Wstydliwe, przepełnione trwogą i obrzydzeniem. Tak wyglądały początki seksuologii
„Pod względem zwyrodnienia płciowego grozi już chyba ludzkości pełna zagłada” – twierdzili specjaliści. Badanie seksu zrodziło się ze strachu. I z głębokiego przekonania o powszechności degenerujących dewiacji.
Najlepsza biografia to ta, którą napiszesz sobie sam. W myśl tej prostej zasady Winston Churchill uczynił zwycięstwo w II wojnie światowej swoim jednoosobowym sukcesem. Ale nie był pierwszy. Niespełna pół wieku wcześniej to samo próbował osiągnąć Stanisław Kurkiewicz: ekscentryczny lekarz z Krakowa. Tyle że chodziło o wojnę z erotycznym zacofaniem, a nie z nazistami.
W 1916 roku kontrowersyjny doktor, odpowiedzialny między innymi za szeroko zakrojone badania nad fantazjami erotycznymi, impotencją czy zdradą małżeńską, cierpliwie instruował czytelników mogących nie mieć świadomości, z jak wybitnym autorem przyszło im obcować:
Tę gałąź czynności (praktyki) lekarskiej, która zajmuje się życiem płciowym (…) ja od lat kilkunastu ująłem w nową i oryginalną całość. Jestem więc twórcą i pierwszym dopiero przedstawicielem tak specjalistycznie wyodrębnionej lekarskiej praktyki (…). Tego nie wypowiadam jako reklamę i przechwałkę – jeno jako prawdziwy stan rzeczy w dziejowości (historii) wiedzy płciowej.
Rzeczywiście innych lekarzy-płciowników, bo tak kazał się tytułować Stanisław Kurkiewicz, historia nie odnotowała. Krakowski medyk miał też rację, pisząc, że nie istnieją szkoły dla seksuologów, kursy ani oficjalne tytuły. Wszystkiego musiał uczyć się sam. Nie zauważył jednak, że wcale nie jest jedyny. Ani nawet pierwszy.
Mierzalne i policzalne
Zupełnie pierwszy rzecz jasna nie mógł być. Ludziom każdej kolejnej epoki wydawało się, że odkrywają seks. W rzeczywistości to, co człowiek potrafi robić w sypialni w XXI wieku, równie oczywiste wydawało się starożytnym Grekom, Rzymianom i Aztekom. Nie potrzebowali podręczników wychowania do życia w rodzinie ani Kamasutry, żeby dopasować jeden element układanki do drugiego. Ani seks oralny, ani zabawki erotyczne, ani taka czy inna pozycja nie miały nigdy swoich „wynalazców”. Nie da się ujmować naturalnych instynktów i wrodzonych potrzeb w ramy historii.
Jeśli coś odkrywano na przestrzeni stuleci, to przede wszystkim nowe sposoby mówienia lub milczenia o seksie. Nowe obyczaje, uprzedzenia i granice tego, co wydawało się dopuszczalne. Schyłek XIX wieku był wyjątkowy, bo po raz pierwszy uczeni mogli wziąć życie erotyczne pod mikroskop. Świat jeszcze nigdy nie wydawał się równie mierzalny i policzalny. Człowiek ujarzmił elektryczność, odkrył genetykę i teorię ewolucji. Medycyna zaczęła wychodzić poza obszar przypadkowych prób i błędów. Powstawały pierwsze nowoczesne atlasy anatomiczne, promienie Roentgena pozwoliły dosłownie spojrzeć w głąb człowieka. Tajemniczy obszar ludzkiej seksualności wydawał się idealną nową granicą poznania.
Tak brzmi optymistyczne wyjaśnienie narodzin seksuologii. Zapewne niektórych naukowców do badań w dziedzinie płciowości rzeczywiście pchała ambicja. Dużo większe znaczenie miał jednak strach – nieodłączny towarzysz XIX-wiecznego seksu.
Erotyczne lęki
Należałoby wręcz mówić o całej górze lęków, a nie o jednej, sprecyzowanej obawie. Po pierwsze był strach przed degeneracją. Pobieżne uświadomienie sobie prawideł genetyki nadało zupełnie nowe znaczenie bezładnemu życiu płciowemu XIX stulecia. Choroby weneryczne, przypadkowe stosunki płciowe, nieślubne dzieci z nieznanymi partnerami. Z paniką skonstatowano, że to nie problem bieżącego świata, ale też każdego kolejnego pokolenia. Naukowcy i publicyści widzieli już oczami wyobraźni skarlałe karykatury człowieka zamieszkujące Europę za kolejne stulecie. „Co do obecnego stanu obyczajowego, nikt chyba nie zaprzeczy, że pod względem zwyrodnienia płciowego stoi on na samej krawędzi, poza którą grozi już chyba ludzkości pełna zagłada”.
