Czy Bolesław Chrobry został koronowany na króla w 1000 roku?
Nawet uczestnicy zjazdu gnieźnieńskiego nie rozumieli co nastąpiło na ich oczach. Tym bardziej zdezorientowani byli niemieccy nobile. Jeśli oni mieli mętlik w głowach, to co dopiero historycy dziesięć stuleci później.
Kronika Galla Anonima przedstawia sprawę prosto. Podczas wystawnych uczt i rewii wojskowych, które towarzyszyły spotkaniu w Gnieźnie w marcu tysięcznego roku, polski władca Bolesław na tyle zmiękczył imperatora Ottona III, że ten sam postanowił sowicie go nagrodzić za lata przyjaźni i pomocy. Publicznie ogłosił Bolesława „cesarskim bratem” i współpracownikiem imperium. Zwolnił go z obowiązku płacenia trybutu. Ale zrobił też coś więcej. Jak donosił pierwszy polski kronikarz, imperator „zdjął ze swej głowy diadem cesarski i włożył go na głowę Bolesława na zadatek przymierza i przyjaźni”.
Historycy od dziesiątków lat toczą zaciekłe spory, próbując ustalić, co konkretnie kryło się za tym gestem. Czy Bolesław właśnie został koronowany na króla? Niepewność i konsternacja naukowców nie powinny dziwić. Na to pytanie nie potrafiliby odpowiedzieć nawet… ludzie, którzy towarzyszyli Ottonowi podczas pamiętnego spotkania. A już tym bardziej inni niemieccy możnowładcy tej epoki.
Rex czyli kto?
Całe stulecia historii zrobiły swoje. Słysząc o koronach (czy też diademach) i królach, odruchowo wyobrażamy sobie uporządkowany świat ancien régime’u. Pedantyczną rzeczywistość, w której rangi władców są jasno ustalone: baronowie podlegają książętom, książęta królom, królowie cesarzom. Z każdą szarżą wiążą się określone rytuały i insygnia. A także: oczywiste ambicje.
Książęta nieodmiennie marzą o byciu królami. Wiadomo też, kto przyznaje dany tytuł, jakie są wymagane sakry i kiedy konieczne jest zatwierdzenie ze strony papieża lub cesarza. Słowem: wszystko ma sens. Trudno powstrzymać się przed przenoszeniem tej kuszącej, czytelnej wizji rzeczywistości aż do X czy XI wieku. Tak właśnie postępują wszyscy historycy pytający, czy Bolesław został ukoronowany w tysięcznym roku. I jest to totalne nieporozumienie.
W czasach Ottonów dopiero rodzi się średniowieczna Europa. Nawet o państwie niemieckim, które wydaje się punktem odniesienia dla całej tej epoki, można mówić nie wcześniej niż od 955 roku. Umownie rzecz biorąc, jest ono zaledwie o parę lat starsze od Polski. I to znajduje swoje odzwierciedlenie w każdym aspekcie ówczesnej polityki. Około tysięcznego roku konkurują ze sobą sprzeczne tradycje, obyczaje i przepisy. Nie wiadomo, jaka szarża jest zwyczajnym urzędem, a jaka dziedzicznym tytułem. Ta niepewność dotyczy nawet książąt Rzeszy, a co dopiero – królów.
Trudno w to uwierzyć, ale w łacinie, a więc ówczesnym języku elit, w ogóle nie było słowa na określenie tej rangi politycznej. Nawet znany każdemu wyraz rex w tym okresie nie oznaczał jeszcze króla, ale niemal dowolnego władcę. Najlepiej wykształceni i zorientowani kronikarze nadawali miano rexa nie tylko namaszczonym monarchom Niemiec i Francji, ale też… pospolitym wodzom, o ile ci wyróżniali się jako taką pozycją polityczną. Pisano w ten sposób o Mieszku I, o czeskim księciu Wacławie, o przeróżnych wikingach, a nawet o muzułmańskich emirach z Andaluzji. Zresztą, może wcale nie należy się temu dziwić. Niemieckie elity nie potrzebowały specjalnych słów, bo, paradoksalnie, nie było kogo nimi określać.
