Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Czy Bolesław Chrobry został koronowany na króla w 1000 roku?

Czy cesarz Otton III koronował Bolesława Chrobrego na króla?

fot.Ksawery Pillati/domena publiczna Czy cesarz Otton III koronował Bolesława Chrobrego na króla?

Nawet uczestnicy zjazdu gnieźnieńskiego nie rozumieli co nastąpiło na ich oczach. Tym bardziej zdezorientowani byli niemieccy nobile. Jeśli oni mieli mętlik w głowach, to co dopiero historycy dziesięć stuleci później.

Kronika Galla Anonima przedstawia sprawę prosto. Podczas wystawnych uczt i rewii wojskowych, które towarzyszyły spotkaniu w Gnieźnie w marcu tysięcznego roku, polski władca Bolesław na tyle zmiękczył imperatora Ottona III, że ten sam postanowił sowicie go nagrodzić za lata przyjaźni i pomocy. Publicznie ogłosił Bolesława „cesarskim bratem” i współpracownikiem imperium. Zwolnił go z obowiązku płacenia trybutu. Ale zrobił też coś więcej. Jak donosił pierwszy polski kronikarz, imperator „zdjął ze swej głowy diadem cesarski i włożył go na głowę Bolesława na zadatek przymierza i przyjaźni”.

Historycy od dziesiątków lat toczą zaciekłe spory, próbując ustalić, co konkretnie kryło się za tym gestem. Czy Bolesław właśnie został koronowany na króla? Niepewność i konsternacja naukowców nie powinny dziwić. Na to pytanie nie potrafiliby odpowiedzieć nawet… ludzie, którzy towarzyszyli Ottonowi podczas pamiętnego spotkania. A już tym bardziej inni niemieccy możnowładcy tej epoki.

Rex czyli kto?

Całe stulecia historii zrobiły swoje. Słysząc o koronach (czy też diademach) i królach, odruchowo wyobrażamy sobie uporządkowany świat ancien régime’u. Pedantyczną rzeczywistość, w której rangi władców są jasno ustalone: baronowie podlegają książętom, książęta królom, królowie cesarzom. Z każdą szarżą wiążą się określone rytuały i insygnia. A także: oczywiste ambicje.

Słysząc słowo korona od razu wyobrażamy sobie uporządkowane feudalne społeczeństwo z królem (lub cesarzem) na jego szczycie. Tymczasem w X i początkach XI wieku sytuacja było o wiele bardziej skomplikowana. Na zdjęciu wczesnośredniowieczna lombardzka Żelazna korona.

fot.James Steakley/CC BY-SA 3.0 Słysząc słowo korona od razu wyobrażamy sobie uporządkowane feudalne społeczeństwo z królem (lub cesarzem) na jego szczycie. Tymczasem w X i początkach XI wieku sytuacja było o wiele bardziej skomplikowana. Na zdjęciu wczesnośredniowieczna lombardzka Żelazna korona.

Książęta nieodmiennie marzą o byciu królami. Wiadomo też, kto przyznaje dany tytuł, jakie są wymagane sakry i kiedy konieczne jest zatwierdzenie ze strony papieża lub cesarza. Słowem: wszystko ma sens. Trudno powstrzymać się przed przenoszeniem tej kuszącej, czytelnej wizji rzeczywistości aż do X czy XI wieku. Tak właśnie postępują wszyscy historycy pytający, czy Bolesław został ukoronowany w tysięcznym roku. I jest to totalne nieporozumienie.

W czasach Ottonów dopiero rodzi się średniowieczna Europa. Nawet o państwie niemieckim, które wydaje się punktem odniesienia dla całej tej epoki, można mówić nie wcześniej niż od 955 roku. Umownie rzecz biorąc, jest ono zaledwie o parę lat starsze od Polski. I to znajduje swoje odzwierciedlenie w każdym aspekcie ówczesnej polityki. Około tysięcznego roku konkurują ze sobą sprzeczne tradycje, obyczaje i przepisy. Nie wiadomo, jaka szarża jest zwyczajnym urzędem, a jaka dziedzicznym tytułem. Ta niepewność dotyczy nawet książąt Rzeszy, a co dopiero – królów.

