdjęciu dziewczęta ze Związku Strzeleckiego podczas pieczenia chleba.

A. Z.-J.: To, że przed wojną kobiety o swojej roli i miejscu w społeczeństwie dyskutowały między sobą było pozytywne. W końcu to one były głównymi zainteresowanymi. Dzisiaj rzeczywiście najwięcej do powiedzenia w sprawie kobiet i ich praw mają mężczyźni. Gorącym tematem są w ostatnim czasie prawa reprodukcyjne i kwestia konwencji antyprzemocowej. Myślę, że korzystne dla poziomu merytorycznego dyskusji byłoby zaproszenie do niej w większym stopniu osób, których powyższe tematy dotykają bezpośrednio. Ważnym głosem byłby ten należący do ofiar przemocy, czy do kobiet, które na przykład zdecydowały się na przerwanie ciąży ze względów medycznych, ale też tych, które postanowiły urodzić dziecko, z którym mogły spędzić zaledwie kilka godzin, patrząc jak powoli odchodzi. Bez względu na to, po której stronie „barykady” stoimy, doświadczenia wszystkich tych osób są ważne i warte wysłuchania. Dzięki nim możemy nabrać pokory wobec tak trudnych spraw. I nie, nikt nie ma też przy tym monopolu na prawdę objawioną.

Przed wojną na łamach prasy kobiecej omawiano przeróżne problemy, nie tylko te dotyczące kwestii dopasowania zastawy i koloru obrusa, wzorów dziergania rękawiczek, czy najnowszych modowych trendów. W mojej ulubionej gazecie z tamtych lat, „Mojej Przyjaciółce”, była nawet osobna rubryka o nazwie „My kobiety między sobą”. O paląco trudnych tematach wypowiadano się nieco bardziej powściągliwie niż dzisiaj, jednak jak najbardziej poruszano je. Zdrada, choroba, niechciana ciąża, trudne położenie materialne. Te i wiele innych zagadnień żywo interesowały i angażowały czytelniczki. My dzisiaj dyskutujemy najczęściej w Internecie. Od przedwojennych sporów nasze rozmowy różni jednak przede wszystkim to, że wówczas zaangażowanie się w wymianę wypowiedzi wymagało sporego wysiłku. Trzeba było odręcznie napisać list, zapakować go w kopertę, zanieść ją na pocztę i posłać na adres redakcji. Dzięki temu, niejako z automatu, gorące głowy mogły ostygnąć i odpowiedzi były przemyślane.

A.D.: Czy mogłabyś powiedzieć, że przed wojną niemal wszystkie kobiety były „niewolnicami swoich mężów”? Przecież wielu mężczyzn, którzy powrócili z wojny nie nadawało się do niczego. Te kobiety, które utrzymały się na stanowiskach miały więc przewagę nad siedzącymi w domu „kalekami”. Jak to wyglądało naprawdę?

A. Z.-J.: Kalecy weterani pierwszowojennych frontów, czy walk o kształt granic Polski to bardzo trudny temat, nieco przemilczany. Tak skrzywdzeni ludzie, którzy nie byli już sobą po tym, co zobaczyli na froncie, ponadto niemogący przetrwać bez pomocy osób trzecich, nagle zjawiali się w domach. I co dalej? Nadal byli ukochanymi synami, mężami czy ojcami, jednak, pozbawieni wzroku, nogi, czy ręki, byli dla bliskich obciążeniem. Opieka nad nimi siłą rzeczy spadała na kobiety, czy tego chciały, czy nie.

Skromna zagroda w miejscowości Wietrzychowice w połowie lat trzydziestych. Brud i ubóstwo były codziennością mieszkańców wsi. Ilustracja i podpis pochodzą z najnowszej książki Oli Zaprutko-Janickiej "Dwudziestolecie od kuchni".

fot.domena publiczna Skromna zagroda w miejscowości Wietrzychowice w połowie lat trzydziestych.
Brud i ubóstwo były codziennością mieszkańców wsi. Ilustracja i podpis pochodzą z najnowszej książki Oli Zaprutko-Janickiej „Dwudziestolecie od kuchni”.