Te słowa Marii Turzymy z 1906 roku doskonale oddają atmosferę przełomu wieków. Trwogę podsycał jeszcze niekontrolowany postęp w każdej dziedzinie. Rozrastające się miasta, niesprawdzone technologie, wywrotowe koncepcje polityczne, anarchia, rozkwit przestępczości. Seks wydawał się jeszcze jednym obszarem wymagającym poskromienia. Tym pilniejszego, odkąd człowiek uświadomił sobie za sprawą Darwina, że nie tak znowu wiele dzieli go od zwierząt.
Nic dziwnego, że praca uznawana za fundament nowoczesnej seksuologii – Psychopathia Sexualis Richarda Kraffta-Ebinga z 1886 roku – to przede wszystkim wielki spis dewiacji. Od zoofilii i onanizmu po sadyzm i masochizm. Epatowanie strachem stało się odtąd znakiem rozpoznawczym badań nad stosunkami płciowymi. Nawet pocieszny Stanisław Kurkiewicz przyznawał, że w niekontrolowanym życiu erotycznym widzi wielkie zagrożenie dla ludzkości. I że właśnie ta wisząca nad światem groźba skłoniła go, by poświęcić seksowi całe życie.
W jednej z książek pisał: „Znanym mi jest przypadek nagłej śmierci u dziewczyny góralki, gdy przy źródle, czerpiąc wodę, została wzięta tak (…) najniewinniej za palec przez parobczaka, którego osoba ją bardzo silnie napinała. I napięcie to spowodowało wtedy udar mózgowy!”
Chwycenie za palec, niechwycenie za palec. Nadużywanie seksu albo i brak seksu. Nadmiar złych myśli i ich niedomiar. Każde odstępstwo od trudnej do zdefiniowania normy niosło za sobą opłakane skutki. Kurkiewicz strawił dziesiątki stron na wypisanie wszystkich możliwych schorzeń biorących początek w nadużyciach płciowych. Na liście były zaćma, zaburzenie akcji serca i ogólna „mózgoniemoc”. Od „źle wykonywanego” seksu można się było nabawić nawet gruźlicy. I zdaniem Kurkiewicza często się to zdarzało nowożeńcom.
Bezwiedne pragnienia
Wprawdzie krakowski lekarz-płciownik działał w naukowej próżni, nieświadomy konkurencji i postępów w medycynie, ale inni badacze dochodzili do bardzo podobnych wniosków. Także Zygmunta Freuda należałoby wrzucić do tego samego worka z etykietą „straszenie seksem”. Może i ojciec psychoanalizy nie był na tyle zdesperowany, aby grozić pacjentom śmiercią, ale podobnie jak Kurkiewicz w erotyce dostrzegał głównie problemy. Zatajone przeżycia, krzywdy i wstrząsy seksualne z przeszłości uniemożliwiały człowiekowi normalne życie. Pomóc mogła tylko kosztowna terapia i ujarzmienie własnej seksualności.
Praca pierwszych seksuologów miała w sobie rys tragizmu. Wszyscy przyznawali, że nawet jeśli seks zabija, to nie da się przed nim uciec. Wielką popularność zdobywały sobie koncepcje filozoficzne, zgodnie z którym światem i ludzką egzystencją rządzi wyłącznie ślepy, bezwzględny popęd płciowy. To za jego sprawą powstają cywilizacje i z jego przyczyny giną narody. Polski lekarz Michał Misiewicz referował w 1906 roku:
Od pierwszych chwil rozwoju (…) męczy miłość płciowa bezwiednym pragnieniem, do którego nakłania wszystkie dążenia i czyny człowieka. Marne ideały przedstawia młodzieńcowi w aureoli nieskończonej doskonałości. (…) Skazuje go na męczarnie, doprowadzając nieraz do samobójstwa. W dojrzałym wieku geniusz gatunku występuje z jeszcze większą siłą i narzuca kajdany miłości, małżeństwa i ojcostwa. W małżeństwie rzadko urzeczywistnia się ideał (…), a ze swojej strony wymaga ono zapobiegliwości, pracy, poświęcenia. W starości zostawia brzemię opieki nad niedojrzałymi dziećmi i troski o ich byt. I jeszcze na łożu śmierci umiera człowiek z zeschłymi od pragnienia wargami (…).