Królewska krew
W przekonaniu możnowładców Rzeszy istniało tylko jedno źródło uświęconej władzy – królem mógł zostać tylko ten, w kogo żyłach krążyła cesarska krew. I to w bardzo wąskim rozumieniu: krew cesarza, czyli krew Karola Wielkiego. W efekcie przyjmowano, że istnieje tylko jeden autentyczny monarcha. Ten, który rządził ich państwem.
Ostatecznie prawo do podobnego dziedzictwa mogli sobie rościć jeszcze zwierzchnicy pozostałych królestw zrodzonych z rozpadu Imperium Franków: Francji i Burgundii. Na tym jednak lista się kończyła. Każdy inny władca był w oczach Niemców tylko uzurpatorem. Barbarzyńcą, którego pozycja opierała się na brutalnej sile, a nie na boskim wsparciu i na uczestnictwie w nadprzyrodzonym planie stworzenia.
Nie było żadnej instancji odwoławczej ani żadnego procesu, który pozwalałby dołączyć do grona prawdziwych królów. Słowem: poza państwami roszczącymi sobie prawo do dziedzictwa Karola Wielkiego w ogóle nie było koronacji. Po prawdzie przez długi czas nie było też na nie chętnych. Władcy ze Skandynawii czy krajów słowiańskich mieli własne wyobrażenia o źródłach politycznej potęgi i własne rytuały. Wartość korony czy tytułu chrześcijańskiego króla rozumieli tylko ci z wodzów, którzy starali się wejść w skład niemieckiego systemu politycznego. Oni jednak szybko byli uświadamiani, że monarcha może być tylko jeden.
Ottonom bardzo się opłacało kultywowanie przekonania o własnej wyższości, wynikającej nie tylko z posiadania tytułu cesarskiego, ale też – z samej rangi legalnego króla. Byli jedynymi, którym z woli niebios należy się respekt i posłuszeństwo. Tego przekonania trzymali się wszyscy członkowie dynastii Ludolfingów: Henryk I, Otton I, Otton II… Wszyscy, aż do czasów Ottona III.
Gesty, które młody cesarz wykonał w Gnieźnie w 1000 roku, trudno interpretować jako koronację, bo nikt – nawet on sam – nie wiedział jeszcze, jak taka koronacja nowego, nie-niemieckiego króla, miałaby wyglądać. Trzeba było kolejnych lat, by powstały właściwe słowa, reguły i oczekiwania. Może zresztą nie jest przypadkiem, że podczas gdy łacinnicy nazywali królów wieloznacznym mianem rex, to w języku polskim powstało słowo konkretne i wyjątkowo czytelne. Bo przecież „król” to po prostu „Karol”. I jeśli Otton miał w marcu tysięcznego roku konkretny plan, to było nim właśnie uczynienie z polskiego władcy nowego spadkobiercy Karola Wielkiego.
Ceremonia bez finału
Bolesław Chrobry został zaproszony do rodziny cesarskiej i nazwany bratem Ottona. Wprawdzie stało się to tylko na krótką chwilę, ale na jego głowie spoczął diadem – korona symbolizująca imperialną zwierzchność nad wspólnotą chrześcijan. Książę otrzymał też niezwykły prezent: kopię włóczni świętego Maurycego. Wartości tego daru nie sposób przecenić. Oryginalna włócznia była jednym z insygniów cesarskiej władzy.
Wierzono, że przed tysiącem lat ta właśnie broń znajdowała się w rękach Longinusa – rzymskiego legionisty, który przebił bok konającego na Golgocie Chrystusa. Boska krew bezpowrotnie powiązała losy włóczni z losem całego Kościoła. Miał się nią posługiwać cesarz Konstantyn Wielki – władca, za którego sprawą Imperium Romanum nawróciło się na chrześcijaństwo. Później dzierżył ją też sam Karol Wielki, a wreszcie Otton I, podczas przełomowej bitwy na Lechowym Polu. Pojawiały się nawet głosy, że każdy posiadacz świętej włóczni jest z mocy Opatrzności wybrańcem Chrystusa i królem królów. Człowiekiem przeznaczonym do władzy nad okręgiem ziemskim.
