Czuła pamięć o kontrkulturze. Recenzja książki „All you need is love”
Jerzy Jarniewicz wprowadza nas w czasy Johna Lennona i Patti Smith. Pokazuje, co dzisiaj z lat 60. pamiętamy – i jak to pamiętamy. Dowodzi potęgi ówczesnego wstrząsu kulturowego, którego skutki odczuwamy do teraz. Ma świadomość, że to historia na tyle niedawna, że jej uczestnicy wciąż opowiadają ją na nowo.
„Piszę o świecie, którego nie ma”, tak zaczyna swoją opowieść o kontrkulturze końca lat 60. i początku lat 70. Jerzy Jarniewicz. Istotnie, książka „All you need is love. Sceny z życia kontrkultury” poświęcona jest zjawiskom, które już przeszły do historii. Ich ślady pozostają jednak świeże. I choć sam autor jest za młody, by pamiętać tamte czasy, zna je nie tylko z pracy archiwalnej. Świat kontrkultury poznał także dzięki opowieściom bliskich mu ludzi, którzy uosabiali jej ducha. I tak też o nim opowiada – jako o czymś bliskim, lubianym, czymś, na co patrzy się dobrotliwie, nawet jeśli dostrzega się niedociągnięcia.
Rewolta obrazów i dźwięków
Książka Jarniewicza jest świadomie wspomnieniowa. Czytać ją, to jak oglądać album ze zdjęciami. Czasem ma to znaczenie dosłowne, bo autor o niektórych wydarzeniach i postaciach opowiada, opierając się na fotografiach. Są dla niego szczególnym źródłem wiedzy: każda stanowi część innej historii i pokazuje trochę inną cząstkę świata kontrkultury. Ujęcia pozowane i przemyślane, jak choćby legendarne zdjęcie berlińskiej Kommune 1, przeplatają się ze spontanicznymi, uchwyconymi w biegu.
Niektóre mają dzisiaj status kultowy, jak zdjęcie Abbiego Hoffmana, błazna amerykańskiej kontrkultury, i jego żony, otoczonych przez policję na nowojorskiej Grand Central Station. Inne są mniej znane, jak zdjęcia anonimowych hippisów z Haight-Ashbury, najbardziej kontrkulturowej dzielnicy San Francisco.
Autor sięga też do innych „pamiątek”: piosenek, albumów, filmów. Rozbija kontrkulturę na pojedyncze dźwięki i obrazy, które dzięki barwnej narracji przesuwają się przed oczami czytelnika jak w kalejdoskopie. To jednocześnie lektura bardzo angażująca. Nie sposób chyba przeczytać książki, nie sięgając po jedną z opisywanych przez Jarniewicza płyt – by jeszcze raz wsłuchać się w dobrze znane utwory, na przykład tytułowe ,,All you need is love”, i przetestować samodzielnie brawurowe nieraz interpretacje ich tekstów.
Jarniewicz zdaje sobie sprawę, że prowadzona przez niego narracja jest fragmentaryczna. Decyduje o tym już sama formuła, ogniskująca się wokół porozrzucanych w czasie i przestrzeni elementów. Opowieść może dotyczyć konkretnego miejsca, jak w rozdziałach poświęconych flagowym miastom kontestacji, od Londynu, przez San Francisco, po Paryż. Może skupić się na legendarnej postaci, Johna Lennona czy Patti Smith. Wreszcie, może sięgnąć po losy kontrkulturowej „opery plemiennej”, czyli musicalu ,,Hair”, albo definiującego epokę albumu ,,Klubu Samotnych Serc Sierżanta Pieprza”.
Autorowi towarzyszy jednak nadzieja, że te pojedyncze opowieści ułożą się w spójną całość. I faktycznie, wybrane przez niego zjawiska tworzą konglomerat różnorodny, ale na swój sposób współbrzmiący. Łączy je radykalny i nieodwołalny sprzeciw wobec systemu i zastanego świata, który – zdaniem młodych – starsze pokolenia urządziły niesprawiedliwie, jeśli nie zbrodniczo.