Wszystkie czynności i funkcje życiowe, a więc odżywianie, sen, trawienie, mają jedynie za cel zadośćuczynienie potrzebom rozpłodu.
Nauka od pierwszej skrajności i zupełnego odrzucenia roli życia płciowego, przeszła w skrajność drugą – bagatelizując całą resztę ludzkiej kultury. Liczyć miał się tylko seks. Ten skrajnie paniczny trend nie utrzymał się długo. Wystarczył jednak, by postawić pierwszą podwalinę rewolucji seksualnej. Przy całej niedorzeczności formułowanych poglądów, wcześni seksuolodzy przynajmniej docenili rolę życia płciowego. I opisali jego mechanizmy.
Kamil Janicki
Epoka hipokryzji
Sklep | Format | Zwykła cena | Cena dla naszych czytelników |
paskarz.pl | 39.90 zł | 26.99 zł idź do sklepu » |
Wszyscy jesteśmy zboczeńcami
Niemiecki dermatolog Iwan Bloch stwierdził odważnie, że „przyczyną dewiacji seksualnych nie jest degeneracja, ale pragnienie odmiany (…), właściwe dla każdego człowieka”. Brytyjczyk, doktor Havelock Ellis dopowiadał: pamiętaj, w życiu seksualnym „nie każdy jest taki jak ty”. Dzięki nim propagatorzy zdrowego i pozbawionego kompleksów życia seksualnego będą mogli posunąć się w epoce międzywojennej jeszcze o krok dalej. I ogłosić, że wszyscy ludzie są trochę zboczeńcami. Tak właśnie w 1930 roku ujmie rzecz polski lekarz Paweł Klinger – jako stan zrozumiały i zupełnie naturalny.
Najważniejszy przełom dotyczył jednak kobiet. Badacze życia seksualnego wreszcie zauważyli, że erotyka wcale nie jest domeną jednej płci. Historyk medycyny Marcin Leśniewski szczególne zasługi przypisuje wspomnianemu już Havelockowi Ellisowi. W wydanej w 1896 roku pracy Studium psychologii seksualnej Ellis „stwierdził, że dziewczęta dojrzewają wcześniej niż chłopcy. Rozbił mit, jakoby kobiety nie miały popędu płciowego”. Stąd niedaleko już było do badań Hiszpana Gregorio Marañóna i do stwierdzenia, że macierzyństwo wcale nie uniemożliwia kobiecie rozwoju intelektualnego, a jej organizm – nie jest seksualnie upośledzony.
Wyjątkowe postępy odnotowała psychologia. Dostrzeżono, że stosunek płciowy to coś więcej niż dwójka ludzi wykonujących osobliwe ruchy i wydających zabawne odgłosy. Austriak Wilhelm Steckel rozwodził się nad psychiczną podbudową seksu. To w umyśle widział źródło impotencji i seksualnych lęków. Nagle stało się jasne, że nie tylko mężczyzna powinien czerpać satysfakcję ze stosunku. A także, że to mąż ponosi w znacznym stopniu odpowiedzialność za niechęć, wstręt lub obojętność żony wobec życia płciowego.
Na tym polu Polacy byli prawdziwymi prekursorami. Już w 1875 roku warszawski ginekolog Jakub Rosenthal pisał o popędzie seksualnym i związkach pomiędzy wyobrażeniami oraz pragnieniami a życiem erotycznym. Wszystko to w poradniku higienicznym dla niewiast. Z kolei krakowski położnik Henryk Jordan w 1881 roku sporządził dokładny, biologiczny opis stosunku płciowego, także z perspektywy kobiety. Potwierdził tym samym, że w kwestii fizjologii seksu polscy lekarze z końca XIX wieku wiedzieli niemal tylko samo co dzisiejsi.
Dopiero za pięć lat miała się ukazać Psychopatia Sexualis, rzekomo pierwsza praca nowoczesnej seksuologii, a dociekliwy krakus już odkrył kobiecy orgazm. Pisał:
Podczas szczytu podrażnienia płciowego powstaje (…) skurcz, od ujść jajowodów ku ujściu zewnętrznemu się posuwający, skutkiem czego śluz (…) się wydziela i pojemność tej jamy się pomniejsza. Macica mocno skurczona napręża się, naprężają się i wargi maciczne wśród silnego bardzo nawału krwi.