Zgodnie z przekonaniami epoki kopia tej potężnej relikwii nie była tylko cenną pamiątką. Dziedziczyła moc oryginału, szczególnie że do jej wykonania użyto okruchów prawdziwej włóczni. Umieszczono w niej też fragment gwoździa pochodzącego rzekomo z Krzyża Świętego. Przekazując przyjacielowi ceremonialną broń, Otton oświadczał, że pragnie włączyć go do grona wybrańców, prowadzących lud Boży ku zbawieniu. Bolesław z kolei, kładąc dłonie na włóczni, bezgłośnie oznajmiał, że jest gotów podjęć się tej świętej misji.
Ten rytuał otwierał polskiemu księciu drogę do unikalnej pozycji w Niemczech i w chrześcijańskiej Europie. Nie był jednak wystarczający. Nawet historycy, którzy zgadzają się, że w Gnieźnie nastąpiło w tysięcznym roku coś na wzór koronacji, zastrzegają, że ceremonii zabrakło finału. Bolesław Chrobry nie został w powszechnie akceptowany i legalny sposób królem (czy też – nowym Karolem). Przeróżnie próbowano to tłumaczyć. Niektóre hipotezy brzmią fantazyjnie, inne wprost nieprawdopodobnie. Nie trzeba jednak uciekać się do budowania zamków z piasku. W tym przypadku prawdziwe może być najprostsze z rozwiązań.
By zostać spadkobiercą tradycji Karolingów, Bolesław musiał spowinowacić się z tym legendarnym rodem. Jako pierwszy zrobił to już jego ojciec, biorąc za żonę niemiecką margrabiankę, uważaną za daleką krewniaczkę cesarzy. Ta koneksja nic jednak Bolesławowi nie dawała: chodziło o jego macochę Odę, tę samą, którą przegnał przed paroma laty. Polski książę nie mógł też wziąć żony z rodu imperialnego dla siebie. Miał już małżonkę i nic nie wskazuje na to, by planował się rozwodzić.
Zostawała tylko jedna opcja: zaaranżować ślub książęcego syna. A tak się składało, że Otton akurat miał siostrzenicę na wydaniu.
Bibliografia:
Artykuł powstał w oparciu o źródła i materiały wykorzystane przez autora podczas prac nad książką „Damy ze skazą. Kobiety, które dały Polsce koronę”. Poniżej wybrana literatura:
- Anonim tzw. Gall, Kronika Polska, przekł. R. Grodecki, wstęp i oprac. M. Plezia, Wrocław 2008.
- R. Bartlett, Why Can the Dead Do Such Great Things?: Saints and Worshippers from the Martyrs to the Reformation, Princeton 2013.
- D. Borawska, Kryzys monarchii wczesnopiastowskiej w latach trzydziestych XI wieku, Warszawa 2013.
- P. Boroń, Kniaziowie, królowie, carowie…, Tytuły i nazwy władców słowiańskich we wczesnym średniowieczu, Katowice 2010.
- W. Boryś, Słownik etymologiczny języka polskiego, Kraków 2005.
- A. Brückner, Słownik etymologiczny języka polskiego, Warszawa 1993.
- C. Clever, Saints and relics [w:] Handbook of Medieval Culture, t. 3, red. A. Classen, Berlin 2015.
- E. Dąbrowska, Relikwia Gwoździa św. w Notre Dame w Paryżu darem Ottona III [w:] Magistro et amico amici discipulusque. Lechowi Kalinowskiemu w osiemdziesięciolecie urodzin, red. W. Bulsza, L. Sadko, Kraków 2002.
- J. Dowiat, Bela I węgierski w Polsce (1031–32–1048), „Przegląd Historyczny”, t. 56 (1965)
- C. Filippo, Exchange and the Saints: Gift-Giving and the Commerce of Relics [w:] Gift giving and the ’embedded’ economy in the ancient world, red. C. Filippo, M. Gori, Heidelberg 2014.