W świecie Beatlesów
Niewątpliwie najlepsze są rozdziały poświęcone kontrkulturze anglosaskiej. Książka Jarniewicza jest w tym zakresie prawdziwą skarbnicą wiedzy. Niczego mniej po wybitnym tłumaczu literatury anglojęzycznej i współorganizatorze pierwszej wschodnioeuropejskiej międzynarodowej konferencji poświęconej Beatlesom nie należało się spodziewać.
W konsekwencji na dalszy plan schodzą doświadczenia holenderskie, niemieckie czy francuskie. Z jednej strony brakuje trochę tej lokalności, która w latach 60. decydowała o kształcie i działalności ruchów kontrkulturowych w poszczególnych państwach. Z drugiej jednak, pokazuje to – i słusznie – jaką przewagę w skali globalnej mieli już wtedy Anglosasi, a zwłaszcza ich muzyka, która łączyła przedstawicieli młodego pokolenia na całym świecie.
Nie jest łatwo pisać historię wydarzeń, które stały się formującym doświadczeniem całego pokolenia. Szczególnie, jeśli przedstawiciele tego pokolenia nieustannie piszą i przepisują swoje wspomnienia, odkrywając coraz to nowe oblicza własnej przeszłości. W przypadku ruchów protestacyjnych i kontrkulturowych z końca lat 60. proces ten jest szczególnie widoczny. Pamięć o wydarzeniach zmienia się wraz z upływem lat. We Francji tradycyjnie już obowiązująca narracja wymieniana jest – i to nieraz przez samych eks-radykałów, soixante-huitardów! – średnio co dekadę.
Historia wciąż wymyślana na nowo
Jarniewicz przedstawia także pewną propozycję. Pokazuje, co dzisiaj z lat 60. pamiętamy – i jak to pamiętamy. Dowodzi potęgi ówczesnego wstrząsu kulturowego, którego skutki odczuwamy do dzisiaj. Od czasu do czasu natyka się jednak na przestrzeń pomiędzy pamięcią a wydarzeniem. Nie ucieka przed tym. Zdradza na przykład, jak mylące mogą być zdjęcia, dekonstruując pozorny, uchwycony przez fotografa zachwyt George’a Harrisona po wizycie w Haight-Ashbury.
Ujawnia tym samym problem, przed którym stają wszyscy badacze kolorowej rewolty lat 60. Była ona jednocześnie przeżywana i świadomie wytwarzana jako wspomnienie, a później – wielokrotnie przepisywana i wymyślana na nowo. I tak, jako wspomnienie czasów młodości, których pewne elementy należy przemilczeć, a inne podkolorować, fenomen ten funkcjonuje w społecznej świadomości i dzisiaj.
Oddzielenie samego wydarzenia od opowieści o nim jest zadaniem historyka. Jarniewicz tę kwestię tylko na marginesie sygnalizuje. Wspomina zwłaszcza o klęsce politycznych aspiracji ruchu, o których – choć cała kontrkultura była nimi podszyta – pamiętamy jakby mniej. Paradoksalnie, bo przecież to właśnie w tych czasach odkryto, że „wszystko jest polityczme”. I może te momenty są najcenniejsze. Świadczą, że choć historia lat 60. i 70. jest jeszcze świeża, dużo zdążyliśmy już zapomnieć.
Plusy:
- wciągająca formuła opowieści – najlepsze rozdziały ogniskują się wokół jednego zjawiska, fotografii, wydarzenia czy postaci
- skarbnica informacji o muzyce lat 60. (zwłaszcza o historii Beatlesów)
- świetne, autorskie interpretacje kultowych tekstów
- żywy, barwny i zaangażowany język
Minusy:
- to książka dla tych, którzy chcą śledzić „główny nurt” kontrkultury; kontekstów lokalnych jest niewiele
Zgrzyty:
- opisy zdjęć (bez zdjęć), piosenek (bez piosenek) i filmów (bez filmów); można to z grubsza samodzielnie naprawić, ale nie polecam czytania bez dostępu do internetu
Metryczka:
Autor: Jerzy Jarniewicz
Tytuł: „All you need is love. Sceny z życia kontrkultury”
Wydawca: Wydawnictwo „Znak”
Oprawa: miękka
Liczba stron: 320
Rok wydania: 2016
Dodaj komentarz