Trudno w to uwierzyć, ale w łacinie, a więc ówczesnym języku elit, w ogóle nie było słowa na określenie tej rangi politycznej. Nawet znany każdemu wyraz rex w tym okresie nie oznaczał jeszcze króla, ale niemal dowolnego władcę. Najlepiej wykształceni i zorientowani kronikarze nadawali miano rexa nie tylko namaszczonym monarchom Niemiec i Francji, ale też… pospolitym wodzom, o ile ci wyróżniali się jako taką pozycją polityczną. Pisano w ten sposób o Mieszku I, o czeskim księciu Wacławie, o przeróżnych wikingach, a nawet o muzułmańskich emirach z Andaluzji. Zresztą, może wcale nie należy się temu dziwić. Niemieckie elity nie potrzebowały specjalnych słów, bo, paradoksalnie, nie było kogo nimi określać.

Królewska krew

W przekonaniu możnowładców Rzeszy istniało tylko jedno źródło uświęconej władzy – królem mógł zostać tylko ten, w kogo żyłach krążyła cesarska krew. I to w bardzo wąskim rozumieniu: krew cesarza, czyli krew Karola Wielkiego. W efekcie przyjmowano, że istnieje tylko jeden autentyczny monarcha. Ten, który rządził ich państwem.

Ostatecznie prawo do podobnego dziedzictwa mogli sobie rościć jeszcze zwierzchnicy pozostałych królestw zrodzonych z rozpadu Imperium Franków: Francji i Burgundii. Na tym jednak lista się kończyła. Każdy inny władca był w oczach Niemców tylko uzurpatorem. Barbarzyńcą, którego pozycja opierała się na brutalnej sile, a nie na boskim wsparciu i na uczestnictwie w nadprzyrodzonym planie stworzenia.

Nie było żadnej instancji odwoławczej ani żadnego procesu, który pozwalałby dołączyć do grona prawdziwych królów. Słowem: poza państwami roszczącymi sobie prawo do dziedzictwa Karola Wielkiego w ogóle nie było koronacji. Po prawdzie przez długi czas nie było też na nie chętnych. Władcy ze Skandynawii czy krajów słowiańskich mieli własne wyobrażenia o źródłach politycznej potęgi i własne rytuały. Wartość korony czy tytułu chrześcijańskiego króla rozumieli tylko ci z wodzów, którzy starali się wejść w skład niemieckiego systemu politycznego. Oni jednak szybko byli uświadamiani, że monarcha może być tylko jeden.

Ottonom bardzo się opłacało kultywowanie przekonania o własnej wyższości, wynikającej nie tylko z posiadania tytułu cesarskiego, ale też – z samej rangi legalnego króla. Byli jedynymi, którym z woli niebios należy się respekt i posłuszeństwo. Tego przekonania trzymali się wszyscy członkowie dynastii Ludolfingów: Henryk I, Otton I, Otton II… Wszyscy, aż do czasów Ottona III.

Dla możnowładców Rzeszy królem mógł być tylko ktoś w czyich żyłach płynęła krew Karola Wielkiego. Na ilustracji XVI- wieczny portret cesarza pędzla Albrechta Dürera.

fot.domena publiczna Dla możnowładców Rzeszy królem mógł być tylko ktoś w czyich żyłach płynęła krew Karola Wielkiego. Na ilustracji XVI- wieczny portret cesarza pędzla Albrechta Dürera.

Gesty, które młody cesarz wykonał w Gnieźnie w 1000 roku, trudno interpretować jako koronację, bo nikt – nawet on sam – nie wiedział jeszcze, jak taka koronacja nowego, nie-niemieckiego króla, miałaby wyglądać. Trzeba było kolejnych lat, by powstały właściwe słowa, reguły i oczekiwania. Może zresztą nie jest przypadkiem, że podczas gdy łacinnicy nazywali królów wieloznacznym mianem rex, to w języku polskim powstało słowo konkretne i wyjątkowo czytelne. Bo przecież „król” to po prostu „Karol”. I jeśli Otton miał w marcu tysięcznego roku konkretny plan, to było nim właśnie uczynienie z polskiego władcy nowego spadkobiercy Karola Wielkiego.

Ceremonia bez finału

Bolesław Chrobry został zaproszony do rodziny cesarskiej i nazwany bratem Ottona. Wprawdzie stało się to tylko na krótką chwilę, ale na jego głowie spoczął diadem – korona symbolizująca imperialną zwierzchność nad wspólnotą chrześcijan. Książę otrzymał też niezwykły prezent: kopię włóczni świętego Maurycego. Wartości tego daru nie sposób przecenić. Oryginalna włócznia była jednym z insygniów cesarskiej władzy.