A.D.: „Kobiety nie nadają się do poważnych zadań, bo nie mają odpowiedniego mózgu” – aż wstyd powiedzieć, że takie zdania padają i dziś z ust polskich posłów. Co tak naprawdę pozwoliło kobietom wyzwolić się spod męskiej dominacji mimo niekończących się głosów deprecjonujących ich wartość?

A. Z.-J.: Myślę, że najwięcej dla kobiet paradoksalnie zrobiła właśnie pierwsza wojna światowa. Ten konflikt totalny wstrząsnął skostniałym społeczeństwem i przemeblował je na zupełnie nową modłę. Najpierw był przymus – kiedy mężczyźni poszli na front, ktoś musiał przejąć ich stanowiska. Kobiety nie miały w tej sytuacji wyboru i stanęły przy liniach produkcyjnych, zaczęły pracować jako konduktorki, czy urzędniczki. Praca, a zatem możliwość zarobienia pieniędzy i utrzymania się, dała im samodzielność i możliwość wyemancypowania się spod ojcowskiej czy mężowskiej władzy. Zadziałał efekt domina i raz puszczonej w ruch lawiny nie dało się już zatrzymać, mimo usilnych prób ze strony przerażonych wizją zmian mężczyzn.

A.D.: Dwudziestolecie od kuchni nosi podtytuł „Kulinarna historia przedwojennej Polski”. Czy nie sądzisz, że mogłoby się tam równie dobrze znaleźć: „Kobieca historia przedwojennej Polski”? Skoro jednak zdecydowałaś się na taki podtytuł miałaś jakiś cel. Czyżby to właśnie „kuchnia” stanowiła dla Ciebie symbol uciemiężenia kobiety?

Społeczeństwo oczekiwało, że kobiety będą dbać o siebie w każdych okolicznościach, zarówno w domu, jak i w pracy. Na przedwojennych zdjęciach widzimy i chłopki i robotnice, które nawet jeśli są ubrane biednie, zawsze mają starannie ułożone włosy.

fot.domena publiczna Społeczeństwo oczekiwało, że kobiety będą dbać o siebie w każdych okolicznościach,
zarówno w domu, jak i w pracy. Na przedwojennych zdjęciach widzimy i chłopki i robotnice,
które nawet jeśli są ubrane biednie, zawsze mają starannie ułożone włosy.

A. Z.-J.: Kuchnia jest raczej jednocześnie osią narracji i pretekstem. Idąc kulinarnym śladem opowiadam o przeróżnych aspektach życia: od handlu, przez świętowanie, po postęp technologiczny zmieniający ogromnie standard życia. Kobiety i kuchnia były przed wojną nierozerwalnie związane, zatem opowieść o kulinariach jest jednocześnie opowieścią o naszych prababciach, na których barkach spoczywało dbanie o aprowizację rodziny. Z drugiej strony historia kobiet to nie tylko kuchnia. Dwudziestolecie międzywojenne to czas gdy panie zdobywają kolejne przyczółki – zostają sędzinami, lekarkami, prawniczkami, pracują naukowo, budują własne biznesy, tworzą sztukę, literaturę. Jednak nie zapominajmy, że każdy musi jeść. Nawet wspinające się po szczeblach kariery przedwojenne Polki musiały zaglądać do garów.

***

Aleksandra Zaprutko-Janicka – historyczka i publicystka, współzałożycielka „Ciekawostek historycznych”. Autorka ponad 200 artykułów popularnonaukowych. Autorka „Okupacji o kuchni”. We wrześniu 2016 roku ukazało się „Piękno bez konserwantów. Sekrety urody naszych prababek”. Teraz do księgarń trafia jej najnowsza książka „Dwudziestolecie od kuchni. Kulinarna historia przedwojennej Polski”.

Kobieca historia przedwojennej Polski w książce:

Komentarze (22)

  1. heh Odpowiedz

    feministyczny bełkot i kłamstwo co za bzdura a teraz baby leza na kanapie caly dzien i parobkow szukaja ktorzy by je utrzymywali dzieciom dają gorące kubki lenie i nieroby

    • Nasz publicysta |Anna Dziadzio Odpowiedz

      @heh: Szanowny Panie, Pana wypowiedź jest co najmniej poniżej jakiegokolwiek merytorycznego poziomu. Jest nie tylko zwykłą obelgą co własnie uogólniającą niesprawiedliwą i pozbawioną podstaw uwagą.