- J. Fried, Otton III i Bolesław Chrobry. Miniatura dedykacyjna z „Ewangeliarza” z Akwizgranu, zjazd gnieźnieński a królestwo polskie i węgierskie, Warszawa 2000.
- S. Halko, Richeza von Polen. Gemahlin Mieczyslaws II., Freiburg 1914.
- T. Jasiński, Czy Bolesław Chrobry lubił zagadki matematyczne?, „Świat Nauki”, nr 8 (2000).
- R. Michałowski, Princeps fundator. Studium z dziejów kultury politycznej w Polsce X–XIII wieku, Warszawa 1993.
- R. Michałowski, Zjazd gnieźnieński. Religijne przesłanki powstania arcybiskupstwa gnieźnieńskiego, Wrocław 2005.
- M. Nikolay-Panter, Königin Richeza (um 1000–1063), „Rheinische Lebensbilder”, t. 12 (1991).
- G. Pac, Kobiety w dynastii Piastów. Rola społeczna piastowskich żon i córek do połowy XII wieku. Studium porównawcze, Toruń 2013.
- A. Pleszczyński, Niemcy wobec pierwszej monarchii piastowskiej (963–1034). Narodziny stereotypu, Lublin 2008.
- A. Pospieszyńska, Mieszko II a Niemcy, „Roczniki Historyczne”, t. 14 (1938).
- P. Schreiner, Królowa Rycheza, Polska i Nadrenia. Stosunki między Polakami i Niemcami w XI wieku, Poznań–Kolonia 1996.
- M. Schulze-Dörrlamm, Heilige Nägel und heilige Lanzen [w:] Byzanz – das Römerreich im Mittelalter, t. 1: Welt der Ideen, Welt der Dinge, red. F. Daim; J. Drauschke, Mainz 2010.
- J. Strzelczyk, Otton III, Wrocław 2000.
- B. Śliwiński, Bezprym. Pierworodny syn pierwszego króla Polski (986–zima/wiosna 1032), Kraków 2014.
- S. Weinfurter, Niemcy w średniowieczu 500–1500, Warszawa 2010.
- H. Wolfram, Conrad II, 990–1039. Emperor of Three Kingdoms, University Park 2006., s. 219 i n.
Bardzo ciekawy artykuł.Szkoda ,że Cesarz zmarł przedwcześnie.ciekawe czy zdołałby urzeczywistnić swoją wizję o której autor nie wspomina.Przyjazd Ottona to był początek realizacji pomysłu zjednoczonej Europy opartej na trzech silnych filarach.Jednym z nich miało być państwo Polan.Co do kronik Gala Anonima ,to bardzo ostrożnie.Kronikarz Krzywoustego i o Nim pisał prawdę ,zapewne w wielu kwestiach bardzo pochlebnie.Natomiast czasy zamierzchłe znał z legend, opowieści,zapisków.W niektórych kwestiach po prostu, z całą świadomością kłamał. Do tego stopnia ,że nie podpisywał się pod swoją twórczością.Tak ,że długie okresy Polskiej historii były zakłamywane ,pisane w interesie naszych wrogów i nie przez polskich historyków
„W niektórych kwestiach po prostu, z całą świadomością kłamał. Do tego stopnia ,że nie podpisywał się pod swoją twórczością” jakiś dowód? „długie okresy Polskiej historii były zakłamywane ,pisane w interesie naszych wrogów i nie przez polskich historyków” jak poprzednio.
Redaktor naczelny tej strony ,ma słabe wiadomości z historii.Pisze bardzo oględnie .Niech zajrzy dokładniej co o historii piszą w starych kronikach wschodnich i zachodnich nie tylko Niemieckich.
Jakich kronikach?
Cała historia świata jest zafałszowana. A o dziejach Polski więcej znajdzie w archiwach niemieckich niż polskich, niestety.
Jakieś konkrety?