Już ten jeden akapit powinien tłumaczyć, czemu Henryk Jordan ma park swojego imienia w samym środku Krakowa. Zasłużył.
Jeśli kobiecy orgazm istniał, należało wreszcie zapytać: dlaczego kobiety tak rzadko go miewają? Dzięki postępom seksuologii to też stało się możliwie. Lekarze, początkowo opierający się na dociekaniach teoretycznych lub danych zebranych przez ginekologów i wenerologów, na przełomie wieków zaczęli prosić o wyrażenie opinii zwyczajnych ludzi. Za pierwszego seksualnego ankietera uznaje się dość powszechnie niemieckiego naukowca Magnusa Hirschfelda. Na pewno był najgłośniejszą osobą w tym fachu. Za przepytywanie homoseksualistów trafił na dziesięć dni do aresztu. Mimo to nie zniechęcił się, a w 1918 roku założył Instytut Wiedzy Seksualnej w Berlinie.
Podręczniki podają, że była to pierwsza tego typu instytucja na świecie, a sam Hirschfeld stworzył nawet termin „seksuologia”. I w pewnym sensie jest to prawda. Warto jednak przypomnieć, że sporo lat wcześniej własny instytut, własne ankiety i sztab „spostrzegaczy zdarzeń płciowych” miał działający przy ulicy Batorego w Krakowie Stanisław Kurkiewicz. A poza tym – zupełnie niezależnie od Hirschfelda ogłosił on nazwę „seksuologia”. Choć oczywiście wolał swojsko brzmiące płciownictwo.
Bibliografia:
Artykuł powstał w oparciu o literaturę i materiały zebrane przez autora podczas prac nad książką pt. Epoka hipokryzji. Seks i erotyka w przedwojennej Polsce. Poniżej wybrane z wykorzystanych pozycji:
- Imieliński Kazimierz, Medycyna i seks, Instytut Wydawniczy Związków Zawodowych, Warszawa 1987.
- Jordan Henryk, Nauka położnictwa dla użytku uczniów i lekarzy. Dział pierwszy, Druk. Pobudkiewicza, Kraków 1881.
- Klinger Paweł, Vita sexualis. Prawda o życiu płciowem człowieka, Księgarnia Karola Neumillera, Łódź 1930.
- Kurkiewicz Stanisław, Ludzkie życie płciowe jako gałąź wiedzy lekarskiej wzgl. wiedzy ogólnej, jako gałąź lekarskiej praktyki, – i jako ruch społeczny: oświatowy, zapobiegawczy, i t.p., nakł. autora, Kraków 1916.
- Kurkiewicz Stanisław, Z docieków (studyów) nad życiem płciowem. Luźne osnowy (tematy). 2. Szczegółowe odróżnienie czynności płciowych, nakł. autora, Kraków 1906.
- Leśniewski Marcin, Narodziny seksuologii – zarys stanu wiedzy lekarskiej o seksualności człowieka na przełomie XIX i XX wieku [w:] Kobieta i małżeństwo. Społeczno-kulturowe aspekty seksualności. Wiek XIX i XX, red. A. Żarnowska, A. Szwarc, DiG, Warszawa 2004.
- Misiewicz Michał, Samogwałt (onanizm) i jego skutki. Przewodnik dla młodzieży i rodziców, oprac. Aleksander Parszewski, Siła, Warszawa 1929.
- Paczoska Ewa, Idea czystości i piekło mężczyzn w literaturze drugiej połowy XIX wieku, w: Kobieta i rewolucja obyczajowa. Wiek XIX i XX, red. A. Żarnowska, A. Szwarc, DiG, Warszawa 2006.
- Rosenthal Jakub, Poradnik lekarski dla kobiet, Warszawa 1875.
- Turzyma Maria, Wyzwalająca się kobieta, Kraków 1906.
Historia przedwojennej seksualności i zapomnianej rewolucji dwudziestolecia
Kamil Janicki
Epoka hipokryzji
Sklep | Format | Zwykła cena | Cena dla naszych czytelników |
paskarz.pl | 39.90 zł | 26.99 zł idź do sklepu » |
wydaje mi się, że w artykule podlegają nieuzasadnionemu wartościowaniu różne historyczne podejścia do tematyki seksualnej. Seksualność człowieka jest złożona i w wielu przejawach niejednoznaczna, dlatego unikałbym dzielenia na to, co „zdrowie i pozbawione kompleksów”, a „niedorzeczne, desperackie, archaiczne”.