      • matka Odpowiedz

        po co do chama piszesz „szanowny pan”. To jest zwykły bezmózgi cham. Pisze tak o kobietach bo jest zerem, którego wartościowe kobiety nie chcą. Jedyne zainteresowane nim to albo pijane albo takie same chamki jak on. Ale on marzy o pięknej, mądrej i zadbanej i szlag go trafia że takie nawet na niego nie patrzą.

        • Nasz publicysta |Anna Dziadzio

          @matka: Droga Pani, właśnie dlatego, bo nie warto zniżać się do tego samego poziomu. Warto zachować klasę i nie dać się prowokować, gdy rozmówca nie jest tego wart.

      • dubitus Odpowiedz

        Język i forma wypowiedzi nie była oględnie określając najszczęśliwsza ,ale ten prosty Pan w dużej części opisał współczesną Polkę ,kobietę, matkę .Kondycja współczesnej kobiety , a więc także Polki przesiąkniętej ideami gender ,feminizmu i patrzenia na świat przez pryzmat własnych potrzeb /często zachcianek/ powinna zmusić „zbulwersowane ” Panie do głębszej refleksji ,a nie do próby ,wątpliwej pod względem merytorycznym komunikatu ad personam .No cóż starożytni mówili/pisali/ ,że nic tak nie boli jak prawda ,choć powiedziana w sposób właściwy dla polszczyzny potocznej .I już na koniec ,zazdroszczę Paniom tej swoistej solidarności ……/pewnej części właściwej tylko dla kobiet / ,tej arogancji wobec inaczej myślących /wg. Pań kobietom wolno więcej czyli jak użyje nie takiego języka ,słabo argumentuje to już cham / ,zazdroszczę tak naiwnego ,ale i pełnego arogancji i w jakiejś mierze ignorancji /egocentryk .

        • Mary

          „Kobietom wolno więcej?” ,”jak użyje nie takiego języka, słabo argumentuje to już cham”- Pan najwyraźniej nie odróżnia bezmyślnego obrażania kobiet, absolutnie nie popartego żadną wiedzą tylko swoim widzimisię od powyższego artykułu historycznego. Przy okazji zręcznie manipuluje pan językiem, twierdząc że zwrócenie komuś uwagi na poziom jego wypowiedzi jest „arogancją wobec inaczej myślących”. Drogi Panie, rzucanie obelgami to nie jest „myślenie inaczej”, to zwykłe chamstwo, a takie rzeczy trzeba nazywać po imieniu i piętnować.

    • Kim N Odpowiedz

      heh, kochany szowinisto i seksisto. Jak ktoś miałby mnie utrzymywać to ty byłbyś ostatnią osoba która by to zrobiła. Ciekawa jestem czy sam jesteś taki męski osobnik, bo znam paru takich jak ty i nawet gwoździa nie potrafią poprawnie wbić. Z poważaniem, Kim.

  2. Miecio Odpowiedz

    Zastanawia mnie tylko jedno – skoro – jak chcą wykształceni na socjalistycznej i lewackiej wersji historii – życie chłopa było takie straszne – to dlaczego przy obciążeniu podatkami 4-krotnie mniejszym niż dzisiaj żyło się im tak ciężko.

    Odpowiedź wcale nie jest taka oczywista. Bo było kilka czynników. M.in.
    * Duża śmiertelność dzieci, które wymagały wysiłku a nie przynosiły „zwrotu”
    * Niska produktywność techniczna
    * Słabość psychiczna, która często zwabiała do utraty zarobku w karczmie, najczęściej prowadzonej przez Żyda. I to nie tylko mężczyzn.
    * Krótkowzroczność – (np. w 1846 chłopi mordując panów pod Tarnowem zabrali ziarno przeznaczo9ne na zasiew, w związku z czym w następnym roku doszło do takiego głodu że wystąpiły przypadki kanibalizmu)
    * Nieufność, która powodowała że większość chłopów uczenie czytania uważała wręcz za diabelstwo, w związku z czym wiele akcji które dążyły do poprawy ich warunków po prostu nie docierały.
    * itp.

    Więc jeśli ktoś pisze o trudnej sytuacji kobiet a nie uwzględnia tych I INNYCH mechanizmów społecznych, to po prostu PITOLI w celu zrobienia afery.