Wierzono, że przed tysiącem lat ta właśnie broń znajdowała się w rękach Longinusa – rzymskiego legionisty, który przebił bok konającego na Golgocie Chrystusa. Boska krew bezpowrotnie powiązała losy włóczni z losem całego Kościoła. Miał się nią posługiwać cesarz Konstantyn Wielki – władca, za którego sprawą Imperium Romanum nawróciło się na chrześcijaństwo. Później dzierżył ją też sam Karol Wielki, a wreszcie Otton I, podczas przełomowej bitwy na Lechowym Polu. Pojawiały się nawet głosy, że każdy posiadacz świętej włóczni jest z mocy Opatrzności wybrańcem Chrystusa i królem królów. Człowiekiem przeznaczonym do władzy nad okręgiem ziemskim.

Zgodnie z przekonaniami epoki kopia tej potężnej relikwii nie była tylko cenną pamiątką. Dziedziczyła moc oryginału, szczególnie że do jej wykonania użyto okruchów prawdziwej włóczni. Umieszczono w niej też fragment gwoździa pochodzącego rzekomo z Krzyża Świętego. Przekazując przyjacielowi ceremonialną broń, Otton oświadczał, że pragnie włączyć go do grona wybrańców, prowadzących lud Boży ku zbawieniu. Bolesław z kolei, kładąc dłonie na włóczni, bezgłośnie oznajmiał, że jest gotów podjęć się tej świętej misji.

Nakładając Chrobremu swój diadem nawet Otton III nie wiedział jak miałby wyglądać koronacja nie-niemieckiego króla.

fot.domena publiczna Nakładając Chrobremu swój diadem nawet Otton III nie wiedział jak miałby wyglądać koronacja nie-niemieckiego króla.

Ten rytuał otwierał polskiemu księciu drogę do unikalnej pozycji w Niemczech i w chrześcijańskiej Europie. Nie był jednak wystarczający. Nawet historycy, którzy zgadzają się, że w Gnieźnie nastąpiło w tysięcznym roku coś na wzór koronacji, zastrzegają, że ceremonii zabrakło finału. Bolesław Chrobry nie został w powszechnie akceptowany i legalny sposób królem (czy też – nowym Karolem). Przeróżnie próbowano to tłumaczyć. Niektóre hipotezy brzmią fantazyjnie, inne wprost nieprawdopodobnie. Nie trzeba jednak uciekać się do budowania zamków z piasku. W tym przypadku prawdziwe może być najprostsze z rozwiązań.

By zostać spadkobiercą tradycji Karolingów, Bolesław musiał spowinowacić się z tym legendarnym rodem. Jako pierwszy zrobił to już jego ojciec, biorąc za żonę niemiecką margrabiankę, uważaną za daleką krewniaczkę cesarzy. Ta koneksja nic jednak Bolesławowi nie dawała: chodziło o jego macochę Odę, tę samą, którą przegnał przed paroma laty. Polski książę nie mógł też wziąć żony z rodu imperialnego dla siebie. Miał już małżonkę i nic nie wskazuje na to, by planował się rozwodzić.

Zostawała tylko jedna opcja: zaaranżować ślub książęcego syna. A tak się składało, że Otton akurat miał siostrzenicę na wydaniu.

Bibliografia:

Artykuł powstał w oparciu o źródła i materiały wykorzystane przez autora podczas prac nad książką „Damy ze skazą. Kobiety, które dały Polsce koronę”. Poniżej wybrana literatura:

