Osuszyli morze, by wydobyć szczątki polskich bohaterów
Aby umożliwić wydobycie wraku samolotu z czasów II wojny światowej, Holendrzy zdecydowali się osuszyć fragment Morza Północnego. W 1941 roku w samolocie tym zginęli Polscy piloci.
W odległości 5 kilometrów od brzegu odnaleziony został wrak samolotu Vickers Wellington, wchodzący w skład 305. Dywizjonu Bombowego im. Marszałka Józefa Piłsudskiego. Obecnie miejsce odkrycia samolotu jest sztucznym jeziorem, jednak jeszcze w I połowie XX wieku stanowiło część Morza Północnego. Trwa wyjątkowa akcja wydobycia wraku. Dookoła niego zbudowano tamę oraz wypompowano kilka tysięcy metrów sześciennych wody. Zabiegi te pozwoliły na osuszenie około 900 m2 dna.
Według Jana Geerta Vogelzanga w miejscu, gdzie natrafiono na wrak przebiegała trasa, którą latały alianckie bombowce atakujące nazistowskie Niemcy. Badacz twierdzi, że odnaleziony samolot został zestrzelony przez lotnictwo niemieckie. Z rozbitego samolotu udało się dotychczas wydostać szczątki czterech pasażerów. Prochy pozostałych dwóch osób zostaną wydobyte w najbliższym czasie. Po badaniach DNA, które ustalą tożsamość ofiar, urny z doczesnymi szczątkami lotników zostaną przekazane ich rodzinom.
Maszyna jest uzbrojona, między innymi w cztery 500-funtowe bomby, co sprawia szczególne zagrożenie dla pracujących naukowców. Jak dotąd archeologom udało się wydobyć z dna fragmenty maszyny (między innymi śmigła), karabiny maszynowe Vickers oraz przedmioty osobiste ofiar. Przynajmniej część tych znalezisk trafi do Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie.
Dodaj komentarz