    I jeszcze jedno – dlaczego nie pisze się o tym że chłopom w średniowieczu na terenach Polski żyło się wręcz dostatnio? Na większości stołów gościły nawet przyprawy z dalekiego wschodu!
    Czy nie dlatego że trzeba by było wreszcie pokazać ogromną rolę Kościoła który uświadamiał, uczył, zachęcał i pomagał, choćby wprowadzając 3-polówkę, a którego potem postępowi „humaniści” rodem z Francji oraz zaborcy po prostu wyrugali ze strefy społecznej. Dzisiaj się takie artykuliszcza wtłacza ludziom do głowy chcą dalej postępowania tego chorego procesu i jeszcze pisze o tragicznej sytuacji. To już jest HIPOKRYZJA!

    • Nasz publicysta |Anna Dziadzio Odpowiedz

      @Miecio: Szanowny Panie, bo to jest takie oczywiste, że przy okazji wywiadu o kobietach powinno się pisać o sytuacji chłopstwa…. Może by jednak warto poświęcić temu osobny artykuł, a nie wzmiankę w wywiadzie dotyczącym czego innego? Pan podał teorię nie podpartą żadnymi źródłami, a nam zarzuca brak uwzględnienia mechanizmów społecznych i kontekstu, o których nie tylko mówi sama autorka w wywiadzie, ale i szeroko opisuje w swojej książce. Zachęcam do lektury zanim będzie się wygłaszać ogólnikowe, niepodparte niczym opinie.

    • ja Odpowiedz

      Ach tak, wzmianka o Żydach prowadzących karczmy, ktora kompletnie nic nie wnosi do tej dyskusji i w ogóle nie na temat, a po chwili rola wspaniałego kościoła katolickiego, chyba szkoda sobie strzępić język na dyskusje

  3. Adziana Odpowiedz

    strasznie leniwe te kobiety, wylegiwać się po pracy, nie siedzieć w garach a dzieci zbyć gorącym kubkiem… pomyślałby że to ojciec a nie matka!

  4. Anna Odpowiedz

    Przedwojnie nie było tak różowe, jak często Nam się maluje. Jednak sytuacja w Polsce nie była tak zła jak na Zachodzie (przedstawianym obecnie często jako wzór cnót wszelakich). Dziadek mój, gdy zaraz po wojnie znalazł się w Wielkiej Brytanii był zdziwiony tym, że z automatu kobieta w Anglii na tym samym stanowisku, z takim samym zakresem obowiązków co mężczyzna, zarabiała o połowę mniej.

  5. Leopatriot Odpowiedz

    A moze napisalibyście o sytuacji kobiet na zachodzie ?? Bo jak na razie wycinek rzeczywistości podajecie jako całość . A to się nazywa manipulacja . Niestety to nie jedyny artykuł, gdzie przeinaczacie rzeczywistość

  6. Zouave Odpowiedz

    Sam tytuł wskazuje nie na opis rzeczywistości, a na agitkę feministyczną. Nie pamiętam, by moja babcia, galicyjska chłopka, wspominała cokolwiek o niewolnictwie. Poza tym ubóstwo materialne to jedno, a brud to drugie.

    • Mila Odpowiedz

      Zouave twój komentarz wręcz wymaga odpowiedzi. Tu nie chodzi o niewolnictwo dosłownie, ale o to że kobiety były niewolnikami swoich mężów. Musiały robić wszystko co mąż każe nie mogły mieć własnego zdania, były całkowicie od niego zależne. A jak nie daj boże coś się nie spodobało były okropnie bite poniżane itd. Jeżeli za feministyczny bełkot uważasz to że kobiety zaczynały pisać o swoich problemach, że pozwolono im iść do pracy (czyli dano prawa jak pełnowartościowej osobie) to jesteś zwykłym seksistom, mizoginem. Co innego współczesny feminizm a co innego pierwsza fala feminizmu. Dziękuję bogu, że większość mężczyzn jakich znam nie myśli tak jak ty.

  7. Jo! Odpowiedz

    W ostatnim akapicie jest poważny błąd. Panie zostawały SĘDZIAMI. Sędzinami też, ale sędzina to żona sędziego, jak hrabina to żona hrabiego.

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.