  1. Anonim tzw. Gall, Kronika Polska, przekł. R. Grodecki, wstęp i oprac. M. Plezia, Wrocław 2008.
  2. R. Bartlett, Why Can the Dead Do Such Great Things?: Saints and Worshippers from the Martyrs to the Reformation, Princeton 2013.
  3. D. Borawska, Kryzys monarchii wczesnopiastowskiej w latach trzydziestych XI wieku, Warszawa 2013.
  4. P. Boroń, Kniaziowie, królowie, carowie…, Tytuły i nazwy władców słowiańskich we wczesnym średniowieczu, Katowice 2010.
  5. W. Boryś, Słownik etymologiczny języka polskiego, Kraków 2005.
  6. A. Brückner, Słownik etymologiczny języka polskiego, Warszawa 1993.
  7. C. Clever, Saints and relics [w:] Handbook of Medieval Culture, t. 3, red. A. Classen, Berlin 2015.
  8. E. Dąbrowska, Relikwia Gwoździa św. w Notre Dame w Paryżu darem Ottona III [w:] Magistro et amico amici discipulusque. Lechowi Kalinowskiemu w osiemdziesięciolecie urodzin, red. W. Bulsza, L. Sadko, Kraków 2002.
  9. J. Dowiat, Bela I węgierski w Polsce (1031–32–1048), „Przegląd Historyczny”, t. 56 (1965)
  10. C. Filippo, Exchange and the Saints: Gift-Giving and the Commerce of Relics [w:] Gift giving and the ’embedded’ economy in the ancient world, red. C. Filippo, M. Gori, Heidelberg 2014.
  11. J. Fried, Otton III i Bolesław Chrobry. Miniatura dedykacyjna z Ewangeliarza” z Akwizgranu, zjazd gnieźnieński a królestwo polskie i węgierskie, Warszawa 2000.
  12. S. Halko, Richeza von Polen. Gemahlin Mieczyslaws II., Freiburg 1914.
  13. T. Jasiński, Czy Bolesław Chrobry lubił zagadki matematyczne?, „Świat Nauki”, nr 8 (2000).
  14. R. Michałowski, Princeps fundator. Studium z dziejów kultury politycznej w Polsce X–XIII wieku, Warszawa 1993.
  15. R. Michałowski, Zjazd gnieźnieński. Religijne przesłanki powstania arcybiskupstwa gnieźnieńskiego, Wrocław 2005.
  16. M. Nikolay-Panter, Königin Richeza (um 1000–1063), „Rheinische Lebensbilder”, t. 12 (1991).
  17. G. Pac, Kobiety w dynastii Piastów. Rola społeczna piastowskich żon i córek do połowy XII wieku. Studium porównawcze, Toruń 2013.
  18. A. Pleszczyński, Niemcy wobec pierwszej monarchii piastowskiej (963–1034). Narodziny stereotypu, Lublin 2008.
  19. A. Pospieszyńska, Mieszko II a Niemcy, „Roczniki Historyczne”, t. 14 (1938).
  20. P. Schreiner, Królowa Rycheza, Polska i Nadrenia. Stosunki między Polakami i Niemcami w XI wieku, Poznań–Kolonia 1996.
  21. M. Schulze-Dörrlamm, Heilige Nägel und heilige Lanzen [w:] Byzanz – das Römerreich im Mittelalter, t. 1: Welt der Ideen, Welt der Dinge, red. F. Daim; J. Drauschke, Mainz 2010.
  22. J. Strzelczyk, Otton III, Wrocław 2000.
  23. B. Śliwiński, Bezprym. Pierworodny syn pierwszego króla Polski (986–zima/wiosna 1032), Kraków 2014.
  24. S. Weinfurter, Niemcy w średniowieczu 500–1500, Warszawa 2010.
  25. H. Wolfram, Conrad II, 990–1039. Emperor of Three Kingdoms, University Park 2006., s. 219 i n.

Komentarze (6)

  1. wiesław Odpowiedz

    Bardzo ciekawy artykuł.Szkoda ,że Cesarz zmarł przedwcześnie.ciekawe czy zdołałby urzeczywistnić swoją wizję o której autor nie wspomina.Przyjazd Ottona to był początek realizacji pomysłu zjednoczonej Europy opartej na trzech silnych filarach.Jednym z nich miało być państwo Polan.Co do kronik Gala Anonima ,to bardzo ostrożnie.Kronikarz Krzywoustego i o Nim pisał prawdę ,zapewne w wielu kwestiach bardzo pochlebnie.Natomiast czasy zamierzchłe znał z legend, opowieści,zapisków.W niektórych kwestiach po prostu, z całą świadomością kłamał. Do tego stopnia ,że nie podpisywał się pod swoją twórczością.Tak ,że długie okresy Polskiej historii były zakłamywane ,pisane w interesie naszych wrogów i nie przez polskich historyków

    • JAQ Odpowiedz

      „W niektórych kwestiach po prostu, z całą świadomością kłamał. Do tego stopnia ,że nie podpisywał się pod swoją twórczością” jakiś dowód? „długie okresy Polskiej historii były zakłamywane ,pisane w interesie naszych wrogów i nie przez polskich historyków” jak poprzednio.

  2. Piotr/Anonim Odpowiedz

    Redaktor naczelny tej strony ,ma słabe wiadomości z historii.Pisze bardzo oględnie .Niech zajrzy dokładniej co o historii piszą w starych kronikach wschodnich i zachodnich nie tylko Niemieckich.

  3. Emilian58 Odpowiedz

    Cała historia świata jest zafałszowana. A o dziejach Polski więcej znajdzie w archiwach niemieckich niż polskich, niestety.

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.